poniedziałek, 17 listopada 2014

Wedel KarmelLove biała karmelowa z wafelkami



Znacie ten ból, kiedy macie gotową niemal całą notkę, a nagle magicznym sposobem wszystko Wam się kasuje i zapisuje? Tak właśnie stało się w przypadku dziś publikowanej recenzji... Trudno, trzeba było przysiąść i próbować odtworzyć to, co już raz zostało napisane.

Pewnie dziwicie się, że karmelowy Wedel ponownie pojawia się na moim blogu. Myślicie, ah, znowu Baśka dostała ataku irracjonalnego czeko-zakupoholizmu. Otóż tym razem nie! W tym przypadku mam dla siebie usprawiedliwienie :). Wszystkiemu winien jest mój Facet! Po niezwykle udanej degustacji karmelowego Wedla z solonymi orzechami ziemnymi, mój Mężczyzna nie szczędził sobie KarmelLove. Wszystkie trzy dostępne w sklepach warianty często gęsto gościły jako towarzysz do jego porannych kaw w pracy. No halo! Nie mogłam tak tego zostawić. Musiałam spróbować chociaż jeszcze jednej karmelowej propozycji Wedla, weryfikując opinię Ukochanego :). I co, dobre mam wytłumaczenie? ;)

Miałam obawy, czy karmelowa biała czekolada, pozbawiona przełamania smaku solą i orzechami – nie okaże się za nadto mdła. Czy dam radę przebrnąć przez taką dawkę słodyczy? Całe szczęście, już po pierwszej kostce moje obawy zostały w dużej mierze rozwiane. Zapach tabliczki jest tak jak w przypadku wersji z orzechami obezwładniająco karmelowy. Mleczna krówka, ulubiona. Zapowiadająca dużą dawkę słodyczy, ale podaną w sposób inny niż zazwyczaj. To nie cukierniczka, margaryna i stare mleko w proszku – o nie. Ta biała czekolada do takich nie należy. To cukierek-krówka w formie czekolady i za ten produkt naprawdę Wedlowi należą się brawa.

Smak samej czekolady nie różni się niczym od wersji z orzechami, toteż odsyłam Was do jej recenzji. Dodatek wafelków nie wnosi praktycznie żadnych szczególnych wrażeń smakowych. Nie dość, że są one bardzo cienkie, to na dodatek drobno pokruszone. Pomimo braku smakowych efektów specjalnych, jakie mogłyby fundować dodatki w czekoladzie – dostrzegłam zalety wafelków zatopionych w KarmelLove. Tylko i wyłącznie przez to, że otwierając w biegu tą czekoladę, pozwoliłam sobie na moment zwolnić…

Najlepiej ugryźć pół kostki. Zostawić ten kawałeczek na języku i delikatnie ssać. Karmelowa słodycz powoli zacznie rozpościerać swoją kołderkę na całym podniebieniu, aby koniec końców dojść do tych wafelkowych drobinek. Lekko chrupiących, lecz delikatnych – nie są kłujące, nie przeszkadzają, pasują.  To naprawdę fajne uczucie, że tak tania i łatwo dostępna czekolada może podczas wieczornej bieganiny po chłodnym jesiennym mieście przenieść nas w ustronne miejsce, w tak samo rozbieganym jak ja tłumie. Dodajmy do tego cynamonowe cappuccino kupione na wynos i mamy szansę na relaks pomimo tego, że nadal pędzimy.

Z KarmelLove zdecydowanie bardziej smakowała mi wersja z solonymi orzeszkami, ale ta z wafelkami również jest niczego sobie. Wciąż ciężko mi uwierzyć, że to jest ten sam Wedel, który zrobił paskudną w mojej opinii Creme Brulee. KarmelLove jest w porządku i tylko szkoda, że do stałej oferty ma wejść jedynie wersja bez dodatków…

PS Co do mojego zapytania o częstsze dodawanie notek... Z chęcią bym tak robiła, zwłaszcza, że po naszym wyjeździe w góry na długi weekend nazbierało się sporo zjedzonych czekolad - ale sęk w tym, że nawet nie miałam czasu ich opisać :P. Muszę przysiąść przez kilka długich wieczorów i zabrać się za pisanie, obudzić czekoladowe wspomnienia :).

Skład: cukier, tłuszcz kakaowy, pełne mleko w proszku, proszek karmelowy 9,6% (mleko odtłuszczone, serwatka, cukier, masło, aromat), serwatka w proszku, wafelki 3% (mąka pszenna, cukier, tłuszcz mleczny, tłuszcze roślinne: sojowy, palmowy i rzepakowy; laktoza, białka mleka, sól, mąka ze słodu jęczmiennego, wodorowęglan sodu), lecytyna sojowa, polirycynooleinian poliglicerolu, aromat, sól.
Masa netto: 90 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 546 kcal.

19 komentarzy:

  1. Orzechowa jednak była lepsza, słodycz nie była tak silna, chociaż przecież wafelkowa również zaskoczyła tym, że była smaczna. I po prostu nie rozumiem jak jedna czekolada Wedla może być paskudna do bólu, a inna prawie doskonała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tego nie rozumiem. Tak, jakby tworzeniem czekolad KarmelLove zajmowali się zupełnie inni ludzie. Orzechowa to prawdziwy skarb :)

      Usuń
  2. O dwóch rzeczach chciałam,,, pierwsza: z wpisem jeszcze mi się tak nie zdarzyło, że poszedł w cholerę (wszystko przede mną), ale różne prace, w tym kawał dyplomowej, a i owszem. Dlatego dobrze mieć nawyk częstego zapisywania tudzież roboczego kopiowania całości. Rzecz druga: nie robisz notatek, tylko piszesz z pamięci? Ja bym pogubiła masę detali, które są istotne ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wróciłam właśnie z Lidla, gdzie w ramach Tygodnia Deluxe pojawiła się masa niebanalnych czekolad. Kiedy je zobaczyłam, od razu o Tobie pomyślałam. Są deserowe, mleczne i białe, a wzbogacono je o tysiące różnych dodatków (zrobiłam zdjęcie pięciu wybranym). Pewnie już je widziałaś, ale i tak na wszelkie wypadek piszę ;)

      Usuń
    2. Mi na szczęście prace dyplomowe się nie kasowały, ufff :D. To już wolę skasowany wpis na bloga ;)

      Wiesz, podczas jedzenia czekolady przysiadając na pieńku w górskim lesie ciężko mi by się robiło notatki :D. Zazwyczaj nagrywam moje i Ukochanego wrażenia na bieżąco, w trakcie degustacji - potem odsłuchuję. Ale i tak najważniejsze jest czucie czekolady wszystkimi zmysłami z całym sił - to się po prostu pamięta :). Oczywiście im dłużej przeciągam czas napisania notki, tym gorzej... Ale w końcu dochodzę do satysfakcjonującej mnie wersji wpisu.

      Co do Lidla, to... hmm, ktoś tu niedokładnie czyta moje notki :D. Zajrzyj do ostatniego akapitu wpisu na temat Fin Carre (przed składem) :>.

      Usuń
    3. Czytałam ten fragment, bo nawet wchodziłam na podanego przez Ciebie linka. Nie pomyślałam, że to właśnie te czekolady, pardon. Powinnam się domyślić, że Ty zwęszysz każdy kawałek czekolady ukryty w sklepie, więc małe jest prawdopodobieństwo, że wynajdę coś jeszcze nowszego od najnowszych nowości :D

      Usuń
    4. Wiesz, i tak dziękuję za to info, bo to czysty przypadek, że akurat teraz tak szybko wywęszyłam czekoladową nowość. Gdy nie pracowałam, częściej bywałam w marketach i śledziłam ich oferty na bieżąco :).

      Usuń
  3. Z solonymi orzeszkami jest najlepsza :) Ale faktycznie te czekolady naprawdę im się udały. Jedynie Ptasie Mleczko Karmelowe jest nie do zjedzenia :/ Czuć w nim cukier, cukier i jeszcze raz cukier, także bez gorzkiej herbaty lub kawy nie da się zjeść więcej nić jeden kawałek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda! Co do ptasiego mleczka - nie wiem, nie próbowałam. Sama nie kupię, bo za wiele pożytku bym z takiego pakunku nie miała ;)

      Usuń
  4. Całe szczęście nie znam takiego czegoś i mam nadzieję, że notka mi się nigdy nie usunie :D
    Tej Wedla nie jadłam, miałam okazję kosztować za to ptasie mleczko ostatnio i muszę przyznać, że było bardzo dobre! A ja nie lubię ptasiego mleczka :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ptasie mleczko to (obok żelków) jedno z tych słodkości, za które kiedyś dałabym się pokroić - a teraz mogą dla mnie nie istnieć.

      Usuń
  5. Mnie wafelkowa smakowała najmniej, za słodka. Orzechowa jest idealna. Szkoda, że te z dodatkami to limitki :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Orzechowa jest idealna, to fakt :). Wafelkowa małymi porcjami dawała radę, i tak niebo a ziemia w porównaniu do pozostałych Wedli. Też żałuję, że to limitki... A najbardziej będzie za nimi płakał mój Facet. Cóż, może Wedel się jeszcze rozmyśli ;)

      Usuń
  6. Też najbardziej smakowała mi wersja z solonymi orzeszkami (i też ubolewam nad tym, że zostawią tylko pełną).
    A co do tej z wafelkami - moim zdaniem jest trochę za mdła i za słodka. Chodź przyznam, że same wafelki maja ciekawą formę - kojarzą mi się z wafelkami z rurkociastek (głupio to brzmi, ale nie wiem jak się dokładnie nazywają). .

    OdpowiedzUsuń