Choć zdążyłam bardzo polubić amerykańską manufakturę Amano, żywiłam obawy wobec jej połączenia o nazwie Raspberry Rose. Zdawało mi się, iż róża może być tu przesadzona, nader perfumowana. Dla bezpieczeństwa - zabrałam czekoladę na górski szlak i wyjęłam w momencie, gdy byliśmy już dość zmęczeni, potrzebując doładowania. Przyjemnie się rozczarowałam. Toteż dziś przed Wami - kupiona w sklepie Sekretów Czekolady, ciemna tabliczka o zaledwie 55% zawartości ekwadorskiego kakao, wzbogacona o maliny, płatki róż i ekstrakt różany.
Na opakowaniu wspomniano o "crunchy bits" i rzeczywiście cukrowe cząstki odgrywają sporą rolę w kompozycji. To takie kryształki cukru, w dużej mierze kryjące w sobie malinowy posmak. Ku mojemu zdziwieniu, róży nie było tu niemal wcale - w ciemno raczej bym jej nie zidentyfikowała. Deserowość czekolady smacznie łączyła się z orzeźwiającymi słodkimi kryształkami i wyważoną maliną. Tchnienie róży bodaj tylko ją podkreślało, nie grało odrębnej roli. To była wciągająca w swej prostocie czekolada - zupełnie nie było się czego bać.
Masa kakaowa min. 55%.
Masa netto: 85 g.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz