2 maja wczesnym przedpołudniem na szczycie Krzemieńca zasiedliśmy do degustacji kolejnej czekolady z kawowej serii ekwadorskiej marki Minka. Tym razem była to Macchiato, a więc ostatnia posiadana przeze mnie tabliczka z tej serii (którą zakupiłam w sklepie przy głównym placu w Quito). Przypomnę, iż niezmierni irytuje mnie fakt niepodawania przez Minkę procentowej zawartości kakao w czekoladach z serii kawowej. Z tego tytułu, porównując Macchiato i Mocaccino tak naprawdę nie wiedziałam, na czym się skupić. Obie te tabliczki mają bardzo podobny skład - to ciemne mleczne czekolady posypane kawowymi nibsami. Żałuję, że nie zdecydowałam się na degustację tych czekolad jedna po drugiej - ich porównanie po takim odstępie czasu okazuje się nieco jałowe...
Ponownie zachwyciłam się specyficznym opakowaniem czekolady oraz dołączoną mini-pocztówką z Ekwadoru - tym razem z ukochanym Cotopaxi. Tabliczka pachniała zaskakującą rześkością kawy, rześkością, którą znam z tych delikatnie palonych, mocno owocowych kaw kolumbijskich... Chrupkie, podprażone kawowe nibsy smakujące w sposób drewniano-owocowy, orzeźwiający - nie mierziły tak jak w mocarnej Espresso. Tu dobrze zgrywały się z czekoladą i nie czyniły przesytu ani przeciążenia.
W samej czekoladzie odnalazłam doskonały balans między goryczką a mlecznością. Nie była mocno słodka, a właśnie lekko mleczna - nadal wyraziście odczuwało się moc kakao, które tak jak kawa uderzała w nuty drewna i owoców - gruszek, brzoskwiń... Na szlaku sprawdziła się doskonale - nie była bardzo wyszukana, ale mimo to konkretna i oryginalna (określam ją tak pomimo podobieństw do Mocaccino... bo jednak traktuję całą kawową serię Minki jako oryginał).
2 maja po zwinięciu naszego obozu pod Czerteżem, ruszyliśmy w stronę Krzemieńca - trójstyku granic Polski, Ukrainy i Słowacji. Po drodze zdobyliśmy malowniczą Kamienną. Dobrze było znów przemierzać tę trasę, jak rok temu...
A po Krzemieńcu maszerowaliśmy już na ukochaną Wielką Rawkę... Powoli wkraczając już w strefę tłumów. Na szczęście było jeszcze na tyle wcześnie, byśmy mogli na szczycie Wielkiej Rawki kontemplować ciszę.
A w schronisku pod Małą Rawkę kontemplowaliśmy już naleśniki z jagodami :D.
Mijając Przełęcz Wyżniańską zataczaliśmy już krąg... Nie mogłam, wprost nie mogłam sobie odmówić wejścia na Połoninę Caryńską. Rok temu zbombardowała nas śnieżycą i mgłą, teraz chciałam się nią delektować...
A po Caryńskiej poszliśmy też na Wetlińską...
...aby przenocować w Chatce Puchatka. I celebrować Połoninę.
Skład: miazga kakaowa, cukier, tłuszcz kakaowy, drobinki kawy, pełne mleko w proszku, odtłuszczone mleko w proszku, lecytyna sojowa, etylowanilina.
Masa kakaowa: nie podano.
Masa kakaowa: nie podano.
Masa netto: 50 g.
Szkoda, że nie podali zawartości, ciemne mleczne nie są takie częste. Mimo to wydaje się sympatyczna, zwłaszcza, że kawa nie była mocno palona, co dla mnie jest zaletą.
OdpowiedzUsuńNie dociera do mnie jak można pomijac tak istotną informacje...
Usuń