Po niesatysfakcjonującej degustacji mlecznej Akesson's Brazil Fazenda Sempre Firme, kolejnego dnia na górskim szlaku z ufnością i nadzieją sięgnęłam po inną mleczną czekoladę. Była to już ostatnia tabliczka kolumbijskiej marki Tibitó, którą przywiozłam z zeszłorocznej podróży do tego pięknego kraju. Wcześniej miałam okazję wypróbować ciemną czekoladę stworzoną z kakao wyhodowanego w departamencie Arauca, teraz przyszedł czas na mleczną - o 42% zawartości kakao. Choć ciemna Tibitó Arauca wypadła dość blado na tle pozostałych tabliczek tej marki, nie miałam negatywnego nastawienia przed degustacją wersji mlecznej. Wszak Tibitó dwukrotnie pokazało mi, że robi bardzo ciekawe mleczne czekolady (Tumaco, Meta), które wyłuszczają zupełnie nowe spojrzenie na nuty smakowe, obecne w ciemnych odpowiednikach.
Ciepły, przytulny brąz 40-gramowej tabliczki pieścił wzrok, zaś nos wyczuwał przyjemny miks woni palonych i owocowych - z naciskiem na słodkie cytrusy. Czekolada dobrze rozpuszczała się w ustach, jednak niosła w sobie zadziorną odrobinkę szorstkości, czym różniła się nieco od pozostałych mlecznych Tibitó. Ową szorstkością skojarzyła mi się nieco z dawną mleczną Menakao, ale nadal można było nazwać naszą Araucę czekoladą o łagodnej konsystencji. Jej uwodzicielski pazurek tym lepiej łączył się z bogatym bukietem smakowym.
Mleczna Arauca to przede wszystkim soczyste, intensywne pomarańcze i mandarynki. O dziwo, pod względem cytrusowości mleczna Tibitó z departamentu Arauca bliższa jest dwóm reprezentantkom kakao z tego regionu stworzonym przez Cacao Hunters (Arauca, Rio de Oro) - bliższa, niż ciemna Arauca od samego Tibitó! To było ciekawe... Dominująca, konkretna cytrusowa nuta stopniowo przechodzi w coraz to więcej nut palonych, dość niecodziennych. Mój Mąż mocno popłynął, mówiąc o przypalonych włosach, sierści psa i woni dywanu. Dalej szliśmy już w bardziej klasyczne skojarzenie, jak tytoń oraz drewniana chatka przesiąknięta dymem z kominka. Przy nadal obecnej przyjemnej słodyczy pomarańczy wymieszanej z łagodnymi nutami mleka, palone nuty stały się niezwykle atrakcyjne.
Dalej pojawiły się kolejne owocowe nuty, tym razem jagodowe i borówkowe. W mlecznej Tibitó Arauca najbardziej urzekło mnie zaskakująco smaczne i spójne połączenie słodkich nut owocowych i mlecznych z wyrazistą, zróżnicowaną palonością. Mimo takiego zdarzenia, całość okazała się łagodna i przyjemna, ale charakterna, zapadająca w pamięć. Nie sposób porównać jej z obłędnie serową mleczną Metą, czy kawowo-truskawkową Tumaco. Ta czekolada to kolejny dowód na to, jak niezwykle bogata i różnorodna jest Kolumbia. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś będę mieć okazję zdobyć kolejne czekolady od Tibitó, jeszcze przeze mnie nie próbowane (Meta 80%, Putumayo 45%, Meta Café 70%, Caramelo 40%, Tolima 70%).
To niesamowite, że wychodząc z samego Wałbrzycha po chwili można się znaleźć na malowniczym, spokojnym szlaku na Borową. Obecnie na tym najwyższym szczycie Sudetów Wałbrzyskich, porośniętym lasami, powstaje nowa wieża widokowa.
Dnia 7 listopada zdobyliśmy jeszcze Chełmiec, wchodząc na niego z Boguszowa-Gorce. Tu niestety również nie załapaliśmy się na widok z wieży widokowej - wstęp na nią jest czynny tylko do końca października.
Następnie po zejściu z Chełmca udaliśmy się do wioski Lubomin, skąd mijając rozebraną wiosną tego roku Bacówkę pod Trójgarbem weszliśmy na szczyt o nazwie Trójgarb. Niestety pogoda na szczycie nie była zbyt zachęcająca. Gdyby było ładniej, pewnie udalibyśmy się jeszcze na pobliski Jagodnik. Zdobyciem Trójgarbu zakończyliśmy naszą weekendową eksplorację Sudetów Wałbrzyskich, udaliśmy się w drogę do domu...
Skład: masa kakaowa, cukier, lecytyna sojowa.
Masa kakaowa min. 42%.
Masa netto: 40 g.
Wydaje się ciekawa, bardzo urozmaicony smak jak na mleczną.
OdpowiedzUsuńTo taka wisienka na torcie na koniec degustacji moich tabliczek od Tibitó.
OdpowiedzUsuń