czwartek, 30 marca 2017

Pralus Perou Trinitario ciemna 75%


Na około trzydziestokilometrowy trekking wzdłuż Odry z Kostrzyna nad Odrą do niemieckiej miejscowości Reitwein zabraliśmy ze sobą solidny stugramowy dopalacz - kolejną single-origin z oferty Francois Pralus. Ciemną tabliczkę stworzoną w 75% z kakao trinitario wyhodowanego w Peru zakupiłam dzięki Sekretom Czekolady. Zatęskniłam już za Pralusem. Zawsze wiązałam z tą marką miłe wspomnienia, szczególnie wyjątkowe były te ostatnie - kolumbijskie...

Choć niestety tabliczka połamała się nam w plecaku, i tak była piękna - masywna, elegancka, o głębokiej barwie pełnej fioletowych przebłysków. Pachniała kobieco i uwodzicielsko - na pierwszy plan wypływały cytrusy (ze szczególnym uwzględnieniem limonki), a tuż za nimi czaiła się niezwykle wonna róża, przechodząca powoli w czerwone owoce. Wszystko to utrzymane było w drewniano-ziemistym klimacie, jednak mieściło w sobie wiele frywolnej przestrzeni.


Przekrój tabliczki urzekał swą skalistą rzeźbą. Ah, zawsze uwielbiam wpatrywać się w Pralusy! Czekolada jest jednak przede wszystkim do jedzenia, a nie do patrzenia. Powoli, lecz skutecznie rozpuszczała się w ustach, z początku tworząc w nich smolistą bryłę, by następnie uwolnić czar tłuściutkich, aksamitnych olejków. Czułam, jakby przypalone drewno i drobne węgielki zanurzono w olejkach: różanym i pomarańczowym - przede wszystkim różanym. Mnogość róż w Pralus Perou jest zachwycająca - ten dominujący motyw pozostał ze mną do samego końca degustacji. Cieszy fakt, iż Kimiko w swojej recenzji również zwróciła uwagę na róże.


Pod koniec przyszło do nas następne bardzo wyraziste wrażenie - dojrzały agrest. Połączenie kwasku i słodyczy w tej czekoladzie doskonale pasowało do agrestu, a także do struktury tabliczki. Specyficzny posmak agrestu w ciekawy sposób łączył się z różą sprawiając, że wśród feerii doznań te dwa akcenty będę najmocniej kojarzyć z Pralus Perou Trinitario.

Degustacja tej czekolady jest niczym wyjście w pełne słońce na biały, drewniany taras przyległy do domu eterycznej kobiety, otoczony przez zadbany ogród pełen róż i owocowych krzewów. To bardzo kobieca tabliczka, w której delikatność łączy się z siłą, w pociągający sposób - dokładnie tak, jak u pozornie słabszej płci.


Skład: ziarna kakao, cukier, tłuszcz kakaowy, lecytyna sojowa non-GMO.
Masa kakaowa min. 75%.
Masa netto: 100 g.

5 komentarzy:

  1. Róże tonowane drzewno-ziemistymi nutami... jak to niby zapomnieć? Normalnie, jakby im gdzieś się przy produkcji płatki róż zaplątały. :D Zdziwiłabym się, gdyby ktoś ich nie wyczuł.
    Agrest? Pod koniec rzeczywiście kwasek się wychylał, ale ja pamiętam cytrusowy, a było to za dawno, żebym potrafiła jakoś lepiej się odnieść. No cóż... trzeba powtórzyć! Bo ja tu się w niej zakochałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Róże spektakularne!

      Mąż mi podpowiedział agrest, mi samej ciężko było ów kwasek nazwać. Agrest moim zdaniem jest strzałem w dziesiątkę, mądrego mam Męża ;)

      Usuń
  2. Kiedyś miałem okazję kupić kilka Pralusów, ale wybrałem inne czekolady, teraz troche żałuję :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam w planie spróbować wszystkich. Na pewno nie będę żałować ;)

      Usuń
  3. Solidnie napisane. Pozdrawiam i liczę na więcej ciekawych artykułów.

    OdpowiedzUsuń