Po niemiłych doświadczeniach z Chestnut + Organic Rum mój ulubiony Zotter musiał się zrehabilitować jeszcze tego samego dnia (swoją drogą, kocham weekendy podczas których mogłabym się żywić niemal samą czekoladą...). Do wieczornej kawy postanowiliśmy otworzyć tabliczkę z serii Handscooped, która wydawała się smakowym pewniakiem. Pod lepiej sprzedającą się nazwą "Congratulations" (dzięki niej czekolada staje się wyborem na prezent przy dowolnej okazji do gratulacji) kryje się smakołyk o pierwotnej nazwie "Thousand Layer Nougat". Imię te niesamowicie zadziałało na moją wyobraźnię. W końcu uwielbiam orzechy, a taka nazwa zdaje się być obietnicą nieba!
Wczytanie się w skład kompozycji już odrobinkę mnie zawiodło (ale tylko troszkę). Spodziewałam się, że odnajdę tu co najmniej trzy rodzaje orzechów, przemienione w nugaty ułożone na sobie warstwami. Tymczasem nadzienie Thousand Layer Nougat to mimo wszystko ciężki do rozdzielenia przekładaniec z nugatu laskowego i migdałowego - innych orzechów tutaj nie uświadczymy. Ponadto, w nugat wtopiono migdałowe chrupki (ich skład to: cukier, migdały, dekstroza, masło). Wszystko zostało otoczone mleczną czekoladę o wysokiej, bo aż 60% zawartości kakao. Pomimo odbiegania od moich pierwotnych oczekiwań kompozycja i tak zapowiadała się smakowicie.
Choć zdjęcia czekolady robiłam przy sztucznym świetle, możecie mi uwierzyć, że w rzeczywistości naprawdę posiada ona tak ciepłe barwy. Przytulne odcienie złota i brązu pieszczą oczy. Gładziutka czekolada okala nadzienie, które zdaje się być zbite, esencjonalne, miąższyste. Nad tabliczką unosi się aromat mocno palonego cukru i solidnie skarmelizowanych orzechów. W pierwszej kolejności zdawało nam się, że wąchamy orzechy włoskie (choć przecież wcale ich tu nie było), dalej rzeczywiście wynurzają się przed nami orzechy laskowe, by koniec końców odsłonić migdały.
Oddzielając samą warstwę czekolady przekonujemy się, iż również ona jest mocno palona, co zapewne jeszcze bardziej nasilało odczucie paloności w aromacie. Bardzo mleczna i przyjemnie słodka, niesie ze sobą kop wyrazistego karmelu, znacznie podpalonego. Pewnie znów część z tych nut to efekt przesiąknięcia z nadzienia, nie mniej jednak wypadło to naprawdę korzystnie.
Gdy przechodzimy do nadzienia z zaskoczeniem odkrywamy, iż swoją konsystencja przypomina ono chałwę. Aż klei się do zębów i lekko chrzęści pomiędzy nimi. W nugatowych przekładańcach zatopiono całe mnóstwo migdałowych chrupek, które również zaskakują formą. Drobinki migdałów zostały bardzo mocno skarmelizowane na maśle, wręcz skrystalizowane. Solidnie je podprażono, zupełnie ich nie szczędząc. W zasadzie, to nadzienie wydaje się być niemal w całości wykonane z owych chrupek.
Wprawdzie podczas rozpuszczania się czekolady w ustach dochodzimy do etapu, gdy swobodnie rozlewają się w nich nugaty - laskowy i migdałowy - formując pyszny orzechowy, tłusty mus. Najbardziej czuć tu jednak palone, scukrzone migdałowe kryształki w otoczce z gładkiego musu, w którym to zdają się przeważać orzechy laskowe. Niesamowity jest fakt, iż chrupki migdałowe zostały tak skrzętnie skarmelizowane, że przypominają sezam - a to jeszcze potęguje chałwową iluzję. Ponadto, owo wrażenie sezamowości zostało podkręcone przez korzenne przyprawy: kardamon i anyż. To one sprawiają również, iż paloność kompozycji jest jeszcze silniejsza. Thousand Layer Nougat rozgrzewa i syci.
Choć myślałam, iż będzie tutaj więcej gładkich nugatów, a chrupki będą bardziej naturalnie migdałowe - i tak Thousand Layer Nougat bardzo mnie zadowolił, a przy tym nie raz zaskoczył. Pyszna mleczna czekolada o wysokiej zawartości kakao pełnego palonych nut uwypukla i zwieńcza bogactwo, jakie odnajdziemy w nadzieniu. Bogactwo, które nastawiono na jeden konkretny kierunek - rozgrzewające zasłodzenie. To bardzo przyjemna czekolada, zupełnie niesztampowa. Z wielką chęcią zabrałabym ją na górski szlak, gdyż niechybnie dostarczyłaby cudnego doładowania energii.
PS Swojej tabliczki Thousand Layer Nougat szukajcie na biokredens.pl!
Skład: surowy cukier trzcinowy, chrupki migdałowe 24% (cukier, migdały, dekstroza, masło), miazga kakaowa, orzechy laskowe 14%, tłuszcz kakaowy, pełne mleko w proszku, olej z orzechów laskowych, odtłuszczone mleko w proszku, lecytyna sojowa, pełny cukier trzcinowy, sól, wanilia, kardamon, anyż.
Masa kakaowa min. 60%.
Masa netto: 70 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 569 kcal.
BTW: 7,6/36/51
Brzmi smacznie,a w szczególności przekrój wywołuje ślinotok.Nie mniej jednak zapewne byłaby to dla mnie za duża dawka cukru i raczej nadałaby się w moim przypadku na ''chwile wytchnienia'' w moich przejażdżkach rowerowych :>
OdpowiedzUsuńOoo tak, po wysiłku będzie świetna!
UsuńW końcu nie ma alkoholu w składzie xD I choć jest anyż za którym też nie przepadamy to już prędzej na tą tabliczkę byśmy się skusiły :)
OdpowiedzUsuńWarto nawet pomimo anyżu!
UsuńChrupki w czekoladzie trochę mi przeszkadzają, ale dla Zottera się poświęcę. No i ten kardamon :)
OdpowiedzUsuńWarto się poświęcić! Poza tym, to bardzo specyficzne chrupki ;)
UsuńNa bank byłby to kolejny Zotter na 6 chi. A tak z innej beczki, od paru dni snuje się za mną chałwa. Zjadłabym.
OdpowiedzUsuńMusisz kiedyś kupić :).
UsuńWolę tego typu czekolady od chałwy!
Jakoś zawsze zapominam o niej, gdy składam zamówienie, a potem się na siebie irytuję. :>
OdpowiedzUsuńZ tego co czytam, moje oczekiwania a rzeczywistość też się trochę rozbiegły, ale... koniec końców rzeczywistość chyba bardziej mi się podoba. :D Zwłaszcza konsystencja chałwy woła "KUP MNIE". :D Oj, chyba nie dam się długo prosić.
Też mnie zadziwiła, ale koniec końców całkiem mi się spodobała.
UsuńTo całe szczęście. ;)
Usuń