Po zdobyciu Śnieżnika zeszliśmy na stronę czeską, do ruin dawnego schroniska. Nad cudnym widokiem rozpościerającym się spod jego stóp górowała figurka słoniątka, czy też właściwie mamuciątka. Dalej na przełęczy Stribnicka obraliśmy niebieski szlak, który powiódł nas na grzbiet masywu, z którego swobodnie mogliśmy obserwować pierwszą połowę naszej trasy (całość do prześledzenia tutaj). W całej okazałości ukazywały się nam również Jesioniki, w których wraz z Mężem gościłam w maju dwa lata temu. Kulminacyjnym punktem tej części wędrówki był szczyt Susina 1320 m n.p.m., co po czesku oznacza śliwkę. To niesamowite, jak po oddaleniu się od Śnieżnika zmalała ilość mijanych osób, niemal do zera... W pełni mogliśmy napawać się spokojem gór.
Chata Babuse to drewniany domek z miejscem do palenia ognisk, jaki napotkaliśmy podczas drogi z Susiny w stonę Dolnej Morawy. Przysiedliśmy na ławce, urządzając sobie przerwę na kolejną degustację. Oto właśnie przyszedł czas na kokosowe porównanie możliwe dzięki biokredens.pl, o którym wspominałam przy recenzji Zotter Coconut Nougat.
Tym razem sięgnęliśmy po kokosową czekoladę z serii Labooko. W tym wypadku również jest to czekolada biała, jednak z przeciwieństwie do Coconut Nougat, ta została klasycznie dla Zottera posłodzona surowym cukrem trzcinowym. Ponadto, Labooko Coconut to wyrób w pełni wegański - mleko w proszku zostało zastąpione proszkiem ryżowym. Udział kokosa w całości wynosi 15%, a więc o 3% mniej niż w poprzedniczce (oczywiście nie wliczałam do tego zestawienia cukru z kwiatów palmy kokosowej zastosowanego w kokosowym Nougsusie). Producent wyszczególnił, iż tłuszcz kakaowy użyty w Labooko Coconut wywodzi się z Dominikany.
Dwie tabliczki, każda po 35 g, rozdzieliliśmy po równo między trzy osoby. Były one zdecydowanie jaśniejsze niż Coconut Nougat, pozbawione apetycznego karmelowego zabarwienia - zamiast tego przybrały odcień bieli przypominający ryżowy kleik na mleku. Całość pachniała przede wszystkim kokosowo, ale w sposób bardziej delikatny niż Nougsus - było to raczej mleko kokosowe, a nie miąższysta kokosowa pulpa. W aromacie da się wyczuć ślad mleka roślinnego, który jednak w połączeniu z kokosem sprawia iluzję autentycznej mleczności.
Struktura czekolady jest również gładka, bez śladu wiórków kokosowych - wszystko zostało spójnie wkomponowane z kakaowo-ryżową masę. Czekolada jednak rozpuszcza się w ustach toporniej niż Nougsus, z pewnym gumowatym zacięciem. Przez sam początek degustacji Labooko Coconut smakowała mi bardziej niż Coconut Nougat - wszystko wydawało się bardziej esencjonalne, mniej słodkie, dopełnione posmakiem ryżu. Jednakże po paru kęsach moje wrażenia obrały zupełnie przeciwny tor.
Im dalej w las, tym czekolada coraz bardziej męczy, wydaje się być wręcz sztuczna. To, co na początku wydawało się być wyważoną słodyczą, okazuje się być mdłością. Intensywny z początku kokos odchodzi z czasem na daleki plan, oddając miejsce ryżowi. Ryżowy posmak narasta w buzi w sposób syropowaty, wręcz lekowy - chyba podkręcony jeszcze przez udział cytryny. Miałam wrażenie, że z czasem pozostała już sama, mało naturalna słodycz, irytująca - niczym chamski lukier z badziewnego weselnego tortu.
W Coconut Nougat już samo słodzidło wnosiło do kompozycji bogactwo. Tutaj z każdym kęsem czekolada przytłacza, męczy, staje się coraz bardziej nijaka, wszystkie smaki zlewają się w mdło-bylejaki twór. W pełni zgadzam się z Kimiko i Czoko, iż tej czekoladzie sporo brakowało do kokosowego ideału. Dziewczyny, w ramach rekompensaty koniecznie sięgnijcie po kokosowego Nougsusa! Cóż, Zotter lubuje się w produktach ekologicznych, bezglutenowych, wegańskich... Labooko Coconut jest jednak doskonałym przykładem na pozornie turbo-fit produkt, który okazuje się po prostu mało smaczny. Z tej kategorii zotterowskich czekolad zdecydowanie bardziej polecam genialną Cheeky Fruits.
Po opuszczeniu Chaty Babuse, nieusatysfakcjonowani niezbyt smaczną czekoladą, przestawiliśmy całkowicie swoją percepcję na napawanie się kolejnymi widokami, które się przed nami otworzyły. Zbliżaliśmy się do szczytu Slamnik ze stokami narciarskimi, na którego zbocze wiodła kolejka krzesełkowa. z tego powodu, w tamtym miejscu znów roiło się od turystów.
Zaskoczeniem było dla nas odkrycie, czym tak naprawdę jest tajemnicza konstrukcja, którą obserwowaliśmy w dali przez cały dzień, postawiona właśnie na zboczy Slamnika, tuż nad Dolną Morawą. To unikatowa wieża widokowa "Ścieżka w chmurach" o wysokości 55 metrów. Można na nią wjechać nawet wózkiem inwalidzkim, a dla śmiałków droga w dół prowadzi zjeżdżalnią.
Ponieważ spacer Ścieżką w Chmurach zajął nam nieco nadprogramowego czasu, po szybkiej kawie i zupie w okolicznym barze zjechaliśmy do Dolnej Morawy kolejką krzesełkową, obserwując Trójmorski Wierch od drugiej, czeskiej strony. Z turystycznej miejscowości maszerowaliśmy w stronę Horni Moravy, gdzie rano obieraliśmy azymut na Trójmorski Wierch...
Slamnik widoczny z podejścia do Górnej Morawy.
Skład: tłuszcz kakaowy, surowy cukier trzcinowy, proszek ryżowy (ryż, woda, olej słonecznikowy, sól), syrop glukozowo-fruktozowy, wiórki kokosowe 11%, proszek kokosowy 4% (mleko kokosowe, maltodekstryna), proszek cytrynowy (cytryny, skrobia kukurydziana), sól, wanilia, lecytyna słonecznikowa.
Masa netto: 70 g (2x 35 g).
Wartość energetyczna w 100 g: 542 kcal.
BTW: 1,1/40/43
Czasami przy zamówieniu zerkałam na tą tabliczkę,jednak zawsze odchodziła na "boczny tor" i nie żałuję.Po tych 3-ech recenzjach kojarzy mi się ona z mydłem w kostce..
OdpowiedzUsuńJest wiele ciekawszych Zotterów.
UsuńBiała z ryżem, nawet nie przyszło mi do głowy, żeby ją kupić, mimo, że to Zotter.
OdpowiedzUsuńTa wieża budzi mieszane uczucia, z jednej strony fajnie, że można pooglądać widoki i zjechać sobie rurą, z drugiej strasznie szpeci krajobraz, wolę, żeby w górach nie było takich cudaków.
Moim zdaniem wcale nie szpeci krajobrazu, w przeciwieństwie np. do Gołębiewskiego w Karpaczu.
UsuńJak już trzecia recenzja jest niezbyt przychylna to faktycznie coś musi być i raczej będziemy się jej wystrzegać sięgając po coś lepszego :)
OdpowiedzUsuńChociażby po Nougsus Coconut Nougat!
UsuńUwielbiam ten moment, gdy na szlaku robi się coraz bardziej pusto.
OdpowiedzUsuńMi ta czekolada nie smakowała, po niej aż bałam sięgnąć po ryżowe Labooko Contest, ale cieszę się, że jednak to zrobiłam.
Najlepiej, kiedy cały czas jest pusto! <3 Jak dałaś radę w Tatrach latem?
UsuńNo i dobrze, że nie wystraszyłaś się także kokosowego Nougsusa! :)
Cóż, a szkoda, że tak ''blado'' wypadła :/
OdpowiedzUsuńBlade opakowanie to i blada czekolada ;)
UsuńCzekolada wypadła słabiutko,ale za to zdjęcia są super:)
OdpowiedzUsuńGóry rekompensują wszystko :)
Usuń