niedziela, 1 listopada 2015

Menakao Bright & Citrusy ciemna 63% z limonką kaffir i różowym pieprzem


Dziś mam dla Was kolejną propozycję od niezwykłego Menakao - madagaskarskiej manufaktury, w której to każdy etap produkcji toczy się na tej magicznej wyspie - od uprawy kakao, aż po pakowanie tabliczek. Wydawało mi się, że 63-procentowa Bright & Citrusy będzie dobrze pasować do jesiennej aury za oknem - dodatek różowego pieprzu sugerował choćby lekko rozgrzewający efekt. Pod znakiem zapytania był dla mnie udział limonki kaffir (czyli combavy), bo nigdy dotąd nie miałam do czynienia z tą rośliną. Jak się okazuje, combava używana jest głównie w kuchni indonezyjskiej i tajskiej, ale stosuje się jedynie jej skórkę oraz liście. Owoce i sok są zbyt cierpkie, by znalazły swoich fanów. Wprawdzie Bright & Citrusy była opisywana przez Czoko już dwa lata temu, ale dla mnie nadal ta tabliczka była niczym czysta karta. Zupełnie nie wiedziałam, czego się spodziewać.

Nim przejdę do opisu degustacji, przyjrzyjmy się przez chwilę postaci sportretowanej na froncie opakowania. Jest to kobieta Betsimisaraka, a nazwa ta oznacza "wiele i nierozłącznie" - to najliczniejsza grupa ludności zamieszkująca wschodnie wybrzeże Madagaskaru. Ludzie Ci żyją w regionie bogatym w tropikalne lasy deszczowe, gęste i pełne bujnej roślinności. Z Betsimisaraka nierozerwalnie łączy się taniec, podobny do polinezyjskiego - z powolnymi, rytmicznymi ruchami bioder.


Bright & Citrusy dwukrotnie została wyróżniona przez angielską Guild of Fine Foods w konkursie Great Taste Awards. Czy my również potrafiliśmy docenić ta czekoladę? Wypakowana z szczelnego czarnego plastiku, obnażyła przed nami swoją czerwonawą barwę i rozbudziła w sobie zapach mocno przyprawowy. Zaskoczyła mnie cytrusowość uderzająca w pierwszym momencie ze sporą mocą (w końcu skądś w nazwie znalazł się człon Citrusy), zaś po chwili przychodzi pieprz nieco kręcący w nosie. Aromat jest niebanalny - pikantny, a przy tym rześki. Jednoznacznie kojarzył mi się z orientem i dusznym zapachem stoisk z przyprawami. Jednocześnie gdzieś w głowie świdrowało porównanie do gałki muszkatołowej.

Po przełamaniu tabliczki już wiem, że zastosowane dodatki zostały zmielone i wtopione w jej wnętrze. W ustach pierwszym wrażeniem smakowym jest owocowa słodycz. Aby jednak owocowość była w pełni autentyczna i surowa, zaraz do głosu dobija się kwaśność. Jest to kwaśność cytrusowa, a także porzeczkowa. Pieprz gdzieś tam próbuje przebrzmiewać, ale specyficzna cytrusowość uparcie go łagodzi. Rozpuszczając w buzi pierwszy kęs przychodzi do nas dziwaczne wrażenie rześkości. Tak, ta czekolada na pierwszy rzut charakteryzuje się bardziej efektem chłodzącym, niźli rozgrzewającym. Próbujący dojść do głosu pieprz odrobinę w tym wszystkim miesza, co doprowadza do złudzenia ostrej mięty pieprzowej, a także do aromatycznej trawy cytrynowej.


Stwarza to iluzję połączenia ziół, do których nie bardzo jesteśmy przyzwyczajeni. To jest niczym smaki z odległych kuchni świata. Jest to z jednej strony pociągające i intrygujące, a z drugiej zawiera w sobie sławetny "pierwiastek obrzydliwości". Pikantności jako takiej tu nie ma - przynajmniej w pierwszej połowie degustacji - zamiast tego pojawia się po prostu pieprzowy smak, wynurzający się spod dziwacznej, cytrusowo-porzeczkowej feerii.  

Próbując skupić się na samej czekoladzie mamy nie lada problem. Równomiernie wtopione w nią intensywne dodatki sprawiają, że chowa się ona pod ich naporem. Czekolada sama w sobie zdaje się być słodka, rześka, owocowa, z właśnie takim cytrusowo-porzeczkowym kwaskowatym zacięciem. Jest wyważona i nieprzesadzona, także pod względem konsystencji - nie wydaje się być ziarnistą, ani też nazbyt uładzoną - w ustach rozpuszcza się dość dobrze sprawiając wrażenie czegoś pomiędzy. Nie zalepia, a mimo to stanowi bazę, na której dodane przyprawy działają bardzo dobrze. Na końcu pojawia się waniliowość, co może być efektem ubocznym pieprzowych nut.


Gdy już wydaje się nam, że Bright & Citrusy odkryła przed nami swe tajemnice, zaczyna się stawać jeszcze ciekawsza. Dodatki wydają się jeszcze bardziej intensyfikować swoje siły. Aż mnie to denerwowało, bo gdy chciałam skupić się na samej czekoladzie, dziwaczna fuzja combavy i pieprzu upominała się o swoje coraz brutalniej. Dużo się tu dzieje. Z porzeczkowej słodyczy przechodzimy coraz mocniej w stronę kwasu, typowo cytrusowego, ale coraz mocniejszego. Po paru kostkach okazuje się, że pieprz solo też ma coś do powiedzenia, bowiem zaczyna już drapać w gardle. Ciekawe, co by się stało, gdyby pieprzu zastosowano tu jeszcze więcej. Spod rześko-ziołowych drażniących nut nowymi pokładami nieustannie uwalnia się cytrusowość - tak, że zaczynam już wątpić, czy płynie ona z limonki kaffir, czy też z bogactwa madagaskarskiego kakao.

Z upływem czasu Bright & Citrusy staje się coraz to bardziej męcząca. Gonitwa dziwacznego połączenia dodatków z aromatem kakao doprowadza połączenia kubków smakowych z mózgiem do frustracji. Ponadto, mój Mąż i ja możemy sobie podać rękę z Czoko - ta czekolada również nie pasowała nam do kawy. Kawa w jej towarzystwie wydawała się być paskudnymi popłuczynami, co również zaburzało mi komfort degustacji (bo po prostu lubię czyścić sobie kubki smakowej jakąś nienachalną kawą). Po zakończeniu kosztowanie tej czekolady czułam się trochę przytłoczona tym, co się działo. Z jednej strony nie było tu przesady, a jednak coś burzyło mi czekoladową harmonię. Przyznam, że Bright & Citrusy najmniej mi smakowała z dotąd próbowanych Menakao. Było to ciekawe doświadczenie, ale nie chciałabym go już powtarzać.


Skład: ziarna kakao z Madagaskaru, cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, lecytyna sojowa non-GMO, różowy pieprz, limonka kaffir.
Masa kakaowa min. 63%.
Masa netto: 70 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 595,5 kcal
BTW:  11/41,82/44,28

32 komentarze:

  1. charlottemadness1 listopada 2015 05:48

    Rzeczywiście dużo w niej się dzieje ale nie zmienia to faktu że bardzo mnie tym ujęła ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo lubię, gdy dużo się dzieje w kwestii czekolady ;)

      Usuń
  2. Jestem ciekawa jak bym teraz, po dwóch latach opisała tą czekoladę. :) Pamiętam, że mi smakowała, ale rzeczywiście miała w sobie sławetny pierwiastek obrzydliwości. No i wyciągam dłonie do uścisku, tak jak lubię mieszać kawę z czekoladą tak w tym przypadku tego nie dało się przełknąć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem czekolada przerasta swoją mocą kawę :). A ów pierwiastek obrzydliwości był tutaj po prostu intrygujący.

      Usuń
  3. Jeśli to miałaby być jednorazowa przygoda z chęcią bym spróbowała :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Na razie nie czytam, bo nie chcę sobie zepsuć niespodzianki - zaplanowałam skonsumowanie tej tabliczki w niedalekim okresie czasu i wtedy do tej recenzji zajrzę. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja nigdy nie wiem, co mam robić, gdy pojawiają się u Ciebie tabliczki, na które czekam. Koniec końców i tak czytam od razu :P

      Usuń
    2. Nasze zdania trochę się tym razem różnią, zgadzam się jednak z przedostatnim zdaniem, ale... ale reszta to już w recenzji będzie, bo muszę ją jakoś napisać, a nie chcę wszystkiego w komentarzu zawrzeć. :P

      Ja w sumie zależy kiedy... czytam, jak degustację zaplanowałam na odległy termin, a z niektórych tabliczek to robię sobie niespodzianki.

      Usuń
    3. Uff, bardzo dobrze, że się różnią :D. W końcu nie jesteśmy klonami! :) Kiedy recenzja?

      Usuń
  5. Mwahahaha pierwsza czekolada, która wcale mnie nie skusiła, i jeszcze ty mnie w tym utwierdziłaś mwahahaha! W końcu, nareszcie wyjdę z Twojego blogu głodna xDD Ale na JEDNOrazową przygodę... w sumie czemu nie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No widzisz, czyli jednak kusi! :)

      Usuń
    2. pomyliłam się xD w koncu nie wyjdę głodna, a nie głodna xDDD Za dużo prochów biorę :D choć nie kusi, ciekawość silniejsza ^^

      Usuń
  6. Menako to dla mnie kolejne "must have" do spróbowania w moim życiu. :D Uwielbiam niecodzienne smaki. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A madagaskarskie kakao od Menakao samo w sobie jest dla nas niecodzienne :)

      Usuń
  7. Dziwna czekolada, muszę przyznać. Pieprz do takich tworów mi nie pasuje, ale cytrusy to inna bajka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo specyficzny cytrus został tutaj użyty - z pieprzem i niezwykłym kakao tworzy coś jeszcze bardziej oryginalnego.

      Usuń
  8. Szkoda, bo ja lubię cytrusy w czekoladach i spodziewałam się, że wypadnie nadzwyczajnie dobrze i akurat dla mnie bo zawartość kakaa nie jest jeszcze w granicach, przy których dostaję palpitacji. :D
    ps. Wczoraj w gościach spróbowałam czekolady 90% kakao! Dałam radę chociaż nie było to może najprzyjemniejsze spotkanie z czekoladą, ale nie było nawet tak źle jak się spodziewałam. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale takiego cytrusa chyba nigdy nie próbowałaś, prawda? :)

      Jaka to była czekolada?

      Usuń
  9. Pieprzu się boję, nie szaleję za pieprzem ani w wersji wytrawnej, ani w słodkościach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja uwielbiam, gdy pieprz wyciąga z jedzenia nuty, których byśmy się nie spodziewali bez jego udziału :).

      Usuń
  10. O ryżowym pieprzu słyszymy pierwszy raz i raczej w czekoladzie byśmy go poznać nie chciały :) Całość nawet interesująca ale za wszelką cenę nie musimy jej mieć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Różowy, nie ryżowy :D. Inne Menakao raczej lepsze na początek.

      Usuń
  11. Twoją recenzję zostawiłam sobie na koniec, będąc już po pysznej mlecznej czekoladzie u Kimiko i wstrętnej z chilli u Czoko. Na chwilę równowaga została przywrócona, więc nie wiedziałam, co będzie, kiedy skończę z Twoim blogiem. No i, niestety, lecę w dół. Tabliczka jest za ostra, a skoro nawet kawę zamienia w popłuczyny, to co zrobiłaby z moim biednym żołądkiem? Dobrze, że dziś wieczorem kończę czekoladę, którą rozpoczęłam wczoraj i jest przepyszna, bo inaczej musiałabym się udać na najbliższe skały i skoczyć z nich z rozpaczy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kawa po prostu staje się niczym przy tej czekoladzie, wymięka ;). Czekolada nie jest za ostra, absolutnie nie. Jest intrygująca, odmienna, zaskakująca. W czekoladzie rzadko kiedy wszystko jest zerojedynkowe.

      Usuń
  12. Little Big Chocolate1 listopada 2015 18:43

    Od jakiegoś czasu zacząłem czytać Twoje recenzje czekolad i chciałem podzielić się pewnymi spostrzeżeniami :
    1. Kakao z Madagaskaru, a zwłaszcza Menekao, ma w sobie pewne charakterystyczne nuty smakowe, które ja nazywam „dziką owocowością” – dzikie jeżyny, dzikie jagody, przechodzące w zależności od producenta w pomarańcze, cytryny lub truskawki, brzoskwinie czy śliwki. Ta „dzika owocowość” jest znakiem rozpoznawczym ziaren kakao z Madagaskaru i teraz jednym to może smakować innym nie, a jeśli jej nie wyczuwamy to znaczy ze producent coś kombinował przy tworzeniu czekolady.
    2. W tej czekoladzie mamy dwa bardzo specyficzne składniki Kombawe i różowy pieprz. Większość z nas nigdy nie widziało lub nie próbowało tych specyfików, ale warto zapoznawać się z takim produktami, poszukać w sklepach czy w potrawach, by poszerzać naszą wiedzę smakową, zapachową i kulinarną. Zwykła limonka jest mocno kwaśna zaś limonka kaffir użyta tutaj wzmacnia smaku ziaren kakao z Madagaskaru, a jednocześnie całość jest przełamana różowym pieprzem
    3. Ta czekolada jest idealną kandydatką jak powinno się jeść czekoladę to znaczy w mały ilościach,2-3 kosteczki, tak jak dobry ser pleśniowy, czy niezwykłe wino. Taka porcja dostarczy nam odpowiednich wrażeń, a za razem pozwoli docenić jej niezwykłość i uniknąć efektu „obrzydzenia”. Ja uwielbiam tą czekoladę jeść podczas zimowego spaceru w parku, przenosząc mnie w „dziką owocowość” wśród doliny Sambirano na Madagasgarze .
    4. Osobiście przy degustacjach czekolad używam wody mineralnej, niegazowanej lub lekko gazowanej, wówczas smak pozostaje bardziej neutralny niż w przypadku kawy, która jak pokazuje powyższy przykład może mieć negatywny wpływ na nasze odczucia. Smak można wzmocnić niewielką ilością soli morskiej, zas do neutralizacji zapachu najlepiej mi pasuje świeżo zmielona kawa zamknięta w pojemniczku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz, takie spostrzeżenia zawsze mile widziane!

      1. "Dziką owocowość" czułam bardzo mocno w Fugdy & Light oraz Deep & Fruity. Tym mocniej zdziwił mnie fakt, jakże odmienna wydała mi się być tabliczka z kokosem i sezamem. W Bright & Citrusy dodatki mi nieco pomieszały szyki, aczkolwiek jakieś porzeczko-jeżyny dochodziły do głosu. Jeszcze trochę Menakao i mam nadzieję, że specyficzną owocowość nadal będę tam wyczuwać na pierwszym miejscu, bowiem jest to naprawdę smakowite.

      2. Wierzę, że żaden z dodatków nie pojawia się w czekoladach Menakao przypadkowo. Nie będę uparcie szukać combavy i różowego pieprzu, ale gdy kiedyś je napotkam - nie omieszkam spróbować.

      3. Zgodziłabym się, gdyby nie fakt, że w ciągu tygodnia mało kiedy mam czas przystanąć nad kostką czekolady. Przywykłam do weekendowych rytuałów z moim Mężem, kiedy to raczymy się większą ilością czekolady i wymieniamy uwagami. Odnoszę wrażenie, że kończąc na dwóch kostkach za jednym razem często by mi coś umknęło - czasem ciekawe wnioski przychodzą później, szczególnie w bardziej dynamicznych czekoladach. Tu efekt obrzydzenia nie był związany ze spożyciem nadmiernej ilości, o nie! Po prostu specyficzne połączenie smakowe nie do końca uderzało w moje gusta i przyzwyczajenia, ale ciekawość prowadziła mnie dalej - w poszukiwaniu przełamania.

      4. Kawa nie smakowała mi z czekoladą, a nie na odwrót :D. Podobnie miałam przy Ghanie 100% z Manufaktury Czekolady. Kawa jest towarzyszką do czekolady ze względu na porę dnia, w której degustujemy (zazwyczaj są to weekendowe przedpołudnia) i bardziej chodzi tu o kofeinowy kop, a nie o usilne sparowanie. Zazwyczaj szklanka wody też stoi obok.

      Usuń
  13. Little Big Chocolate1 listopada 2015 22:43

    Polecam próbować czekoladę o różnych porach dniach, a kobiety zwłaszcza powinny próbować czekolady w róznych porach miesiąca (najlepiej tej samej). Osiaga się całkowicie inne, lepsze efekty.
    Dla mnie najlepsza porą do próbowania kawałka czekoladowego nieba jest sobota rano, przed śniadaniem, kiedy jestem wypoczęty, na spokojnie w zaciszu domu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wątpię, że czekoladę można w nieskończoność odkrywać na nowo. Sama jej plastyczność podczas jednej degustacji jest zachwycająca, a co dopiero zapoznawanie jej w zupełnie innym czasie, miejscu, porze. Nie mniej, dla mnie w tym momencie czekolada to przede wszystkim rytuał leniwych degustacji z moim Mężem, element weekendowego odstresowania. Zapewne kiedyś będę wracać do próbowanych już tabliczek, próbować jeść je inaczej - ale na razie jestem na tyle ciekawa całej czekoladowej różnorodności, że trudno mi sobie wszystko rozparcelować w tym zabieganym życiu.

      Przed śniadaniem może być u mnie problem, bo bez śniadania jestem nie do życia rano ;). Myślałabym o tym, jak się najeść, a nie jak smakować czekoladę...

      Usuń
  14. jak już kawoszom kawę obrzydza to juz jest źle.

    OdpowiedzUsuń
  15. Choć wygląda smacznie, nuty smakowe w niej obecne wcale mnie nie przekonują. Ale opakowanie jest świetne ;)

    OdpowiedzUsuń