wtorek, 28 lipca 2015

Vivani ciemna Ekwador 70% z chili

 

Po recenzji tabliczki z Manufaktury Czekolady, przyszedł czas na odkrywanie kolejnej karty w talii czekolad z chili. Dziś pragnę Wam przedstawić tabliczkę z pozoru podobną do koleżanki wykonanej na naszym rodzimym padole. Czekolada wypuszczona spod skrzydeł niemieckiego Vivani posiada ekologiczny certyfikat i jest stworzona z kakao odmiany Arriba (nie jest jednak tabliczką bean-to-bar, tak jak czekolady z naszej polskiej firmy). Obie pikantne dziewczyny składają się w 70% z kakao ekwadorskiego. Dopiero co opisywana papryczkowa propozycja z Manufaktury zawierała w sobie zwykły cukier buraczany, natomiast panienkę Vivani osłodzono nierafinowanym cukrem trzcinowym. W Vivani nie wyróżniono, jakiej odmiany papryczek użyto - w przypadku Manufaktury były to peri peri. Niby podobnie wyroby, ale jednak odmiennie. Jak Vivani zniosła porównanie z tak mocno polubioną przeze mnie pikantną czekoladą z Manufaktury?

Niemieckie czekolady Vivani są dość łatwo dostępne w naszym kraju. Można je zakupić w wielu sklepach ekologicznych (w gro z nich są to jedyne występujące tam czekolady), oraz w delikatesach z przysmakami z różnych stron świata. Ja swoją tabliczkę zakupiłam w poznańskiej Arkadii Smaku. Spośród oferty tej marki interesuje mnie jeszcze zbierająca z blogosferze bardzo pochlebne opinie pełna biała czekolada (recenzja Czoko). Chociaż z drugiej strony... Śmiem przypuszczać, że i tak obecnie posiadam z Magicznej Szufladzie pewne białe cacuszko, które wygra smakowo nad bielą od Vivani.


  
 Czas wybrany na degustację pikantnej Vivani nie był zbyt dobry. Zresztą, nie byłby dobry chyba również na każdą inną czekoladę. To było intensywne i przełomowe zakończenie tygodnia. Mętlik w głowie, ważne decyzje, poczucie obciążenia tym, jak jestem doceniana. Wszystko to wyciągnęło ze mnie siły, potrzebowałam naładowania, zresetowania.  Piątkowe wyjście na miasto z Przyjaciółką, pełne euforii dyskusje, wspomnienia. Kolejne emocje, aż... Zamiast balować do rana już po pierwszej upiłam się na smutno i zamarzyłam o własnym łóżeczku. A następny dzień... Znów zero sił. Choć mój Mężczyzna i ciemna czekolada z chili powinny dodać mi energii, dał mi ją tylko sen. A po wyspaniu się sobotnia impreza... Tym razem już do rana.

Tak, ta degustacja odbyła się z łóżku. Pomimo połączenia mocnej kawy i na pozór intensywnej czekolady - zaraz po skonsumowaniu swojej połówki tabliczki zapadłam w głęboki oczyszczający sen. Mam jednak wrażenie, że po pikantnej koleżance z Manufaktury Czekolady tak prędko bym nie zasnęła, nawet pomimo wyczerpania. Zdradzam więc już na wstępie istotną informację - to polska poprzedniczka mocniej mnie znarkotyzowała swoją azteckością.




Cieniutka, podzielona na duże kostki Vivani została zapakowana w klasyczne i lubiane przeze mnie połączenie sreberka z kartonikiem. Po wyjęciu jej na zewnątrz czujemy wonie sugerujące dużą dawkę słodyczy, bardziej kojarzące się z czekoladą deserową. Zapachy Vivani są aksamitne, gładkie, delikatne, bardzo proste. W tej sferze nie ma ani śladu chili. Ani odrobiny nutki, która mogłaby sugerować jego dodatek.

Przy dzieleniu na części czekolada łamie się łatwo i miękko, bez wyraźnego trzasku. Chili wyczuwamy już na początku obcowania kęsa z językiem, jednak pojawia się ono najpierw bardzo łagodnie i nieśmiało. Sama czekolada jest znacznie słodka, na początku lekko proszkowa, lecz koniec końców okazuje się być gładka. Dodatek chili nie jest wyczuwalny niemalże wcale w strukturze, widocznie zostało ono drobno zmielone. Bardzo rzadko trafiamy na większe cząstki, przez co czekolada praktycznie zupełnie pozbawiona jest paprykowego posmaku. Sama pikantność jest tutaj o wiele delikatniejsza niż w czekoladzie z Manufaktury. Owszem, czuć chili bez dwóch zdań, czasami jest to zmasowany atak - ale bez aż tak intensywnej i dzikiej inwazji, jak we wcześniej recenzowanej tabliczce.



Ekwadorska czekolada sama w sobie smaczniejsza okazała się być w wykonaniu Manufaktury Czekolady - zarówno dla mnie, jak i dla mojego Ukochanego. Niestety, w Vivani o wiele mniej jest bogactwa kakao. Pikantność została tutaj bardzo mocno przełamana prostą słodyczą czekolady - zawierającej w sobie nieco mlecznych posmaków - będącą tabliczką bardzo spokojną, a ubogą w tajemnicę i dzikość kakao.

W porównaniu tych dwóch czekolad z chili - dla mojego Ukochanego wygrało Vivani, a dla mnie Manufaktura Czekolady. Vivani to po prostu zdecydowanie łagodniejszy wariant tabliczki z takim wyrazistym dodatkiem. Nie dość, że sama czekolada jest o wiele łagodniejsza i słodsza - to jeszcze przyprawy nie sypnięto tak solidnie, jak zrobili to chłopaki z Manufaktury. Mojego Mężczyznę tabliczka z Manufaktury męczyła ostrością, była dla niego przesadzona - a mnie za to Vivani usypiała zbytnią delikatnością. Moim zdaniem zabrakło jej charakteru. Nie mniej - każda osoba mająca chętkę na wypróbowanie czekolady z chili znajdzie w tym duecie coś dla siebie.

To nie jest koniec odkrywania świata kakaowo-pikantnych smaków. Inny duet czekolad z chili czeka już w Magicznej Szufladzie na degustacje. Na ich recenzje musicie jednak jeszcze sporo poczekać... 


Skład: miazga kakaowa, cukier trzcinowy nierafinowany, tłuszcz kakaowy, suszone chili.
Masa kakaowa min. 70%.
Masa netto: 100 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 591 kcal. 
BTW: 6,6/45,7/33,1

43 komentarze:

  1. charlottemadness28 lipca 2015 05:56

    Vivani próbowałam przed czeko z Manufaktury.Dopiero później rozpoczęłam z nią przygodę.Moim zdaniem obie tabliczki to"ogień i woda" Vivani jest gładka, czuć nieprzesadną ostrość chilli.Jednym zdaniem jest ona przeznaczona dla osób, które chcą spróbować trochę piantności w czekoladzie i ich przygoda z takimi dodatkami właśnie się zaczyna. Oczywiście wybieram wersję Manufaktury.Jej charakterystyczna szorstkość w połączeniu z chilli smakuje obłędnie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo, dokładnie tak - ogień i woda, choć obie z pozoru miały być raczej ogniste. Propozycja Manufaktury jest dla tych, co chili się nie boją - Vivani może przekonać nawet strachliwych ;)

      Usuń
  2. No faktycznie, jak tak o niej czytam to różnica jest znaczna.
    Poza tym rozbawił mnie nieco ten wpis. Pisany jest w taki sposób - a raczej tak, jakbyś jeszcze leżała w łóżku na tym marnym kacu ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy może wybrać coś dla siebie, dlatego ta różnica jest w gruncie rzeczy bardzo pozytywna - zarówno dla Manufaktury, jak i dla Vivani.

      Muszę przyznać, że może nie i sam kac mnie męczył, bo wcale wiele jak na swoje możliwości wtedy nie wypiłam - raczej schodziły ze mnie nerwy.

      Usuń
  3. Manufaktura ciekawi mnie swoja ostrością a Vivani swoja łagodnością. Myślę, że obie wersję przypadna mi do smaku, ale która bardziej to tego jeszcze nie wiem :D
    I zaciekawiłaś mnie "białym cacuszkiem", jakaś podpowiedź może ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czekam na Twoje porównanie! :)

      Podpowiedzią będzie fakt, iż można tą czekoladę zakupić w internetowym sklepie Sekrety Czekolady :)

      Usuń
  4. Ale mi narobiłaś smaku:) jutro jadę do domu rodzinnego a,że mój brat wrócił z Niemiec w niedzielę to czekają na mnie jakieś słodycze będę miała niespodziankę:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pochwal się co to za niespodzianki! :)

      Usuń
    2. Jak zwykle kilka paczek ulubionych ciastek i knoppersy:) oraz czekolady Moser Roth i mleczną Soretino i jeszcze jakieś zwykłe mleczne:)

      Usuń
    3. No z tym alladynem :) już jest spakowana to nie mam jak przeczytać:) dopiero zjem jak pojadę do domu za 10dni:)

      Usuń
    4. Czyli Sarotti :D. Dobrze mi się kojarzy ta marka, miłe wspomnienia. Daj znać, czy smakowało.

      Usuń
  5. Łagodniejsza czy nie, to nadal chilli, czyli nie dla mnie. Jak daleko do seteczki? :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Chili, gorzka? Dokładnie tak jak Olga pisze, chili czy nie... to nadal chili xDD Podziękuje tym razem :) I na te inne z chili będę się nastawiać psychicznie ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że pozostałe recenzją nie narażą Cię na zbyt duży szok ;)

      Usuń
    2. uwierz mi, jeżeli przeżyłam mięso i rybę w czekoladzie, to chili będzie jak z płatka xD

      Usuń
    3. W sumie fakt, chili to jednak barrrdzo klasyczne połączenie z kakao - jedno z pierwszych przecież.

      Usuń
  7. Pierwsze co chcę napisać na wstępie, to no muszę to napisać. :D Wreszcie produkt, który jest możliwy do kupienia w moim Szczecinie! :D Myślałam już, że w tej dziurze zabitej dechami nigdy nie trafi się cokolwiek niezwykłego... A tą czekoladę nawet trzymałam w rękach. Powstrzymało mnie jedynie to, że dodatek pikanterii w czekoladach jest dla mnie totalną nowością i trochę bałam się wybrać bez żadnego wcześniejszego zdobycia informacji na jej temat na ten nieznany ląd. Cieszę się, że napisałaś tą recenzję, bo teraz już wiem, że warto kupić dlatego, że napisałaś, że jest łagodniejsza od Manufaktury czekolady, a sama rozumiesz, że na ,pierwszy raz" lepiej wybrać coś lżejszego, potem będę szaleć z tymi co dają większego kopa. Planuję bowiem w czasie podnosić poprzeczkę jeżeli chodzi o większą zawartość kakao jak i właśnie stopień ostrości. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie wiesz, jak bardzo się nie mogę doczekać, gdy zaczniesz zdawać mi relację z Twojego wchodzenia w świat ciemnej czekolady! :)

      Dostępność Vivani jest jej wielką zaletą. Choć w miejscu, gdzie zakupiłam swój egzemplarz już tych czekolad nie widuję. Szkoda, bo kupiłabym białą - ale na pewno jeszcze w Poznaniu gdzieś ją dorwę.

      Usuń
    2. Obiecuje, że pochwale się po smakowaniu tych cudeniek i zdam recenzje! :-)
      Jeszcze co do Vivani, w moim eko sklepie jest do kupienia taka w formie ,,batonikowej" biała z nugatem i ta to mnie dopiero kusi! Pozwolę sobie wkleić link o jaką mi chodzi: https://www.google.pl/search?q=vivani+bar&biw=1366&bih=643&source=lnms&tbm=isch&sa=X&ved=0CAYQ_AUoAWoVChMIvK72j6KAxwIVppZyCh19GwKn#imgrc=thNiet8g9kj8AM%3A

      Usuń
    3. Trzymam za słowo!

      Huhu, a to na dodatek jest ryżowa, wegańska czekolada! Wygląda cudownie, z chęcią bym wypróbowała i skonfrontowała z ryżowym Zotterem. I ten krokant z orzechów laskowych... Czuję się skuszona :D.

      Usuń
  8. A zapomniałam! Jak pewnie się sama domyślasz - nie mogę się doczekać recenzji ,,białego cacuszka"!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Recenzja będzie już w przyszłym miesiącu ;)

      Usuń
    2. To ja czekam z nieukrywaną niecierpliwością. :-)

      Usuń
    3. Sama się nie mogę doczekać tej degustacji. Dobrze, że nastąpi już w przyszłym tygodniu :D

      Usuń
  9. Białą z Vivani to i my chcemy bardzo spróbować :)
    Tutaj to pewnie zgadałybyśmy się prędzej z Twoim Ukochanym, bo łagodniejsza wersja chilli jednak do nas ciut bardziej przemawia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego dobrze, że Vivani stworzyło taką tabliczkę. Mnie nie usatysfakcjonowała, ale swoją delikatnością sprawi radość wielu osobom.

      Usuń
  10. Opierając się wyłącznie na wyglądzie, tę tabliczkę porównałbym do przygaszonego ogniska. Coś tam się tli, jakieś czerwone iskierki śmigają. Ale pełnia piekielnej mocy, żar wytapiający oczy to już nie jest (takie skojarzenie miałem patrząc na poprzedniczkę).

    Może moc papryczki idzie z mocą kakao? Tzn. chodzi o współpracę gatunków jednej i drugiej. To, co może wydawać się śmieszne, czyli zabawa w molekuły, czytanie "DNA" potraw, zaczyna przy takich tabliczkach nabierać sensu.

    Spróbować bym nie spróbował, ale jestem ciekaw ew. Twojej reakcji na coś o podwyższonej zawartości kakao (dajmy na to 85%) i wybitnie pikantnej papryczki. Wojna ostrości, wojna wyrazistości. Intrygujące.

    PS. Ale i tak czekam na białą perłę :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja bym ją bardziej przyrównała do tlącej się świeczki w przytulnym pokoju, o. Ognisko to to nie było, nawet przygaszone. Za to dla Manufaktury ognisko to za mało - to już był mały pożar.

      Mogłabym tak sądzić, ale zarówno Vivani jak i Manufaktura są z 70% kakao ekwadorskiego. Pewnie rejon inny, obróbka inna - ale zresztą chili też inne. Bardzo różnią się od siebie te dwie czekolady, wyłapywanie szczególików jest tutaj zbędne.

      Też bym chciała taką czekoladę :). Choć surowość Manufaktury przy 70% kakao i tak już była satysfakcjonująca.

      Biała perła pojawi się na blogu w przyszłym miesiącu.

      Usuń
  11. Choć czekolady Vivani bardzo lubię, to pewnie nie raz już tu pisałam, że czekolady z chilli to nie moje smaki, więc i ta mnie nie przekonuje, tym bardziej że działa usypiająco :p
    A mam kilka czekolad tej firmy w swojej "czekoladowej szufladzie" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poeksperymentowałaś trochę ze smakami Vivani, czy stawiasz na klasykę?

      Usuń
    2. Dotychczas jadłam tylko te ciemne i mleczną z orzechami (którą zresztą pamiętam słabo; /). Ale w zapasach mam białą z mango i chyba mleczną z nugatem, więc stawiam na klasyke ;)

      Usuń
    3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    4. Biała z mango to nie taki znowu klasyk :D

      Usuń
  12. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  13. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  14. viviani to jeszcze u nas nie widziałam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto się przyjrzeć, powinna być w sklepach ze zdrową żywnością.

      Usuń
  15. Dorwałam ją jakoś w czerwcu, ale czeka na mój powrót do domu. Ta recenzja też będzie musiała trochę poczekać, bo chcę sobie z tej czekolady zrobić swego rodzaju niespodziankę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, czy jest aż tak warta niespodzianek...

      Usuń
    2. I teraz wiem, że nie jest. Po cudownej białej z wanilią oczekiwałam... sama nie wiem czego. Teraz to mi się wcale do niej nie spieszy, mimo że nie wątpię, że będzie lepsza od tej z marcepanem.

      Usuń
    3. Powinna być lepsza, co wnioskuję z Twojego opisu.

      Usuń