W czasach, gdy ekscytowałam się jeszcze zbieractwem wszelkich limitek oraz nowości od Milki, Wedla, Wawelu i tym podobnych - Zotter był dla mnie marką niemalże z kosmosu i niewiele o nim słyszałam. Gdzieś w czeluściach Internetu trafiłam jednak kiedyś na niesamowity wynalazek - czekoladę z rybą. To był dla mnie szok i szczyt wymysłów. Otwierałam oczy ze zdumieniem, że ktoś mógł wpaść na coś tak wariackiego. O czekoladach z mięsem jeszcze wtedy nie wiedziałam, ale i tak czy siak wyobrażenie rybnych słodkości wywoływało u mnie bardzo silne dreszcze. Nawet nie marzyłam wtedy o tym, że będzie mi dane takiego dziwactwa spróbować.
Dziś, xxx tabliczek do przodu, czekolada z rybą jest dla mnie tylko kolejnym wyzwaniem i eksperymentem, do którego podchodzę z ciekawością, ale bez przerażenia. Gdy ekipa Czekolady Zotter Polska dała mi cynk, że w swoich zapasach mają Pink Coconut and Fish Marshmallow w ilości sztuk jeden - wiedziałam, że cudeńko czeka właśnie na mnie. Mając świadomość, jak genialne są Zotter Handscooped - nie zakładałam nawet, że to mogłoby mi nie smakować. Po prostu doświadczenia nauczyły mnie, że czegokolwiek nie tknie się Zotter - jest to mniej lub bardziej smaczne. A w większości przypadków - nieprzyzwoicie przepyszne. Czas więc na rybną inwazję!
A rybka nie jest byle jaka, bowiem mamy do czynienia z górskim pstrągiem. Został on umieszczony wewnątrz nadzienia białej malinowo-kokosowej czekolady w formie żelatynowych pianek. Pstrąg ogółem występuje w produkcie w niezbyt przerażającej ilości 4%. Gdy przestudiujemy skład wyrobu, w oczy rzuca się wysoka zawartość kokosa (łącznie dobre kilkanaście procent zaklęte w formie wiórków, proszku i mleka kokosowego). Mamy tu jeszcze oczywiście maliny, a także ryż, ananas, jagody, cytryny i mnóstwo surowców mlecznych. Na drugim miejscu w składzie stoi tłuszcz kakaowy, w końcu to nadal biała czekolada (i to taka z prawdziwego wrażenia: kakaowego surowca jest tutaj aż 33%). Przypraw użyto przeróżnych - od tych słodkich, aż po wytrawne. Znajdziemy tutaj szalony miks wanilii, soli, kopru, mięty, pieprzu, cynamonu, chili oraz liści laurowych.
W sieci można znaleźć kilka recenzji Pink Coconut and Fish Marshmallow. Trudno jest mi się jednak do nich odnosić, bo czytając je można się przekonać, że skład, a także wygląd produktu zmienił się na przestrzeni lat. Zotter raczej udoskonala się, a nie uwstecznia (jak wiele popularnych producentów czekolady), więc nie miałam powodów ku temu, by nastawiać się na klęskę. Nawet pomimo tego, że dostępne w sieci recenzje były raczej niepochlebne (a czasem nawet bardzo niepochlebne).
Co zmieniło się w składzie przez te lata? Przede wszystkim, zwiększono zawartość pstrąga z naprawdę znikomej ilości 0,4% do w miarę przyzwoitych 4%. Poza tym, znacznie zmienił się wygląd samego nadzienia, a czym możecie przekonać się w tej recenzji na stronie Chocolatiers.co.uk. Pozostałe opinie znajdziecie na blogach: ChocolateMission, Lot-A-Choc, a także po polsku na Facet i Kuchnia. To naprawdę istotne - wszystkie recenzje są dość stare, pochodzą z lat 2011-2013. Istnieje wielkie prawdopodobieństwo, że Pink Coconut and Fish Marshmallow była wtedy zupełnie inną czekoladą.
Przejdźmy jednak do istoty tego wpisu, czyli moich doznań związanych z Pink Coconut and Fish Marshmallow. Po pierwsze, tafla czekolady ma naprawdę niespotykaną barwę. Jest to przytłumiony, pastelowy róż, który momentalnie skojarzył mi się z... delikatnym rybim mięsem. Gdy przekroiłam tabliczkę na pół już wiedziałam, co Zotter miał na myśli tworząc ten produkt. O szczegółach przeczytacie później... No co za spryciarz z tego Zottera!
Pierwsze wrażenie zapachowe to rozkoszna, nieprzebrana słodycz kokosa. Spod samego odczucia lepkiej słodyczy prędko identyfikujemy świeże mleko kokosowe, do którego dolano chust domowego soku z malin. Wszystko to otacza obezwładniający aromat subtelnie waniliowej dobrej białej czekolady, który nie przytłacza, ale po prostu uwodzi i upaja.
W smaku najpierw uderza nas fuzja sił białej czekolady, oraz znajdującego się tuż pod nią kremowego nadzienia. Te dwie warstwy są bardzo gładkie, a rozpuszczając się w ustach stają się wręcz maziste, pozostawiając po sobie tłusty, maślany film. W końcu wysoka zawartość dobrej jakości tłuszczu kakaowego nie mogła przejść bez echa. Na tym etapie odczuwamy ogromną mleczność, podkręcaną dodatkowo posmakiem kokosa. Urozmaicającym to wszystko smaczkiem okazuje się być świeża malina, która nadaje tej kompozycji nuty odświeżającej. Bez maliny kokosowo-białoczekoladowy duet balansował by tutaj na granicy przeciążenia tłustością, mlecznością i gęstą przytłumioną słodyczą. Malina okazała się być... maliną na torcie ;).
Pod tą inwazją gładkości natrafiamy na coś wyraźniejszego w strukturze. Oto leżą umieszczone często gęsto obok siebie - tłuściutkie i soczyste wiórki kokosowe. Podlane mlekiem kokosowym i mlekiem krowim - tworzą warstwę chrupko-miękką, bardzo specyficzną. Są preludium do tego, co znajduje się w samym centrum tabliczki.
Środek zajmuje bowiem biała galaretka, twardawo-gumowa (ale mimo wszystko nadal bez większych problemów rozpuszczająca się w ustach i nie odstająca mocno od całości) oraz naprawdę nietypowa. Jedzona solo okazuje się być przesiąknięta mocą pozostałych warstw, ale zawiera w sobie pewien trudno identyfikowalny pierwiastek, który może wydawać się odrobinę obrzydzający. To właśnie galaretka dominuje w smaku, gdy będziemy ssać kęs całego przekroju czekolady. Bez wiedzy o udziale ryby w składzie nie zidentyfikowałabym tego dziwnego posmaku jako rybny, oj nie. Jest on nieco gorzkawy, ale nie czuć tutaj ordynarną rybą. Bardziej skłaniałabym się ku temu, że nietypowy posmak jest wynikiem zastosowania szalonego miksu przypraw - choć z drugiej strony, te przyprawy same w sobie też nie są z osobna wyczuwalne. Dziwna sprawa i osobliwe doświadczenie... Sama nie wiedziałam, czy jest to bardziej smakowite, czy bardziej odrzucające?
Bardzo, ale to bardzo dużo tutaj się dzieje. Dziwaczność tej czekolady i mimo wszystko jej oryginalna smakowitość - to one sprawiają, że tabliczka okazuje się być bardzo wciągająca w konsumpcji. W tym momencie czas przejść do mojego odkrycia, poprzez które jeszcze bardziej pokochałam geniusz Zottera. Chyba nikt nigdy dotąd nie wspominał o tym recenzując tą czekoladę, ale dla mnie Pink Coconut and Fish Marshmallow już na zawsze pozostanie fenomenem zabawy smakiem, wyglądem i konwencją. O co chodzi?
Poprzez wysoką zawartość tłuszczu kakaowego i kokosa, czekolada jest tłusta niczym... ryba. Dzięki udziałowi malin i jagód, produkt nabrał różowawej barwy, takiej jak... rybie mięso. Biała czekolada i znajdująca się pod nią kremowa warstwa, rozpuszczają się w ustach podobnie jak... delikatny filet z pstrąga. Warstwa wiórków jest niczym nieco twardsze i zbite mięsne włókna, a ekscytująca galaretka sprawia wrażenie skupisk tłuszczu rybiego gdzieś w okolicach ości. Gdy dodamy jeszcze do tego niepokojący gorzkawo-przyprawowy posmak, który nie można nazwać 100% rybim - już wiemy, że Zotter stworzył prawdziwie rybną czekoladę bawiąc się z nami w ciuciubabkę!
Pink Coconut and Fish Marshmallow to rybna czekolada z prawdziwego zdarzenia. Nie smakuje ona niczym świeżo złowiony pstrąg dopiero co zdjęty z grilla - ale jest rybną frywolną kreacją pełną niedopowiedzeń, opartą na skojarzeniach i podobieństwach struktur. Zestawienia poszczególnych składników udają konsystencją i wyglądem prawdziwego pstrąga. Spójrzcie jeszcze raz na fotografię przekroju tej czekolady - przecież to wygląda jak jasne mięso pstrąga, z przebłyskami w postaci ości. Niezwykła pomysłowość, zabawa formą, wyzbycie się ograniczeń w tworzeniu czekolady. Chyba tylko Zotter potrafi to zrobić AŻ tak. To majstersztyk w upodabnianiu jednego jedzenia do drugiego, mała czekoladowa sztuka obszyta żartem.
Jest to czekolada nie tyle dla odważnych ludzi, co dla tych z otwartymi umysłami i zdolnych do czerpania przyjemności z jedzenia wszystkimi zmysłami. Czujecie się wystraszeni, czy skuszeni? :) Ja jestem urzeczona...
Skład: surowy cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, syrop glukozowo-fruktozowy, wiórki kokosowe 10%, proszek ryżowy (ryż, woda, olej słonecznikowy, sól), pstrąg 4%, pełne mleko w proszku, mleko, koncentrat ananasowy, proszek kokosowy (mleko kokosowe, maltodekstryna), mleko kokosowe 3%, odtłuszczone mleko w proszku, suszone maliny 1%, cebula, słodka serwatka w proszku, koncentrat cytrynowy, żelatyna, suszone jagody, pełen cukier trzcinowy, lecytyna sojowa, wanilia, sól, proszek cytrynowy (cytryny, skrobia kukurydziana), lecytyna słonecznikowa, koper, mięta, pieprz, cynamon, chili Bird's eye, liście laurowe.
Masa kakaowa min. 33%.
Masa netto: 70 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 466 kcal.
BTW: 4,8/28/48
Ciekawy pomysł na czekoladę. Czytając recenzję trochę z niesmakiem przeczytałam o "środku czekolady", która jest galaretowata, gumowata, hmmm.. :> Jakoś mnie to trochę odrzuca, no nie wiem.. :> Ale z ciekawości z chęcią,bym się poczęstowała, jednak nie wiem czy zostałaby wpisana na liście zamówieniowej.
OdpowiedzUsuńmam identyczne doznania co Charlotte... normalnie wyjełaś mi słowa z ust jakie mi się cisnęły więc nie bd się powtarzać... ale dodam... jesteś świrnięta! I za to Cię lubię :D Kiedy inne dziewczyny zdrzą na myśl o czekoladzie z rybą ty śmiało walczysz o ostatnią sztukę! Szacun :)
UsuńWnętrze tej czekolady (sama środkowa warstwa nadzienia) była zastanawiająca, było w niej coś podejrzanego - ale ogółem rzecz biorąc nadzienie było bardzo smaczne, intensywnie kokosowo-mleczne. Nie boję się podejmować wyzwań w czekoladach, Zotter pokazuje, jak bogaty jest świat czekolady - nie ma w nim absolutnie żadnych ograniczeń.
UsuńA świrnięta jestem od zawsze :D. Dawanie upustu mojemu szaleństwu poprzez jedzenie równie szalonych czekolad jest bardzo bezpieczną formą na spełnianie się w dziedzinie wariactwa ;)
Usuńhahaha w sumie masz rację, to nawet bezpieczna opcja, dobrze, że umiesz się wyładować w inny sposób xDD :)
UsuńWyładowuję się na różne sposoby :>
UsuńOpis środka mnie nieco odrzucił. Moja psychika zgłasza sprzeciw wobec konsumowaniu czekolady, która zawiera w sobie rybę. Moja ciekawość tak daleko nie sięga.
OdpowiedzUsuńCiekawe, co byś powiedziała na jej temat, gdyby ktoś dał Ci ją do spróbowania w ciemno :>. Bez wiedzy o tym, że w środku jest ryba...
UsuńPewnie wtedy moja psychika nie wrzeszczałaby z sprzeciwu ;)
UsuńZapewne zachwycałabyś się tą kokosową kremowością i odświeżającym malinowym posmakiem :D. A że coś dziwnego pojawia się w tle... Who cares? ;)
UsuńJa przepraszam ale nie mogę tego nawet doczytać. Po pierwsze jem.. Po drugie.. W sumie nawet gdybym nie jadła.. Nie. To zupełnie nie dla mnie. Choćby mi ktoś grube miliony płacił nie spróbowałabym, przykro mi. (Chociaż.. W sumie to zależy ile milionów). :)
OdpowiedzUsuńAle baw się czekoladami ! I nie zważaj na moje słowa. Bo próbujesz rzeczy o których inni.. Śnią koszmary lub marzą całe dnie. Robisz coś innego, a to jest niesamowite :)
Powinnaś doczytać do końca. To, co na pierwszy rzut oka wydaje się niezjadliwe - może być po prostu czekoladowym psikusem. Nie taka recenzja straszna, jak ją malują ;).
UsuńBawić się mam zamiar cały czas :D. To moja pasja.
Doczytałam. Teraz dla mnie to obrzydliwa zagadka ;)
UsuńPasje, jako czekoladowo-słodyczowe łakomczuchy, mamy nieesamowitą :) Chyba najlepszą, najsłodszą z możliwych :)
E tam, pyszne to było. Tyle, że ja naprawdę mało mam ograniczeń względem połączeń smakowych, nie boję się eksperymentów. Największym problem w "nie tknę tego" jest zbyt mało otwarta głowa :).
UsuńNajsłodsza na pewno ;).
Czekolada z pstrągiem to dla mnie za wiele, choć kiedyś jak jeszcze jadłam ryby, pstrągi były chyba moimi ulubionymi... Wizualnie wygląda bardzo kremowo, mlecznie i kokosowo - dokładnie tak jak ją opisujesz ;)
OdpowiedzUsuńI w zasadzie w smaku też taka jest - kremowa, mleczna, kokosowa. Bardzo smaczna. Ryba w smaku odznacza się tylko dziwną, drobną i niejednoznaczną sugestią. Przede wszystkim chodzi tu o zabawę wyglądem i konsystencją.
UsuńPstrąg sam w sobie jest smaczny, fakt :D
Ryby lubię ale może niekoniecznie w czekoladach... :D Opis jej wnętrza trochę do mnie nie przemawia, tłustość ryb itd... Za to sama biała czekolada już jak się pewnie domyślasz kusi mnie bardzo! Zwłaszcza w połączeniu z kokosem - to duet idealny. Środek natomiast - nie będę o nim czytać, a jedynie oglądać. :-)
OdpowiedzUsuńAleż obowiązkowo proszę przeczytać opis środka czekolady! ;) Dobra biała czekolada, kokosowo-malinowe kremowe nadzienie... Czego chcieć więcej? Co tu może nie pasować? Drobna niejednoznaczna nuta smakowa? Ryby doszukać się tu można przede wszystkim w wyglądzie i konsystencji, w smaku paradoksalnie jest jej najmniej.
UsuńMnie to bardziej pod łososia podchodzi ;P Niemniej jednak nie skusiłabym się.
OdpowiedzUsuńMoże być jeszcze pstrąg łososiowy :D. Szkoda, to nie było straszne doświadczenie.
UsuńJa tam bym chętnie spróbowała ;D
OdpowiedzUsuńFajny mieli pomysł aby upodobnić czekoladę do ryby. No nie powiem, Zotter mnie zadziwia :) O i jeszcze to morze przypraw. To musi być ciekawe!
W końcu jakaś odważna! :)
UsuńPomysł absolutnie genialny. Od razu otwiera to drogę do nowych pomysłów. Praktycznie każdą potrawę można by zakląć pod postacią czekolady! Dosłowność i niedopowiedzenie odnajdujące równowagę pomiędzy sobą. To było bardzo bardzo ciekawe doświadczenie.
No właśnie jeszcze przed chwilą napisałam ten komentarz ze śledziem ;D
UsuńZgadzam się z Tobą w 100% wszystko można zamknąć w takiej czekoladzie, a w odpowiedniej ilości może być to na prawdę smaczne doznanie.
Bardzo istotne jest tu zachowanie równowagi. Trochę więcej pstrąga i całość mogła się okazać niezjadliwa. Tymczasem było smakowicie!
UsuńJa to bym chciała spróbować czekolady z wędzonym śledziem w ilości 2-4% i do tego kandyzowana w cukrze cytryna/limonka + mięta i natka pietruszki ;)
OdpowiedzUsuńChyba musisz napisać do Zottera! Genialne masz te pomysły! Myślę, że Zotter z przyjemnością by je wykorzystał :)
UsuńTo jest jedna z tych czekolad, o których mogłabyś napisać dosłownie wszystko, a ja i tak kupię.
OdpowiedzUsuńJednak taki pozytyw jeszcze bardziej do niej przyciąga. :D
Wspaniale, że jesteś chętna na jej wypróbowanie pomimo wszystko! Przyda się jeszcze jedna nowa recenzja tej czekolady w blogosferze. Moim zdaniem ta czekolada to prawdziwy fenomen pomysłowości :)
UsuńTwoja recenzja jest tak wyczerpująca, że nawet nie trzeba spróbować tej czekolady, żeby wiedzieć jak smakuje. Dla mnie same słowo ryba śmierdzi więc podziwiam Twoją odwagę.
OdpowiedzUsuńMyślę, że jednak warto przekonać się na własnym podniebieniu ;). Na szczęście ta czekolada niczym nie śmierdzi, lecz pięknie pachnie kokosem, mlekiem, maliną i wanilią. 4% pstrąga nie ma siły z impetem przebijać się przez tą feerię smaków.
UsuńAż wstyd przyznać, bo to maliny i wiórki, ale tę tabliczkę bym zjadła. Zakochałam się zarówno w opisie, jak i w zdjęciach (zwłaszcza tym w przekroju). Tylko przywołanie rybnego mięsa trochę fuj :P
OdpowiedzUsuńMoże i trochę fuj, ale czy nie intryguje? ;) Na pewno intryguje, skoro zapragnęłaś jej pomimo wiórków i malin :D.
UsuńW przekroju tabliczka wygląda genialnie. Naprawdę za sam wygląd kupowałybyśmy ją bez zastanowienia ale czy jesteśmy gotowe na tak specyficzne połączenie? Nie wiemy... Szczególnie uśmiałyśmy się przy składzie gdzie przy suszonych malinach od razu znajduje się cebula :P No i ten miks przypraw też jest intrygujący :)
OdpowiedzUsuńOj tak, czytanie składu może przerazić :D. Czy jesteście gotowe? Wystarczy otworzyć głowę, nastawić się na smakowanie i zabawę tą czekoladą. To szaleństwo zaklęte w tabliczce :)
UsuńHm, nie czuję się zachęcony xD. Tj i tak takich rzeczy nie jadam ale jak już patrzę na recenzje to zastanawiam się czy smaczne by to było...
OdpowiedzUsuńCo to znaczy: "takich rzeczy nie jadam"?
UsuńPo tym opisie mogę chyba stwierdzić "widziałem już wszystko z biała czekoladą, mogę umierać".
OdpowiedzUsuńNawet nie bardzo wiem jak to skomentować. Nie lubię ryb, oj bardzo nie lubię. Mogę zjeść filet z dorsza z patelni, pod warunkiem, że jest obsypany toną przypraw. Tuńczyk z puszki... i to tyle.
To tak dziwne połączenie, że aż ciekawe. Pewnie w jakichś hotelach z pięcioma gwiazdkami kombinacje ryb z czekoladą stosują w menu bez wielkich okazjj, no ale kurde.
Mięso wołowe mnie zaskoczyło. Mięso ryb też. Tylko, że te drugie odrzuciło. I nawet tłustość nadana przez kokos nie jest w stanie tego zmienić (swoją drogą świetny zabieg).
Przekrój wygląda natomiast zarąbiście. Umieszczenie tylu warstw, które się ze sobą nie zlewają... bomba.
Ten pstrąg również był obsypany toną przypraw, powinien przypaść Ci do gustu :D.
UsuńNiezlewające się ze sobą warstwy i to bez użycia chemii! ;)
O rety, to wygląda jak milion dolarów! Ależ bym to jadła. Od razu skojarzyło mi się z tłustym łososiem albo pstrągiem, czyli moimi ulubionymi rybami ^^ Też jestem trochę szalona jeśli chodzi o próbowanie dziwnych rzeczy, nie lubię się zamykać w strefie bezpiecznych czekolad, więc jak tylko nadarzy się okazja, ta czekolada będzie moja <3
OdpowiedzUsuńNie ma to jak tłuściutka dobra rybka, co nie? :D Ajajajaj, jak miło, kolejna osoba, którą urzekła ta czekolada, super! :) Mam nadzieję, że jej spróbujesz!
UsuńPstrągowe pianki w nazwie brzmią chyba najlepiej. :D Zjadłabym.
OdpowiedzUsuńNazwa jest urocza :). Cieszę się, że znajdują się kolejne osoby, których konwencja tej czekolady nie odrzuca!
Usuńchciałabym jej spróbować, wygląda smakowicie!
OdpowiedzUsuńRozumiem, że ryba Cię nie przeraziła? ;)
UsuńPrzeczytałam tytuł i mnie zatkało, potem treść recenzji i szczęka poturlała się po podłodze, a echo półglosem ciągnęło "Coooooooooooooooooooooooooo?". Mimo wszystko, spróbowałabym ;)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się Twoja reakcja, a najbardziej ostatnie stwierdzenie :) Brawa za odwagę, o to chodzi! :)
Usuń