poniedziałek, 30 marca 2015

Torras ciemna z owocami leśnymi słodzona erytrytolem i stewią


Dziś opisywaną czekoladę marki Torras dostałam już parę dobrych miesięcy temu od mojej Przyjaciółki. Przywiozła mi ją z wakacji w Portugalii nie wiedząc, że jest również do kupienia w Polsce ;). Nie mniej jednak, bardzo jestem jej wdzięczna za ten prezent, bowiem sama z siebie raczej szybko bym nie zdecydowała się na zakup tej czekolady. A szkoda, bo przecież jest dość unikatowym wyrobem. Dlaczego? Hiszpańska firma Torras specjalizuje się w produkcji czekolad bez cukru, z alternatywnymi słodzikami. Mleczny wariant z dodatkiem migdałów opisywały na swoim blogu Candy Pandas. Ja uraczę Was recenzją opcji deserowej, uświetnionej owocami leśnymi.


Niestandardowej (bo 125-gramowej) wielkości tabliczka zapakowana została w nietypowo otwierający się kartonik. Jak to wygląda, możecie zobaczyć na zdjęciu powyżej. Muszę przyznać, że zastosowane rozwiązanie okazało się bardzo wygodne - można sobie produkt bez problemu wysunąć z kartonika. Szkoda, że sreberko już trzeba było brutalnie rozrywać, bo zostało zbyt pieczołowicie zgrzane.



Tabliczka jest dość cienka i podzielona na duże kostki. Od spodu zauważamy liczne wybrzuszenia, będące oznaką, że nie oszczędzono dodatku owoców. Produkt intensywnie pachnie suszem z leśnych owoców. Na myśl przychodzą głównie maliny i truskawki, z lekko pudrową nutą. Naturalny zapach suszu podkręcono dodatkiem aromatu i jest to wyczuwalne - na szczęście w stopniu akceptowalnym. Przyjemny owocowy zapach dobrze komponuje się z niezbyt bogatym, lekkim aromatem kakao. Aromatem kakao w proszku, nic ponadto.

Pochylając się nad składem produktu zauważamy, że Torras przyoszczędził na surowcach kakaowych stosując odtłuszczone kakao w proszku. Czekolada i tak czy siak nie zawiera wysokiej ilości masy kakaowej (jest to 58%), przez co rzeczywiście zapach przywodzi nic ponad najzwyklejsze w świecie kakao w proszku. No, nie licząc elementu owocowego. Nieco mnie poirytowało uogólnienie, jakim jest nazwanie dodatku w składzie "owocami leśnymi". Co to znaczy owoce leśne? Moim zdaniem, nazwy każdego z gatunku zastosowanych owoców powinny być z osobna wyszczególnione.

Zatrzymajmy się na chwile przy zastosowanych słodzikach. Użycie erytrytolu oraz glikozydów stewiolowych sprawiło, że produkt jest niesamowicie niskokaloryczny jak na czekoladę - to tylko 410 kcal w 100 g! Erytrytol jest nieprzyswajalnym przez organizm (a przez to praktycznie bezkalorycznym) poliolem naturalnie występującym na np. w niektórych owocach (gruszki, melony, winogrona). Do celów spożywczych uzyskuje się go drogą fermentacji glukozy przez drożdże. Jego przewaga nad ksylitolem wynika z faktu, iż nie ma on praktycznie żadnego działania drażniącego na układ pokarmowy. Jeśli zechcielibyśmy zakupić sam erytrytol, to często występuje on w połączeniu ze stewią - tak jak w czekoladzie od Torras. O magicznej roślince jaką jest stewia ostatnimi czasy jest coraz głośniej, także nie będę się tutaj nad nią rozwodzić. Odsyłam do źródeł internetowych, jeśli macie ochotę poczytać o dobroczynnych właściwościach stewii. Ponadto, do czekolady dodano również inulinę, która jest dobrym prebiotykiem.


O zapachu już co nieco napisałam, teraz czas przejść do kolejnych wrażeń zmysłowych :). Kostki odłamują się łatwo i bez trzasku. Tekstura czekolady jest miękka, ale nie rozpływająca się. Sprawia bardziej wrażenie kruchości, ale nie sypkiej. Po umieszczeniu kawałka czekolady w ustach musimy chwilę popracować językiem, aby zaczęła się rozpuszczać. Pozostawia po sobie klasyczny posmak kakao w proszku, bardzo prosty i raczej gładki. Słodycz w tej czekoladzie jest delikatna i specyficzna, kojarząca się z posłodzoną miodem wodą. To bardzo, ale to bardzo lekka czekolada.

Zdecydowanie muszę przyznać, że jest to tabliczka idealnie nadająca się na upały, bowiem każdy kęs pozostawia po sobie przyjemnie chłodzące uczucie rześkości, budzący skojarzenie z miętą. Domyślam się, że jest to efekt zastosowania stewii. Poza tym, kolejnym odświeżającym czynnikiem są owoce. Przypuszczam, że występują one tutaj w formie zliofilizowanej, ale jest to tylko mój domysł, bowiem nie zamieszczono takiej informacji na opakowaniu. Nie są to jednak sztuczne paraoowocowe kostki, ale aromatyczne i autentyczne suszki. Zatopione zostały wewnątrz tabliczki w sporej ilości. Podczas ich spożywania wychodzi na wierzch problem nieścisłości opisu składu surowcowego. Te nieszczęsne "owoce leśne"... Na mój gust, w tej czekoladzie umieszczono jedynie suszone maliny i truskawki. Wnioskuję to nie tylko po smaku, ale również po wyglądzie i barwie tego dodatku. Wszystkie suszki jakie znalazłam miały odcień czerwonawy.

Czekolada marki Torras to na pewno świetna alternatywa dla osób bardzo dbających o linię, dla których 600 kcal na 100 g nawet barrrrdzo zdrowej ciemnej czekolady z wysoką zawartością kakao będzie wartością zaporową. Ja jednak potraktuję Torras jako ciekawostkę, bo mam zamiar eksplorować bogaty świat kakao bez oglądania się na wartość energetyczną produktu. Na pewno wielką zaletą czekolady jest jej specyficzny efekt chłodzący - latem taki smakołyk sprawdzi się jak ulał. Jestem pewna, że znajdzie się grono odbiorców, którzy czekoladami Torras będą pragnęli raczyć się regularnie. Ja podziękuję, aczkolwiek było to na pewno ciekawe doświadczenie.

Skład: miazga kakaowa, słodziki (erytrytol, glikozydy stewiolowe 0,026%), tłuszcz kakaowy, inulina, kakao w proszku o obniżonej zawartości tłuszczu, owoce leśne 2%, lecytyna sojowa, aromat waniliowy i owoców leśnych.
Masa kakaowa min. 58%.
Masa netto: 125 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 410 kcal.
BTW: 6,5/36/33

24 komentarze:

  1. charlottemadness30 marca 2015 05:49

    Mam dystans do takiego tupu czekolad.Kojarzą mi się jakiś z posmakiem plastiku :>
    Może kiedyś się skuszę na zakup i przekonam się na własnej skórze ;) Póki co wolę ''normalne'' tabliczki ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta całe szczęście jest wolna od posmaku plastiku, choć też się tego obawiałam.

      Usuń
  2. Rzeczywiście tej czekolady chyba nie da się potraktować inaczej, niż jako ciekawostkę. "Owoce leśne" - mnie też denerwują, jak nie piszą nic konkretniejszego. Przecież to szeroko rozumiane pojęcie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miła ciekawostka, a dla dietetycznych freaków w sam raz do częstszego obcowania.

      Dokładnie, pod wyrażeniem "owoce leśne" kryje się cała gama smakołyków... Skąd mam wiedzieć, czego akurat tutaj użyto?

      Usuń
  3. Jakoś nie przepadam za owocami w czekoladach, ani pod postacią płynnego nadzienia, ani pod taką postacią, jak w tej czekoladzie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja lubię owoce pod wieloma postaciami, więc bez skrępowania będę po owocowe czekolady sięgać :). Im mniej przetworzone, tym lepsze.

      Usuń
  4. Mam wrażenie, że obeszłaś się z nią tak łaskawie wyłącznie ze względu na przyjaciółkę, która tu wpadnie (lub nawet już to zrobiła) :P
    Dla mnie wszystko tu jest na nie: od designu opakowania i napisu stevia (raz kupiłam w formie słodziku i musiałam wylać herbatę, bo zebrało mi się na pawia od jej smaku, tzn. stevii, nie herbaty), przez wygląd, na "prozdrowotności" skończywszy. Ani się nie postarali przy produkcji, ani im przypadkiem nie wyszło. W życiu czegoś podobnego nie zjem, chyba że też zostanę "szczęśliwie" obdarowana.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A tu muszę się zdziwić - wcale nie ocenilam jej łaskawie ze względu na fakt, że była prezentem. Bylam sceptycznie do niej nastawiona i szału sie nie spodziewałam, ale dosc pozytywnie mnie zaskoczyla. Nie byla obrzydliwa, byla specyficzna w sposób smaczny.

      Usuń
  5. Przypuszczam, ze smakowała lepiej niż moja nieszczęsna czekolada bez cukru innej firmy. Jak czuć było kakao to już jakaś przewaga nad tamtym wyrobem jest. Tylko te truskawki... Jednak chyba mam odmienne zdanie co należy do owoców leśnych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za te tajemnicze "owoce leśne" stawiam producentowi duży minus. Już wiadomo, że np. Ty byś po tą czekoladę nie sięgnęła, nie wiedząc, czy będą tam te nieszczęsne truskawki, czy też nie (no i rzeczywiście, żadne z nich owoce leśne :P).

      Usuń
  6. Sama raczej nie kupię, bo jakoś czekolady z dodatkiem słodzików mnie nie przekonują, tym bardziej, że wybitnie nie podoba mi się opakowanie - przez nie wydaje mi się, że ta czekolada zawiera w sobie jakiś galaretowaty twór zrobiony z owoców leśnych, a nie te owoce w formie suszonej...
    Ale jak kiedyś dostanę, to na pewno nie pogardzę :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mama mówiła: nie ocenia się książki po okładce! ;)

      Słodzikiem na szczęście nie jest aspartam ;). Można wypróbować zwłaszcza, że tragedii nie ma.

      Usuń
  7. Miałyśmy tą czekoladę również opisać i u nas jednak zdjęcia jeszcze wtedy robiłyśmy starym aparatem i wyszły beznadziejne...
    Jakieś pół roku temu długo zachwycałyśmy się tą tabliczką ale teraz po spróbowaniu większej ilości różnych gorzkich czekolad ta musiała ustąpić pierwszeństwa innym ;) Jednak bardzo lubimy w niej właśnie ten efekt chłodzenia i naszym zdaniem spowodowany jest on użyciem erytrytolu, bo sam erytrytol używamy często do deserów i to jest jego charakterystyczna cecha :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, nie wiedziałam, że to kwestia erytrytolu. Chyba nigdy wcześniej nie jadłam niczego z udziałem tego słodzika.

      Nie dziwię się, że po głębszym wkroczeniu w świat ciemnej czekolady ta tabliczka spadła na dalsze miejsce w rankingu ;)

      Usuń
  8. Fajna, przydałaby mi się taka teraz :D Muszę zrzucić to 3 kg co mi się przypałętało :P

    OdpowiedzUsuń
  9. Sama tabliczka z wyglądu przypomina mi tę od Jubileu. Takie same kostki, taki sam tył ;) Co do smaku - musi być wow! Ślinię się do monitora :) Chciałabym spróbować! Gdzie w PL można ją dostać ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wpisz hasło "Torras czekolada" w google ;). Ja bym na Twoim miejscu aż tak bardzo się nie śliniła, wykwintny smakołyk to to nie był ;).

      Usuń
  10. Nie zaciekawiła mnie aż tak, żebym koniecznie musiała ją mieć ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Do tej pory jadłem jedną czekoladę, której substancją słodzącą nie był cukier. Wrażenia smakowe nie były najwyższych lotów. Może takie "zejście" z procentem kakao (z 70%) da lepszy efekt?

    Owoce leśne - termin wrzucany przecież wszędzie, od zawsze. To nam ma się dobrze kojarzyć. Z koszykiem pełnym kolorowych dobrodziejstw. A, że będzie to jedna truskawka i jedna malina? :P Cóż. Liczba mnoga przecież zachowana, prawda?

    Mam tylko nadzieję, zakładając jej spróbowanie - z gamy tego producenta pewnie w drugiej kolejności - że owo ochłodzenie nie smakuje jak... chłodnik. Mam do niego uraz z lat młodości. Bo jak tu dziecku wytłumaczyć gdy te chciało coś słodkiego, że "to jest i słodkie i zdrowe"? No i ta konsystencja, jakieś "fusy"... bleee.. Koszmar. Owocowy koszmar :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten z prostszych do uzyskania, jaki powszechniej stosowany: maltitol. Torras ma też takie czekolady białe, ale w ich wypadku chyba jednak nie zaryzykuję "zepsucia smaku" ;)

      Przede mną i tak cała masa zwykłych, pospolitych, dostępnych od ręki deserowo-gorzkich tabliczek... Step by step, jak to mówią :) Na opisywane i nawet zachwalane Lindt'y z pomarańczą/ chili i wiśnią, są teraz jakieś zniżki (symboliczne), także najpewniej to one pierwsze pójdą pod weryfikację smakową.

      Usuń
    2. Tej białej Torras to nawet bym się trochę bała :P.

      Te ciemne Lindty Creation bardzo polecam :)

      Usuń