wtorek, 24 lutego 2015

Morin Java 70% ciemna




"Czekolady z Jawy znane są ze swojej wędzoności, jednak to ziarno jest wyjątkowe w swoim rodzaju - nie znajdziemy w nim nut wędzonych, za to pojawiają się aromaty raczej w czekoladach niespotykane. Podwyższona kwaśność, zapach lasu, delikatna pleśń, mokre drewno kontrastuje lekka pieprzowość i aromat kandyzowanych owoców. Drugie skrzypce gra karmel i przyjemna, lekko proszkowa słodycz. W finiszu ściągająca kakaowa goryczka." Oto opis czekolady, którą chcę Wam dzisiaj przedstawić - sporządzony przez organizatorów styczniowej degustacji czekolad single-origin w poznańskiej Pintej Klepce. Na zakup tabliczki Java 70% z francuskiej czekoladziarni Morin zdecydowałam się z kilku powodów. Po pierwsze dlatego, że ciekawa historia kakao z Jawy jest po prostu dobrym materiałem na bloga ;). Po drugie - jej charakterystyczne nuty smakowe na tyle zapadły mi w pamięć, że chciałam się nimi z Wami w szczegółach podzielić. Po trzecie, i najważniejsze - chciałam to poczuć jeszcze raz ;).

Indonezja znajduje się w pierwszej trójce państw przodujących w produkcji kakao. Szczególną uwagę zwracają na siebie kakaowce uprawiane na drugiej co wielkości wyspie tego kraju - Jawie. Ich ziarna są białe - na degustacji wyróżniono ów fakt jako cechę charakterystyczną, wyjątkową i o nieznanej genezie. Próbowałam zweryfikować tą informację w sieci i natrafiałam na naprawdę różne źródła, nieco sprzeczne i w zasadzie niewiele wyjaśniające. Może kiedyś dłużej do tego przysiądę, ale chyba jeszcze jestem za wcześnie po ukończeniu studiów, żeby wgryzać się w anglojęzyczne naukowe publikacje (uraz, mam uraz :D). Czy jakiś spec od kakao mi pomoże odnaleźć prostą odpowiedź? :)

Duża produkcja kakao w Indonezji naturalnie wiąże się z tym, że większość tego surowca trafia do wielkich fabryk słodyczy. Buszując w sieci odnalazłam informacje, że kakao z Jawy cenione jest za swoją kremowość i miękkość, przez co wspaniale nadaje się do wyrobu mlecznych czekolad. Ja w swojej tabliczce od Morin wybitnej miękkości nie dostrzegałam, a wręcz przeciwnie ;)... Inna kwestia to wędzoność, która ma być również przypisywana ziarnom kakao z Jawy (cóż za skupisko kontrastów!). W sklepie Hotel Chocolate doszukałam się informacji, że owe wędzone nuty pojawiają się częstokroć w jawajskich czekoladach ze względu na sposób suszenia ziaren (swoją drogą, skosztowałabym tabliczek z powyższego linka...). Tyyyyle różności dowiedziałam się o kakao z Jawy przygotowując ten wpis, niezły mętlik... A jakim w rzeczywistości okazał się być MÓJ egzemplarz jawajskiej czekolady, stworzony w manufakturze Morin?




Czekolada jest odrobinę mniej twarda niż Perou Pablino, trochę łatwiej łamie się na kostki - z jakże rozkosznym dla uszu trzaskiem. Na swej powierzchni posiada muśnięcie białego nalotu, innego niż ten, który tworzy się po roztopieniu i ponownym skrzepnięciu czekolady. W sferze zapachu jest wyraźnie kwaskowata, ale nie jest to jakiś piekielny stężony kwas. Aromat tej czekolady budzi wyraźne skojarzenia z cytrusami: szczególnie z grejpfrutami i pomarańczami.

Wrażenie smakowe? Na pierwszym miejscu zdecydowanie jest kwaśność, dopiero potem gorycz, a na samym końcu słodycz. W zasadzie to goryczka i słodycz raz po raz przebijają się ciekawymi akcentami przez plejadę odsłon kwaśności. Myślę, że wielu z Was po spróbowaniu kostki tej czekolady w ciemno, doszukiwałoby się w niej dodatku jakiegoś olejku cytrusowego. Mamy tutaj czerwone i żółte grejpfruty do potęgi entej - wraz z ich charakterystyczną cierpkością. Poza tym, wyraźnie pojawiają się pomarańcze - przede wszystkim białe skórki otaczające cząstki tego owocu, gorzkawe i suche. Słodycz pomarańczowego miąższu odczuwamy tylko w przebłyskach. Kwaśność w tej czekoladzie jest cytrusowo rześka i naprawdę wyjątkowa. Autentycznie owocowa, z szorstkością pomarańczowej skórki.

Po cytrusach kolejnym intensywnym skojarzeniem był wytrawny orzechowy likier. Odrobina pieprzowości przypomina mi surowość alkoholu. Na bazie jakich orzechów byłby zrobiony ten "jawajski likier"? Huh, coś dziwnego. Mamy tutaj lekko stęchłe, podpleśniałe orzechy włoskie - wymieszane z takimi jeszcze niedojrzałymi, mocno uwodnionymi. Ponadto, rozpuszczająca się w ustach czekolada sprawia delikatne wrażenie gumowatości. 

Generalnie, ta czekolada jest mało... czekoladowa. Trudno odnaleźć w niej nuty kojarzone najczęściej z typową czekoladą, chociaż... Na finiszu odczuwałam coś bardzo intrygującego. Finisz niósł ze sobą skojarzenia z tanimi gorzkimi czekoladami no-name. Charakterystyczne kwaśno-proszkowe ściąganie z odrobiną pudrowej słodyczy. Paradoksalnie, bardzo mi to odpowiadało i wręcz upajałam się tym dziwacznym wrażeniem. Autentycznie, posmak barku dziadka Olgi ;).

Morin Java 70% niesie ze sobą bardzo wyraźne nuty smakowe, choć nie ma ich całego multum. W tej czekoladzie jest kilka wyraźnych, bardzo oryginalnych akordów, które czynią tą czekoladę wyjątkową i zapamiętywalną. Jeśli ktoś lubi cytrusy, powinna mu zasmakować - aczkolwiek niewiele jest w tej tabliczce słodyczy. Ta czekolada nie była wyjątkowo skomplikowana, ale to, co w niej odkryłam, było bardzo smaczne w swej dziwności - co skłaniało do długiego kontemplowania każdej kostki. Tak, Javę zapamiętam na dłuuugo :).

Poza tym, Franck Morin zaprosił mnie do znajomych na FB - czuję się z tego powodu bardzo czekoladowo ;).

Skład: miazga kakaowa, cukier, tłuszcz kakaowy.
Masa netto: 100 g.

26 komentarzy:

  1. charlottemadness24 lutego 2015 06:14

    Oj bardzo bym chętnie spróbowała tej czekolady ;) , tym bardziej,że jestem w poszukiwaniu czegoś oryginalnego.Wszystkie gorzkie czekolady dostępne na polskim rynku mam praktycznie wypróbowane w większości. Przydały by się jakieś inne doznania smakowe z "wyższej półki" ;)
    Co sądzisz o tych ''portugalskich'' czekoladach z Biedronki ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli szukasz czegoś oryginalnego, uderzaj w czekolady z określonym pochodzeniem ziaren kakao - to przede wszystkim ta cecha tak istotnie wpływa na bogactwo smakowe różnych ciemnych czekolad.

      Kupiłam wersję z limonką i chili, mam zamiar wypróbować ją w najbliższą niedzielę - w marcu pojawi się na blogu.

      Usuń
  2. Kwaśność i gorycz - dziękuję, postoję, mimo, że ostatnio jedynie deserowe czekolady jadam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobra deserowa nie jest zła :D. To recepta na wiele smutków ;)

      Usuń
  3. Ja się boję gorzkiej czekolady z dodatkami z Biedronki, więc na taką bez dodatków w życiu bym się nie zdecydowała. Pozostawiam ją smakoszom :D
    W końcu zamówiony Zotter do mnie idzie, okazało się, że system nie zanotował mojej płatności. Pół godziny po moim mailu dostałam odpowiedź, ze produkty zostały wysłane. Już nie mogę się doczekać :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heheh, a ja się teraz bardziej boję tej z Biedronki, niż single-origin bez dodatków :D.

      Ja nie mogę się doczekać Twoich recenzji :). Czekam więc razem z Tobą!

      Usuń
  4. Jak przyjedziesz kiedyś do Wrocławia, to Cię zabiorę do dziadka (wcześniej go uprzedzę, żeby w zupełnie standardowy sposób uzupełnił barek) i poznasz dobrodziejstwo (albo i nie :P) jego domu.

    U mnie też czekolada 70%. Nie potrafię może "wyczytać" z niej tyle, co Ty ze swoich, ale pocieszam się faktem, że to produkcja PiP podcina mi skrzydła, a nie moje kubki smakowe są schamione.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę bardzo ciekawa jestem tych czekolad Twojego dziadka :D. Zwłaszcza, że finisz w tej jawajskiej czekoladzie był jak objawienie - że skądś już to znam ;).

      Spokojna głowa! Sporo wyczytałaś z tej czekolady z PiP. Tabliczki Morin czy Zottera nad którymi ostatnio się rozpływam są robione tradycyjnymi metodami, tak, aby zachować w nich najwięcej bogactwa aromatów. Poza tym, single-origin i bean-to-bar będą zawsze bardziej charakterystyczne w smaku, z prawdziwym bukietem - niż zwykłe ciemne czekolady.

      Usuń
  5. Kwaśność, gorycz, słodycz a potem orzechowy likier z posmakiem tanich czekolad? Nie jesteśmy pewne czy aż takie specyficzne doznania smakowe by nam odpowiadały :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A na solidną dawkę grejpfrutów i pomarańczy nie pokusicie się? ;) Bo to te akcenty były tu najintensywniejsze...

      Usuń
    2. Tym bardziej nie :P Cytrusy z czekolady precz :D

      Usuń
    3. No trudno, więcej jawajskiej czekolady dla mnie :D. Za to kolejna ciemna czekolada jaka pojawi się na moim blogu na pewno przypadnie Wam do gustu... ;)

      Usuń
  6. Nie jestem pewna czy by mi posmakowała, jakoś opis doznań smakowych do mnie nie pasuje, a raczej do moich upodobań w czekoladzie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że cytrusowość wyczułby w niej każdy i jeśli lubi cytrusy+kakao to powinno być ok. Reszta nut smakowych nie jest już tak jednoznaczna ;)

      Usuń
    2. No właśnie ja bardzo nie lubię cytrusów z czekoladą :P

      Usuń
    3. W takim razie rzeczywiście nie dla Ciebie ;)

      Usuń
  7. Chętnie bym ją skosztowała gdybym tylko miała okazję :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Dla mnie to jest bardzo fascynujące, jak wiele smaków potrafisz dostrzec w czekoladzie o tak prostym składzie ;) Wiem, że zdecydowane znaczenie ma pochodzenia kakaowca i metoda produkcji, ale ja bym tak chyba nie umiała :P

    Na podstawie wyglądu opakowania (dla mnie one, poza składem mają spore znaczenie przy wyborze czekolady :P) i czekolady po wypakowaniu stwierdzam tylko, że smakować to ona musiała niezwykle :P I choć nuty cytrusowe i alkoholowe w czekoladach absolutnie do mnie nie przemawiają, to mam spore wątpliwości czy ja bym się takich w ogóle doszukała i być może poczułabym jedynie nowy wymiar czekoladowości :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rękę dam sobie uciąć, że poczułabyś cytrusy :). Na degustacji na której byłam, ludzie zaczęli po prostu bawić się skojarzeniami - bo próbując pod rząd z pozoru takich samych czekolad, różniących się jedynie pochodzeniem kakao - okazało się, że są diametralnie inne i można w nich dostrzec naprawdę wiele. Wiele nowych wymiarów czekoladowości ;).

      Usuń
  9. Samo opakowanie zachęca do jedzenia. Ciekawe i dość oryginalne hobby masz odnośnie tych czekolad. ^ ^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Opakowania są wszystkie takie same, różnią się jedynie nalepką z krajem pochodzenia i nadrukiem na odwrocie ze składem ;). A dziękuję :d. Nie spodziewałam się, że tak się w to wciągnę...

      Usuń
  10. jakoś nie kusi mnie.... co kwaśne z dala omijam... za to moja mama lubuje sie.

    OdpowiedzUsuń
  11. Widzę, że rzeczywiście miałyśmy bardzo podobne odczucia. Te grejpfruty to było to, o czym podczas jedzenia nie pomyślałam, ale teraz jestem na sto procent, że to była ta nuta, którą przez chwilę czułam i nie umiałam adekwatnie nazwać. Tyle motywów smakowych w jednej czekoladzie! Już nie mogę się doczekać kolejnych. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest jedno z najbardziej fascynujących doznań - tyle czujesz, że aż nie jesteś w stanie ubrać tego w słowa i opisać, porównać. Czasem mnie to aż irytuje gdy staję przed bogactwem czekolady - mam wrażenie, że mój słownik jest zbyt mało bogaty, a mózg zbyt bystry, bo wyłapać wszystko, co kryje się wewnątrz.

      Usuń