Źródło: shop.ritter-sport.de
W tegorocznej zimowej edycji Ritter Sport zaoferował nam tylko jedną nowość. Wiedziałam, że muszę jej spróbować. Powodów było wiele. Nie udało mi się trafić na letnią czekoladę Eiscafe, więc gdy tylko zobaczyłam Kaffee + Nuss na stoisku z niemiecką żywnością - od razu była moja. W słodyczowej blogosferze zimowa tabliczka zbierała same pochlebne opinie. To oczywiste, że mi jako fance kawy i orzechów ślinka ciekła na samą myśl o tym, co tam dobrego przygotował Ritter Sport. Zwłaszcza, że niejednokrotnie przekonałam się, iż czekolady Ritter Sport potrafią fajnie smakować.
Ritter Sport Kaffee + Nuss pojechała z nami w Beskidy. Zostawiliśmy sobie ją na sam koniec (powtórka z rozrywki jak w przypadku Baiser-Nuss, którą jedliśmy ostatniego dnia majówkowego wypadu w góry. Zresztą, zawsze lubiłam zabierać Ritterki w góry. Już kilka smaków w ten sposób przerobiliśmy). Ostatni dzień, niespieszna kawa na tarasie w Węgierskiej Górce, tuż przed wyruszeniem w podróż powrotną. Można powiedzieć, że ta czekolada została wyróżniona okolicznościami, w jakich została spożywana. Niestety, ten zaszczyt przypadł jej niesłusznie... :(
Od samego początku wiemy, że będzie źle. Czekolada pachnie taniością i margaryną. Fuj. (A jeszcze rok temu pisałam, że w Ritterkach nigdy nie czułam nachalnej margaryny, pomimo wysokiego udziału tłuszczy roślinnych...) Przez to paskudztwo przebija się lekki zapach orzechów, ale ogółem kiepścizna na całej linii. Aromatu mielonej kawy można by tu ze świecą szukać. Aż mi się odechciało tego smakować. No cóż, powiedziałam A, to trzeba i powiedzieć B.
Smak zupełnie, ale to zupełnie nie współgrał z piękną scenerią jesiennych Beskidów. Odczuwałam dysonans, który jeszcze boleśniej nastawiał mnie do rozstania z górami. Ulepek. Albo nie - nawet ciężko nazwać to słodkim ulepkiem (w zasadzie słodycz nie jest tutaj skrajnie mocna). Mazista tłustość to dobre sformułowanie... Krem wypełniający znośną mleczną czekoladę powinien być kawowy, ale jak na mój gust to obok kawy nawet nie leżał. Nie wiem, może picie kilku kaw dziennie wypaliło mi kubki smakowe... Bardzo starałam się znaleźć tu kawę, ale nie dałam rady. Pięć razy rozcieńczone popłuczyny z kawy rozpuszczalnej. Poza tym, nadzienie jest dla mnie margarynowe i sztuczne. Jeśli ów tajemniczy "efekt chłodzenia" o jakim producent informuje nas na opakowaniu ma być równy smakowi kostki margaryny wyjętej z lodówki - no to ja rozumiem. Swoją drogą, co to za pomysł, aby zimowej czekoladzie nadawać efektu chłodzącego...
Kawałki orzechów laskowych ratują sytuację i moim zdaniem są jedynym pozytywnym akcentem w tej czekoladzie. Żałowałam, że nie wzięłam tej tabliczki na szlak, bo na szybki cukrowy dopalacz jako tako by się nadawała. Miałam duże oczekiwania co do Kaffee + Nuss, ale bardzo się zawiodłam. Zupełnie nie żal mi, że nie udało mi się zakupić Eiscafe - jeśli miałaby cechować się równie "intensywną kawowością". Generalnie, po tej tabliczce zupełnie straciłam ochotę na Ritterki i raczej długo nie sięgnę po żaden wyrób tej firmy... :( Aż się zastanawiam, czy nie przypadł mi jakiś trefny egzemplarz czekolady...
Ritter Sport Kaffee + Nuss pojechała z nami w Beskidy. Zostawiliśmy sobie ją na sam koniec (powtórka z rozrywki jak w przypadku Baiser-Nuss, którą jedliśmy ostatniego dnia majówkowego wypadu w góry. Zresztą, zawsze lubiłam zabierać Ritterki w góry. Już kilka smaków w ten sposób przerobiliśmy). Ostatni dzień, niespieszna kawa na tarasie w Węgierskiej Górce, tuż przed wyruszeniem w podróż powrotną. Można powiedzieć, że ta czekolada została wyróżniona okolicznościami, w jakich została spożywana. Niestety, ten zaszczyt przypadł jej niesłusznie... :(
Od samego początku wiemy, że będzie źle. Czekolada pachnie taniością i margaryną. Fuj. (A jeszcze rok temu pisałam, że w Ritterkach nigdy nie czułam nachalnej margaryny, pomimo wysokiego udziału tłuszczy roślinnych...) Przez to paskudztwo przebija się lekki zapach orzechów, ale ogółem kiepścizna na całej linii. Aromatu mielonej kawy można by tu ze świecą szukać. Aż mi się odechciało tego smakować. No cóż, powiedziałam A, to trzeba i powiedzieć B.
Smak zupełnie, ale to zupełnie nie współgrał z piękną scenerią jesiennych Beskidów. Odczuwałam dysonans, który jeszcze boleśniej nastawiał mnie do rozstania z górami. Ulepek. Albo nie - nawet ciężko nazwać to słodkim ulepkiem (w zasadzie słodycz nie jest tutaj skrajnie mocna). Mazista tłustość to dobre sformułowanie... Krem wypełniający znośną mleczną czekoladę powinien być kawowy, ale jak na mój gust to obok kawy nawet nie leżał. Nie wiem, może picie kilku kaw dziennie wypaliło mi kubki smakowe... Bardzo starałam się znaleźć tu kawę, ale nie dałam rady. Pięć razy rozcieńczone popłuczyny z kawy rozpuszczalnej. Poza tym, nadzienie jest dla mnie margarynowe i sztuczne. Jeśli ów tajemniczy "efekt chłodzenia" o jakim producent informuje nas na opakowaniu ma być równy smakowi kostki margaryny wyjętej z lodówki - no to ja rozumiem. Swoją drogą, co to za pomysł, aby zimowej czekoladzie nadawać efektu chłodzącego...
Kawałki orzechów laskowych ratują sytuację i moim zdaniem są jedynym pozytywnym akcentem w tej czekoladzie. Żałowałam, że nie wzięłam tej tabliczki na szlak, bo na szybki cukrowy dopalacz jako tako by się nadawała. Miałam duże oczekiwania co do Kaffee + Nuss, ale bardzo się zawiodłam. Zupełnie nie żal mi, że nie udało mi się zakupić Eiscafe - jeśli miałaby cechować się równie "intensywną kawowością". Generalnie, po tej tabliczce zupełnie straciłam ochotę na Ritterki i raczej długo nie sięgnę po żaden wyrób tej firmy... :( Aż się zastanawiam, czy nie przypadł mi jakiś trefny egzemplarz czekolady...
Skład: cukier, tłuszcz palmowy, pełne mleko w proszku, tłuszcz kakaowy, miazga kakaowa, laktoza, orzechy laskowe 3%, odtłuszczone mleko w proszku, tłuszcz mleczny, miazga z orzechów laskowych, kawa mielona 0,7%, lecytyna sojowa, naturalne aromaty.
Masa netto: 100 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 599 kcal.
BTW: 5,8/42/46
A takie ładne opakowanie ;)
OdpowiedzUsuńFakt, jest urocze. Szkoda, że tylko opakowanie... Wolałabym nawet największe brzydactwo na zewnątrz, a orgazm dla kubków smakowych w środku.
Usuńszkoda , kiedys bardzo mi pasowały Ritterki ale jak widac wszystko się kończy
OdpowiedzUsuńMi też kiedyś bardzo pasowały. Ba, wcześniej nie zdarzyło się, aby Ritter Sport mi aż tak nie smakował.
UsuńTa wersja jakoś nigdy mnie nie kusiła, zwykła kawowa Ritterka za to jest bardzo dobra.
OdpowiedzUsuńZwykłej kawowej jeszcze nie próbowałam. Mam nadzieję, że jest lepsza od tej.
UsuńJest bardzo dobra, i czekolada i nadzienie, polecam :)
UsuńKiedyś na pewno po nią sięgnę. Choć kurczę, Kaffe + Nuss też miała być bardzo dobra... Eh, jak mi przejdzie złość na Rittera i rozluźni się Magiczna Szuflada - będę miała Espresso na uwadze ;)
UsuńJa z szuflady już dawno przeniosłam się do szafki, mam pełną szafkę herbat i czekolad :D
UsuńHerbat to też mam pełną szafkę :D. Ale na czekolady jest osobna szuflada, choć ostatnio musiałam je przenieść do innej... W starej dno zaczęło się zarywać :o :D
UsuńJezu, przez Twojego bloga znowu przerzuciłam się z ciastek bardziej na czekolady, kupiłam dziś 3 Lindty, jedną zimową Heidi (jak będzie dobra, to wrócę po drugą :D) i jakąś belgijską jeszcze, nawet nie chcę liczyć, ile mam czekolad, ale z ostatnio kupionymi Milkami Tuc będzie na pewno ponad 40 :<
UsuńOooo, a jakie Lindty? I gdzie dorwałaś zimową Heidi? Będę musiała je kupić.
UsuńHuh, no to przebiłaś mnie pod względem ilości czekolad :D
2 Lindty z chilli, jeden z solą morską (są teraz w Kaufie w promocji po 5,99, więc jak mogłam się oprzeć :D), a Heidi kupiłam w Realu za ok. 5,70 zł. Nie wiem ile jest zimowych wersji, ale była z jabłkiem i chyba cynamonem i z pomarańczą, ciasteczkami i cynamonem, obie mleczne, wzięłam tę pomarańczową. Widziałam też w Realu ciemną Heidi z czarną solą, kosztowała też jakoś poniżej 6 zł.
UsuńAaaa, to te zimowe wersje... Rok i dwa lata temu też były. Myślałam, że dorwałaś na nadziewane: http://heidi-chocolate.com/en/chocolate/tablets/Winter%20Delight/ . To na nie się czaję.
UsuńHeidi z solą średnia, już lepszy Lindt ;)
Chcę tę z brownie! <3
UsuńJa chcę wszystkie :D
UsuńMnie w sumie tylko ta jedna ruszyła, ale gdybym dostała wszystkie, to na pewno by się nie zmarnowały :D Chyba dokupię jeszcze tę z jabłkami. W Realu pojawiła się też duża (200g) biała czekolada z wiórkami kokosowymi, kosztuje ok. 7,20 i kusi bardzo :D
UsuńA jakiej marki ta z wiórkami?
UsuńCo do Heidi, nigdy nie jadłam nadziewanych czekolad tej firmy, więc bardzo mnie ciekawią.
Proponuję zajrzeć do Almy.W Gdyni są w tej chwili w promocji po 5.79 zł ( ogólnie pojawiły się jakieś 2-3 tygodnie temu) .
UsuńOvo
Dziękuję Anonimie. Cieszę się, że są już w Almie i na pewno się po nie wybiorę przy okazji :).
UsuńTo prawda, opakowanie ładne, w przekroju też kusząca, a jednak bubel.
OdpowiedzUsuń'Nie oceniaj książki po okładce', jak się okazuje - dotyczy również kawy..
Pozdrawiam słodko.
Przekrój wygląda ładnie tylko na obrazku na opakowaniu. Rzeczywistość jest już gorsza. Szkoda, że nie zrobiłam zdjęcia, ale dla mnie mazisty środek nie był zbyt apetyczny.
UsuńNa szczęście istnieją marki, które robią dobre czekolady i pięknie je opakowują :).
Łeee a nam bardzo ta czekolada smakowała :) Co prawda nie spodziewałyśmy się po niej niczego specjalnego, bo nie lubimy kawy, dlatego kupiłyśmy ją w prezencie siostrze, która pije kawę nałogowo. Wzięłyśmy sobie po jednej kostce, tak dla spróbowania i niestety (albo wręcz przeciwnie) na jednej się nie skończyło :D Nie była mocno kawowa, co nam odpowiadało a orzeszki przyjemnie chrupały :) Ta wersja zdecydowanie bardziej przypadła nam do gustu niż Ritterka z rogalikami :)
OdpowiedzUsuńO mnie być może też można powiedzieć, że jestem kawowym nałogowcem. Po prostu uwielbiam kawę i nie wyobrażam sobie dnia bez chociażby jednej filiżaneczki. Ponadto, lubię intensywną kawowość. Rzadko pijam kawę z mlekiem, a jak już, to dodają go bardzo mało lub piję dobrze zrobione cappuccino. Może dlatego ten Ritterek był dla mnie tak bezpłciowy - bo lubię czarne torpedy. Rogalikową musiałabym zjeść jeszcze raz, aby móc ją porównać do Kaffee + Nuss.
UsuńJestem zaskoczona tą recenzją równie mocno, co Ty smakiem kawowo-orzechowego Rittera.
OdpowiedzUsuńJakiś czas temu skusiłam się na nią, nie ukrywam, że pod wpływem czoko, i choć jeszcze nie otworzyłam, cieszę się na samą myśl o tej chwili. Twoja recenzja na szczęście nie zniechęciła mnie, ani nie odebrała mi marzeń, ale na pewno trochę zasmuciła.
Inna sprawa, że czekają na mnie dwa ritterowe mixy, które nawet przełożyłam sobie z puszki na biurko obok laptopa, żeby szybciej je zjeść, ale nie mogę... Wiesz czemu? To zabawne, ale tyle się o nich dobrego naczytałam i tak wyidealizowany mam w głowie ich obraz, że się boję. A teraz jeszcze Twoja recenzja, hmmm... Zmobilizuj mnie, proszę :)
Odbierz moją recenzję w sposób pozytywny - nie masz już bezsprzecznych powodów ku temu, aby idealizować Rittery. Po prostu podejdź do nich obiektywnie :). Na 36 Ritterów które jadłam większość wspominam bardzo dobrze.
UsuńJeszcze mi się marzy zwykła kawowa, bez dodatków. A Eiscafe mam w zapasach :)
UsuńWierzę, że pozostałe wariacji Rittera na temat kawy są bardziej udane...
UsuńNo widzisz, ja mialam zupelnie inne odczucia, jest to jedna z moich ulubionych limitek. No coz, kazdy moze miec inne wrazenia po posmakowaniu. :-) Tutaj kawy bylo dosc, w przeciwienstwie do lindta
OdpowiedzUsuńRozumiem nasze skrajne opinie wobec Milki, ale w przypadku takich rozbieżności przy Ritterze byłam w małym szoku ;). Szlag, to boję się, jak będzie smakował kawowy Lindt... :(
UsuńJak już parę razy wspominałam czekolady póki co nie jadam, ale Rittery zawsze były dla mnie jednymi z najlepszych. Szkoda, że za "moich czasów" nie było tego typu wersji. ;)
OdpowiedzUsuńJest duże prawdopodobieństwo, że w najbliższych latach Kaffe + Nuss powtórzy się w zimowej kolekcji - nic straconego, nawet jeśli teraz sobie ją odpuścisz ;).
UsuńMam w szufladzie zwykłą Espresso, a ta była moim kolejnym celem i teraz mnie zniechęciłaś. Zobaczę jakie będę mieć odczucia po Espresso, bo pewnie to ta sama tylko bez orzechów.
OdpowiedzUsuńA Eiscafe była mega dobra.
Sama jestem ciekawa zwykłej Espresso. Wierzę, że jest lepsza niż ten niewypał. Ale i tak czy siak, nie zniechęcaj się - każdemu może pasować co innego :).
UsuńMoże za rok Eiscafe się powtórzy i w końcu ją wypróbuję.
Również się na niej zawiodłam. Na początku jak powąchałam tabliczkę, stwierdziłam, że coś jest nie tak, że to nie ten sam Ritter :(
OdpowiedzUsuńOstatnio kupiłam gorzką tabliczkę Karmello z chilli. Przepyszna. Jak na moje kubki smakowe ma ok 50-60% kaka. A smak chilli czuć wyraziście, bardziej niż w tabliczce Lindt'a. Po skosztowaniu czuć to "pieczenie" ;) ale nie jest to przeszkadzające uczucie ;)
Huh, trochę mi lżej, że ktoś podziela moją opinię :). Naprawdę byłam skłonna przypuszczać, że moja tabliczka po prostu była felerna.
UsuńKtóra to Karmello? Jak wygląda? Na stronie internetowej nie mogę jej znaleźć. Twój opis bardzo zachęca - chce mi się prawdziwie pikantnej czekolady. W tym miesiącu pojawi się opis pewnej austriackiej czekolady z chili, gdzie nie było go czuć niemal wcale...
zakupiona na wagę, więc jej nie ma stronie :( Bodajże, jedna z nowszych ;)
UsuńMówiłaś,że u siebie też masz punkt Karmello ;) Rozejrzyj się, powinna być. :)
Aaaa, no tak! Oczywiście, że są jeszcze te na wagę. Bardzo mnie kusiły w Katowicach, ale bałam się, że nie przetrwają podróży. Zresztą, rzeczywiście mam ich sklep w Poznaniu - więc nic straconego. Póki co nie mam zamiaru się tam wybierać - Magiczna Szuflada i tak jest maksymalnie zapełniona ;)
UsuńOstatnio zakochałam się w gorzkiej Ritterce 73% w takich malutkich trójkącikach :)
OdpowiedzUsuńW tej omówionej spodobało mi się tylko opakowanie :D
W gorzkiej czekoladzie prościej się zakochać. Przynajmniej moje serducho tak ma :D.
UsuńSerio? A ja tyle dobrego o niej naczytałam! Cóż, pozostaje mi ją tylko kupić i wypróbować na własnej skórze, a raczej języku :D
OdpowiedzUsuńTeż naczytałam się dobrych opinii, więc tym bardziej zawód był większy... Dokładnie, najlepiej będzie, jak ocenisz sama :)
UsuńWidziałam w Hebe w promocji była, ale jakoś mnie nie kusi ten smak.
OdpowiedzUsuńPo mojej recenzji wcale się nie dziwię ;).
Usuń