Coraz rzadziej bywam w rodzinnym mieście mojego Lubego. Weekendowe pobyty w tamtych rejonach prowokują nas zawsze do długaśnych wypraw z kijkami trekkingowymi po okolicznych lasach oraz... do równie długich spacerów do naszych zachodnich sąsiadów. Po co? Oczywiście po czekolady! Wprawdzie do najbliższego niemieckiego marketu mamy chyba z 10 kilometrów pieszo w jedną stronę, ale co to dla nas! Zwłaszcza, że w drodze powrotnej można się posilić którąś z świeżo zakupionych perełek.
Tak, wiem, mam milion czekolad w Magicznej Szufladzie. Tak, wiem, miałam ich więcej nie kupować. Ale musiałam wykorzystać okazję do wizyty w niemieckim markecie! Moim głównym celem było polowanie na bożonarodzeniowe Lindty inne, niż te z alkoholowymi nadzieniami. Efekt był taki, że wśród przepastnych półek ze słodyczami doszukałam się tylko jednej świątecznej tabliczki od Lindta. Lepszy rydz, niż nic. I tak kupiłam jeszcze parę czekolad nieświątecznych, niedostępnych w Polsce ;).
Dziś opisywana czekolada została zakupiona w Mikołajki - i w Mikołajki zjedzona, przysiadając na ławeczce w drodze do Polski. Bez kawy, za to w towarzystwie podglądającego nas przez chmury słonka - ni to jesiennego, ni to zimowego... Wpis zostanie opublikowany w Wigilię - czyż nie jest to idealny moment, na zamieszczenie na moim blogu jedynego świątecznego Lindta, jakiego będzie mi dane w tym roku spróbować? (Nie tracę nadziei, może pozostałe bożonarodzeniowe warianty jeszcze zamówię przez internet i zjem na Wielkanoc :D)
Doskonale pamiętam smak i zapach dużego świątecznego Lindta (aż 300 g rozkoszy!), którego dane mi było spróbować lata wstecz. Pamiętam, że wiele razy sięgałam po napoczętą tabliczkę czekolady i rozwierałam opakowanie tylko po to, by zaciągnąć się boskim aromatem. Tak powstała moja sympatia do kolendry w czekoladzie (Berger też dał radę!). Widząc, że kolendra pojawia się na nowo w świątecznych Lindtach, i to na dodatek w kilku odsłonach - musiałam znów poczuć ten smak. Warto nadmienić, że podlinkowany na początku tego akapitu mleczny Lindt dostępny jest w tym roku także w opcji stugramowej (dzisiejsza Lindt Weihnachts-Mandel różni się od niej jedynie obecnością całych migdałów). W Polsce jednak nie widziałam tej wersji (a powyższą większą tabliczkę nabyłam kiedyś w naszym Carrefourze).
Lindt Weihnachts-Mandel nie obezwładnił mnie tak swoim aromatem, jak zrobiła to jego 300-gramowa starsza koleżanka. Może to kwestia tego, że mimo wszystko były to odmienne czekolady (wszak nawet same kostki miały inny kształt, skład też był inny również gdy odejmiemy z niego całe migdały). Może to też kwestia spróbowanych przez minione lata czekolad, które ukształtowały moje obecne gusta i percepcję. Pomimo braku spektakularności, nie jestem w stanie Lindtowi nic zarzucić. Mamy typowy przyjemny aromat mlecznej lindtowskiej czekolady, przez który przebija się wyraźny ton orzechów laskowych. Cynamon i kolendra ujawniają się również, ale nienatarczywie. Zapachowo jest to bardzo ciepła, kremowa kompozycja. Robi się przytulnie :).
Muszę przyznać, że odpowiada mi ten beczułkowaty kształt kostek. Bez przeszkód możemy spróbować samej czekolady, a dopiero potem wkroczyć w głąb nadzienia. Smak czekolady - tak samo jak zapach - to klasyczny mleczny Lindt. Na całe szczęście nic się tutaj nie zmienia. Jest aksamitnie, bardzo mlecznie, z sugestią kakao. Słodko, ale w granicach akceptowalności.
Po przegryzieniu kostki docieramy do nadzienia z mielonych orzechów laskowych. Nie ma ono tak kremowej struktury jak w 300-gramowej koleżance, jest bardziej zwarte. Pomimo dodatku oleju palmowego nie mamy tu żadnych przykrych niespodzianek - orzechy laskowe wiodą zdecydowany prym. Na pewno maślany akcent jeszcze bardziej podkreśliłby ich walory, ale nie ma na co narzekać. Ekstrakty korzennych przypraw nie są przytłaczające. Nie jest to wręcz pikantna moc korzeni znana z zotterowskich Ayurveda Genusskur czy Typisch Osterreich. Jest to miła, lekko rozgrzewająca słodka nuta - myślę, że przystępna dla każdego.
Wewnątrz każdej kostki został centralnie umiejscowiony duży migdał. Lekko przyprażony, chrupiący, bardzo dobrej jakości. Widać, że producent zwrócił uwagę na to, jakie migdały zostaną umieszczone w tej tabliczce i nie jest to żaden poślad. Migdały stanowią kropkę nad i w tej czekoladzie, dodając jej niekwestionowanego uroku. Lindt Weihnachts-Mandel to ciepła i spokojna kompozycja, która idealnie nadaje się na świąteczny upominek. Wszystkim Wam życzę odnalezienia takiego miłego smakołyku pod choinką ;).
Ano właśnie... Życzę Wam dużo spokoju i wypoczynku w te święta. Wielu smakołyków, uśmiechu na twarzy, relaksu i luzu. Ja powrócę do Was dopiero po Nowym Roku. Kolejne wpisy będą się do tego czasu automatycznie publikowały tradycyjnie co trzy dni, jednak nie będę w najbliższym okresie odpowiadać na Wasze komentarze - co mam zamiar później nadrobić. Wraz z moim Ukochanym wyjeżdżamy w góry daleko stąd, świętować po swojemu ;). Po powrocie obiecuję podzielić się z Wami wrażeniami - oczywiście głównie tymi czekoladowymi :D. Buziaki!
Skład: cukier, tłuszcz kakaowy, pełne mleko w proszku, migdały 9%, miazga kakaowa, orzechy laskowe 8%, glukoza, olej palmowy, laktoza, odtłuszczone mleko w proszku, lecytyna sojowa, ekstrakt słodu jęczmiennego, aromaty, ekstrakty przypraw.
Masa netto: 100 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 593 kcal.
BTW: 7,9/39/50
Miałam nadzieje, ze ta czekolada pojawi się w Empiku ale próżne były moje nadzieje, nie ma :(
OdpowiedzUsuńŻyczę wesołych świąt i miłego czasu spędzonego z ukochanym :)
Też miałam nadzieję, że te tabliczki pojawią się na półkach polskich sklepów. Mamy te alkoholowe, które wcale mnie nie kuszą.
UsuńDziękuję :). Również życzę Ci wszystkiego, co najlepsze :)
Też wybrałabym się w 10-cio kilometrową podróż po taką czekoladę ;).
OdpowiedzUsuńRzeczywiście mają fajny kształt do próbowania osobno czekolady i nadzienia (miałam okazje spróbować w takim kształcie Lindta o smaku sernika z mandarynkami i była to najlepsza czekolada jaka kiedykolwiek jadłam).
A co do samej czekolady - po świętach jeśli będzie promocja/przecena w Almie to z pewnością kupię podobną z tej serii.
O tak, sernik z mandarynkami to była przepyszna lindtowska czekolada! Mniam!
UsuńW Almie, przynajmniej w "mojej" - niestety nie ma akurat tej czekolady....
Mmmmm migdały, zjadłabym :)
OdpowiedzUsuńAle może to i lepiej, że nie ma jej w Polsce.
Też życzę Ci zdrowych, wesołych Świąt i spełnienia marzeń w nowym roku :)
Co Ty, powinna być dostępna u nas! Wcale nie jest dobrze, że jej nie ma! :( ;)
UsuńDziękuję i wzajemnie! :D
Niech się pojawi u nas, jak z moich zapasów zniknie ze 30 czekolad :D
UsuńKurde, przeraża mnie pół szafki czekolad i fakt, że nie powstrzymuje mnie to przed kupnem kolejnych :D
Ale Ty masz po kilka z tego samego rodzaju, prawda? ;) U mnie sytuacja nie do przejścia :D. Każda musi być inna! ;)
UsuńKilka się powtarza, ale mam z 20 pojedynczych sztuk.
UsuńI, co najgorsze, siedzę teraz i na żadną z nich nie mam ochoty, bo naszło mnie na ciastka :D
Oooooo, tę bym zjadła bez dwóch zdań. Więcej nawet, bestialsko wyszarpałabym Ci ją z żołądka, gdyby nie fakt, że mikołajki już daleko za nami, a prezenty dawno strawione.
OdpowiedzUsuńWesołych też życzę, choć Ty to przeczytasz dopiero po świętach.
I ostatnia rzecz, bo nie mogę się powstrzymać. Jak ktoś używa tego zwrotu, to sam się o to prosi... http://img.hopaj.pl/images/3/2/3274bd0273d631de74c339c193a47e01.jpg :D
A nie przeczytam po świętach :D. Dopiero jutro wyjeżdżamy. Dziękuję za życzenia :) A czekolada z dodatkiem kwasu solnego hm... nie wiem, co ja na to :D.
UsuńBuhahaha, aż mam stracha, co na takiego rydza powiedziałby mój punkt G oraz szyjka macicy :P
Taka wielka tabliczka czekolady sprawiłaby nam ogromną radość pod choinką :D Ten migdał szczególnie zachęca do zjedzenia :)
OdpowiedzUsuńTobie również życzymy zdrowych, radosnych i przepysznych Świąt oraz udanego i bezpiecznego wyjazdu :)
Wielka to była wersja 300-gramowa bez całych migdałów ;). Dziś opisywana tabliczka to klasyczna 100-gramówka.
UsuńDziękuję :)
A widzisz gdzieś nam ten szczegół umknął :D Ale i tak by się zjadło :D
UsuńZarówno tą trzystu, jak i stugramową :D
UsuńAle zazdroszczę Niemcom, że moją tę edycję zimową Lindt! U nas zawsze są Mikołaje, misie i praliny...nuda :(
OdpowiedzUsuńWesołych Świąt!
A u Niemców całe mnóstwo świątecznych bajerów... Mnie oczywiście interesują tylko czekolady, ale dla fanów pralinek i różnego rodzaju figurek z czekolady - też znajdzie się mnóstwo ciekawych rzeczy. W zwykłym niemieckim markecie było kilka półek pełnych bożonarodzeniowych wynalazków od Lindta.
UsuńW mojej Almie (Gdynia) dostępne w ofercie świątecznej są dwie wersje takich czekolad -100g- z ponczem oraz orzechowa z cynamonem i kolendrą.Chyba się skuszę na tą pierwszą ...
OdpowiedzUsuńWesołych Świąt !
ovo
Z ponczem też widziałam u mnie. Ta orzechowa z cynamonem i kolendrą jest wersją bez migdału opisywanej w tej notce czekolady - zdecydowanie polecam! :)
UsuńDziękuję i wzajemnie :)
Nie powiem, że nie wygląda imponująco. :}
OdpowiedzUsuń