wtorek, 30 grudnia 2014

Lindt Edelbitter Mousse Caramel-Macchiato ciemna nadziewana musem z ciemnej czekolady i kremem kawowo-karmelowym


Póki nie odkryłam internetowego sklepu Zottera, największe wypieki na polikach towarzyszyły mi zawsze podczas przeglądania zagranicznych katalogów Lindta. W niemieckim najnowszym katalogu dostrzegłam Edelbitter Mousse Caramel-Macchiatto i z miejsca zapragnęłam ją mieć. Bardzo dobrze wspominam dotąd wypróbowane tabliczki z serii Edelbitter Mousse. Ciemna czekolada o 70-procentowej zawartości kakao, czekoladowy zbity mus i wyrazista górna warstwa nadzienia - zawsze bardzo mi smakowały i nigdy nie sprawiły zawodu. Zero tłuszczy roślinnych innych niż kakaowy oraz dość czysty skład jak na nadziewaną czekoladę - to kolejne plusy tej kolekcji. Kolejną niekwestionowaną zaletą jest duża, 150-gramowa gramatura produktu. Nic dziwnego, że na moją twarz wstąpił wielki uśmiech, gdy zobaczyłam Caramel-Macchiatto podczas zakupów w niemieckim markecie Edeka. Szukałam świątecznych Lindtów, a znalazłam upragnioną tabliczkę z serii Edelbitter Mousse. Taki zamiennik całkiem mnie satysfakcjonuje :).

Zrobiliśmy nawet wyjątek od reguły i zabraliśmy się za degustację tej tabliczki nie wpisując ją na listę kolejności zależną od terminów ważności. Byłam wtedy akurat w rodzinnym mieście mojego Mężczyzny i w porannej niedzielnej kawie towarzyszyła nam jego Mama. 150-gram czekolady dobrze nadaje się do podziału na 3 osoby, a na dodatek moja Teściowa przepada za gorzką czekoladą - warto było sięgnąć tego dnia po nowego Lindta, zamiast rozdrabniać się nad Zotterem. Rzadko dzielę się czekoladą z kimś innym niż mój Ukochany, ale czasem okazuję nieco dobroci :D.


 

 Szczerze powiedziawszy, zapach tej czekolady trochę mnie przeraził. Owszem, czułam moc kakao - wprawdzie bez jakiejś specjalnej głębi i bogactwa, ale jednak był to przyjemny aromat. Przebijał się przez niego wyraźny karmelowo-śmietankowy akcent, który bardzo niefortunnie skojarzył mi się z paskudnym Wedlem Creme Brulee. Brrr!!! Na szczęście szybko przeszłam do konsumpcji - i dalej było już tylko lepiej :).

Po przegryzieniu kostki na pół widzimy wyraźny podział nadzienia na dwie warstwy. Obie posiadają identyczną, zwartą i zbitą konsystencję. Nazwa głosi, że mamy mieć do czynienia z musem - jednak ja już przywykłam do faktu, iż w tej lindtowskiej edycji nie ma niczego napuszonego czy mocno kremowego. Nie przeszkadza mi to ani trochę.

Dolna kakaowa warstwa powtarza się we wszystkich propozycjach z kolekcji Edelbitter Mousse. Jest bardzo neutralna i mocno komponuje się z samą gorzką czekoladą. Sprawia, że endorfiny uderzają nam do głowy podwójnie ;). Jest przyzwoicie smacznie, ale najważniejszym elementem wyróżniającym całą kompozycję jest górna warstwa nadzienia.


Pomimo tego, iż karmelowość tej warstwy poprowadziła mnie w strefie zapachu do przykrych skojarzeń z Wedlem - to jej smak jest już całkiem przyjemny. Nie pijam kaw w stylu caramel-macchiatto i tym podobnych (najlepsza kawa jest dla mnie czarna i gorzka) - jednakże jeśli jednorazowo zaserwowano by mi napój w smaku identyczny, jak to nadzienie - to nawet byłabym zadowolona. Mamy tutaj słodki karmel, nieprzypalony - dobrze kontrastujący z ciemną czekoladą. W umiejętny sposób wymieszano go z wyrazistą kawą i dodano odrobiny mleka. Mleczny posmak jest tu wyraźnie wyczuwalny, jednak nie łagodzi kawy do absurdalnego stopnia. To mi się podoba. Wraz z mlecznym karmelem kawa tworzy intrygujące połączenie. Z przyjemnością odgryzałam wierzchnią warstwę czekolady tylko po to, by pobyć chwilę sam na sam z caramel-macchiatto. Gorzką czekoladę dawkowałam sobie wtedy, gdy dochodził do mnie mój naturalny instynkt samozachowawczy broniący mnie przed słodką kawą ;).

Cieszę się, że trafiłam na tą czekoladę. Nie wyniosła mnie na wyżyny czekoladowej rozkoszy, ale dała mi odrobinę zadowolenia. Wywołała uśmiech na twarzy, podniosła poziom szczęścia. Właśnie tego życzę Wam w nadchodzącym wielkimi krokami Nowym Roku - umiejętności czerpania szczęścia z każdego dnia! Wielu nowych przyjemności do odkrycia i celebrowania - także tych czekoladowych przyjemności... :)

Skład: miazga kakaowa, cukier, tłuszcz mleczny, tłuszcz kakaowy, pełne mleko w proszku, śmietanka w proszku, kawa 0,3%, lecytyna sojowa, syrop glukozowy, słodzone skondensowane mleko, masło, sól, wanilia, naturalne aromaty.
Masa kakaowa min. 70%.
Masa netto: 150 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 571 kcal.
BTW: 7,3/41/39

22 komentarze:

  1. dzień dobroci dla Teściowej okazał się wyjątkowo smaczny:) A podobno najlepsza bombonierka dla Mamusi to paczka cukru w kostkach ;)))) Nie mówie o mojej ,bo Ona jest Wyjątkowa :)
    Co do czekolady to skład w którym jest 70% kakao i nie występują dziwactwa prawie zawsze gwarantuje sukces.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja Teściowa akurat potrafi docenić dobrą ciemną czekoladę. Gorzej z dobrym piwem... ;)

      Usuń
  2. Mmm, jakie nastrojowe zakończenie. To ja też złożę Ci życzenia: dużo sexu, ale bez nieplanowanych ciąż, dużo kawy, ale bez przebarwień na zębach i oczywiście dużo czekolady, ale bez poszerzania się bioder, co najwyżej biustu!

    Co do czekolady, dla mnie byłaby idealna, gdyby zamiast gorzkiej warstwy ochronnej dali mleczną. Środeczek - marzenie. Nie podzieliłabym się :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo ładne życzonka, dziękuję! Oby się spełniało :D.

      Przy mlecznej czekoladzie obawiam się, że tabliczka straciłaby na uroku. Ta goryczka bardzo tutaj pasowała. Myślę, że Caramel-Macchiatto i tak by Cię uwiodła, pomimo 70% zawartości kakao ;)

      Usuń
  3. Jeśli chodzi o czekoladę, to wygląda zachęcająco ze względu na mus. :)
    A w nadchodzącym 2015 życzę pomyślności, żeby każdy kolejny rok był lepszy i wielu pysznych czekolad do skosztowania! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tej czekoladzie nadzienie bardzo udało się Lindtowi.

      Bardzo dziękuję za życzenia! Muszę przyznać, że póki co - spełnia mi się to ;). Tzn. każdy rok jest coraz lepszy, a pysznych czekolad coraz więcej :D.

      Usuń
  4. Niedawno wygrałyśmy paczkę od Lindta i może take cudeńko się w niej znajdzie :D Mimo, że jest tam obecna kawa to i tak byśmy się na nią skusiły ;) Chociaż na jedną kosteczkę :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czekolada jest chyba niedostępna w polskiej dystrybucji, ale życzę Wam, żebyście na nią natrafiły :). Jest godna uwagi.

      Usuń
  5. Zgadzam się z Olgą, też wolałabym mleczną czekoladę. Ale nadzienie wydaje się być kuszące :)
    Wszystkiego najwspanialszego i najsłodszego w nachodzącym roku :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uparłyście się na tą mleczną :D. Gorzkie czekolady nie mordują (a zwłaszcza te z dobrymi nadzieniami).

      Dziękuję i wzajemnie!

      Usuń
  6. Gdyby czekolada miałaby 50-60% kakao była dla mnie atrakcyjniejsza. Ale tak czy siak bym spróbowała.
    Na razie zaczynam przygodę z Lindtem i zbieram smaki dostępne w Polsce (na pierwszy ogień pójdzie Tiramisu).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przygoda z Lindtem to fajna rzecz :D. Czekam na Twoje recenzje :).

      Usuń
  7. charlottemadness30 grudnia 2014 15:37

    z chęcią bym jej spróbowała, tym bardziej,że mam miłe wspomnienia po degustacji tej czekolady z chilli i pomarańczą.Sądzę,że 70 % zawartość kakaa jest odpowiednim połączeniem :) a propos "Studenckich limitek" Zakupiłaś je? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, to Tobie na pewno by zasmakowała!

      Studentskie limitki zakupiłam i już zdegustowałam ;). W styczniu pojawią się ich opisy na blogu.

      Usuń
  8. Podwójne uderzenie endorfin, wow, to brzmi lepiej, niż seks :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmmm, ale jednak dobry seks jest o wiele lepszy od tej czekolady :>

      Usuń
  9. Ostatnio się na Lintcie się nieco zawiodłam, ale i tak z ciekawością (i ślinotokiem) przeczytałam recenzję. I wow, pojawiła się kolejna postać, wiesz jak się podlizać teściowej ;)
    Życzę w nadchodzącym roku dużej ilości świetnych czekolad Zottera :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po prostu aż głupio się nie podzielić, gdy Teściowa pije swoją kawę w pokoju obok ;). Zwłaszcza, że teraz rzadko się z nią widuję.

      Dziękuję, mam nadzieję, że tak będzie :D. Tobie też życzę wielu zotterowych odkryć - ciekawa jestem, od czego zaczniesz.

      Usuń
  10. Oj, jak z kawą to przekonałaby mnie ta wersja :) Na razie jednak mogę się delektować zwykłą wersją Lindt 70% :)
    Wszystkiego co najlepsze w Nowym Roku! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zwykły Lindt 70% to klasyk, zawsze warto po niego sięgać :).

      Dziękuję i wzajemnie :D

      Usuń
  11. To jest coś dla mnie. Ty może nie przepadasz za kawą z syropem karmelowym i dużą ilością mleka, ale ja tylko taką umiem przełknąć ;) Kusisz! Szkoda, że w Polsce się tej tabliczki nie uświadczy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo, no to rzeczywiście czekolada wprost stworzona dla Ciebie. Podwójna rozkosz, gdybyś popijała ją taką karmelową kawą - ja popijałam jak zawsze czarną gorzką ;). Mam nadzieję, że za jakiś czas pojawi się w Polsce...

      Usuń