Z uśmiechem na ustach sięgnęłam pewnego grudniowego wieczoru do resztek moich czekoladowych zapasów przywiezionych z Ekwadoru. Jeszcze rok temu nie wiedzieliśmy, że już końcem stycznia 2018 wybierzemy się do tego przepięknego kraju. Jeszcze zostało mi parę tabliczek przywiezionych stamtąd, ale nawet gdy znikną, pozostaną cudowne wspomnienia, których nikt nam nie zabierze... Zmierzch szybko zapada za oknem, a my popijając kawę w przytulnej pościeli otworzyliśmy kolejną propozycję od Kallari - tym razem nie z edycji Sacha, ale z serii "podstawowej" - wyraźnie sygnowanej marką Kallari.
Dziś opisywana czekolada została wykonana z 75% Cacao National, uprawianego w pobliżu miasta Tena w prowincji Napo (rejon położony na wschód od Quito - o wiele rzadziej obszar pochodzenia kakao spotykany w ekwadorskich czekoladach). Kallari to nie tylko marka czekolad - za tą nazwą stoi o wiele więcej. To również nazwa kooperatywy zrzeszającej 850 rodzin Indian z plemienia Kichwa, żyjących w ekwadorskiej Amazonii. Kooperatywa zajmuje się uprawą kakao i kawy. My w Quito zatrzymaliśmy się w kawiarni Kallari, gdzie zakupiliśmy kilka tabliczek i wypiliśmy ich oryginalną kawę.
Według producenta, nasza czekolada charakteryzuje się głębokimi nutami marakui i mahoniu. Dług finisz miał być zbalansowany między słodyczą a nutami ziemistymi. Polecena jest sparowanie czekolady z espresso, piwem Stout, winami Syrah, Barolo i Malbec.
Czekolada pachniała wilgocią bujnej dżungli, żyznej gleby, szlachetnego drewna, tropikalnych owoców. Jej świeży aromat budził również skojarzenia z deserem lodowym opartym na sorbetach. W ustach rozpuszczała się niespiesznie, bez przeogromnej inwazyjności - raczej trzymała nas na dystans, powoli prezentując kolejne nuty. Uwodziła ziołowymi akcentami surowego kakao, posmakiem wilgotnej kory drzew, twardej lecz żyznej gleby z samego środka deszczowego lasu. Była wypośrodkowana gdzieś między ziemią i drewnem, a błogością owoców - przede wszystkim marakui i mango.
W swych nutach, na pozór bardzo bujnych i pełnych żywiołowości - była paradoksalnie bardzo ciepła i przyjazna. Kallari zafundowała nam bardzo bezpieczny i przyjemny spacer po dżungli, bez żadnych zagrożeń czających się za każdym drzewem. To była radosna harmonia natury. Kallari nie zdecydowało się na zabranie nas w którąś z bardziej niebezpiecznych stron, na zapędzenie nas w groźny zaułek. Mogliśmy spokojnie i cicho napawać się wonią wnętrza tropiku, jakby ktoś umieścił nas w nim w szczelnej kapsule chroniącej przed złem.
Mam jeszcze nieco bogatszą w to samo kakao ciemną Kallari... Być może tam pojawi się nieco więcej niebezpieczeństwa, gdyż... szczerze powiedziawszy, z chęcią bym jego zaznała.
Skład: miazga kakaowa, cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, wanilia.
Masa kakaowa min. 75%.
Masa netto: 70 g.