środa, 27 lutego 2019

Willie's Cacao Los Llanos Gold ciemna 88% Kolumbia


Kolejnego dnia po degustacji Sambirano Gold postanowiłam sięgnąć po kolejną ciemną Willie's Cacao, jakbym chciała naraz nadrobić wieloletnie braki w eksploracji asortymentu tej marki. Wybór padł na Los Llanos Gold czyli czekoladę o 88% zawartości kolumbijskich ziaren Trinitario, pochodzących z plantacji położonych w równinnym regionie Los Llanos, graniczącym z Wenezuelą. Tą, jak i inne czekolady Willie's Cacao zakupiłam w sklepie Sekretów Czekolady.


Kolumbijskie czekolady zawsze otwieram ze szczególnym namaszczeniem, toteż zachłannie zaciągnęłam się rześkim zapachem lodów waniliowych podanych z całym mnóstwem owoców, w towarzystwie espresso. W smaku uderzyło nas zestawienie owocowego kwasku z ziołową cierpkością. W kwestii owoców: pomyślałam o niesłodzonych sokach z lulo i marakui, a także o niedojrzałej, lecz wyrośniętej brzoskwini. W kwestii ziół: do głowy przyszedł mocny ziołowy napar oraz... jedzony na surowo szczaw. Zestawienie kwaśności z cierpkością aż gryzło w podniebienie.


Urzekła nas bardzo gęsta struktura czekolady, jak na 88% kakao świetna soczysta konsystencja, która miała w sobie nieco piasku, ale również spójną gładkość, której to wrażenie przeważa. Z czasem usta coraz to intensywniej pieszczone są przez kawowo-kakaową goryczkę, która zaczyna mieszać się z iluzją słodyczy (taką, która często występuje przy czekoladach bardzo bogatych w masę kakaową). Ta słodycz to dojrzałe wiśnie i śliwki, ich miąższ usmolony drobinkami kawy. Pod koniec tak wyraźna z początku kwaśność niemal całkowicie ustępuje miejsca urokliwej i głębokiej kawowości, jak na Kolumbię przystało.

Przystępność Los Llanos, jak na tak wysoką zawartość kakao, była zaskakująca. Urzekła mnie jej dynamika oraz bardzo apetyczna konsystencja. Moja chętka na Willie's Cacao wzrosła jeszcze bardziej.



Skład: miazga kakaowa, surowy cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy.
Masa kakaowa min. 88%.
Masa netto: 50 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 610 kcal.
BTW: 11/50/22,6.

niedziela, 24 lutego 2019

Kilian & Close Panama Bocatorena ciemna 85%


Jakiś czas temu opublikowana przez Kimiko recenzja, przypomniała mi, iż w moich zapasach znajduje się czekolada dotąd nieznanej marki, która swego czasu znalazła się w jednej z paczek ze sklepu Sekretów Czekolady. Mowa o niemieckiej marce Kilian & Close, z manufakturą w Rostocku, której tabliczki rzucają się w oczy dzięki bardzo prostym, a jakże eleganckim przy tym opakowaniom. Spokojnego sobotniego wieczoru postanowiliśmy uraczyć się 85% ciemną czekoladą wypuszczoną spod ich skrzydeł, stworzoną z ziaren pochodzących z północnej Panamy. W składzie nie znajdziemy samego tłuszczu kakaowego - składnikami użytymi do produkcji Panama Bocatorena 85% są jedynie ziarna kakao i cukier kokosowy.


Bardzo ciemna, twarda niczym kamień tabliczka prezentowała się wytwornie i z klasą. Pachniała również poważnie i nieco powściągliwie: cierpkością czarnych porzeczek i aronii oraz odrobiną zimnej kwaskowatej śmietany. Z trudem przełamana, zachowywała się z pozoru niczym bryłka lodu, tak chłodna, twarda, niedostępna. Ciężko zebrać w jedno specyfikę tego, jak zachowywała się w ustach. Z jednej strony zdawała się być sucha i pylista, a z drugiej gęsta i smolista, w jakiś niebywały sposób opływowa i śliska (właśnie niczym lód). Stabilna w każdym calu i bardzo konsekwentna, a jednak nie udało mi się o końca rozwikłać jej mrocznej tajemnicy... Panama Bocatorena to bowiem elegancka dzikuska.


W smaku z całą pewnością pojawiły się znane już ze strefy zapachu aronie z czarnymi porzeczkami, otulone smołą i lukrecjową iluzją. Wszystko to podlane było jeszcze ciemnym piwem typu stout, odrobinę podwędzanym. Ta konwencja ciągnęła się długo i długo, by nagle zaatakować słodziutkimi jagodami wymieszanymi z ananasami. Ewoluowały one w śmietankowe lody polane jagodową nalewką, jedzone w pomieszczeniu, w którym ktoś pali aromatyczne cygaro. Tak, niepokojące wonie nie odeszły od nas ani na chwilę.

Ta czekolada to dla mnie zagadka i duże zaskoczenie. Nie umiem jej porównać z niczym, co dotychczas znałam, a jej wspomnienia napawa mnie niepokojem. Owoce i niebanalna śmietanka, otulone całą paletą dymnych akcentów, a do tego ta elektryzująca konsystencja... Kilian & Close zrobiło naprawdę mocne wejście!



Skład: ziarna kakao, cukier z kwiatów kokosa.
Masa kakaowa min. 85%.
Masa netto: 80 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 618 kcal.
BTW: 11/48/35.

czwartek, 21 lutego 2019

Willie's Cacao Sambirano Gold ciemna 71% Madagaskar


Moje dotychczasowe doświadczenia z Willie's Cacao dotyczyły tylko dwóch czekolad mlecznych i jednej białych. Wszystkie one były przepyszne i rewelacyjne pod względem jakości, toteż przy najbliższej możliwej okazji zdecydowałam się w końcu zamówić nieco ciemnych wariantów od Williego, za pośrednictwem niezastąpionego sklepu Sekretów Czekolady.

W pierwszej kolejności sięgnęłam po Sambirano Gold, czyli ciemną czekoladę o 71% zawartości madagaskarskiego kakao pochodzącego z doliny rzeki Sambirano, tak popularnej wśród tabliczek wywodzących się z Madagaskaru. Czekolada pachniała przyjemnie rześko, przywodząc na myśl niebiańską plażę o zachodzie słońca, pełną rozpalonych ognisk przy których kłębią się rozbawieni ludzie. Pomiędzy nimi znajduje się głębia oceanu oraz bujna dżungla. Bogactwo wprost biło od tej czekolady.



Od samego początku ułożyła się w ustach gęsto i cudnie je wypełniając, ukazując nam soczystą esencję Madagaskaru. Ów Madagaskar był tutaj bardzo specyficzny. Odnalazłam charakterystyczne nuty dla kakao z tej wyspy, ale podane one zostały w zaskakująco kompleksowy i syropowy sposób - tak, że jej bardzo rześka paleta smaków wypełniała moje usta jeszcze przez kilka godzin po zakończeniu degustacji. Ogniska palone na plaży pachniały nie tylko ogniem i drewnem, ale i soczystymi kawałkami mango, które ktoś próbował przypiec w tlącym się dymie. Pomyślałam również o sałatce z pieczonych warzyw, podanej z nie do końca dobrze umytą z drobinek ziemi sałatą, co było absolutnie zaskakujące. Dalej pojawiła się również marakuja, a następnie z pełnym impetem pomarańcze i grejpfruty, a cytrusy to już przecież typowo madagaskarska nuta.


Powróciliśmy do ogniska. Czułam osmolone drewno, porządnie już przesuszone, ciepłą ziemię, a także... skórzaną kurtkę. Palone nuty mieszały się z kwaskami i słodyczą, dając obraz mielonej kawy podanej z gęstą ukwaszoną śmietaną i cząstkami dojrzałych owoców. Sambirano Gold cała była tak wspaniale soczysta i dynamiczna, iż wyobraziłam ją sobie w formie płynnej czekolady do picia - musiałaby świetnie wypaść w takiej formie.

Jak już wyżej wspomniałam, podana inaczej niż zwykle madagaskarska kompleksowość bardzo długo odznaczała się swym smakiem na podniebieniu. Doskonale, że zdecydowałam się w końcu na solidną eksplorację Willie's Cacao, bowiem jest to manufaktura, która ma naprawdę wiele do powiedzenia w kwestii świetnie wykonanych czekolad.




Skład: miazga kakaowa, surowy cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy.
Masa kakaowa min. 71%.
Masa netto: 50 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 582 kcal.
BTW: 8,2/43,2/35,5.

poniedziałek, 18 lutego 2019

Leyenda ciemna 70% Ekwador


 Dziś chcę Wam zaprezentować moją jedyną tabliczkę ekwadorskiej marki Leyenda, jaką przywiozłam z zeszłorocznej wyprawy do Ekwadoru. Leyenda to czekoladziarnia z siedzibą w Quito, używająca kakao Nacional z okolic stolicy oraz departamentu Esmeraldas. Jej oferta jest dość prosta - składa się wyłącznie z ciemnych tabliczek o różnej zawartości masy kakaowej. Niektóre z nich wzbogacone są o lokalne owoce. Ja na targu w Quito zakupiłam bodaj najbardziej klasyczną z możliwych propozycji - czystą ciemną tabliczkę o 70% zawartości kakao.

50-gramowa tabliczka o kształcie wydłużonego prostokąta podzielona była na drobne kostki. Przyznam, że całkiem dobrze przetrwała niecały rok oczekiwania w moich zapasach, zaś wcześniej przecież przebywała na targowiskowym stoisku, w wątpliwie bezpiecznych warunkach temperaturowych. Od samego początku zachwyciła nas niebywałym i bardzo oczywistym zapachem - soczystych i dorodnych suszonych śliwek, zanurzonych w waniliowym jogurcie. To było spektakularne!


 Tabliczka była wyjątkowo twarda. Należała jej się dłuższa chwila, by poczęła ze śmietankową gładkością i gęstością rozpuszczać się w ustach. Prócz śmietankowej konsystencji pojawił się również śmietankowy smak, prędko przełamany specyficzną ziołowością surowych ziaren kakao. Zrobiło się bardzo ziołowo - aromatyczny miks mięty, szałwii i czarciego żebra, który po czasie ewoluował w mocną liściastą zieloną herbatę. Pojawił się również posmak dojrzałego awokado, wraz z jego przyjemną, tłustą gładkością.

Pod koniec zrobiło się przyjemnie słodko - scharakteryzowaliśmy ową słodycz jako gorący jabłecznik z kawałkami mango i maślaną kruszonką, podany z lodami śmietankowymi i świeżo wyciskanym sokiem z lulo. Czekolada w intrygujący sposób łączyła w sobie swojskie smaki z barwą egzotyką. Szkoda, że nie miałam okazji zakupić więcej tabliczek tej marki, szczególnie z dodatkiem owoców - w duecie z tym kakao mogły to być naprawdę apetyczne połączenia.


Skład: miazga kakaowa, cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, lecytyna sojowa.
Masa kakaowa min. 70%.
Masa netto: 50 g.

piątek, 15 lutego 2019

Alexandre ciemna 70% Nicaragua Trinitario-Criollo Inglemaan - La Dalia Matagalpa


Pora zakończyć niezbyt intrygującą eksplorację asortymentu holenderskiego czekoladnika Alexandre. Cztery wykonane przez niego tabliczki zakupiłam w sklepie Sekretów Czekolady już ponad rok temu. Żadna z nich nie uwiodła mnie - ot, były to czekolady po prostu do zjedzenia, choć przecież jako tabliczki plantacyjne mogły zaprezentować coś naprawdę spektakularnego. Ostatni w kolejce pozostał mi blend Trinitario i Criollo z plantacji Ingemann w Nikaragui, położonej w rejonie La Dalia w departamencie Matagalpa.

Jak na 70% kakao czekolada posiadała dość jasną barwę. Pachniała ulotnie - wiórami i proszkiem do pieczenia. Prędko zdecydowałam się na pierwszy kęs, by znaleźć intensywniejsze doznania.


Nie znalazłam ich. Od początku dotknęła mnie płaskość. Nie odnalazłam nic charakterystycznego. Mój Mąż stwierdził, że tę czekoladę doskonale opisuje słowo "trochę". Idzie bowiem po trochę w każdą stronę, czyli ostatecznie w żadną. Trochę gładka, trochę szorstka, trochę gliniasta. Trochę kwaśna, trochę słodka, trochę gorzka. Gdy próbowałam rozebrać ją choć trochę na części pierwsze, ułożyła mi się w głowie wizja naturalnego jogurtu słodzonego skrystalizowanym miodem, z wciśniętym sokiem z cytryny i dorzuconymi cząstkami różowego grejpfruta. Gdzieś tam przewinęła się goryczka skórki pomidora.

Nie można powiedzieć, by ta czekolada była zła. Była tak prosta, że się ją zjadło i już. Dokładnie takie same były pozostałe tabliczki od Alexandre. Jedząc je miałam wrażenie, jakbym zatraciła umiejętność wyłapywania niuansów w czekoladach. Jednakże gdy później sięgnę po bardziej bogatą tabliczkę - czuję wyraźną różnicę. Cztery strony świata rozpracowane przez Alexandre... w tak nudny i przewidywalny sposób. Szkoda.

 
Skład: ziarna kakao, tłuszcz kakaowy, cukier, lecytyna sojowa non-GMO.
Masa kakaowa min. 70%.
Masa netto: 80 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 580 kcal.
BTW: 8,7/43,2/34,6.

wtorek, 12 lutego 2019

Minka El Refugio Cocoa Farm ciemna 55%


Oto przedostatnia już tabliczka ekwadorskiej marki Minka, jaką udało mi się zakupić u źródła - w sklepiku położonym na rogu głównego placu w Quito, stolicy Ekwadoru. Tym razem to niby zwyczajna deserowa czekolada, gdyż zawierająca jedynie 55% masy kakaowej. Niby zwyczajna? Ano, gdyż Minka pokazała mi już niejednokrotnie, iż zwyczajnych czekolad nie produkuje. Tym razem użyte kakao pochodzi z plantacji El Refugio, położonej w nadoceanicznym regionie Atacames w prowincji  Esmeraldas.

Gruba, lecz nieduża tabliczka pachniała melasą, suchymi liśćmi, korą i żywicą. W konsystencji okazała się dość krucha, przez co automatycznie wzbudziła skojarzenie z zasuszoną żywicą. Potęgowane ono było przez fakt, iż w smaku rzeczywiście była mocno żywiczna.


Ta niepozorna czekoladka niosła ze sobą ogromne pokłady ziół, żywicy, kwiatów, leśnych i drewnianych woni. Jej melasowa słodycz, wynikająca z niedużej zawartości kakao, cudownie przełamana była bardzo wyrazistymi roślinnymi nutami. Ta czekolada to buzująca dynamika łąki i lasu, sprowadzona do postaci słodkiego maleństwa. To piękne, jakże nieoczywista okazała się jej natura.

Samą słodycz, połączoną z tymi roślinnymi aromatami, określiłabym jako płatki hibiskusa zatopione w miodzie oraz orzeszki ziemne podsmażone w karmelu i posypane korzennymi przyprawami. Intensywność, tak niespodziewana intensywność, paradoksalnie połączona z łagodnością deserowej czekolady... Zawsze pociągało mnie zróżnicowane kwiatowe bogactwo w ekwadorskim kakao, ale tutaj zostałam naprawdę zaskoczona.


Skład: miazga kakaowa, tłuszcz kakaowy, cukier, lecytyna sojowa.
Masa kakaowa min. 55%.
Masa netto: 50 g.

sobota, 9 lutego 2019

Duffy's Panama Tierra Oscura ciemna 72%


Sięgając po kolejną czekoladę angielskiej marki Duffy's, naturalnie spodziewałam się czegoś przepysznego, dopracowanego, bogatego. To jedna z firm, która ostatnimi czasy bezsprzecznie ujęła moje serce. Ziarna użyte do wyprodukowania dziś opisywanej tabliczki pochodzą z regionu Tierra Oscura ("Ciemna Ziemia"), położonej na wyspiarskiej części Panamy. Uprawa ta znajduje się na jednej z wysepek całkowicie pozbawionej dróg - kakao transportowane jest za pomocą czółen. Producent przyznaje, że sporą ilość tabliczek Tierra Oscura 72% sprzedaje czekoladnikom do produkcji ekskluzywnych trufli i lodów.

Degustując Tierra Oscura możemy spodziewać się nut wiśniowych, lukrecjowych, skórzanych, a także bakaliowych (z naciskiem na rodzynki). Taka zapowiedź umieszczona na opakowaniu bardzo mnie zaintrygowała. Zapowiadało się, iż mam przed sobą złożoną, niebanalną czekoladę...


Pachniała pikantnością, ocierającą się o wątki zupowo-gulaszowe. Pomyślałam o mocno pieprznym gulaszu na bazie soczystej wołowiny duszonej z papryką i pomarańczami. W tle majaczyły cukierki lukrecjowe. Woń Tierra Oscura intrygująco kręciła w nosie.

W ustach zachowywała się najpierw szorstko, by po chwili rozpuszczać się już gładziutko niczym ciepłe masło. Z początku wydawała się mocno kwaśna, niczym kompot z nie do końca dojrzałych wiśni. Czuć było, iż ów kompot został solidnie posłodzony, jednakże specyficzny bukiet wiśni górował nad tą słodyczą. Dalej czekolada przemieniała się w coraz to bardziej goryczkową. Uderzała w stronę smażonych bakalii, błota i wilgotnej skórzanej odzieży. Była przy tym lekka i jakby nadmuchana, co ciekawie kontrastowało z tak dosadnymi akcentami.

Pod koniec Tierra Oscura ujawnia swą trzecią twarz - bezapelacyjnie słodką. Wyraźnie jawiła się jako świeże ciasto drożdżowe z wiśniami i maślaną kruszonką, takie rozpadające się błogo na języku...


Znów Duffy's mnie uwiodło... Chyba tak już pozostanie - ta marka ma u mnie szczególne miejsce... A wszystko to stało się możliwe oczywiście dzięki sklepowi Sekretów Czekolady, która umożliwiła mi zapoznanie się z Duffy's.

Skład: ziarna kakao, cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, lecytyna słonecznikowa.
Masa kakaowa min. 72%.
Masa netto: 60 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 597 kcal.
BTW: 8/43/45

środa, 6 lutego 2019

Zotter Happy Birthday (Butter Caramel) mleczna 50% nadziewana maślanym karmelem i migdałowym nugatem z chrupiącymi kawałkami karmelu


 Nadeszła ta okropna chwila... Wyjęłam z zapasów ostatnią Zotter Handscooped, a nie mam już czego zamówić z nadziewanego asortymentu na biokredens.pl, bowiem wszystkich dostępnych pozycji już próbowałam! Wiedziona apetytem, a przy tym przepełniona dziwacznym żalem - pewnego leniwego niedzielnego wieczora sięgnęłam po Happy Birthday, czyli Butter Caramel. Opis tabliczki przedstawiał się bardzo kusząco - mleczna kuwertura o 50% zawartości kakao, kryła w sobie dwie warstwy nadzienia: maślany karmel oraz migdałowy nugat z chrupiącymi kawałkami karmelu. Zapowiadało się bardzo słodko i bardzo pysznie.

W przekroju czekolada prezentowała się obłędnie. Ciągnący się, jaśniutki maślany karmel momentalnie przywiódł na myśl analogiczną warstwę w boskiej Coffee Toffee. Natomiast migdałowy nugat z chrupiącym karmelem skojarzył mi się z innym słodkim nadziewańcem, a mianowicie z Caramel Nougat Fudge. Butter Caramel zdawało się być fuzją tych dwóch pysznych tabliczek.


 Czekolada pachniała przewspaniałym maślanym karmelem, odrobiną migdałów i delikatnych korzennych przypraw - a wszystko to otulone wonią bogatej mlecznej czekolady. Karmel jednak przewodził nad wszystkim, intensywnie krówkowy, maślany, prawdziwy, łagodny. Gdy przeszliśmy do smakowania prędko okazało się, że i w sferze smaku ów karmel wiedzie prym. Nazwa tabliczki - Butter Caramel - jest więc absolutnie trafiona, w samiuteńki punkt.

Tak wykonany karmel jest kosmicznie uwodzicielski. Ciągnący się, miękki, łagodny i intensywny zarazem, rozkosznie słodki. Zachwycił mnie i stanowił najistotniejszą część całej kompozycji. Jego smak najdłużej utrzymywał się w ustach.

Dolnej warstwie nadzienia również nie można niczego zarzucić. Migdałowy nugat jest bardzo słodki i bardzo chrupiący - przez wzgląd na dużą zawartość kawałków karmelu, które jednak nie wchodzą między zęby i nie są przesadnie twarde czy przepalone. Nie jest tak, że karmel przyćmiewa zupełnie migdały - ich nuta stale obecna jest w tle i jest bardzo istotna dla bogactwa całości, umiejętnie podkreślona wanilią i cynamonem.


 Kuwertura z 50% mlecznej czekolady idealnie zwieńcza kompozycję. Nie przesładza jej (a tak by mogło być, gdyby użyto 40% mlecznej czy białej), ani też nie przeciąża (kontrast przy użyciu ciemnej czekolady mógłby być zbyt duży). Słowem - Happy Birthday jako prezent urodzinowy na pewno sprawdzi się dla każdego łasucha... Ja mogłabym dostać cały karton tych czekoladek i byłabym przeszczęśliwa. Nasza tabliczka zniknęła w mig, nie sposób było jej się oprzeć...
 
Skład: surowy cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, masło 11%, śmietanka 9%, miazga kakaowa, migdały, pełne mleko w proszku, chrupki karmelowe 6% (cukier, syrop glukozowo-fruktozowy, masło), syrop cukru inwertowanego, mleko, słodka serwatka w proszku, pełny cukier trzcinowy, sól, lecytyna sojowa, koncentrat soku cytrynowego, wanilia, płatki róż, proszek cytrynowy (koncentrat soku cytrynowego, skrobia kukurydziana, cukier), cynamon.
Masa kakaowa min. 50%.
Masa netto: 70 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 550 kcal.
BTW: 5,5/38/45.

niedziela, 3 lutego 2019

Kallari ciemna 85% Ekwador


 Dzień po degustacji ekwadorskiej Alexandre wykonanej z ziaren z amazońskiej prowincji Napo, postanowiłam sięgnąć po ostatnią tabliczkę od marki Kallari. Choć producenci kakao dla Kallari zrzeszeni są w innej kooperatywie, ziarna Nacional użyte do produkcji obu wspomnianych czekolad wywodzą się z tożsamego regionu. Kooperatywa Kallari działa wszak również na terenie Napo, ponadto także składa się z członków plemienia Kichwa. Dotąd miałam już okazję próbować kilku czekolad Kallari, które oferowały o wiele więcej bogactwa, niż ekwadorska propozycja od Alexandre. Przypomnę, iż moje Kallari zakupiłam rok temu w sklepie połączonym z kawiarnią, należącym do tejże marki, położonym w stolicy Ekwadoru - Quito.

Kallari 85% to czysta ciemna tabliczka wykonana z amazońskich ziaren Nacional. Wcześniej, prócz Kallari z dodatkami, miałam okazję próbować analogicznej ciemnej czekolady, o 10% uboższej w kakao. Zabrała nas ona na ciekawy, choć bardzo bezpieczny spacer po dżungli. Podkręcenie zawartości kakao o 10% intrygowało mnie. Wiedziałam, że teraz doznania mogą być zupełnie inne...


Według producenta, czekolada niesie ze sobą nuty ziemi i kwiatów, zaś w finiszu oferuje czekoladową gorycz. Kallari proponuje sparować tabliczkę z bourbonem, szkocką whisky, winami Merlot i Cabernet Sauvignon. My jak zwykle przystąpiliśmy do degustacji po prostu w towarzystwie kawy.

W sferze zapachu, czekolada nas zszokowała. Najpierw uderzyła mnie słodka, lekowa woń, która przywiodła mi na myśl tabletki scorbolamid. Dziwna słodycz poszła dalej w stronę drożdżówki z kruszonką oraz lodów śmietankowych. Niepokojące nuty świeżości i surowości zarazem, przeniosły mnie następnie do iglastego lasu położonego nad rwącym, górskim potokiem.

W ustach czekolada okazała się mocno sucha - znacznie wysuszała śluzówkę - lecz jednocześnie rozpuszczała się całkiem dobrze i gładko. Miała w sobie wiele powietrza i ziołowej świeżości, choć jednocześnie była to roślinna pierwotność i surowość izolowanych przestrzeni. Okazała się mnie słodka, niż zapowiadał to zapach. Kojarzyła się z piołunem, lukrecją, szałwią, trochę z koprem, oraz oczywiście z iglastym suchym lasem, bardzo mrocznym.

Znalazłam się w na pewnej przełęczy w Kazachstanie... Lodowaty górski potok wijący się wśród kamieni, spływający wprost z czeluści mruczącego lodowca. Wokół niego, niczym przeniesione z innej krainy, rosną drobne, lecz kolorowo kwitnące zioła, drżące na wietrze wśród kamieni.

Zbliżając się ku finiszowi, pojawiła się dziwna słodycz specyficznych egzotycznych owoców - pomyślałam o zapato i miechunce. Spadła ona na nas wyrywając z mroźnej monotonii, wywierając duże wrażenie.


Kallari 85% to czekolada na swój sposób monotonna, lecz trudna i niebezpieczna, a przez to intrygująca. Większa moc kakao niż w wersji 75% dołożyła przeogromnej surowości i tajemniczości. Czułam się tak, jakbym obcowała z szamańskim naparem z ziół, który miałby wywołać przerażające halucynacje. Podobało mi się to... Pojawił się niepokój, a za nim tęskniłam przy 75%.

Jednocześnie nie można stwierdzić, że Kallari 85% okazała się czekoladą wyjątkowo w moim guście. Na pewno kontrast po degustacji ekwadorskiej Alexandre był ogromny, bowiem Kallari proponuje coś o wiele bardziej głębszego. Już tęsknię za możliwością dalszej eksploracji wyrobów tej lokalnej marki...


Skład: miazga kakaowa, tłuszcz kakaowy, cukier, wanilia.
Masa kakaowa min. 85%.
Masa netto: 70 g.