sobota, 30 czerwca 2018

Madecasse Madagascar ciemna 70%


Hala Łabowska w Beskidzie Sądeckim stała się miejscem, w którym to pierwszy raz spróbowałam czekoladę madagaskarskiej marki Madecasse. Od dawna przyglądałam się tym tabliczkom, jednakże przez moje ostatnie rozczarowanie dawniej uwielbianym Menakao, moje pożądanie wobec kolejnych tabliczek wprost z Madagaskaru zmniejszyło się. Zwłaszcza, że Menakao i Madecasse były swego czasu produkowane w tych samych fabrykach - moja sceptyczność była spora. Nie mniej jednak, zdecydowałam się zamówić reprezentatywną siedemdziesiątkę od Madecasse w niezawodnym sklepie Sekretów Czekolady.

 Ekipa Madecasse prócz tworzenia czekolady para się dystrybucją madagaskarskiej wanilii. Na ich stronie internetowej można zapoznać się z całą historią rozwoju firmy. Co ciekawe, jej założyciele znaleźli się na Madagaskarze jako wolontariusze nauczający języka angielskiego. Tam w ich głowach zakiełkowały czekoladowe marzenia, które po latach postanowili zrealizować.


75-gramowej tabliczki wydawało się być naprawdę sporo, zapewne przez podział na dość drobne kostki. Pachniała jakąś słodką, paloną zawiesiną w stylu melasy oraz mieszanką subtelnych kwaśności: maślanką, grejpfrutem, jabłkiem. Jednakże w pierwszej kolejności przez wzgląd na zapach jawiła się jako słodka. W zasadzie w smaku okazało się być podobnie... Słodycz nieustannie walczyła w niej w kwaskiem.

Delikatną szorstkością odrobinę przypominała mi dawne Menakao. Nie rozpuszczała się w ustach z wielką wylewnością, w strukturze była dość ziemista (a przy tym smakowych nut ziemistych nie odnalazłam w niej wiele). Fascynująca okazała się w niej wspomniana bitwa słodyczy z kwaskiem (iluzją goryczki była tu jedynie odrobina ziemistości). Pomyślałam o maślance z pieczonym jabłkiem i cynamonem, a także o szarlotce zrobionej z jabłek startej wraz ze skórką. I tak sobie ta czekolada balansowała, wahała się. Szalka przechylała się raz w stronę słodyczy, raz w stronę kwaśności.

Niby to był typowy Madagaskar, ale jednak nie do końca. Choć siedemdziesiątka od Madecasse nie porwała mnie jakoś szczególnie, to przekonała mnie do przetestowania pozostałego asortymentu firmy.



Gdy skierowaliśmy swe kroki z Bacówki nad Wierchomlą w stronę Runka, zaczęło solidnie zbierać się na burzę. Ostatecznie nas na szlaku minęła bokiem, ale dookoła nieźle się działo... My mieliśmy szczęście. Przez Holę do Hali Łabowskiej doszliśmy bez większych perypetii. I nawet kawałek Tatr nam się przez chwilę ukazał.

 
A tu już ponownie przy schronisku na Hali Łabowskiej - w zupełnie odmiennej aurze, niż dnia poprzedniego.


Następnie rozpoczęliśmy zejście przez Łomnicę Zdrój do Piwnicznej, lecz innym szlakiem niż uprzednio. Okazał się on również bardzo malowniczy, a prowadził grzbietem pasma obfitującego w niewielkie, urocze hale, takie jak na przykład Hala Groń.

 





W Łomnicy spróbowaliśmy wody mineralnej ze źródła Stefan - bogatej w przeróżne pierwiastki, lekko nagazowanej i co ciekawe - wyróżniającej się wysoką zawartością amoniaku. Zdecydowanie czuło się to w smaku. Dalej maszerując uliczkami Łomnicy nie ominęła nas już ulewa, która towarzyszyła nam aż do samej Piwnicznej. Na szczęście przestało padać wówczas, gdy wybraliśmy się na kilkugodzinne ucztowanie do naszej ulubionej restauracji Pod Kasztanami na piwniczańskim rynku.


Skład: miazga kakaowa, cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, lecytyna słonecznikowa.
Masa kakaowa min. 70%.
Masa netto: 75 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 645 kcal.
BTW: 12,5/52,5/30,5

środa, 27 czerwca 2018

Morin Panama Dabaiba ciemna 63%


Niegdyś próbowałam już panamskiej czekolady z francuskiej manufaktury Morin. Było to niemalże na początku mojej przygody z Prawdziwymi Czekoladami, gdy Morin posiadał jeszcze inną szatę graficzną swych opakowań. Wtedy w ofercie marki znajdowała się tabliczka z panamskich ziaren o ich zawartości liczącej sobie 70%. Obecnie Morin proponuje nam czekoladę Panama Dabaiba o mniejszej, 63% zawartości kakao. Do jej degustacji zasiedliśmy w Bacówce nad Wierchomlą, gdy z dala gdzieś nadchodziła już burza. Swoją Dabaibę zakupiłam w sklepie Sekretów Czekolady.

 Pachniała tłustym, mega czekoladowym, soczystym błotkiem. Po prostu. Był to ewidentny zapach gęstego, mocno czekoladowego budyniu. I jeszcze jej brąz, tak intensywny, tak wysycony. W ustach rozpuszczała się w sposób intrygująco soczysty właśnie. Jednocześnie cechowała się typową dla Morina masywną, lecz jednak bardzo przystępną strukturą - balansującą gdzieś pomiędzy błogą gładkością a zadziorną lekką szorstkością.


Zamknęłam oczy i... zatopiłam się w bardzo prostej, oczywistej i przepysznej kompozycji smaków. Najpierw do głowy przyszły mi po prostu dojrzałe banany zatopione w czekoladzie, posmarowane do tego dobrej jakości masłem orzechowym (z orzeszków arachidowych). Dalej poszłam w stronę mokrego chlebka bananowego upieczonymi wraz z orzechową kruszonką, maczanego w czekoladowym budyniu. W tej koncepcji czekolada utrzymana była do samego końca, uwodzicielsko słodko-gorzka.

Jakież było moje zaskoczenie, gdy przygotowując się do pisania tej recenzji cofnęłam się do moich wspomnień związanych z czekoladami wykonanymi z panamskiego kakao. Zarówno wyżej wspominany Morin 70%, jak i Zotter Panama 72% - zawierały w sobie bardzo charakterystyczne nuty bananów w czekoladowym budyniu. Trzeba mi przetestować więcej panamskich czekolad, by przekonać się, czy rzeczywiście jest to regułą...

 

2 czerwca podjechaliśmy autobusem do Żegiestowa-Zdroju. Obraliśmy niebieski szlak i skierowaliśmy się w stronę opuszczonego, bardzo klimatycznego sanatorium...




Dalej trasa wiodła leśnymi pustkowiami - w końcu nie bez przyczyny prowadziła na szczyt o nazwie Pusta Wielka. Dopiero idąc dalej, zbliżając się do Bacówki nad Wierchomlą - otworzyły się przed nami przepiękne widoki na Beskid Sądecki.






Skład: ziarna kakao, cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy.
Masa kakaowa min. 63%.
Masa netto: 100 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 581 kcal.
BTW: 7,2/41,6/39,7

niedziela, 24 czerwca 2018

Idilio Origins 1ero Porcelana Criollo Puro ciemna 74%


Kolejną czekoladą, po którą sięgnęliśmy na beskidzkim szlaku 1 czerwca była Idilio Origins 1ero Porcelana Criollo Puro 74%. Doprawdy, ładnie sobie poczynamy - jeść w górach Domori, a potem Idilio. Wobec szlachetnego ziarna Porcelana żywię mieszane uczucia - zazwyczaj czekolady wykonane z niego były dla mnie zbyt łagodne w smaku. Ponieważ szwajcarskie Idilio zazwyczaj wypuszcza delikatne czekolady (lecz przy tym przepyszne) uznałam, że zabranie ich Porcelany w góry nie będzie wielką stratą. Użyte do wykonania tabliczki ziarna zebrane zostały w wenezuelskim regionie Zulia, a moją Porcelanę kupiłam oczywiście w sklepie Sekretów Czekolady.

Choć jedliśmy czekoladę w sporym upale, przechowywałam ją na tyle bezpiecznie, że absolutnie nie odbiło się to na jej stanie. W strukturze już na sam widok - nieco szorstkawa w środku, a miękka i gładka z wierzchu - jak to u Idilio bywa. Zaskoczyła mnie swym zapachem, który zapowiadał, że smak jednak będzie całkiem mocny, jak na Porcelanę. Aromat skojarzył mi się z mocno przypieczoną w tosterze skórką ciemnego chleba, przełożoną dżemem malinowym.


Porcelana od Idilio była paradoksalnie wyrazista zarówno jak na Porcelanę, jak i na Idilio. Miała w sobie goryczkę przypalonego chleba właśnie. Typowe dla Porcelany śniadaniowe nuty były tu mocno zaakcentowane palonością. Prócz dżemu z malin pojawiła się także konfitura ze skórek pomarańczy i limonki. Chleb zdawał się być odrobinę popieprzony, a jednocześnie podany z lekko słonym masłem orzechowym.

Czekolada dobrze rozpuszczała się w ustach, lecz pozostawiała delikatną szorstkość, dzięki czemu nabierała dodatkowego charakteru. Jadło się ją ze smakiem i z zaciekawieniem, bowiem okazała się dla mnie miłym zaskoczeniem jak na Porcelanę. Idilio wyciągnęło z ziaren pierwotną esencję, bez usilnego jej uładzania. Warto zaznaczyć, że za to dokonanie Porcelana od Idilio została w 2017 roku nagrodzona srebrem Akademii Czekolady.



A to już kadry z naszej dalszej wędrówki po Beskidzie Sądeckim w dniu 1 czerwca. Trasa Hala Łabowska - Wargulszańkie Góry - Przełęcz pod Parchowatką - Łomnica-Zdrój - Piwniczna-Zdrój.










  
Poniżej zejście do Piwnicznej.  


Skład: miazga kakaowa, cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy.
Masa kakaowa min. 74%.
Masa netto: 80 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 565 kcal.
BTW: 7,2/46/42

czwartek, 21 czerwca 2018

Domori Trinitario Rotondo ciemna 70%


Doskonale pamiętam swe wielkie emocje, gdy dowiedziałam się o wypuszczenie przez boskie-włoskie Domori nowych tabliczek - w tym serii blendów Trinitario. Wprawdzie było to już sporo czasu temu, lecz szczególnie uradował mnie fakt, iż wspomniana wyżej seria składała się z tabliczek o wyjątkowo dużej gramaturze jak na Domori - po 75 gram każda! Teraz, przeglądając oficjalny sklep internetowy Domori dostrzegam, iż serię Trinitario można już zakupić tylko w formie mniejszych, 50-gramowych tabliczek. Dzięki wcześniejszym zakupom w sklepie Sekretów Czekolady rozbiłam bank, ha!

Przygodę z kolekcją blendów Trinitario zaczęłam od wariantu o najmniejszym procentażu - 70% Rotondo. Według producenta Rotondo jest pełną i łagodną czekoladą, charakteryzującą się nutami daktyli, zbóż oraz śmietanki. Porządna, duża tafla niepodzielona na kostki, z dwoma tłoczeniami nazwy marki - prezentuje się elegancko i bardzo smakowicie.


Tuż po rozpakowaniu uderzyła nas swoim intensywnym zapachem wiśni. Ów aromat był dla nas tak wyrazisty i jednoznaczny, że aż nie do uwierzenia. Po pierwszym kęsie dało się odczuć, że blend Trinitario nie jest tak nieprzyzwoicie bogaty w nuty smakowe jak Criollo od Domori. Nie mniej jednak Rotondo urzekała czymś innym - była bardzo poukładana, konkretna, kompletna. Rozpuszczała się w ustach z powagą, zostawiając w niej czekoladową gęstwinę - to akurat pozostaje charakterystyczne dla Domori.

Choć producent wspomina o daktylach, dla mnie to były ewidentne wiśnie. Tak dojrzałe, że aż czarne. Tak soczyste, że aż miąższ pragnie rozerwać ich skórkę. To 100% dżem z licznymi całymi owocami. Dalej rzeczywiście pojawiają się delikatne nuty zbożowe (bardziej jak kasza czy owsianka, nie jak chleb), a w finiszu jawi się nam gęsta, aksamitna śmietanka. I to w zasadzie koniec. Spójność, która uwodzi i wciąga. Domori zupełnie odmienna od innych, ale posiadająca swój nieodparty urok. Cieszyłam się, że przed nami jeszcze trzy wersje tego blendu, o wyższej zawartości kakao. Co one nam zaoferują?


1 czerwca podjechaliśmy z Piwnicznej do Rytra (niestety nie pociągiem, lecz zastępczym autobusem... a tak bardzo chcieliśmy przejechać się pociągiem tą piękną trasą!). Mieliśmy w planach trasę, która na Wielkanoc nie udała nam się przez wzgląd na pogodę. Tym razem aura była idealna. Poprad prezentował się pięknie...



Pochodziliśmy z Rytra w stronę schroniska Cyrla i otwierały się przed nami widoki jeszcze dwa miesiące temu zupełnie zamaskowane przez mgłę. Nie chciało się nam wierzyć, że na początku kwietnia zastała nas tam zamieć śnieżna.




A tu już schronisko Cyrla, przy którym ostatnio zawróciliśmy. Teraz w pełnym słońcu zjedliśmy przy nim drugie śniadanie.


A dalej za Jaworzyną Kokuczańską - malownicze hale, niestety stopniowo zarastające. Dziś opisywaną czekoladę jedliśmy na Hali Pisanej.


Nieco zboczyliśmy ze szlaku, by zajrzeć do Jaskini w Pękniętej Skale.


A potem, bacznie obserwując mapę - skierowaliśmy się słabo oznakowaną ścieżką na doskonały punkt widokowy na Wierchu nad Kamieniem. Byliśmy tam zupełnie sami. Wielu turystów po prostu w niewiedzy omijało to cudowne miejsce. My zostaliśmy tam chwilę dłużej, by delektować się krajobrazem... To chyba moje ulubione miejsce w Beskidzie Sądeckim!







 
Skład: miazga kakaowa, cukier trzcinowy.
Masa kakaowa min. 70%.
Masa netto: 75 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 558,5 kcal.
BTW: 10/37,5/41