czwartek, 30 lipca 2020

Beskid Pieprz Wenezuela Carenero Superior ciemna 75% z czerwonym pieprzem


Czekolady, w których dominującym dodatkiem jest pieprz, zawsze wywołują u mnie odrobinę rezerwy. Z jednej strony, miałam okazję wypróbować już nieco naprawdę udanych, typowo pieprznych tabliczek (Krakakoa Salt & Pepper, Akesson's: z różowym, dzikim i czarnym pieprzem). Z drugiej strony, niektóre z nich pomimo profesjonalnego wykonania, nie przypadły mi do gustu (Menakao Bright & Citrusy), inne zaś widocznie traktowały kontrowersyjny dodatek jako panaceum na sukces, z czego oczywiście nie wyszło nic dobrego. Obecnie uważam, iż największą radość sprawiają mi czekolady, gdzie pieprz jest jednym z kilku dodatków, współtworzącym złożoną kompozycję (jak chociażby w Chocolate Tree Mexico Aztec Spice). Gdy czekolada występuje w duecie z samym pieprzem, przeogromną różnicę czyni też sam rodzaj pieprzu, o czym bardzo dobrze wie przytoczony wyżej Akesson's, mający w swej ofercie kilka różnych pieprznych czekolad. Nasz rodzimy Beskid w swej jedynej tabliczce z pieprzem sięgnął po pieprz czerwony - przez co w zasadzie nie do końca wiemy, co to za pieprz, bo czerwonym można nazwać kilka jego rodzajów. Nie mniej jednak, zawsze czerwony pieprz kojarzy mi się z o wiele większą aromatycznością i świeżością, niż w pieprzu czarnym.

Ów czerwony pieprz w ilości 0,5% połączony został z 75% ciemną czekoladą z wenezuelskiego kakao Carenero Superior, znanego już z innych tabliczek polskiej manufaktury (vide propozycja z kozim mlekiem). Dziś prezentowaną czekoladę kupiłam w sklepie Sekretów Czekolady.


W wiśniowociemną, soczyście błyszczącą tabliczkę pieprz został wkomponowany w niewidocznej, drobnozmielonej formie, co bardzo mnie ucieszyło. W zapachu przyprawa odznaczała się intensywnością i wilgocią, jakby wymieszaną ze skruszonymi ziarnami kakao oraz cząstkami cebulowego pieczywa podanego na ciepło.

Pierwszy kęs sprawia, iż czujemy się, jakbyśmy rozgryźli ziarenko pieprzu - mocno aromatycznego, z żywiczno-owocowymi nutami, kojarzącymi się z jałowcem i żurawiną. Świetnym wrażeniem była wilgoć, przez co cała pieprzność czekolady okazała się bardziej przystępna. Czerwony pieprz w swej wyrazistości wyraźnie dominuje nad całością, lecz konsystencja i jakość samej czekolady jakoś magicznie to balansuje. Nie czujemy się przytłoczeni pieprzem, a wszystko pomimo nietypowości wydaje się proste.


Przychodzą do nas skojarzenia z klasyczną pszenną zapiekanką z serem, dobrze doprawioną. Ewentualnie, mogą to być zapieczone pod serem ziemniaki w mundurkach, również solidnie "popieprzone". Ewidentnie, w naszym Beskidzie pieprz sprawia, iż czekolada zdaje się być jakimś daniem podanym na ciepło, bazującym na dopieczonych nutach (miękkie, wilgotne i ciepłe wnętrze, lekko przypieczona i rumiana otoczka), z lejącym się serem i feerią ziół. Wenezuelskie kakao pokazuje tu swe łagodne oblicze, aczkolwiek na tyle zdecydowane, by nie zniknąć całkowicie pod natłokiem pieprzu, lecz stworzyć dla niego solidną, aksamitną bazę.

Skłonna jestem nawet stwierdzić, iż Beskid z pieprzem okazał się ciekawszy, niż propozycja z papryczkami piri piri, bazująca również na wenezuelskim kakao (lecz pochodzącym z regionu Caicara del Orinoco).


Skład: ziarna kakao, cukier trzcinowy nierafinowany, pieprz czerwony 0,5%.
Masa kakaowa min. 75%.
Masa netto: 50 g.

wtorek, 28 lipca 2020

Pralus Venezuela Trinitario 75% ciemna


 Cztery lata temu na moim blogu pojawiła się już recenzja ciemnej Pralus Venezuela Trinitario 75%, lecz wówczas dysponowałam nią jedynie w formie neapolitanek. Z czasem, postanowiłam zamówić w sklepie Sekretów Czekolady wersję pełnowymiarową, a więc 100-gramową. Kakao użyte do wykonania tej czekolady pochodzi z plantacji w okolicach portu Carenero nad Morzem Karaibskim.

Piękna, relatywnie jasna tabliczka, swym wyglądem nie sprawiała wrażenia tłustej. Charakteryzował ją delikatny, maślano-kwiatowy zapach ze specyficzną lekką nutką farby, którą zapamiętałam dobrze z degustacji neapolitanek. Mimo wszystko, cały aromat czekolady zdawał się łagodniejszy od tego, który zapamiętałam.


 Przyjemnie zalepiająca, wilgotna i gładka czekolada smakowała niczym przestudzony już czekoladowy budyń z waniliowym sosem i olejkiem kwiatowym. Urzekała smaczną, czekoladową prostotą, przez co pomimo swej gramatury bardzo wciągała. Bezwiednie sięgałam po kolejne kostki. Klasyczna czekoladowość była tu dość powściągliwa (nie obłędnie lejąca się jak w niektórych tabliczkach), nie mniej jednak całkiem umiejętnie pieściła podniebienie.

Wszystko, co odnalazłam cztery lata temu w tej czekoladzie - karmel, cynamon, lukrecja, kwiaty, pomarańcze, no i ta oryginalna farba - teraz zdawało się być bardzo szczelnie zalepione intensywną, lecz nadal nieordynarną i szlachetną kakaowością. To klasyk, w którego zakamarkach czekają przyprawowe urozmaicenia, czyniąc czekoladę pełniejszą i żywszą.


Skład: ziarna kakao, cukier, tłuszcz kakaowy, lecytyna sojowa bez GMO.
Masa kakaowa min. 75%.
Masa netto: 100 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 585 kcal.
BTW: 9,4/44/33.

niedziela, 26 lipca 2020

Georgia Ramon Chuao Venezuela Trinitario ciemna 75%


Dobrze było znów sięgnąć po tabliczkę z niemieckiej manufaktury Georgia Ramon, tym bardziej, iż w jej ofercie pojawiło się trochę względnych nowości. Jedną z nich, ozdobioną na opakowaniu w przyciągający wzrok wizerunek Diablo Danzante, jest 75% ciemna czekolada wykonana z wenezuelskich ziaren Trinitario pochodzących z upraw otaczających wieś Chuao na północnym wybrzeżu kraju. Wiele już czekolad stworzonych z kakao z Chuao miałam okazję wypróbować - to prawdziwe zagłębie szlachetnego kakao. Wprawdzie nie uprawia się go tam w dużych ilościach, ale stanowi dużą wartość, dlatego tak chętnie używane jest przez twórców Prawdziwych Czekolad. W czekolady od Georgia Ramon zaopatrzyłam się jak zwykle w sklepie Sekretów Czekolady.


W zapachu ta umiarkowanie ciemna w swej barwie czekolada była niezwykle delikatna i... chłodna. W istocie, wydawało się, jakby jej esencja schowana była pod warstwą gładkiego lodu. Po zanurzeniu pierwszego kęsa w ustach uzyskaliśmy podobne wrażenie, lecz po chwili, ów powściągliwy pozór zamienia się w coś bardzo intensywnego i wielowątkowego. Dostajemy się do gorącego serca Chuao.

Ciekawie się złożyło, że ostatnio wybierane przeze mnie do degustacji czekolady okazały się mieć mieć w sobie tyle drewnianych nut. W Chuao od Georgii Ramon znów je dostrzegamy, choć ponownie w nowej formie. Tu drewno ma w sobie wyraźne nuty wędzone, miesza się też ze skórą, mięsem, ziemią, kawą. Przed oczyma stanęła mi domowa wędzarnia, w której prócz wędlin wędzi się piwo oraz suszone owoce. Pomyślałam o lekko przypalonym mięsie z grilla: soczystej karkówce oraz chrupiącej skórce kiełbasy. Mało intensywnie? No to do tego jeszcze żyzna ziemia, na którą wylała się melasa słodzona syropem klonowym mocna kawa.


Jeszcze? Niedopieczone ciasto z pełnoziarnistej mąki (efekt surowości), z wyczuwalnym proszkiem do pieczenia. Wieprzowa pieczeń obłożona głogiem, dereniem, jagodami i śliwkami, podlana ciemnym piwem (wędzonym, a jakże!). Meksykańskie mole poblano sowicie posypane sezamem. Tak niesamowicie ciekawa, tak mocna, a przy tym żywa, nieprzeciążająca i błogo rozlewająca się w ustach.

Uwielbiam takie czekolady - w których wiele się dzieje i nieustannie zaskakują w swej dynamiczności, a przy tym posiadają wielce przyjemną, wciągającą konsystencję. To bodaj jedna z ciekawszych czystych ciemnych tabliczek od Georgia Ramon.


Skład: miazga kakaowa, surowy cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy.
Masa kakaowa min. 75%.
Masa netto: 50 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 572 kcal.
BTW: 10/43/30.

piątek, 24 lipca 2020

Morin Bolivie Ekeko ciemna 70%


 Ponad pięć lat temu, wracając z jednego z licznych górskich wyjazdów degustowaliśmy boliwijską Sauvage z francuskiej manufaktury Morin. Obecnie w ofercie tego czekoladnika znajduje się inna tabliczka stworzona z kakao z Boliwii - mowa o Bolivie Ekeko, która tak jak poprzedniczka jest klasyczną ciemną siedemdziesiątką. Kupiłam ją w sklepie Sekretów Czekolady. Ekeko to w prekolumbijskich wierzeniach mieszkańców Altiplano bóg bogactwa i dobrobytu. Czekolada ta w istocie odzwierciedla prawdziwe bogactwo tego kraju, albowiem ziarna użyte do jej wykonania pochodzą z nieuprawianych, lecz dziko rosnących kakaowców. Według producenta, ma uraczyć nas plejadą smaków takich jak: drewno, żółte owoce, konfitura z czerwonych porzeczek, suszone śliwki, miód i gorąca czekolada.


 Wspaniale masywna tabliczka, sprawiająca wrażenie soczystej i miąższystej - pachniała niczym kawa, do której ktoś zuchwale włożył bukiet świeżych, łąkowych kwiatów. Ot, eksplozja mocnych aromatów. Tak, zdecydowanie, woń zapowiadała prawdziwy czekoladowy dobrobyt...

Dominującym skojarzeniem, jakie przyniosła degustacja Ekeko, był mój ulubiony placek karaibski z Cukierni Sowa - czyli:  "ciasto czekoladowe z masą o smaku marcepanowym, śliwkami, orzechami włoskimi i kruszonką, wykończone żelem". Właśnie taka była nasza czekolada... I tak cudnie intensywna jak to ciasto. Choć w zasadzie, była od niego jeszcze bogatsza (jak widać, nazwa zobowiązuje!). Zgodnie z podpowiedzią samego Morina, wyczułam tu czerwone porzeczki, ale wymieszane z czarnymi - zaklęte w niesamowitą konfiturę połączoną z miodem. Do tego jeszcze trochę dojrzałych wiśni... i w efekcie otrzymaliśmy niesamowicie esencjonalną, upajającą owocowo-czekoladową kompozycję. Owe kwiaty, tak mocno odznaczające się w zapachu, w smaku zamieniły się w soczyste owoce, zaś kawa - spoiła w jedno z kakao.


Konsystencja czekolady nieco odbiegała od tej, którą zwę typową dla Morina. Było soczyście i odrobinę proszkowo zarazem. Pośród całej intensywności Bolivie Ekeko znalazło się też miejsce dla dość delikatnego, czerwonego wina półwytrawnego. Całość wypadła na tyle smakowicie, iż wciągałam kolejne kostki raz za razem, niczym czekoladowa narkomanka; niezmiernie ciesząc się z tego, że Morin produkuje te swoje cudowne 100-gramowe tabliczki.


Skład: ziarna kakao, cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, lecytyna słonecznikowa.
Masa kakaowa min. 70%.
Masa netto: 100 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 584 kcal.
BTW: 8,7/43,2/34,6.

środa, 22 lipca 2020

Valrhona Alpaco ciemna 66% Ekwador

 

 Czekoladę Noir Alpaco z oferty francuskiej manufaktury Valrhona jakoś dotąd pomijałam podczas zakupów, być może dlatego, iż przez zbieżność kolorów na opakowaniu kojarzyła mi się z próbowaną już tabliczką Andoa (którą uwielbiam, lecz jednak nie chciałam jej powtarzać - zbyt wiele jeszcze mam czekolad do wypróbowania). Alpaco, w przeciwieństwie do Andoa, nie jest blendem. To ciemna czekolada o 66% zawartości ekwadorskiego kakao, która ma kryć w sobie akcenty drzewne i kwiatowe. Kupiłam ją w sklepie Sekretów Czekolady.


 W zapachu czekolada istotne prezentowała akcenty drzewne. Jej woń bezpretensjonalnie kojarzyła się mi z czystą drewnianą podłogą w dobrze wywietrzonym mieszkaniu pełnym świeżego powietrza, w którym zawieszone zostało nieco kwiatowych pyłków przygnanych przez lekki wiatr.

 W ustach okazała się gęsta; jej konsystencja miała w sobie coś typowego dla Valrhony. Dość soczysta słodycz mieszała się z wieloma zaskakującymi i niepokojącymi nutami: kwaśnawo-goryczkowymi (jakby gnijącymi), kwiatowo-przyprawowymi. Po pierwsze - w sferze smaku nadal sporo tu drewna. Pomyślałam o mrocznej kawiarni, której wnętrze całe urządzone jest w szlachetnym drewnie. Ustawiono w niej mnóstwo egzotycznych roślin, które pną się po ścianach i nęcą zapachami. Skoro kawiarnia, to oczywiście jest kawa. Gorąca i mocna kawa, która łączy w swej aromatyczności drewno i kwiaty otoczenia.


 Gdy rozebrać na części pierwsze jej słodycz (bo, mimo wszystko, Alpaco była przede wszystkim słodka), przewrotnie kojarzyła się ona z lekko nadpsutą guawą, z obitym jabłkiem. Za tą niebanalną owocowością cieniem kładło się znów drewno, wieńczone posmakiem anyżu i lukrecji. Ta przyprawowość nadawała tabliczce niebywałego charakteru. Jednocześnie, kryła ona w sobie jakąś paradoksalną suchość, pozostając w ustach wrażenie jak po wypaleniu cygara.

Alpaco to czekolada niespokojna, niebanalna, jak na Valrhonę szczególnie wyrazista. Cieszę się, że jednak przypadkiem jej nie pominęłam. W ekwadorskim kakao często pełno jest drewna, kawy i kwiatów, ale tu, w połączeniu z nietypową owocowością oraz akcentem przypraw, wszystko stało się bardziej tajemnicze niż zwykle.


Skład: ziarna kakao, cukier, tłuszcz kakaowy, lecytyna sojowa, naturalny ekstrakt z wanilii.
Masa kakaowa min. 66%.
Masa netto: 70 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 556 kcal.
BTW: 7,6/39/37.

poniedziałek, 20 lipca 2020

Beskid Madagaskar Ambanja Superior Bio mleczna 50%


 Dopełnieniem dla przepysznej ciemnej czekolady Madagaskar Ambanja Superior Bio od rodzimej manufaktury Beskid jest mleczna czekolada o 65% zawartości tego samego kakao, pochodzącego z dystryktu Ambanja położonego w północnej części wyspy. Czekoladę kupiłam w sklepie Sekretów Czekolady i, co bardzo cieszy, spośród pozostałych tabliczek Beskidu wyróżnia się nieco większą gramaturą - 60 g zamiast standardowych 50 g. Już na pierwszy rzut oka po rozpakowaniu tabliczki różnica jest dostrzegalna, bowiem niepodzielona na kostki tafla wydaje się bardzo gruba i masywna. Jej wyjątkowo jasna barwa z odcieniami pomarańczy przywołuje na myśl madagaskarskie czerwonoziemy, zaś kawowo-chałwowy zapach przełamany nutą zsiadłego mleka zachęca do jak najszybszego wgryzienia się w tego apetycznego grubaska. Tyle przyjemności sprawiły mi dotychczas próbowane mleczne Beskidy - tym razem nie mogło być inaczej!


Konsystencja czekolady podczas jej rozpuszczania się w ustach okazała się drobnoproszkowa i odrobinę szorstka, co wraz ze skojarzeniami smakowymi podkręcało wyobrażenie o chałwie. Słodycz była znaczna, ze szczególnym naciskiem na śmietankowość, z której to wypływała w dalszej kolejności przyjemna i świeża kwasota mlecznych napojów fermentowanych. Najlepszym porównaniem na tę fuzję struktur i smaków będą lody śmietankowo-maślankowe z chałwą, odrobiną soku z cytryny i raz po raz rzuconymi czerwonymi owocami oraz niewielkimi cząstkami czerwonej pomarańczy. Niesamowicie wciągająca, błogo słodka, rześka i konkretna rzecz.


 Kolejnym mocnym i w zasadzie przez całą degustację wyraźnie utrzymującym się akcentem była kawa. Nie za mocno palona, gorzka, przez mnogość mlecznych nut oczywiście przełamana tłustą śmietanką - ale nadal ziemiście intensywna. Czekolada w swej masywności i wyrażając madagaskarską charakterystykę - budziła również skojarzenia z żółtym wędzonym serem (coś w stylu rolady ustrzyckiej).

Większa gramatura przy całej intensywności i zdecydowaniu występujących tu smaków sprawiła, iż czekolada wyjątkowo mocnym uściskiem oplatała podniebienie, uwodziła i wzbudzała apetyt na jeszcze. Madagaskarskie propozycje szczególnie udały się Beskidowi, dzięki czemu zaliczam je do ścisłego grona ulubieńców tej marki.


Skład: ziarna kakao, tłuszcz kakaowy, pełne mleko w proszku, nierafinowany cukier trzcinowy.
Masa kakaowa min. 50%.
Masa netto: 60 g.

sobota, 18 lipca 2020

Bonnat Porcelana Venezuela ciemna 75%


W niedawno publikowanej recenzji Chocolate Tree Porcelana Venezuela 85% mogliście przypomnieć sobie, jakie jest generalnie moje podejście do czekolad stworzonych z rzadkiej odmiany kakao Porcelana. Nie mniej jednak, gdy w ofercie sklepu Sekretów Czekolady pojawiły się dwie tabliczki francuskiej marki Bonnat wykonane z kakao Porcelana: jedna z wenezuelskiego, a druga z peruwiańskiego - postanowiłam je kupić. Nie zraziła mnie nawet ich cena, wynosząca ponad 50 zł za 100 g tabliczkę. Po pierwsze, chciałam porównać oba porcelanowe warianty, zaś po drugie - charakter Porcelany jakoś wyjątkowo pasował mi do tłustej i masywnej specyfiki czekolad Bonnat. Uznałam, iż Porcelana opracowana przez Bonnat może mi się całkiem mocno spodobać.

W pierwszej kolejności spróbowałam klasyka, czyli Porcelany z Wenezueli (75% kakao). Przepięknie prezentująca się czekolada pachniała delikatnie i świeżo kwiatami i kawą, w sposób lekko perfumowany.


Głęboka, gęsta, tłusta - po pierwszym kęsie z łatwością można wyczuć, że to Bonnat. Najpierw, jej głębia była wręcz zaskakująca, kojarzyła się z gęstym czekoladowym stoutem, okraszonym nutami melasy, tytoniu i kawy. Miała też w sobie coś chłodnego, co w połączniu z kwiatowym tchnieniem przywodziło na myśl rześki, nawet bliski przymrozku poranek w wiosennym ogrodzie.

Dalej poszło już naprawdę bardzo klasycznie, jeśli chodzi o Porcelanę. Solidnie przypieczona grzanka posmarowana masłem i mieszaną konfiturą: śliwki, maliny, porzeczki, truskawki, sok z cytryny. Do tego mocna kawa, wyraziście palona, z kapką mleka. Przez naturalną tłustość Bonnata szczególnie wyraziste okazało się masło, przy wszystkich pozostałych akcentach stanowiło przyjemne śniadaniowe dopełnienie. To, co czasem w Bonnatach wkurza, tu okazało się być spójne z tym, co prezentują ziarna Porcelana - czyli dokładnie tak, jak się spodziewałam.


Przyznam, że to jedna z lepszych czekolad Bonnat, jakie dotąd próbowałam. Znam już trochę czekolad z ziaren Porcelana, skosztowałam też nieco innych propozycji od Bonnat i przyznam, że stylistyka tych ziaren oraz francuskiej manufaktury są jakby dla siebie stworzone. Bardzo to do siebie pasuje i w końcu nie czułam, by tłustość Bonnata mi przeszkadzała, a delikatność Porcelany nie była przy tym za nudna. To porcelanowe śniadanie było rześkie, wśród kwiecistego ogrodu, pachnące gorącą kawą, owocami i grzankami, solidnie posmarowane bonnatowskim masełkiem. Wielką zaletą czekolady okazało się również relatywnie mocne wejście.

Ciekawe, czy wersja peruwiańska sprawi mi równie dużo przyjemności i pozytywnego zaskoczenia.


Skład: ziarna kakao, masło kakaowe, cukier trzcinowy.
Masa kakaowa min. 75%.
Masa netto: 100 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 603 kcal.
BTW: 8,8/46/42,6.

czwartek, 16 lipca 2020

Naive Ambrosia ciemna 67% z pyłkiem pszczelim i miodem leśnym


 Uwielbiam Naive. Tak, po zapoznaniu się ze znaczącą częścią asortymentu tej litewskiej manufaktury, z całą pewnością muszę przyznać, iż należy do czołówki moich ulubieńców. Za pomysłowość, za wykonanie, a także za wspomnienia, jakie wiążę z degustacjami czekolad ich produkcji. Jakoś zupełnie niepostrzeżenie, w ofercie sklepu Sekretów Czekolady umknęła mi Naive Ambrosia, na szczęście uzupełniłam ten brak przy pierwszej możliwej okazji ciesząc się, że jeszcze trochę Naive pozostało mi do odkrycia.

Ambrosia jest czekoladą z serii Forager, skupiającej fuzje kakao z niebanalnymi dodatkami. Tutaj kakao mamy 67% (niestety nie wiadomo skąd, nad czym ubolewam), a specjalnymi dodatkami stały się pszczele dary: pyłek oraz dziki leśny miód.


 Niezbyt ciemna, ciepłej barwy nieregularna tabliczka pachniała... podejrzanie. Z jednej strony, odznaczał się tu gęsty czekoladowo-śmietankowy budyń, zaś z drugiej - jakby glebą i sianem skropionymi moczem. W żaden sposób nie była to jednak woń obrzydzająca, a raczej intrygująca.

W ustach czekolada rozpostarła swa drobnopiaszczystą gęstwinę, lepką niczym skrystalizowany miód. Miodem tym, odznaczającym się zarówno w konsystencji, jak i w smaku, obtoczone zostały żyzna ziemia ogrodowa oraz aromatyczny, kwaskowaty tytoń. Jakiś element tej czekolady drapał lekko w gardle niczym zgaga, co jeszcze zwiększało poziom zafascynowania jej nietypowością. Tytoniowo-moczowa kwaśność mieszała się z przytulnością miodu i aromatycznej kawy. Szlag! Dlaczego takie coś tak doskonale smakuje?


 Podczas degustacji czekolada stawała się coraz bardziej słodka, lecz oczywiście nic w tej słodyczy nie było zwyczajnego. Kojarzyła się ona bowiem... z lekko przegniłymi już śliwkami oraz przejrzałymi, zarobaczonymi wiśniami. Wszystko to w ujmującym aromacie miodu. Trudno to opisać, gdy tak kontrowersyjne skojarzenia budzi czekolada, która jest niezwykle wciągająca i po prostu pyszna. Oryginalny i odważny styl reprezentowany przez Naive także w Ambrosia dał o sobie znać, choć mogłoby się wydawać, iż pyłek pszczeli oraz miód to dodatki raczej niewinne. Nic bardziej mylnego. W Naive wszystko nabiera niebywałej mocy...


Skład: ziarna kakao, cukier, tłuszcz kakaowy, pyłek pszczeli 7%, dziki miód leśny 5%, lecytyna słonecznikowa.
Masa kakaowa min. 67%.
Masa netto: 57 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 585 kcal.
BTW: 5/37,7/52.

wtorek, 14 lipca 2020

Auro Regalo ciemna 85% Filipiny


 Dziś przed Wami ostatnia już czekolada z asortymentu filipińskiej manufaktury Auro, który trafił w moje ręce dzięki sklepowi Sekretów Czekolady. Zebrane w 2018 roku ziarna uprawiane w okolicach miasta Davao, wrastające tak jak w przypadku Mano 85% w towarzystwie palm kokosowych, bananowców, mangostanów i durianów - stworzyły ciemną tabliczkę o nazwie Regalo. Według producenta jest to czekolada cierpka, gorzka i kwaśna zarazem, drzewno-przyprawowa, z nutami zielonych jabłek, zielonej herbaty i sosnowego drewna. Po doświadczeniach z Mano 85% spodziewałam się więc czegoś równie intensywnego.


 Czekolada charakteryzowała się matowo-fioletową barwą. Pachniała łanem dojrzewającego zboża, słodową słodyczą oraz ananasem w orientalnych przyprawach. To woń zdecydowanie mniej palona niż w Mano, za to przywołująca nieco skojarzenia z wyjątkowym Paquibato.

Jej konsystencja była niebywale przyjemna w swej masywności, gładkości, sytej gęstości. Ona wręcz ciężko lała się w ustach. Urzekała smakiem mocno słodowym, goryczkowym, przywodzącym na myśl chleb na zakwasie oraz lekko uprażone ziarna słonecznika. O tak, bardzo wiele w niej było nut zbożowych, ale zamiast iść w stronę szczególnie silnej paloności - raczej znalazły sobie miejsce w obrębie bardziej syropowym; jakby żytnią bułkę z ziarnami obtoczyć w melasie bądź w syropie klonowym.


 Prócz tego, bardzo ważne miejsce w kompozycji zajmują słodko-kwaśne owoce, takie jak kiwi oraz grejpfrut sweetie. Wszystkie te elementy spowijała tajemnicza i egzotyczna przyprawowość oraz pewna mulista soczystość, która rzeczywiście przywoływała wspomnienia o Paquibato. Regalo zdawała się tworzyć pełny, konkretny posiłek. Mocna, ale jednak bardziej żywiołowa i prostsza w odbiorze niż Mano. Na pewno pozostawiła po sobie niedosyt... Niedosyt związany z tym, że to już koniec mojej przygody z marką Auro, która pozwoliła zanurzyć się w urokach rzadko używanego filipińskiego kakao.


Skład: miazga kakaowa, cukier trzcinowy.
Masa kakaowa min. 85%.
Masa netto: 60 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 570 kcal.
BTW: 10/43/35.

niedziela, 12 lipca 2020

Menakao Dark Bar & Cocoa Nibs ciemna 100% z nibsami kakaowymi


Już od ponad roku zwykłam nie kupować czekolad o 100% zawartości kakao. Ich degustacje sprawiają mi o wiele mniej przyjemności niż w przypadku innych tabliczek, bowiem zazwyczaj zostaję z nimi sama - mój Mąż ciężko znosi kosztowanie setek. Gdy jednak w sklepie Sekretów Czekolady pojawiła się nowa stówka od Menakao, zdecydowałam się na zakup. Pamiętałam o wyśmienitej Bold & Punchy próbowanej już tak dawno i poczułam pociąg do najnowszej wersji 100% czekolady o Menakao - tym razem z dodatkiem kakaowych nibsów.


Dark Bar & Cocoa Nibs na pewno nie cechuje się tak intensywnie czerwonawą barwą jak Bold & Punchy, a szkoda, bo było to dla niej bardzo charakterystyczne, bardzo madagaskarskie. Zamiast tego mamy klasyczny ciemny brąz z lekkimi tylko refleksami. W zapachu jednak Madagaskar ukazuje się nam w pełnej krasie - maślankowo, cytrusowo, ziemiście, żurawinowo.  Na spodzie tabliczka w czterech garstkach pokryta została apetycznie wyglądającą kruszonką z kakaowych nibsów.


Obecnie ciężko jest mi się doszukiwać wyjątkowego bogactwa w setkach. Tę Menakao zjadłam oczywiście na raty i każde podejście do niej owszem, utwierdzało mnie w przekonaniu, iż Menakao ma na swym koncie jedne z przyjemniejszych setek. Nie umiem jednak ocenić jej tak, jak "normalne" czekolady. Nie zatrważała kwasotą czy goryczą, była bardzo wyważona. Była niczym maślanka z pulpą cytrynową i suszonymi żurawinami, do tego z akcentami ziemistych kawowych fusów. Niezbyt tłusta, miała w sobie ciekawą owocową soczystość. Dzięki nibsom, soczyście chrupiącym, jej wytrwale utrzymujące się dominujące nuty smakowe nie pozwalały popaść w monotonię.

Tak jak się spodziewałam, Menakao dało radę, w bardzo przystępny i szlachetny sposób przemieniając kakao z doliny Sambirano w 100% czekoladę. Nie sprawiło to jednak, iż zapałałam wielką chęcią do eksploracji setek innych marek, co jednak nie leżało w moich oczekiwaniach do tej degustacji.

 
Skład: ziarna kakao, nibsy kakaowe.
Masa kakaowa 100%.
Masa netto: 75 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 635,74 kcal.
BTW: 13,6/51,02/30,54.

piątek, 10 lipca 2020

Beskid Wenezuela Carenero Superior mleczna 55% z kozim mlekiem


 Moją pierwszą czekoladą z manufaktury Beskid mieszczącej się w Węgierskiej Górce była mleczna tabliczka o 50% zawartości wenezuelskiego kakao z plantacji Hacienda Valdiviezo. Wywarła na mnie kolosalne wrażenie. Z zaciekawieniem sięgnęłam więc po kolejną, nową mleczną wenezuelską czekoladę z Beskidu. Zawiera ona w sobie o 5% więcej kakao niż poprzedniczka, pochodzącego z innej plantacji - z okolic Carenero nad Morzem Karaibskim. Mleko krowie zastąpione zaś zostało mlekiem kozim, a ja uwielbiam czekoladowe wariacje na temat koziego mleka! Beskid na różne mniej klasyczne sposoby rozszerza swą ofertę, co bardzo mnie cieszy. Tą, oraz inne czekolady z naszej rodzimej beskidzkiej manufaktury zakupiłam w sklepie Sekretów Czekolady.


 Kozia czekolada miała taki sam wzór, jak wyżej wspomniana klasyczna mleczna tabliczka. Pachniała przepięknie, z intensywnymi akcentami kawowej paloności. Typowe kozie sugestie były wyraźne, jednakże często pojawiają się one także w dobrych mlecznych czekoladach na krowim mleku, więc tak naprawdę zapach jedynie rozbudzał wyobraźnię, a sam w sobie niczego nie obiecywał.

w smaku w pierwszej kolejności urzekła kawą, tytoniem i tabaką. Dopiero gdy porządnie daliśmy się już opętać jej gładkiej strukturze, która powoli, masywnie i z głębią rozpuszczała się w ustach - wyraźne nuty koziego mleka dały o sobie znać, zupełnie bezsprzecznie. Siano, solidnie rozgrzane na słońcu, a do tego specyficzna, nęcąca goryczka - idealny obraz koziego mleka w czekoladzie. Generalnie, cała kompozycja okazała się dość mocno goryczkowa. Słodycz odebrałam tu jako bardzo subtelną. Zdecydowanie, prócz koziego spektrum, najważniejszymi nutami były tu kawa, prażone zboża, tytoń oraz sezam. Podczas degustacji czekolada stawała się coraz bardziej soczysta, niemalże owocowo - lecz w smaku owoce się nie pojawiały i paradoksalnie owa soczystość nadal pozostawała palona.


 Z względu na swą wyrazistość i umiarkowaną słodycz, kozia czekolada z Beskidu zasługuje na szczególną uwagę. Mocniejsza niż Georgia Ramon, Jordi's czy superdelikatna Domori, lecz słabsza od potężnej In't Veld - pod względem manifestacji koziej mocy chyba najbliżej Beskidowi było do kozich Zotterów (tu w wersji bez innych dodatków) - choć nadal należy tę tabliczkę traktować jako oryginał. Jak zresztą wszystkie dotąd próbowane przeze mnie czekolady z kozim mlekiem, gdyż każda wyrażała całkowicie coś innego.


Skład: ziarna kakao, tłuszcz kakaowy, mleko kozie w proszku, cukier trzcinowy nierafinowany.
Masa kakaowa min. 55%.
Masa netto: 60 g.

środa, 8 lipca 2020

Madecasse Toasted Coconut ciemna 70% Madagaskar z kokosem


 Obecnie produkująca we Włoszech marka Madecasse nie jest mi zbyt dobrze znana. Minęły już dwa lata odkąd próbowałam jak dotąd jedyną czekoladę ich dzieła - była to klasyczna ciemna siedemdziesiątka z madagaskarskich ziaren. Wówczas byłam też nieco rozczarowana Menakao, więc niezbyt wyrywałam się do eksploracji pozostałego asortymentu, które niegdyś z Menekao miało sporo wspólnego. Menakao zdążyło się zrehabilitować, toteż przyszedł czas także na zagłębienie się w Madecasse. Pozostając w ciągu kokosowych czekolad, sięgnęłam po Toasted Coconut, czyli ciemną tabliczkę o 70% zawartości madagaskarskiego kakao, z dodatkiem wiórków kokosowych, naturalnego aromatu kokosowego oraz ekstraktu z wanilii. Kupiłam ją w sklepie Sekretów Czekolady.

 Moja tabliczka niestety uległa połamaniu i pokruszeniu na tyle, iż ciężko było mi z niej złożyć spójną całość nawet do zdjęcia. W przekroju widoczne były liczne, żółtawo zabarwione wiórki, co sugerowało ich dość solidne uprażenie. Czekolada pachniała wilgotnym kokosem, miąższem wymieszanym z kokosowym mlekiem, a do tego ziemistą i kwaskowatą palonością. Owa woń zdawała się być wręcz lekko perfumowany (a w istocie taka była - wszak dodano tu naturalny aromat kokosowy).


 Wiórki kokosowe były przyjemnie chrupiące, twardawe i wilgotne zarazem. Przez swą mnogość nadawały czekoladzie przestrzenną strukturę. Nie odbierałam tabliczki jako wyjątkowo gęstą, była raczej powściągliwa i bez szczególnej głębi. Wiórki w dużej mierze ją definiowały, a że uwielbiam kokos i jego forma bardzo mi pasowała - smakowitość całości oceniłam jako wysoką.

Oczywiście, moc i specyfika madagaskarskiego kakao odnalazła tu swoje miejsce, niezależnie od intensywności kokosa. Sama czekolada była wyraźnie kwaskowata, cytrusowo-maślankowa, kojarząca się też z mocnym espresso z kawy o dużej kwasocie. Po pierwszej fali kwaśnych nut kokos próbował z całą siłą przejąć władzę nad kakao, budząc skojarzenia z ryżowo-kokosowym deserem na maślance. Dalej jednak, kakao wyrywając się z tego mimo wszystko obezwładniającego uścisku, ewoluowało w kierunku coraz to mocniej drewnianego i ziemistego, co paradoksalnie znów potęgowało kokosowość, nadając mu dziwnie przyjemnego słodkawego charakteru - chyba drogą kontrastu.


 Przez moją ogromną sympatię do kokosa oraz wciągającą specyfikę madagaskarskich ziaren - Madecasse Toasted Coconut byłaby dla mnie świetną czekoladą do jedzenia na co dzień, czasem niemalże bezrefleksyjnie, w poszukiwaniu odrobiny czekoladowej przyjemności, tak miło przełamanej ulubionym dodatkiem.

Skład: miazga kakaowa, cukier trzcinowy, wiórki kokosowe, lecytyna sojowa, naturalny aromat kokosowy, ekstrakt z wanilii.
Masa kakaowa min. 70%.
Masa netto: 75 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 566 kcal.
BTW: 8,3/40,3/42,3.

poniedziałek, 6 lipca 2020

Willie's Cacao Cuban Baracoa Ginger Lime ciemna 70% z imbirem i limonką


 Dotąd z kubańskim kakao miałam do czynienia jedynie dwukrotnie - w czystych ciemnych czekoladach z manufaktur Morin oraz Pralus. Obie te czekolady zaserwowały mi wyjątkowe doznania, pozwalając sugerować, że każda następna tabliczka z tego kakao okaże się równie godna uwagi. Gdy w sklepie Sekretów Czekolady pojawiła się dziś opisywana pozycja, zamówiłam ją bez wahania. Lubię eksplorować asortyment brytyjskiej manufaktury Willie's Cacao i nie widziałam powodu, by prócz czekolad z 100% zawartością kakao pomijać pozostałe jej propozycje. Cuban Baracoa Ginger Lime jest ciemną czekoladą o 70% zawartości kubańskiego kakao, zebranego na plantacjach w okolicach miasta Baracoa. Baracoa to pierwsze miasto, jakie zostało założone na Kubie. Położone jest we wschodniej części wyspy, a jego rejon stanowi najbardziej wilgotny obszar Kuby - z tytułu buzujących życiem lasów tropikalnych.


 Niestety miałam świadomość, iż dodatek tak intensywnych składników jak kandyzowany imbir oraz olejek limonkowy całkowicie odmienią oblicze czekolady i być może zupełnie zniwelują kakaowy bukiet. Nie mniej jednak, Cuban Baracoa Ginger Lime przyciągała mnie swoją barwnością.

W przekroju wiśniowo-brązowej tabliczki wyraźnie odznaczały się kawałki kandyzowanego imbiru. Zapach czekolady był przede wszystkim imbirowy, co w gruncie rzeczy mnie cieszyło, gdyż jest to dla mnie składnik o wiele bardziej atrakcyjny od limonki. Kakao, choćby nie wiem jak było bogate, umknęło jako mało ważne tło jeśli chodzi o sferę aromatu.


Według opisu na opakowaniu, kakao z Baracoa ma cechować się delikatnymi miodowymi nutami. Nie dane było mi ich doświadczyć. Dość słodka czekolada wydaje się być jedynie spoiwem dla kandyzowanego imbiru. Pysznego, wciągającego, soczystego, nieco niczym twardsze galaretki - ale nadal głównie imbiru. Układ imbiru we wnętrzu tabliczki prowokował do tego, by ją chrupać, zamiast prawdziwie rozpuszczać w ustach, niespiesznie. Gdzieś tam udało mi się wyłapać iluzję malin i specyficzną perfumowość, ale jeśli chodzi o tą ostatnią, prawdopodobnie była to suma oddziaływań kakao, imbiru i limonki. Sam olejek limonkowy manewrował w tle, maszerując w jednej linii z imbirem jako mniej silny towarzysz.


 Czekoladę wciągnęliśmy w tempie ekspresowym, bo po prostu imbir stworzył ją niesamowicie przystępną. Moim zdaniem, można było użyć tu jakiegokolwiek innego kakao od Willie's Cacao, gdyż szkoda tej utraconej kubańskości. Cuban Baracoa Ginger Lime okazała się być dokładnie tym, czego się po niej spodziewałam. Gdyby kakao miało okazję dać tutaj większy popis, byłabym bardzo pozytywnie zaskoczona. Tymczasem było smacznie, ale przede wszystkim dlatego, iż po prostu uwielbiam imbir.

Skład: miazga kakaowa, surowy cukier trzcinowy, kandyzowany imbir 12% (imbir, cukier), tłuszcz kakaowy, olejek limonkowy 0,1%.
Masa kakaowa min. 70%.
Masa netto: 50 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 502 kcal.
BTW: 7/26,4/56,2.

sobota, 4 lipca 2020

Auro Mana ciemna 85% Filipiny


Po Paquibato i Saloy przyszedł czas na kolejną pełną ciemną czekoladę z filipińskiej manufaktury Auro, tym razem bogatszą w kakao, a mianowicie 85-procentową. Mana została stworzona z ziaren zebranych w 2018 roku również na plantacjach okalających Davao. Kakaowce, który dały ziarna Mana, wrastają pośród palm kokosowych, bananowców, mangostanów oraz durianów. Według producenta jest to czekolada o dość wysokiej kwaśności i słodyczy, mocno kakaowa, charakteryzująca się nutami karmelizowanych jabłek, rumu, słodkich bananów oraz owoców nerkowca. Kupiłam ją, tak jak pozostały asortyment Auro, w sklepie Sekretów Czekolady.


Piękna ciemna 60-gramowa tabliczka okazała się wyjątkowo gładka w dotyku. Pachniała bardzo intensywnymi palonościami, przywodząc na myśl rozżarzone węgle, tlące się w ognisku drewna, mocny tytoń. Przy takich aromatach, gęstość i głębokość jaką zaprezentowała na podniebieniu, pozwalała się spodziewać wyjątkowej degustacyjnej przygody.

Istotnie, połowa degustacji to zachwyt nad ekstraordynaryjnymi, mnożącymi się akcentami. Czekolada pełna jest bardzo kwaśnych paloności, słodycz występuje tu jedynie jako nikłe tło. Sycąca i treściwa, przywoływała na myśl stek z polędwicy wołowej w sosie na bazie octu balsamicznego, a także jakieś długo leżakowane w beczkach wysokoalkoholowe trunki. Pomyślałam również o kwasie chlebowym. Nieco duszący dym okalał niedojrzałe jabłka, wiśnie i cytryny, jakby próbował przemienić je w popiół. O tak, czekolada ciężko niczym wilgotny popiół osiadała w ustach, przytłaczała niczym kawowe fusy...


...właśnie. Czekolada coraz to bardziej przytłaczała. Zawierała w sobie tyle intensywnych kwaśno-palonych smaków, iż po czasie jej bogactwo zlało się w jedną masę. Zdecydowanie, należałoby ją próbować w bardzo małych ilościach, gdyż budzi skojarzenia z typowymi czekoladami o 100% zawartości kakao, a również z kilkoma filiżankami espresso wypitymi pod rząd. Należy więc z rozwagą podejść do smakowania Auro Mana 85%, by w harmonijny sposób poddać się jej energii, bez przedawkowania.


Skład: miazga kakaowa, cukier trzcinowy.
Masa kakaowa min. 85%.
Masa netto: 60 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 570 kcal.
BTW: 10/43/35.