wtorek, 31 marca 2020

Cacaosuyo Quinoa Crunch mleczna 40% Peru z komosą ryżową


 Minęły już cztery lata od czasu, gdy bezpośrednio od Piotra z Sekretów Czekolady zakupiłam moją pierwszą tabliczkę peruwiańskiej marki Cacaosuyo - była to ciemna Piura Select 70%. Podczas zeszłorocznego wyjazdu do Peru udało mi na lotnisku w Limie dorwać dwie kolejne czekolady od Cacaosuyo - okładka obu z nich ozdobiona została pięknym obrazem Macchu Picchu.

Najpierw zdecydowałam się na degustację czekolady mlecznej, zawierającej 40% kakao z peruwiańskiego regionu Piura, wzbogaconą o dodatek lekko prażonej komosy ryżowej - tak typowego dla Ameryki Południowej wartościowego pokarmu.


 Gruba 70-gramowa tabliczka podzielona była na duże, masywne kostki, które przez ich rzeźbę łatwo można było podzielić na jeszcze mniejsze porcje. Cechował ją piękny, wysycony, ciepły kolor. W dotyku tłuściutka, wręcz lepiła się do dłoni. Pachniała przyjemnie i bardzo głęboko jak na czekoladę o niskiej zawartości kakao - czymś na kształt koziego jogurtu wymieszanego z kwiatami i, uwaga, wędzonką.


  W przekroju kostek widać prażoną i rozdrobioną komosę ryżową pod postacią cieniutkich wafelków. I właśnie takie wrażenie sprawia w ustach - drobnych, chrupkich opłatków, o wyraźnie zbożowym, delikatnie prażonym posmaku. Właściwie dzięki komosie tabliczka otrzymała bardziej zwartą strukturę - jej filuterna szorstkość i suchość kontrastuje z niesamowicie miękką, gładką i tłustą czekoladą. Mleczna czekolada jest też bardzo słodka, ale w sposób tak przepastny i przytulny, że ma ochotę się w tej słodyczy całkowicie zanurzyć.

Prócz słodyczy mamy bowiem niebywale aromatyczną i tłuściutką mleczność, przełamaną kwiatami, wspomnianą wyżej wędzonką - całość przypomina jakiś wykwintny długodojrzewający ser, dzięki czemu od razu przypomniałam sobie wrażenia serwowane lata wstecz przez Piura Select.


Quinoa Crunch należy do tego szlachetnego grona mlecznych czekolad, gdzie zarówno mleko, cukier, jak i zastosowane dodatki - nie zaburzają odczuwania tego, co oferuje nam samo wyjątkowe kakao.

Skład: miazga kakaowa, mleko pełne w proszku, cukier, tłuszcz kakaowy, komosa ryżowa.
Masa kakaowa min. 40%.
Masa netto: 70 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 679 kcal.
BTW: 9/58,5/29,3.

niedziela, 29 marca 2020

Soklet Bhut Jolokia Chili ciemna 70% Indie z chili i różową solą himalajską


Uwielbiam czekolady z chili. Uwielbiam czekolady z solą. Trio czekolady, chili i soli to już w ogóle raj dla mojego podniebienia. Właśnie taką fuzję oferuje indyjska manufaktura tree-to-bar Soklet, której asortyment dostępny jest w sklepie Sekretów Czekolady. 70% pełna tabliczka wykonana z kakao uprawianego w górach Anamalai wzbogacona została o różową sól himalajską oraz chili Bhut Jolokia. Jest to piąta pod względem ostrości papryka na świecie, uprawiana w Indiach i Bangladeszu. Ta zastosowana w naszej czekoladzie, pochodzi z rejonu Assam.


Czekolada wyglądem nie zdradzała obecności tak wyrazistych dodatków. Mało tego, nawet w samej konsystencji (już tej odczuwalnej w ustach) zdała mi się najgładsza ze wszystkich Sokletów (ale nadal nietłusta). Pachniała jakimś solankowym serem, lekko podwędzanym - taki aromat mocno działał na moją wyobraźnię. I choć nie wiedziałam jeszcze, jak duża doza ostrości mnie spotka, poczułam, jak mój apetyt lawinowo się rozkręca.


Gładka struktura czekolady oraz zawarte w niej nuty smakowe przywodziły na myśl śmietankowy serek z pieprzem i suszonymi pomidorami. Tak, taka właśnie zdała mi się być Bhut Jolokia - o pikantności pieprzno-pomidorowej, idącej także w stronę solidnie przyprawionego lecza z dużą ilością jędrnej cukinii (skojarzenie z leczem zdawało się mi być silne także przez wpływ soli, która wprawdzie schodzi na dalszy plan w obliczu chili, ale nadal stanowi ważny budulec bukietu). Ostrość narasta, coraz to intensywniej gryząc w podniebienie, lecz cały czas spokojnie mieszcząc się w rozległych granicach mojej tolerancji na smak pikantny. Przypomnę, że ekstremalna Carolina Reaper od Georgii Ramon jest przeze mnie wielbiona, więc ów zakres tolerancji mam rozległy.


Jakość samej ciemnej czekolady od Soklet miałam już okazję poznać w czystych 70% i 82%. Tu czekolada zdawała się spuszczać mocno z tonu, lecz w zasadzie nie do końca. Wszak indyjska czekolada urzekała mnie nieraz ekstraordynaryjną przyprawowością. Dodanie do niej chili i soli było jakoby zwieńczeniem, ukłonem w stronę umiejętnego dopełnienia, a zarazem przełamania tego wyjątkowego kakao.

Reasumując, to dla mnie jedna z lepszych ciemnych czekolad z chili, choć nadal bardziej przyjazna niż piekielna.

Skład: ziarna kakao, cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, chili Bhut Jolokia, różowa sól himalajska.
Masa kakaowa min. 70%.
Masa netto: 50 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 517,97 kcal.
BTW: 11,6/28,4/53,95.

piątek, 27 marca 2020

Chocolate Tree Rum Pineapple & Coconut ciemna 75% Belize z rumem, ananasem i kokosem


 Kolejna wypróbowana przeze mnie tabliczka spod skrzydeł szkockiej manufaktury Chocolate Tree zawiera w sobie 75% kakao wprost z Belize. Na czekoladowej ciemnej bazie ułożone zostały w słusznej ilości atrakcyjne dodatki: ananas, kokos i rum, każdy dodatek w udziale 4% (a raczej zostały w tą bazę wtopione, bowiem nie występują w formie posypki - czekolada jest niemalże jednolitą masą). Zawsze chętnie sięgam po czekolady inspirowane pinacoladą, a Rum Pineapple & Coconut zdawała się być dla mnie idealną propozycją - wyrazista ciemna czekolada przełamana w tropikalny sposób.

Wszystkie moje tabliczki Chocolate Tree zakupiłam w sklepie Sekretów Czekolady.


Mała 40-gramowa tabliczka, zgodnie z grafiką na opakowaniu - również ozdobiona jest uroczymi tukanami. Nietypowe formy Chocolate Tree są wyjątkowo urzekające! Zapach czekolady budził niejednoznaczne skojarzenia - z jednej strony malował się przed nami obraz słonecznej pinacolady, zaś z drugiej: lekko nadkwaśniałego, wilgotnego piernika. Właśnie tego mogłam się spodziewać - wtarte w czekoladową masę dodatki będą się ze sobą miłośnie ścierać.

 Czekolada miała dość lekką strukturę, jakby napowietrzoną - to efekt delikatnej struktury wiórków, które nie odznaczają się wyraźną kreską od reszty czekolady, a jednak wyczuwa się ich delikatną szorstkość na podniebieniu. Ponadto, miały one lekko kwaskowaty smak, bardzo specyficzny i dziki - przywiodły na myśl kokosową Soklet. Zdawało się, że kokos jest nieco sfermentowany. Wystarczyło jednak poczekać na pełne rozlanie się czekolady w ustach by odczuć, że jest to wrażenie płynące od rumu. Rum stopniowo atakuje swą mocą, przepyszną i rozgrzewającą. Z biegiem degustacji alkohol był coraz mocniej wyczuwalny i coraz piękniej zgrywał się z atakującym soczystym, aromatycznym kokosem. Wszystkie dodatki wzięły się pod barki i pieściły kubki smakowe zarówno w triadowej komitywie, jak i solo.


Co natomiast powiem o samym kakao z Belize? Jego wysoki, bo 75% poziom, siłą rzeczy nie mógł zostać całkowicie przyćmiony przez dodatki. Pojawiały się wspomniane wcześniej nuty piernikowe, wilgotne i przyprawowe. Wyczuwalne były akcenty drewniane, no i esencjonalne kawowe - a te szczególnie uwodzicielsko zgrywały się z rumem. Wbrew tak wyrazistej charakterystyce, kakao zdawało się być i tak dość łagodne, harmonijne, spokojne i pewne swej wartości. Myślę, że wiele przyjemności sprawiła by mi degustacja także czystej czekolady wykonanej z tego kakao... wszystko przed nami! Zaś sama pinacoladowa fuzja spełniła moje oczekiwania w 100%. Takie pełne czekolady z dodatkami to istne cacuszka.


Skład: ziarna kakao, cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, ananas 4%, kokos 4%, rum 4%.
Masa kakaowa min. 75%.
Masa netto: 40 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 395 kcal.
BTW: 7,7/30,4/40,8.

środa, 25 marca 2020

Zotter Tanzania 75% ciemna


W Tanzanii, w dolinie Kilombero, uprawiane jest ekologiczne kakao w ramach kooperatywy Kokoa Kamili, o której to sporo możecie przeczytać na ich przejrzystej stronie internetowej. Właśnie po ich ziarna sięgnął Zotter w swej nowej ciemnej Labooko Tanzania 75%. Ulubiony austriacki czekoladnik jak zwykle zadbał o rozbudowany opis czekolady na opakowaniu, choć - jak się potem okazało - moim zdaniem nader górnolotny jak na tę akurat tabliczkę. A jednak doświadczenie to miało być dla mnie cenne, bo czekolady z tanzańskiego kakao nie są wielce popularne. Moją Labooko Tanzania 75% kupiłam na biokredens.pl.


Dwie 35-gramowe tabliczki prezentowały się cudnie soczyście. Zawsze na widok takich pięknych w przekroju czekolad cieknie mi ślinka. Zapach nie pozwolił jednak daleko popłynąć mojej wyobraźni - sugerował mocną kwaskowość i przyprawowość, ale bez zapowiedzi czegoś wielce obezwładniającego. Nie wiem, jakoś ostatnio próbowane czekolady nie potrafią mnie totalne porwać...


Czekolada miękko i gładko rozpuszczała się w ustach - nie wątpiłam, że Zotter zawiedzie pod względem struktury swej Labooko. Pomyślałam o polewie śmietankowo-czekoladowej, a następnie spod jej beztrosko tłusto-słodkich pozorów ukazało się surowe ciasto piernikowe, kwaśne, lecz z dozą korzennych przypraw. To motyw, który bardzo silnie zaznaczył się na początku i długo nie pozwolił dojść do głosu niczemu innemu. Stopniowo wypływały z niego suszone śliwki, ale nadal w towarzystwie piernikowego ciasta - ot, ziemisty piernik wypełniony bakaliami, z dodatkiem orzechowej masy. Do tego jeszcze stale wyczuwalna była jakaś cytrusowa nuta, jakby wszystko skropić sokiem z limonki i grejpfruta. Zanotować należy obecność jakiejś mlecznej, trudnej do zidentyfikowania nuty.


Piernikowo-bakaliowa przysadzistość z czasem nabierała większej soczystości. Pomyślałam o świeżo tłoczonym soku jabłkowo-wiśniowych, kwaśno-cierpkich winogronach, a dalej - o rozgrzewającej wiśniówce. Wiśni było całkiem sporo, finalnie najlepiej charakteryzowało ten smak skojarzenie z wiśniami oblanymi wiśniówką i obtoczonymi w sproszkowanym kakao.


Pomimo tak intensywnych skojarzeń, finisz odczułam jako bardziej miękki niż rozwinięcie tej czekolady. Przyjemna w konsystencji, lecz mimo wszystko przysadzista w gamie smaków - w porównaniu do wielu innych ciemnych Labooko nasza Tanzania nie posiadała wiele polotu. Zjadłam ją ze smakiem, lecz nie będę za nią tęsknić.


PS Z rejonu Kilombero pochodziło kakao w ciemnej La Naya Tanzania Kilombero 67%, jednakże bardzo trudno jest mi porównać ze sobą te tabliczki. La Naya posiadała dodatek limonki kaffir i trawy cytrynowej, co miało ogromny wpływ na jej całokształt.

Skład: miazga kakaowa, surowy cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy.
Masa kakaowa min. 75%.
Masa netto: 70 g (2x 35 g).
Wartość energetyczna w 100 g: 596 kcal.
BTW: 8,8/46/31.

poniedziałek, 23 marca 2020

Georgia Ramon Dominikanische Republik Öko Caribe Trinitario ciemna 72% słodzona cukrem daktylowym


Dominikańskie Trinitario Öko Caribe stało się bazą dla licznych czekolad Georgia Ramon z dodatkami. Gdy miałam już wrażenie, że w końcu dane mi będzie wypróbować Öko Caribe w wersji klasycznej bez dodatków okazało się, że klasycznie wcale nie będzie. Ciemna 72% dominikańska tabliczka zakupiona tradycyjnie w sklepie Sekretów Czekolady została bowiem posłodzona cukrem daktylowym. Według producenta, czekolada ma zaserwować nam owocowe nuty czerwonych winogron i śliwek, z akcentami miodu oraz, naturalnie, daktyli.


Czekoladę charakteryzował dość neutralny zapach, który kojarzył się o dziwo przede wszystkim z tłustym twarogiem. W ustach układała się bardzo gęsto. Okazała się zaskakująco pełna i w specyficzny sposób tłusta - coś pomiędzy tłustym zwartym serem, a czekoladą o 100% zawartości kakao. Słodycz w tej czekoladzie była w dużej mierze przyćmiona, przełamana ziemistą gęstą goryczką - niechybnie swój wpływ wywarł tu nietypowy słodzik. Owszem, można było się tu doszukać winogron (czy nawet rodzynek), śliwek, no i oczywiście daktyli, otulonych miodową powłoczką, ale dla mnie gwoździem programu w tej czekoladzie była dziwna serowość oraz pełna nuta przybliżająca ją do czekolady o 100% zawartości kakao. Bogactwa wielkiego w tej czekoladzie nie odnalazłam, lecz owa charakterystyczność sprawi, iż zapamiętam ją na długo.

Z tytułu, że czekoladę skonsumowaliśmy w aucie na parkingu w górach czekając na nie mającą się pojawić poprawę pogody, jej zdjęć mam niewiele i są dość kiepskie. W ramach zadośćuczynienia wrzucam więc parę zimowych fotek z poprzedniego dnia, wykonanych w Górach Orlickich.




Skład: miazga kakaowa, cukier daktylowy, tłuszcz kakaowy.
Masa kakaowa min. 72%.
Masa netto: 50 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 520 kcal.
BTW: 12/41/26.

sobota, 21 marca 2020

Republica del Cacao ciemna 75% Peru


Jeszcze jesienią na moim blogu pojawiła się recenzja mlecznej Republica del Cacao z miechunką, którą przywiozłam z podróży do Peru. Wspomniałam tam, iż zawiódł mnie peruwiański asortyment tej marki w porównaniu do tego, jak bogaty był w Ekwadorze. W sklepie firmowym na lotnisku w Limie dostępna była tylko jedna czysta ciemna tabliczka z peruwiańskiego kakao (75% zawartości). To właśnie na niej bazowały wszystkie dostępne wersje z dodatkami. Dla porównania, w Ekwadorze kupiłam sześć ciemnych czystych czekolad Republica del Cacao, z których każda została stworzona z kakao z innego regionu.

100-gramową peruwiańską tabliczkę zabrałam na szlak w Góry Orlickie, gdzie niestety odrobinę zmarzła i dość długo musieliśmy ogrzewać każdy kęs w ustach, by zaprezentowała przed nami swe walory.


Pachniała kwiatami na modłę perfumowaną oraz słodkim kakao na mleku, zapowiadając coś delikatnego i aromatycznego zarazem. Twarda i powściągliwa, w smaku również zaproponowała przede wszystkim kwiecisty napar, lekko posłodzony miodem. W zasadzie do głowy przyszła mi też niezbyt mocna zielona herbata z jaśminem. Była w niej specyficzna, przytłumiona kwaskowatość z taką nieśmiałą słodyczą - po krótkim namyśle zidentyfikowałam ją jako podobną do smaku jabłek papierówek. Mógłby to być choćby kompot z nich ugotowany, jeszcze ciepły, może z niewielkim dodatkiem dzikich gruszek. Ogólne wrażenie było też nieco cukierkowe. Na dłuższą metę przeszkadza trochę zbyt intensywna roślinna kwaskowatość, która zdaje się mieć wpływ hamujący na pełne rozwinięcie bukietu, na swobodne zanurzenie się w czekoladowej przyjemności.


Reasumując, czekoladę wciągnęliśmy prędko, ale raczej przez wzgląd na terenowe warunki i wysiłek fizyczny. W porównaniu z bogactwem ekwadorskich propozycji od Republica del Cacao, czekolada peruwiańska wypadła słabo...

Skład: miazga kakaowa, cukier, tłuszcz kakaowy, lecytyna sojowa.
Masa kakaowa min. 75%.
Masa netto: 100 g.

czwartek, 19 marca 2020

Kuná Physalis Salt ciemna 71% Ekwador z miechunką i solą


 Miechunka to bardzo specyficzny owoc. Wielu Polaków nadal nie miało z nim nigdy do czynienia. Te importowane owoce, które można kupić u nas, częstokroć nie odpowiadają w pełni smakowi, jaki siłą rzeczy oferują miechunki zjadane wprost w Ameryce Południowej. Wspomnienie świeżych jagód inkaskich pałaszowanych właśnie tam sprawia, iż ze szczególnym sentymentem sięgam po czekolady z miechunką, zwłaszcza te wyprodukowane w krajach pochodzenia owocu. Zakupiona w sklepie Sekretów Czekolady ekwadorska ciemna Kuná Physalis Salt 71% to właśnie taki szczególny smakołyk.


 Czekolada została stworzona z kakao Nacional oraz lokalnych odmian uprawianych przez Indian Kichwa w okolicach rezerwatu biosfery Sumaco. Sól w kompozycjach marki Kuná poznałam już w pozycji z kardamonem. Byłam szalenie ciekawa, jak połączy się z miechunką.

Dwe osobno opakowane klasycznie zdobione 30-gramowe tabliczki posypane zostały od spodu kawałkami suszonych miechunek i bardzo delikatnie przyprószone maleńkimi kryształkami soli. Czekoladki pachniały słodyczą miodową i nektarową, ze specyficzną miechunkową naleciałością.


 Czekolada sama w sobie odnalazła równowagę gdzieś pomiędzy gładkością a szorstkością, nie będąc nadmiernie powściągliwą, ani też nazbyt błogą. Powoli i nie za tłusto rozpuszczała się w ustach. Pełna była spokojnych owocowych nut: mango, marakuja, cytrusy, skórka pomarańczy. Odczuwałam, iż ta bądź co bądź niewinnie prezentująca się posypka z miechunki wywarła ogromny wpływ na całość odbioru czekolady. Dla mnie miechunka ma na tyle charakterystyczny, mocny aromat, iż przeniknął on wszystko. Jeszcze spotęgował owocowość czekolady, nadając jej rozpoznawalnego kwiatowo-miodowego polotu, z dziwnym miksem agrestu, marakui i ananasa.


 Same kawałki miechunki były dość miękkie, nieprzesadnie przesuszone, co czyniło odbiór czekolady jeszcze przyjemniejszym. Baza zdawała się układać w sposób nieco kawowo-ziemisty, bardzo spokojny, lecz owoce nieustannie ją przełamywały, nie pozwalając zbytnio myśleć o innych akcentach. Co ciekawe, nic a nic nie wyczułam tutaj soli. O ile w wersji z kardamonem miała ona znaczenie, tak tu zupełnie przepadła, niezauważona. Nie za bardzo wiem, co o tym myśleć, bo to mimo wszystko mogłaby być intrygująca konfrontacja smaków, nadająca kompozycji większej dynamiki.


Skład: miazga kakaowa, cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, suszone miechunki, sól.
Masa kakaowa min. 71%.
Masa netto: 60 g (2x 30 g).
Wartość energetyczna w 100 g: 601 kcal.
BTW: 7/44/44.

wtorek, 17 marca 2020

Valrhona Tainori ciemna 64% Dominikana


 Tainori to ciemna czekolada od francuskiej Valrhony stworzona z 64% dominikańskiego kakao. Kupiłam ją w sklepie Sekretów Czekolady wraz z błogą Lait Tanariva. Według producenta, Tainori ma być tabliczką intensywnie owocową (żółte owoce oraz bakalie), z nutami migdałowymi i świeżo pieczonego chleba.


 Mocno ciemna jak na 64% kakao czekolada, wysycona granatem i bordo, łamała się z krótkim i łagodnym dźwiękiem. Pachniała zapowiedzią kwaśności: owocowej, jak i płynącej ze świeżo zmielonej robusty. Już pierwszy kęs przeniósł nas na bajeczny targ cytrusowy jak ze snu, na którym pośród pełnego słońca sprzedawcy zachęcają do zakupów serwując fantazyjne zmrożone drinki z całą mocą wkrojonych owoców. Od samego początku degustacja Tainori niesamowicie orzeźwiała, a przy tym konsystencja koiła swym aksamitem - każdy kęs gładziutko i z łatwością rozpuszczał się w ustach. Delikatność struktury świetnie łączyła się z wyrazistymi smakami, w prosty sposób przypominając mi, że tylko Prawdziwa Czekolada tak potrafi.


 Cały czas utrzymana w tonacji słodko-kwaśnej, raczyła pomarańczami, pomelo i limonką, a dalej nie do końca dojrzałymi morelami i śliwkami. Być może wyłącznie perspektywa picia wieczorem na babskiej imprezie drinków aperol spritz, ale właśnie z ich konwencją skojarzyła mi się całość - przede wszystkim z prosecco i pomarańczami, podsypanymi cynamonowym cukrem trzcinowym. Paloność trzcinowego cukru wiodła odrobinę w stronę świeżych wypieków na zakwasie i prażonych orzechów, ale całość pozostała głównie cytrusowo-drinkowa.

Szkoda tylko, że ta przyjemna i lekka kompozycja smakowa umykała z ust dość szybko, bowiem intensywność finiszu nie powalała. Jadłam ostatnio mnóstwo czekolad, które czułam w buzi jeszcze długo po degustacji. Inwazyjność Tainori okazała się nieduża. To taka zdecydowanie "urlopowa" ciemna czekolada.


Skład: ziarna kakao, cukier, tłuszcz kakaowy, lecytyna sojowa, naturalny ekstrakt z wanilii.
Masa kakaowa min. 64%.
Masa netto: 70 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 556 kcal.
BTW: 7,1/39/38.

niedziela, 15 marca 2020

Chocolate Tree Milk Chocolate Peru mleczna 50%



Gdy spędzam weekend poza domem w delegacji, brakuje mi wielu rzeczy - między innymi czekoladowych rytuałów. Rzadko kiedy w dni powszednie mam czas spokojnie usiąść do degustacji, ale że szykował mi się właśnie pracujący weekend - wieczorem przed wyjazdem postanowiłam otworzyć coś niedużego, słodkiego i podumać nad tym z Mężem bez najmniejszego pośpiechu. Milk Chocolate Peru 50% to dopiero nasze drugie doświadczenie ze szkocką manufakturą Chocolate Tree, w której asortyment zaopatrzyć możecie się w sklepie Sekretów Czekolady.
 

 

40-gramowa tabliczka tym razem również ozdobiona była uroczymi jednorożcami, tu obecnymi także na opakowaniu. Prawdziwa bajka! I jeszcze ta ten jej aksamitno-śliski wygląd, jasna i ciepła barwa... Zapach zaś wyraźnie wskazywał na przełamanie mlekiem całkiem charakternego kakao.

Pierwszy kęs poprowadził nas w kwaśność i tłustość (ta ostatnia chyba wynikała bardziej z mleka w proszku niż z masła kakaowego, które znajduje się na samym końcu składu). Kwaśność zdała mi się typowo peruwiańska, a mianowicie kwiecista, nektarowa, idąca gdzieś w stronę jaśminu, a także odrobinę bzu; z tchnieniem miodu. Do głowy przyszło też skojarzenie ze świeżo usmażonym pączkiem wypełnionym śliwkowymi powidłami wymieszanymi z kakao.


 

Dalej pojawiała się lekka słoność, która wraz z mlecznością i wyżej wymienionymi nutami kojarzyła się z tłustym serem typu bryndza, oscypek bądź też jakimś żółtym, lecz delikatnie podwędzanym. Cała czekolada okazała się bardzo delikatna, jednakże przez cały czas towarzyszyła nam wyrazista aromatyczność kakao - mleko jedynie ją przełamywało, uładzało.

Skład: ziarna kakao, mleko w proszku 25%, cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy.
Masa kakaowa min. 50%.
Masa netto: 40 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 510 kcal.
BTW: 8,8/34,6/47,9.

piątek, 13 marca 2020

Georgia Ramon Ghana Kuapa Kokoo Forastero ciemna 75%


Spośród afrykańskich państw najwięcej kakao uprawia się oczywiście na Wybrzeżu Kości Słoniowej, zaś na drugim miejscu plasuje się Ghana. Są to przede wszystkim uprawy ziaren odmian wysokoplonujących, nie aromatycznych, toteż w gruncie rzeczy na mym blogu nie pojawiło się dotąd wiele czekolad zdefiniowanych wprost jako ghanijskie. Zdecydowana większość czekolad niemieckiej marki Georgia Ramon posiada certyfikat ekologiczny, a co znamienne - ich tabliczka z ghanijskiego kakao ma "jedynie" certyfikat fair trade. To i tak całkiem sporo. Kuapa Kokoo to kooperatywa  licząca sobie około 100 000 członków, założona w 1993 roku przy wsparciu brytyjskich firm. Wewnątrz kooperatywy uprawiane jest głównie kakao brazylijskiego kultywaru amelonado, które dzięki wyważonym, łagodnym kwaskom i goryczkom często wykorzystywane jest jako punkt odniesienia podczas degustacji.

Jak to zwykle bywa w przypadku czekolad od Georgii Ramon, ciemną Ghana Kuapa Kokoo Forastero 75% zakupiłam w sklepie Sekretów Czekolady.


Nad czekoladą dźwięcznie łamiącą się z odgłosem przypominającym stukanie pionków od warcabów unosił się delikatny, zwietrzały aromat kawy, ale także ceglanego muru i skruszałego betonu.

Czekolada okazała się bardzo klasyczna. Dobrze rozpuszczała się w ustach, bez jakiejkolwiek grudkowatości, za to kojarząc się z gęstym, gładkim ciastem. W smaku również była dość ciastowata - niczym trochę za mocno przypieczone brownie, które jednak w swym wnętrzu kryje śmietankową delikatność. Bardzo wiele w tej czekoladzie kryło się palonych goryczek, wyważonych lecz wyrazistych. Tak, jak przy przegryzaniu na włoską modłę palonego ziarna kawy. Nuty, które oscylowały na granicy dusznego przepalenia, lecz ostatecznie pozostawały łagodne.


Dalej do głosu dochodziły owocowe słodkości. Najpierw pokazały się pod pospolitą postacią wieloowocowej marmolady, a następnie wyłuszczył się uwodzicielski smak owoców granatu. Miła to była odmiana, bowiem następnie znów otrzymaliśmy uderzenie akcentów w bardziej wytrawnym tonie - skorupy orzechów, skórka od chleba, chlebowy kwas.

Nie spodziewałam się po tej czekoladzie wielkich odlotów. W istocie, otrzymałam poprawną, łagodną, przyjemnie paloną tabliczkę, pełną klasycznej harmonii.


Skład: miazga kakaowa, surowy cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy.
Masa kakaowa min. 75%.
Masa netto: 50 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 566 kcal.
BTW: 10/42/31.

środa, 11 marca 2020

Soklet ciemna kokosowa 60% Indie z prażonymi wiórkami kokosowymi


Zapoznałam się już z podstawową ofertą indyjskiej marki Soklet, zawierającą czekolady mleczną 55% oraz ciemne 70% i 82%. Teraz, również dzięki sklepowi Sekretów Czekolady, ruszyłam w świat eksploracji tabliczek z dodatkami, stworzonych z ziaren z gór Anaimalai. W pierwszej kolejności zdecydowałam się na niezwykle kuszącą opcję o nazwie Coconut Crunch. Po całkiem niedawnym zachwycie nad Goodio Coconut, byłam przeogromnie ciekawa kolejnej czekolady stworzonej na podobną modłę.

Soklet Coconut Crunch jest bowiem ciemną czekoladą o 60% zawartości indyjskiego kakao, słodzoną cukrem kokosowym, wzbogaconą o mleko kokosowe oraz prażone wiórki kokosowe. Kokosowy zawrót głowy! Przy specyficznym, dość wytrawnie poważnym charakterze czekolad Soklet, zestawienie z kokosem zdawało mi się być szczególnie intrygujące.


Dość jasna, matowa czekolada swym wyglądem sugerowała obecność mleka - choć tego prawdziwego oczywiście tu nie było, a jedynie kokosowe. Po przełamaniu dość twardej i chrupkiej tabliczki na część, dostrzec można było wewnątrz umiarkowanie liczne drobne wiórki kokosowe. Co ciekawe, nie były one sterylnie białe jak w wielu kokosowych słodyczach. Ich forma w Coconut Crunch potęgowała wrażenie naturalności.  Zapach czekolady był zaś tak mocno kokosowy, że w połączeniu z dzikim kakao dawał zadziwiające wręcz wrażenie... dobrze przyprawionego smażonego mięsa.


W smaku Coconut Crunch prezentuje nam milion odsłon kokosa na kwaskowatej kakaowej bazie. Całość jest generalnie mało słodka, o wiele bardziej wytrawna od Goodio Coconut, ale właśnie tego się spodziewałam, znając już indyjskie kakao używane przez Soklet. Samo kakao, tak bardzo przyprawowe (pieprz, kardamon), dymione, śliwkowe, torfowe... To kakao, całkiem serio przepychało się z kokosem, który pod trzema postaciami mieszał szyki. Kakao i kokos walczą, aż do pojawiania się pewnej granicy, gdzie dzikość kakao z nieokrzesaniem kokosa zamieniają się w przepaloną niemal goryczkę. Tak, kokos jest tutaj bardzo nieokrzesany. Ma w sobie kwasek wody kokosowej pitej wprost z kokosa. Wiórki kokosowe szczególnie potęgują owe skojarzenie, w strukturze zaś są miękkie, lekko chrupiące i nienarzucające się wielce - sama czekolada i tak intensywnie przesiąknięta jest kokosem. Jak to ujęłam wcześniej, kokos tutaj jest niebanalnie niesterylny, co w połączeniu z charakternym indyjskim kakao musiało przynieść mocny efekt. Jest surowo, kwaskowato z jakimś cytrusowo-przegnitym przełamaniem - owa fuzja balansuje wręcz gdzieś na granicy dziwaczności.


Każde kolejne podejście do czekolad od Soklet zachwyca mnie, intryguje, wzbudza respekt - są to bowiem całkiem poważne czekolady, jakoby dumne ze swej specyficzności.

Skład: ziarna kakao, tłuszcz kakaowy, cukier kokosowy, mleko kokosowe w proszku, prażone wiórki kokosowe.
Masa kakaowa min. 60%.
Masa netto: 50 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 530,7 kcal.
BTW: 10,8/31,9/50,57.

poniedziałek, 9 marca 2020

Naive Orange Liquorice ciemna 66% Ekwador z lukrecją, pomarańczą i solą


Czekałam na odpowiedni moment na degustację tej czekolady, kupionej w sklepie Sekretów Czekolady. Przede wszystkim musiałam ukryć przed Mężem, jakie dodatki posiada w sobie - chciałam, aby bez jakiejkolwiek wiedzy o niej zanurzył się w doznaniach z niej płynących. Orange Liquorice to kolejna czekolada z serii Equator od litewskiej manufaktury Naive. Jest to tabliczka ciemna, o 66% zawartości kakao, wzbogacona o skórki pomarańczy, olejek pomarańczowy, lukrecję i sól morską. Jak się zapewne domyślacie, przed Mężem chciałam ukryć obecność lukrecji, za którą generalnie nie przepada (to mało powiedziane, choć z drugiej strony Zotter Liquorice De Luxe oraz Toms Lakrids zniósł bardzo dzielnie, a nawet polubił). Nie chciałam jednak, by z góry nastawiał się negatywnie.


Przyzwyczaiłam się już do szalonego kształtu, w jaki część swych czekolad ubiera Naive. Głęboki i soczysty brąz matowej tafli pieścił oko, zaś dla nosa całkiem przyjemna okazała się silna pomarańczowa woń - sugerująca żelki lub galaretki - pod koniec jednak przełamana czymś wytrawniejszym, przez co przywodziła na myśl także likier pomarańczowy. Na etapie zapachu spodziewaliśmy się przede wszystkim czekolady bardzo owocowej.

Orange Liquorice posiada bardzo wciągającą konsystencję, którą uwielbiam w większości Naive. Gęsta i aksamitna, a jednocześnie odrobinę szorstka i niejednolita, mająca w sobie mnóstwo soczystości, niczym świeżo wyciśnięty owocowy sok. Tu zatopiliśmy się po uszy w hiperaromatycznej pomarańczowo-czekoladowej polewie. Już dawno nie czułam tak genialnej fuzji pomarańczy z kakao, tak bardzo spójnej, tak dobrze uzupełniającej się. Samo kakao o owocowym charakterze, słodkie i bogate - po dodaniu rozdrobionych na pył skórek pomarańczy oraz olejku pomarańczowego - nabrało niebywałych walorów. Naive dobrało pomarańczowe dodatki w niesamowicie przemyślany sposób, to pewne. Równe ważne jest jednak to, iż po przejściu przez czekoladowo-pomarańczową gęstwinę pojawia się coś jeszcze...


Na końcu odczuwamy coś korzenno-gorzkawego, odrobinę kwaśnego w sposób ziemisty, o anyżkowym charakterze. Coś, co dla mnie okazało się idealnie przełamującym zwieńczeniem, spokojnym aczkolwiek mocnym dopełnieniem. Niestety mój Mąż w tym momencie poległ - zaczął odczuwać, że coś jest nie tak, krzywy grymas pojawił się na jego twarzy. Momentalnie zidentyfikował lukrecjowe nuty i to tak silne, że dalsza degustacja była dla niego niemożliwa - tak bardzo napawało go to obrzydzeniem. Kontrastowo, wcale nie odczuwałam lukrecji jako wyjątkowo mocnej. Dla mnie, ona wypływała całkiem harmonijnie z owocowej czekolady, czyniąc finisz wytrawniejszym, przyprawowym, nieco ściągającym. W efekcie otrzymujemy wyjątkowy gęsty likier, w którym czekolada, pomarańcza i lukrecja przeplatają się w perwersyjnym uścisku.


Ostatecznie ucieszyłam się z reakcji Męża, gdyż dzięki niej zdecydowana większość czekolady przypadła mi. Jego odbiór jest tym bardziej cenny w ujęciu tej recenzji, pokazując, że obecną tu lukrecję można odebrać w różnoraki sposób. Na pewno osoby, dla której lukrecja jest kontrowersyjna, muszą sobie wziąć poprawkę na jej obecność, mogącą dać we znaki. A może mimo wszystko docenią jej urok?

Skład: ziarna kakao, cukier, tłuszcz kakaowy, lukrecja 10%, skórka pomarańczy 5%, olejek pomarańczowy 1%, sól morska.
Masa kakaowa min. 66%.
Masa netto: 57 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 550 kcal.
BTW: 7,5/33,5/53.