Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Amedei. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Amedei. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 10 grudnia 2019

Amedei ciemna 63% z migdałami


Ciemną Amedei z migdałami kupiłam w sklepie Sekretów Czekolady ze specjalną myślą o zabraniu jej na górski jesienny szlak. Domyślałam się, iż podczas domowej degustacji nie zaoferuje mi wiele, tymczasem w górach naładowana migdałami czekolada zawsze się przyda. To 63% blend różnych rodzajów ziaren, wzbogacony o 15% sycylijskich migdałów z regionu Avola.


Pokryta lekkim nalotem tabliczka łamała się z lekkością i specyficznym bezowym chrzęstem, co od razu przypomniało mi o legendarnej bezowości czekolad od Amedei. Niestety, sama czekolada wydawała się nam po prostu niesmaczna. Migdały w niej umieszczone rozdrobiono do formy grubej kruszonki przyjemnie chrupały, ale w dziwny sposób komponowały się smakowo z samą czekoladą. Odnosiłam wrażenie, iż już nieco zestarzałe migdały zanurzono w jakimś alkoholowym trunku o migdałowym aromacie, a cała czekolada nimi przesiąknęła.


Kompozycja smakowa tej czekolady była doprawdy dziwaczna. Strasznie dużo mokrego kartonu, nadpleśniałego drewna, suchych łodyg i właśnie jakiejś podejrzanej migdałowości. Coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, iż natrafienie na w pełni odpowiadającą mi czekoladę od Amedei jest niczym wygrana na loterii. Tak pięknych słów w opisach swych produktów używa ta toskańska marka i takim prestiżem się szczyci... niestety, bardzo rzadko do mnie przemawia swą twórczością.

Skład: miazga kakaowa, cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, migdały.
Masa kakaowa min. 63%.
Masa netto: 50 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 545 kcal.
BTW: 9,6/35/48.

niedziela, 10 listopada 2019

Amedei Acero 95 ciemna 95% z cukrem klonowym


Po Toscano Black 90 przyszedł czas na drugą spośród nowszych czekolad od włoskiego Amedei, a mianowicie tajemniczą Acero 95. To blend o aż 95% zawartości kakao (miazga i tłuszcz), w której pozostałe 5% składu stanowi bardzo nietypowy słodzik - cukier klonowy. Tabliczkę zakupiłam w niezastąpionym sklepie Sekretów Czekolady.


Jak na tak wysoki poziom kakao tabliczka wydawała się dość jasna. Jej zapach określiłam jako mocno zbożowy - tak, jakby wsadzić nos do jutowego worka z mąką lub zbożem. W smaku na pierwszy rzut kojarzyła się z przegryzionym ziarnem pszenicy. Nawet pod względem struktury wydawała się mączna, przywodząc na myśl półsurowe ciasto chlebowe. Dalej czekolada rozwijała się w stronę kartonu skropionego sokiem z cytryny, co było bardzo dziwaczną drogą. Od samego początku zdawała się zbyt płaska i o zbyt małej mocy rażenia jak na 95% kakao. W ustach pozostawiała lekowo-proszkowy film. Początek degustacji Acero 95 trudno nazwać przyjemnym. Pozostawiła nas w lekkim szoku.

Dalej jednak, tabletkowość tabliczki idzie bardziej w stronę typowej dla Amedei bezowości, piankowości. To, co zdawało się płaskie, dalej identyfikowałam jako delikatne. Coraz mocniej wysuwała się na prowadzenie trudna do nazwania nuta słodyczy, która po prostu płynęła z klonowego cukru. Było w tym coś drzewnego i przyprawowego zarazem, kręcącego się w okolicach lukrecji oraz... surowej kapusty. Dziwactwo.


Degustację zakończyliśmy z zupełnie innymi wrażeniami niż na początku. To, co najpierw wydawało się nieznośne, rozwinęło się totalnie nietypowo, nieprzewidywalnie. Subtelna słodycz "drewnianej pianki", która pozostała nam w ustach, wywoływała uśmiech na twarzy. Konsternacja. Acero 95 okazała się absolutnie nietypową tabliczką i w asortymencie Amedei stanowi oryginalną pozycję. Próbujcie, warto zaryzykować, choćby dla samego zdziwienia.

Skład: miazga kakaowa, tłuszcz kakaowy, cukier klonowy 5%.
Masa kakaowa min. 95%.
Masa netto: 50 g.

sobota, 19 października 2019

Amedei Toscano Black 90 ciemna 90%


Już ponad dwa lata minęły od czasu, gdy ostatni raz miałam w ustach czekoladę od włoskiego Amedei. Choć darzę tę markę mieszanymi uczuciami, bez zastanowienia kupiłam swego czasu ichniejsze nowości - oczywiście w sklepie Sekretów Czekolady. W pierwszej kolejności postanowiłam sięgnąć po Toscano Black 90, czyli ciemny blend ziaren criollo i trinitario o aż 90% ich zawartości. Według producenta, czekolada miała cechować się nutami białych kwiatów, kojarzyć się z gorącą czekoladą do picia i pomimo wysokiego udziału kakao - być bardzo kremową, z gładkim finiszem.

 

Tabliczka pachniała świeżością. Była to woń osobliwa, gdyż kojarzyła się mi z zapachem świeżej pościeli. Owa woń miała też w sobie kwiatowo-owocowe tchnienie. W ustach czekolada sprawiała wrażenie wodnistej - tu wyobraźnia przyniosła coś jeszcze bardziej nietypowego, a mianowicie gotowane mięso z rosołu. Amedei raczyło nas mocną goryczką. Rozmyta i lekka konsystencja czekolady sprawiała, iż oczekiwaliśmy nadejścia słodyczy, jednak z oczywistych względów słodycz była tu bardzo uboga. Wszystko było też dość płaskie (czego w sumie spodziewałam się po Amedei), lecz jak na 90% kakao - niebywale lekkie.

Nuty smakowe? Pastylki witaminowe o smaku tropikalnych owoców, do rozpuszczania w wodzie, takie z nieco lekowym posmakiem. Drewno dryftowe, wyrzucone na plażę, zbutwiałe. Podana wprost do łóżka taca pełna bardzo dojrzałych borówek i jagód w bitej śmietanie - łóżko pościelone świeżą bielą, otoczone bukietami jaśminu. Łóżko stojące pośrodku surowo, lecz nowocześnie urządzonego domu leżącego na wydmach, przeszklonego, aczkolwiek drewnianego. Bryza wpadająca przez otwarte drzwi tarasowe.


Z czasem czekolada z iluzji wodnistości stawała się coraz gładsza. Zgodnie z opisem producenta - finisz rzeczywiście był kremowy, balansujący gdzieś między bitą śmietaną a świeżo ubitym masłem. Jak na tabliczkę od Amedei - Toscano Black 90 okazała się całkiem ciekawa. Warto jej spróbować.

Skład: miazga kakaowa, tłuszcz kakaowy, cukier trzcinowy.
Masa kakaowa min. 90%.
Masa netto: 50 g.

wtorek, 13 czerwca 2017

Amedei Toscano Red ciemna 70% z truskawkami, wiśniami i malinami


Po przejściu Bukowego Berda przy rozgałęzieniu szlaku prowadzącego dalej do wsi Muczne - ułożyliśmy się pośród jagodziska z kolejną tabliczką czekolady. Mając przed sobą przepiękny, rozległy widok mogłam przytulać Ukochanego i zajadać się wraz z nim czekoladą. Cóż za beztroska! Tego dnia czas nad nie naglił ani trochę. Nie obawialiśmy się nawet grzmotów na horyzoncie, rozdzierających parne powietrze - wszak do szlaku prowadzącego w dół przez las mieliśmy już tylko maleńki kawałek.

Sięgnęliśmy po ostatnią tabliczkę włoskiego Amedei, jaką miałam w swych zapasach - kupioną jak wszystkie moje czekolady tej marki za pośrednictwem sklepu Sekretów Czekolady. Ostatnio często gęsto zasypywałam Was recenzjami Amedei, stąd już pewnie zdążyliście się przyzwyczaić do moich mieszanych uczuć dotyczących bądź co bądź prestiżowej marki. Wobec dziś opisywanej tabliczki żywiłam pewne nadzieje, szczególnie przez wzgląd na dodatek czerwonych liofilizowanych owoców: truskawek, malin i wiśni. Jak łatwo można dostrzec po rozpakowaniu tabliczki, owoców jest bardzo dużo. A że liofilizacja jest bardzo wdzięcznym procesem pozwalało mi to przypuszczać, że smak owoców przyćmi mi nawet niezbyt udany smak ciemnej czekolady (tutaj o klasycznej, 70% zawartości kakao nieokreślonego pochodzenia - przypuszczalnie jest to blend).



Rzeczywiście nie zawiodłam się na Toscano Red, przez co była ona pozytywnym zwieńczeniem mojej dotychczasowej przygody z Amedei (a czekolad tej firmy do spróbowania pozostało mi już niewiele). Cudownie pachniała miksem czerwonych owoców podkreślonych owocowymi nutami kakao. Ów aromatyczny bukiet tym mocniej uwydatniał się w pełnym słońcu. Gdybym miała do czynienia z inną czekoladą niż Amedei, mnogość owoców traktowałabym być może jako wadę. Tymczasem byłam już lekko zrezygnowana czekoladami od Amedei, toteż świetnie spreparowanych czerwonych owoców pożądałam jak najwięcej.


Nie rozdrabniałam się na oddzielanie i osobną identyfikację wiśni, truskawek i malin. Zresztą, zapewne byłoby to trudne (i w gruncie rzeczy do niczego nie potrzebne). Jędrne i miękkie owoce tworzyły razem świetną, smakowitą mieszankę, w istocie bardzo dobrze spajającą się z ciemną czekoladą - nie pogardziłabym ponownie takim smakołykiem na górskim szlaku. W domu doszukiwałabym się więcej charakteru samej czekolady, co niechybnie prowadziłoby mnie do poirytowania. W przepięknej górskiej scenerii relaks z Toscano Red był idealny! Tabliczkę polecam każdemu, kto gustuje w owocach w ciemnej czekoladzie. Ja na pewno kiedyś skuszę się na Toscano Blond, czyli odpowiednikiem z brzoskwiniami i morelami - wierzę, że również świetnie spisze się na szlaku. Póki co czuję, że i tak muszę nieco odpocząć od Amedei...


W dalszej części wpisu przygotowałam dla Was szereg zdjęć z naszego spaceru przez Bukowe Berdo...





















Skład: miazga kakaowa, cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, suszone owoce 10% (truskawki, wiśnie, maliny), wanilia.
Masa kakaowa min. 70%.
Masa netto: 50 g.

piątek, 12 maja 2017

Amedei Toscano Black 66 ciemna 66%


Kończąc degustację tabliczek włoskiego Amedei z serii Toscano Black, sięgnęłam po wariant ze środka stawki, to znaczy blend o 66% zawartości kakao. 63-tka była jedną z moich pierwszych Amedei i wywarła na mnie pozytywne wrażenie. Z 70-tką było już trochę gorzej, bowiem w międzyczasie bardzo szeroko zapoznałam się z asortymentem Amedei (wszystkie tabliczki zakupione w sklepie Sekretów Czekolady) - marka dość dużo straciła w moich oczach. Nie mniej jednak, Toscano Black mogłabym uważać i tak jako jedne z bardziej udanych czekolad od Amedei. Do końca pozostała we mnie ciekawość, co zaoferuje nam Toscano Black 66, opakowana w piękną, butelkową zieleń.


Nie zdziwiłam się, gdy wąchając urokliwe ciemną czekoladę nie poczułam wiele. Unosił się nad nią lekko dymny zapach, z dozą owocowej świeżości - ale generalnie była to woń nikła, mało intensywna. Tabliczka łamała się z głośnym trzaskiem, lecz po położeniu kawałka na języku nie doczekałam się rozkosznego błotka. Amedei już dawno nie pieściło mnie czymś podobnym, więc nawet się jego nie spodziewałam. Zamiast błotka, topornie rozpuszczająca się czekolada tworzyła w ustach zbitą, lepką bryłę.


Nie zaskoczę Was stwierdzeniem, że czekolada była przede wszystkim słodka. Muszę jednak przyznać, że na szczęście typowa dla Amedei beza nabrała tutaj innego oblicza. W zasadzie przemieniła się w zupełnie coś innego, ale o tym za chwilę. Dość mocna paloność czekolady mieszała się z niezbyt wyrafinowaną słodyczą, tworząc iluzję kawy - jakiejś zwyczajnej, parzonej z fusami. Gdy dodamy do tego nuty starego, przykurzonego drewna oraz konsystencję kojarzącą się z lizaniem nieco wyszczerbionej porcelany - jak nic przenosimy się do retro kawiarni w nie w pełni pozytywnym słowa tego znaczeniu.


Następnie pojawiła się kolejna dobrze znana z pozostałych Toscano Black nuta, a mianowicie jabłko. Tutaj - ze szczególnym wskazaniem na mus jabłkowy. Mogłaby to też być jabłkowa frużelina ze słoiczka, tak często stosowana w kawiarnianych szarlotkach zamiast własnoręcznie startych czy pokrojonych jabłek. Było to delikatne, słodziutkie jabłuszko, podane na hmm... kakaowym biszkopcie? Może tak. Bardziej wyrazistych, cięższych ciast bym się tu nie doszukiwała.


Dalej powinnam zostać zalana bezą, jak to często przy Amedei było lecz... tym razem wydarzyło się coś innego. Poddana dłuższemu działaniu ciepła czekolada poczęła rozpuszczać się w sposób typowy dla nie do końca gładkich lodów, odrobinę proszkowatych. Za lodową strukturą poszedł także smak - oto Amedei stała się roztapiającymi się lodami czekoladowymi, przeplatanymi maźnięciami śmietankowymi oraz waniliowymi. Przyznam, że ów posmak był całkiem ciekawy, choć nie przypominał lodów wysokiej jakości, a raczej bardziej pospolite. Zawsze to jednak coś nowego wśród palety smaków typowych dla blendu Toscano Black.


Słodkawo-palony posmak z dozą szorstkości i wanilii nie pozostawał w ustach szokująco długo. Zgodnie z moimi oczekiwaniami, 66-stka nie wywróciła podniebienia do góry nogami - ni to zachwycając, ni to obrzydzając. Toscano Black to rzeczywiście całkiem przyjemna kolekcja Amedei, gdzie w każdej z trzech tabliczek poruszamy się w mniej więcej tych samych rejonach smakowych, różniących się natężeniami i szczegółami.

Skład: masa kakaowa, cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, wanilia.
Masa kakaowa min. 66%
Masa netto: 50 g.

poniedziałek, 17 kwietnia 2017

Amedei Toscano Black 70 ciemna 70%


Kolejny raz po niedługiej przerwie sięgnęłam po Amedei, choć wolałabym tego nie robić - jednakże goniły mnie terminy ważności moich tabliczek. Zdecydowanie bezpieczniej by było zrobić sobie przerwę od tej włoskiej marki. Sporo Amedei zjadłam ostatnimi czasy, a degustacje te pozostawiły po sobie mieszane odczucia. Nie mniej jednak, z pierwszą czekoladą z serii blendów Toscano Black - 63 - wiązałam miłe wspomnienia. Najmocniejszą z tej kolekcji - 70 - otwierałam więc przepełniona nadzieją. Na swoją kolej czeka także 66, którą zapewne wypróbuję także w najbliższym czasie. Wszystkie Amedei zakupiłam w sklepie Sekretów Czekolady.


Czekolada cechowała się delikatnym aromatem dymu z ogniska. To był ciekawy efekt - z gruntu wyrazisty zapach unosił się nad tabliczką niczym lekka mgiełka. Kładąc kostkę na języku musimy popracować nad jej rozpuszczeniem, na szczęście pozbawiona jest proszkowatości jak niektóre Amedei, okazała się za to dość mocno zbita i zwarta. Po rozpuszczeniu stała się gęstą słodką masą, oczywiście zawierającą w swej słodyczy charakterystyczny bezowy posmak. Na szczęście Toscano Black 70 oferowała też parę innych doznań.


Paloność tej czekolady jest bardzo intensywna, co w ciekawy sposób miesza się z bezową słodyczą. Tak jak w 63, zwróciłam uwagę na nuty drewna, tytoniu, ziemi i skóry - takie typowe ogniskowe nuty. W przeciwieństwie do koleżanki o mniejszej zawartości kakao, 70 wydaje się nie łagodnieć wraz z trwaniem degustacji.

O ile w 63 jednym z wiodących akcentów był dla mnie strudel, jak tutaj również pomyślałam o cieście typu szarlotka, ale zupełnie inaczej wykonanym. Podprażone jabłka znalazły się tu w niezbyt udanym cieście - w środku nie do końca wypieczonym, zaś z wierzchu wręcz przypalonym. Ewentualna maślaność czy iluzja pudidngu ryżowego znikały pod naprawdę znaczną palonością.


Paloność dalej szła w stronę mocno wypieczonej skórki z chleba, a następnie posypała się już cała moc słodowych skojarzeń. Toscano Black 70 stała się dla mnie imperialnym stoutem zaklętym w tabliczkę. Myślałam o mocnym i gęstym piwie na czekoladowych, ciemnych słodach. Czekolada i tak czy siak posiadała ciekawy, niby-alkoholowy posmak, co tym bardziej pokręcało piwne skojarzenia. Wysoki poziom słodyczy kierował moje myśli w stronę słodkawych, esencjonalnych niczym likier stoutów np. Liquid Confidence.


Nad palonymi nutami w tej czekoladzie długo by się było można rozwodzić. O dziwo, nie kojarzyły mi się zbyt mocno z kawą. Słodowość okazała się zaskakująca i dominująca - coś, co szczególnie wyróżnia 70 w porównaniu do 63. Ciekawa jestem, w którym miejscu odnajdzie się 66, być może zaintryguje mnie czymś zupełnie innym...


Skład: masa kakaowa, cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, wanilia.
Masa kakaowa min. 70%.
Masa netto: 50 g.

wtorek, 11 kwietnia 2017

Amedei Cru Trinidad ciemna 70%


Dziś przed Wami ostatnia już tabliczka Amedei z serii Cru (do kupienia w sklepie Sekretów Czekolady). Kolekcja ta wywołała we mnie wiele skrajnych odczuć. Ciekawa byłam, jaką puentę postawi Trinidad, który pozostawiłam sobie na koniec. Dotąd próbowałam ziarna z Trynidadu jedynie w interpretacji Bonnat - ową tabliczkę wspominam jako bardzo harmonijną i delikatną. Żywiłam nadzieję, że Trinidad od Amedei zakończy serię Cru pozytywnym akcentem, zwłaszcza, że otworzyłam ją nie tylko z Mężem, ale jeszcze z Weroniką (naszą trekkingową towarzyszką).


Po rozpakowaniu z szykownego kartonika tabliczka nie cieszyła wzroku. Tak jak wiele innych Amedei pokryta była szarym nalotem, spod którego ciężko było dostrzec jej właściwą barwę (naprawdę, nie przechowywałam moich Amedei w nieodpowiednich warunkach). Według producenta Trinidad to elegancka czekolada, aromatyczna niczym kubańskie cygaro. Ja czułam raczej nikłą woń najzwyklejszego tytoniu wymieszaną z drewnianym, suchym zapachem, kojarzącym mi się z wiórami.


W konsystencji chrupka Trindad nie była na szczęście irytująco proszkowa jak niektóre poprzedniczki. Rozpuszczała się w ustach z pewną trudnością, zostawiając w nich kleisty, dość zwarty film. W smaku była przede wszystkim słodka, w ten typowy dla Amedei bezowy sposób, coraz to bardziej mnie irytujący - zwłaszcza, gdy tępa słodycz narastała z każdym kęsem. Nie znalazłam tu ani trochę uwodzicielskiej goryczki, a odrobina kwaśności pojawiająca się raz po raz przywoływała na myśl niedojrzałe mango.

Zgodnie z opisem producenta, można dostrzec tu nuty łupin orzechów włoskich, kory, drewna i wanilii. Ani trochę nie cieszyła mnie zbieżność tych dostrzeżeń, bowiem powyższe niuanse, które w charakternej czekoladzie mogłyby być wspaniałe - tutaj wypadały naprawdę blado. Wszystko było jakby przytłumione, mdłe, przykryte tępą słodyczą. Trzymając kleikową grudkę w ustach czekamy, aż coś wyrazistego przebije się przez ścianę, ale prowadzące nuty liżemy jakby przez szybę, ledwo się o nie ocierając. Drewno przybiera postać trocin, a wanilia słodkawych popłuczyn.


Niestety Trinidad absolutnie nie spełnił moich oczekiwań i blisko mu w rankingu Amedei Cru do fatalnej Grenady. Największym pozytywnym zaskoczeniem w tej kolekcji była dla mnie niebanalna Jamaica, szczególnie urzekła mnie także Venezuela. Madagascar i Ecuador smakowały mi, ale czegoś im brakowało do mojej pełnej satysfakcji - były zbyt zachowawcze. Podsumowując, kolekcja single-origin od Amedei okazała się w moich oczach bardzo niewyrównana, wypadająca niezbyt korzystnie na tle wielu innych marek. Amedei ostatnio straciło sporo mojego uznania...


Skład: masa kakaowa, cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, wanilia.
Masa kakaowa min. 70%.
Masa netto: 50 g.