piątek, 30 listopada 2018

Zotter Champagne + Raspberries ciemna 70% nadziewana ganaszem malinowym i czekoladowym ganaszem z Marc de Champagne


Siedząc na szczycie Kralowieckiego Szpicaka w Górach Kruczych, sięgnęliśmy po kolejną nowość z zotterowskiej kolekcji Handscooped - Champagne & Raspberries. W zasadzie nazwa wprowadza w błąd, bowiem w składzie czekolady nie znajdziemy szampana, ale winiak Marc de Champagne pochodzący z destylarni Fleury. Swoją drogą, Zotter bardzo lubi używać tego trunku w swoich czekoladach. Podsumowując - Champagne & Raspberries jest ciemną czekoladą o 70% zawartości kakao nadziewaną malinowym ganaszem oraz ganaszem z mlecznej i ciemnej czekolady wzbogaconym o Marc de Champagne. Tabliczkę zakupiłam oczywiście poprzez biokredens.pl.


Gdy rozpakowałam tabliczkę i ją przełamałam, w pierwszej chwili zwątpiłam, czy to jest na pewno ta czekolada. Wewnątrz opakowania producent pisze bowiem o "owocowo-rożowym" ganaszu oraz "oszałamiającym kolorze pochodzącym z mnogości malin" - zaś barwy nadzienia były raczej blade. Domyśliłam się, że na dole mamy ganasz czekoladowo-alkoholowy, zaś u góry maliny, lecz ów górny ganasz absolutnie nie był "fruity-pink". Na szczeście zapach pozbawił mnie złudzeń... było bardzo malinowo, przyjemnie czekoladowo i odrobinkę alkoholowo.

W smaku Champagne & Raspberries urzekała swą rześkością. Rzeczywiście było już bardzo malinowo! Górny pastelowy ganasz niesie ze sobą ogromne pokłady soczystych, słodkich malin. Wyraźnie wyczuwaliśmy drobinki owoców, a nawet raz po raz drobne pesteczki. Maliny przypominały świeżo wyjęte z kompotu - były słodkie i aromatyczne, beztroskie i nieco galaretkowate. Zestawienie owoców z delikatnym czekoladowym nadzieniem, spójnie złączonym z nienarzucającym się (choć wyczuwalnym) akcentem alkoholowym - było ciekawe, smaczne i przyjemne. Otoczenie całości przez ciemną czekoladę nadało kompozycji głębi i dodatkowego charakteru. Champagne & Raspberries to tabliczka pełna smaku i spokoju.

 
Skład: miazga kakaowa, surowy cukier trzcinowy, mleko, syrop ryżowy, Marc de Champagne, maliny, suszone maliny, masło, odtłuszczone mleko w proszku, proszek malinowy, pełne mleko w proszku, lecytyna sojowa, suszone jagody, sól, proszek cytrynowy (koncentrat soku cytrynowego, skrobia kukurydziana, cukier), wanilia.
Masa kakaowa min. 70%.
Masa netto: 70 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 487 kcal.
BTW: 6/33/36.

środa, 28 listopada 2018

Mascarin biała 30% z gujawą truskawkową


Jak już wspomniałam w poprzednich recenzjach czekolad marki Mascarin, wytwarza ona wiele kompozycji inspirowanych wyspą, na której posiada swoją fabrykę. Mowa oczywiście o magicznej Reunion, gdzie też po raz pierwszy miałam okazję zapoznać się z Mascarin i zakupić kilka produktów spod ich szyldu. Niestety, do dziś Mascarin nie odpisało mi na maila z zapytaniem, z jakiego pochodzenia kakao używają. Na Reunion rosną kakaowce, ziarna z nich pochodzące wykorzystała w swych czekoladach chociażby holenderska Mesjokke, ale... nie mam pewności, czy Mascarin jest aż tak dogłębnie lokalne.

Na pewno wyspową inspiracją jest dodatek zastosowany w dziś opisywanej czekoladzie, a mianowicie gujawa truskawkowa. Ów mały czerwony owoc próbowałam już w Kolumbii, ale dopiero na Reunion jego obecność stała się wręcz notoryczna. Kilkukrotnie na Reunion miałam tez możliwość skosztowania bardzo aromatycznych, wręcz perfumowanych lodów w gujawy truskawkowej. Gdy więc w markecie napotkałam białą czekoladę (o 30% zawartości tłuszczu kakaowego) z cząstkami gujawy truskawkowej, bez wahania włożyłam ją do koszyka.


  
 Blanc Goyavier była słodka i rajska niczym rozkwitające lato. Sama biała czekolada okazała się zaskakująco dobrej jakości i naprawdę niczym mnie nie raziła. Słodka, lecz nie za tłusta, gładka, przyjemna, mleczna. Zaś gujawa truskawkowa czyniła naprawdę spektakularny efekt. Jej smak jest specyficzny, jak niemalże sztucznie perfumowany miks malin z truskawkami i jeszcze jakiegoś tropikalnego owocu. Przypominał nieco aromatyzowaną gumę do żucia - był wręcz przesadnie wyrazisty. Na szczęście moje wcześniejsze doświadczenia z tym owocem pokazały mi, że tak po prostu ma być.

Czekolada znikała w ekspresowym tempie, pomimo swej specyficznej wyrazistości. Nie przytłoczyła nas, lecz uwiodła swoją słodką upojnością. Takie białe czekolady to ja mogę jeść... szczególnie w terenie!


Skład: biała czekolada (cukier, tłuszcz kakaowy, pełne mleko w proszku, odtłuszczone mleko w proszku, lecytyna sojowa, aromat waniliowy), cząstki gujawy truskawkowej 10% (pulpa z gujawy truskawkowej, cukier, aromat).
Masa kakaowa min. 30%.
Masa netto: 100 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 544 kcal.
BTW: 7,6/29/56.

poniedziałek, 26 listopada 2018

Zotter Nougat Layers ciemna 70% nadziewana nugatami z pestek dyni, z orzechów laskowych i włoskich


Pełnia kolorowej jesieni, głogowa alejka gdzieś w Sudetach. Chwila odpoczynku od marszu, czas przysiąść na konarze drzewa, wyciągnąć termos z kawą i czekoladę. Czekoladę, idealnie pasującą do jesiennej aury. Wybitnie nugatowa Nougat Layers z kolekcji Zotter Handscooped, zakupiona na biokredens.pl, idealnie wpisała się w klimat.

Nougat Layers to ciemna czekolada o 70% zawartości kakao nadziewana trzema nugatami: z orzechów laskowych, z pestek dyni i z orzechów włoskich. W przekroju wyraźnie odznaczają się trzy warstwy nadzienia: nugat z orzechów laskowych jest najciemniejszy, nugat w orzechów włoskich blady (podobnie jak w Walnut Nougat), zaś nugat z pestek dyni - tak zielony, że aż budzi to podejrzenia. Tabliczka nie zawiera żadnych produktów mlecznych - jest wegańska, jak sporo nadziewanych nowości od Zottera.



Czekolada pachniała obłędnie orzechowo, bardzo bogato, leśnie, jesiennie. Idealnie pasowała do otoczenia, w którym się znajdowaliśmy, co tylko wzmacniało nasze doznania. Aromat budził również skojarzenia do waniliowej chałwy.

Wszystkie nugaty oraz czekolady zlewały się niejako w jedno, tworząc kompozycję, której wcale nie chciałam rozbierać na czynniki pierwsze (przypominając sobie przy tym o nieudanej Walnut Nougat). Tłusta w sposób orzechowo-maślany i na szczęście przyjemny, niosła ze sobą prawdziwe zróżnicowanie orzechowych akcentów - na tyle wyraziste, iż wegańskość mi nie przeszkadzała.

Trudno stwierdzić, który nugat szczególnie się wyróżniał. One wszystkie uzupełniały się, tworząc kompletny smak - wraz z idealnie odnajdującą się tam ciemną czekoladą. Wyraziste okazały się również przyprawy, w wytrawny sposób podkreślające orzechowy urok. To bardzo spokojna czekolada, a jednocześnie bardzo esencjonalna... Dla fanów orzechów - absolutny must have, choć nie powoduje wystrzału fajerwerków.



 Skład: surowy cukier trzcinowy, miazga kakaowa, tłuszcz kakaowy, pestki dyni, orzechy laskowe, orzechy włoskie, olej słonecznikowy, proszek sojowy (soja, maltodekstryna, syrop kukurydziany), napój ryżowy w proszku (ryż, olej słonecznikowy, sól), olej z orzechów laskowych, lecytyna sojowa, pełny cukier trzcinowy, sól, wanilia, cynamon, lecytyna słonecznikowa, anyż.
Masa kakaowa min. 70%.
Masa netto: 70 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 587 kcal.
BTW: 8/42/42

sobota, 24 listopada 2018

Duffy's Honduras Mayan Red Milk ciemna mleczna 61%


Dotąd próbowałam tylko jednej czekolady angielskiej marki Duffy's, której to wyroby można zakupić w sklepie Sekretów Czekolady. Była to wspaniała Corazon del Ecuador, która zdecydowanie rozbudziła mój apetyt na dalszą eksplorację asortymentu Duffy's. Pewnego listopadowego wieczoru, przesiadując przy jednych ze skałek pomiędzy czeskimi Policami a Teplicami - sięgnęliśmy po kolejny wyrób Duffy's, tym razem ciemny mleczny. Honduras Mayan Red Milk to czekolada składająca się w 61% z ziaren Criollo z Hondurasu, w 8% z mleka, zaś reszta składu to cukier trzcinowy.

Kakao pochodzi z plantacji zrzeszonych w Xoco, lecz kupowane jest przez Duffy's bezpośrednio od lokalnych farmerów. Według producenta, Honduras Mayan Red Milk ma być naprawdę wyjątkowa, jedwabista, pełna nut słodkich porzeczek, jagód i melasowa w finiszu. Niewiele dotąd miałam do czynienia z honduraskimi ziarnami, ponadto nęciło mnie połączenie takiej ilości kakao z odrobinką mleka. Rozpierała mnie ciekawość.


Po raz drugi przekonałam się, że Duffy's robi anielsko błogie czekolady. Konsystencja Mayan Red Milk była niebiańsko delikatna, choć można było w niej odczuć przyjemną proszkowość, bardzo subtelną. Gdyby nie ona, totalnie rozpłynęłabym się w jej konsystencji. Honduraska ciemna mleczna tabliczka okazała się być nieskomplikowana, lecz bardzo wyrazista, przez co na pewno długo pozostanie w mej pamięci.

Przede wszystkim okazała się obłędnie owocowa. Porzeczki, wiśnie, jagody i aronie - słodziutkie i esencjonalne, wyciągnięte wprost w kompotu i umieszczone w maślanym, delikatnym cieście, odrobinkę przypalonym. Powyższe zdanie w zasadzie w pełni definiuje moje odczucia względem czekolady, która po prostu ma swój zdecydowany, odrębny charakter. Przyznam szczerze, że gdyby nie moja wiedza o drobnym udziale mleka w Honduras Mayan Red Milk, sama bym tego nie odgadła. Mleko stanowiło element łagodzący, nadający dodatkowej błogości. Czekolada była naprawdę pyszna... Choć zapadał zmrok i powinniśmy jak najszybciej kierować się w dół ze skałek, wcale nie miałam ochoty jej kończyć, przestać się nią delektować, trwać w niej. Oh, Duffy's... Mam ochotę wypróbować wszystkie czekolady z ich oferty! To prawdziwy czekoladowy raj.


Skład: ziarna kakao Criollo, cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, mleko w proszku.
Masa kakaowa min. 61%.
Masa netto: 60 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 586 kcal.
BTW: 8/41/47.

czwartek, 22 listopada 2018

Zotter Sting Red Edition ciemna 70% nadziewana ganaszem z czerwonego wina i rodzynkami



Zawsze z przyjemnością sięgam po kolejne wariacje Zottera na temat wina. Choć bywają wyjątki, najbardziej spektakularne wrażenie wywierały dotąd na mnie Handscooped z ganaszami na bazie czerwonego wytrawnego wina: Red Wine Rush oraz Red Wine "Salzberg Beerenauslese". Czekolady te, choć niby tak bardzo podobne jeśli chodzi o skład - bazowały na całkiem innych winach, co stanowiło o ich odmienności i bogactwie. Tym razem, w tegorocznej Sting Red Edition, Zotter sięgnął po biodynamiczne wino z toskańskiej winnicy Il Palagio, należącej do Stinga i jego żony Trudie.

Wino o nazwie When We Dance połączone zostało w ganaszu z ciemną, mleczną oraz porzeczkową czekoladą, odrobiną grappy oraz rodzynkami zamoczonymi w winie. Wszystko zaś zostało oblane ciemną czekoladą o 70% zawartości kakao.


 

Od samego zapachu kompozycji nabiera się ogromnej ochoty na wino. Zaskakująco mocno już w samym aromacie odznaczał się aromat wiśni, a także orzechów, no i barrrrdzo głębokiej, soczystej czekoladowości. Pierwszy kęs wiązał się z cudnym zanurkowaniem w winno-czekoladowy raj. Mocno kleista i inwazyjna konsystencja w połączeniu z wyrazistymi smakami, eleganckimi i dystyngowanymi - robi piorunujące wrażenie.


Jakie to smaki? Tak jak w zapachu, szczególnie istotną rolę spełniła wiśnia. When We Dance musi w istocie być bardzo wiśniowe, owocowe i rześkie, a przy tym pełne równowagi i klasy. Pomyślałam o mocno czekoladowym, wilgotnym cieście z wiśniami nasączonymi w grappie oraz drobnymi, nielicznymi rodzynkami zatopionymi w winie (rzeczywiście, owych rodzynek w ganaszu było niewiele i okazały się naprawdę malutkie). Dodatkowo, także przez wzgląd na specyfikę czekoladowej kuwertury - na myśl przyszedł mi tort szwarcwaldzki z dodatkową posypką z orzechów laskowych i włoskich.

Kolejny przepyszny Zotter Handscooped, łączący w sobie moc czekolady i wina. Ciekawa jestem, na ile udział porzeczkowej czekolady w ganaszu wzmocnił owocowe akcenty tutaj obecne. Było lekko słodko, mocno czekoladowo, przyjemnie alkoholowo, bogato i głęboko. Dokładnie tak, jak lubię.

  
Skład: miazga kakaowa, surowy cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, czerwone wino, rodzynki, syrop ryżowy, masło, pełne mleko w proszku, grappa, koncentrat z czerwonych porzeczek, odtłuszczone mleko w proszku, sól, lecytyna sojowa, wanilia.
Masa kakaowa min. 70%.
Masa netto: 70 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 501 kcal.
BTW: 6/33/38.

wtorek, 20 listopada 2018

Jeff de Bruges Chocolat Ambre biała karmelowa 26%


Jeff de Bruges to francuska marka specjalizująca się w szerokiej gamie wyrobów czekoladowych. Na markowy sklep z jej produktami natknęłam się na wyspie Reunion, podczas spaceru po miejscowości Saint Paul. Od mnogości pralinek na wystawie można było dostać oczopląsu, jednakże swoje kroki skierowałam w stronę półki z tabliczkami. Spośród ich asortymentu wybrałam dwie, a opis pierwszej z nich chcę Wam dziś zaprezentować.

Gdy tylko zobaczyłam Chocolat Ambre, od razu wiedziałam, że muszę ją mieć. Darzę białe karmelowe czekolady szczególnym uczuciem. Pierwszą moją takową była Valrhona Blond Dulcey, która zawładnęła moim sercem. Bardzo cenię sobie również karmelowe czekolady w wykonaniu Zottera. Ba, nawet wedlowskie Karmelove wzbudza moją sympatię. Jedyna karmelowa czekolada, która nie przypadła mi do gustu, to specyficzna Mesjokke Natural Blonde. Ciekawa byłam, na którym miejscu w moim rankingu uplasuje się Chocolat Ambre.


Czekolada była podzielona na dość drobne kosteczki, opatrzone różnorodnymi zdobieniami. Miała lekko przydymioną karmelową barwę, nieco kojarzącą mi się z odcieniem bawarki. Pachniała zaskakująco: maślanym karmelem wymieszanym z tytoniem i kawą.

W ustach rozpuszczała się cudownie karmelowo, gęsto, błogo, choć jednocześnie z bardzo delikatną dozą zadziornej szorstkości. Pomimo wysokiego poziomu krówkowej słodyczy, było w niej mnóstwo innych nut. Znalazłam w niej mnóstwo wtrętów cappuccino, podanego z naprawdę sporą ilością tłustego spienionego mleka. Pomyślałam równiez o fusach z czarnej herbaty oraz aromatycznym tytoniu. 


  
 Chocolat Ambre okazała się o wiele lepsza chociażby od Karmelove, gdyż po prostu była bardziej ekskluzywna - nie prosto słodka, lecz z wyjątkowymi wytrawnymi nutami paloności. Zdawała się mimo wszystko nie dorównywać Blond Dulce, która zapamiętałam jako tajemniczą, karmelową mgiełkę, otulającą podniebienia jak rozkoszna noc. Z chęcią powróciłabym do karmelowej czekolady od Jeff de Bruges, szczególnie, gdybym miała możliwość bezpośredniego zestawienia jej z Blond Dulce podczas tej samej degustacji.

Skład: cukier, tłuszcz kakaowy, pełne mleko w proszku, odtłuszczone mleko, serwatka, masło, lecytyna sojowa, aromaty.
Masa kakaowa min. 26%.
Masa netto: 80 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 595 kcal.
BTW: 6,1/41/50

niedziela, 18 listopada 2018

Zotter Walnut Nougat ciemna 70% nadziewana nugatem z orzechów włoskich


 Po Walnut Nougat, kolejnym nowym Zotter Handscooped zakupionym przez biokredens.pl, spodziewałam się bardzo wiele. Uwielbiam orzechy włoskie. Walnut Nougat z zotterowskiej serii Nougsus przysporzył mi swego czasu wiele radości. Tym razem miałam do czynienia z nadziewańcem - przecież to wręcz musiało być wspaniałe! Nie zarażałam się faktem, iż tabliczka jest wegańska, wszak same orzechy włoskie zatopione w ciemnej czekoladzie 70% - powinny "zrobić robotę". Zamiast mleka w składzie nadzienia pojawiła się soja, natomiast dodatkową cienką kuwerturę wykonano jeszcze z białej ryżowej czekolady. Prócz tego, całość doprawiona została solą, wanilią, cynamonem i anyżem.


 Całość pięknie pachniała drewnem i po prostu włoskimi orzechami, choć już w sferze aromatu pojawiła się jakaś nieczysta, kwaśna nuta. Nugat był dość tłusty, strukturą przypominający grubo zmielony hummus. Była w nim jakaś zwarta i zimna strukturalność, którą odbierałam jako nieprzyjemną. Orzechy włoskie, wbrew moim oczekiwaniom, nie rozwinęły się pełnym bukietem. Myślałam bardziej o lakierowanym blacie drewnianego stołu, ubrudzonym margaryną. Soja i ryżowa kuwertura były takimi przeszkadzajkami, wprowadzającymi za dużo pobocznych roślinnych nut. Po prostu było... za mało orzechowo, zbyt nijako.

Ta czekolada zamuliła mnie, znudziła. Nic mnie w niej nie porwało i to było aż przykre. Nugat włoski w postaci Nougsusa okazał się dla mnie o wiele bardziej odpowiedni, być może przez wzgląd na mleczność. Właśnie tam orzechy włoskie mocniej się otworzyły, a tutaj... po prostu rozmyły się. Szkoda... liczyłam na mojego faworyta!


 Skład: surowy cukier trzcinowy, orzechy włoskie, tłuszcz kakaowy, miazga kakaowa, napój ryżowy w proszku (ryż, olej słonecznikowy, sól), proszek sojowy (soja, maltodekstryna, syrop kukurydziany), olej słonecznikowy, lecytyna sojowa, sól, lecytyna słonecznikowa, wanilia, anyż, cynamon.
Masa kakaowa min. 70%.
Masa netto: 70 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 587 kcal.
BTW: 6/41/46


piątek, 16 listopada 2018

Alexandre ciemna 70% Tanzania Forastero Makwale Village Kyela


Przyszedł czas na pierwszą recenzję czekolady spod skrzydeł holenderskiej marki Chocolatier Alexandre. Jej asortyment zakupiłam swego czasu w sklepie Sekretów Czekolady. Ciekawiły mnie przede wszystkim ze względu na bardzo dokładne określenie pochodzenia ziaren, zaś twórca marki po prostu konkretnie podchodzi do tematu, odwiedzając osobiście każdą ze współpracujących z nią plantacji. 

Choć opakowania czekolad z Chocolatier Alexandre wyglądają oryginalnie i imponująco, lecz mają wiele mankamentów. Kartoniki otwierają się niczym książka, zaś w sama tabliczka schowana jest w plastikowym przezroczystym futerale. Sprawia on takie wrażenie, jakby w ogóle nie chronił czekolady przed czynnikami zewnętrznymi. Na domiar złego, na moich tabliczkach od Alexandre nie był zaznaczony termin przydatności do spożycia, co zdecydowanie wprowadziło mnie w zakłopotanie. Przy takiej formie opakowania tym bardziej trudno stwierdzić, kiedy czekolada jest jeszcze zdatna do degustacji i wyłapania wszystkich jej walorów...


Pierwsze moje doświadczenie z Chocolatier Alexandre to ciemna czekolada o 70% zawartości tanzańskiego kakao Forastero, uprawianego na plantacji w wiosce Makwale, położonej w regionie Kyela w pobliżu jeziora Malawi.

W istocie, 80-gramowa dość gruba tabliczka podzielona na spore kostki pokryła się lekkim nalotem. Wydawała się przyjemnie masywna, zaś w przekroju niejednolita, sugerująca szorstkość. Jej zapach wybitnie kojarzył mi się z wielkim weselnym tortem śmietankowym, upstrzonym przede wszystkim malinami, ale również wiśniami.


W smaku okazała się zaskakująco słodka. Pomimo tortowych skojarzeń w sferze aromatu, nie spodziewałam się aż tak wyrazistej słodyczy. Czekolada była niczym gęsty jogurt grecki, w którym zatopiono mnóstwo dojrzałych malin obtoczonych w cukrze pudrze. Dalej pojawiały się pewne skojarzenia z lodowymi deserami pełnymi pokruszonych biszkoptów, również lekko zmrożonych. Pomyślałam także o nie do końca rozmrożonym pszennym pieczywie. Ta jej beztroska deserowość ciekawie łączyła się z lekką szorstkością, taką, jakby źle rozpuścić kakao na mleku.

W dalszym etapie degustacji pojawił się tak lubiany przeze mnie ziołowy posmak surowego ziarna kakao, który nadał całej kompozycji świeżości. Było to niczym miętowy listek dekorujący tort. Była to pewna uwodzicielska octowość wymieszana z surowością drewna i przepalonym wręcz karmelem. Coś, co przypominało nam o tym, że jednak mamy do czynienia z ciemną czekoladą, a nie błogim deserkiem. Tanzania w interpretacji Alexandre była nieskomplikowana, lecz przyjemna. Nie wywołała we mnie ogromnego entuzjazmu i do kolejnych tabliczek tej marki podejdę raczej sceptycznie... być może bardzo mnie zaskoczą, oby pozytywnie!


Skład: ziarna kakao, tłuszcz kakaowy, cukier, lecytyna sojowa.
Masa kakaowa min. 70%.
Masa netto: 80 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 580 kcal.
BTW: 8,7/43,2/34,6.

środa, 14 listopada 2018

Zotter Ginger + Lemon ciemna 70% nadziewana cytrynowym ganaszem z białej czekolady i czekoladowym ganaszem z imbirem i likierem imbirowym


 Wobec kolejnej nowej Handscooped od Zottera, zakupionej przez biokredens.pl - miałam mieszane uczucia. Z jednej strony wiedziałam, jak śliskim może być połączenie cytryny i imbiru, z drugiej zaś - Lemon Mousse oraz Candied Ginger bardzo mi smakowały. Dziś opisywana Ginger + Lemon zdawała się być połączeniem dwóch wyżej wymienionych tabliczek. Mimo tego, pochodziłam do niej bez większego entuzjazmu - jak się okazało, słusznie.


 Ginger + Lemon to ciemna czekolada o 70% zawartości kakao, nadziewana dwoma ganaszami. Powyżej znajduje się cieńsza warstwa cytrynowego kremu na bazie białej czekolady, zaś poniżej czekoladowo-sojowy krem z imbirem i likierem imbirowym. Struktura obu nadzień była dość zbita (nie doczekałam się rozkosznej pianki rodem z Lemon Mousse), zaś zapach unoszący się nad tabliczką był mocno imbirowy, niestety z tendencją przechodzenia w stronę płynu do mycia naczyń.

W smaku imbir czuć mocno i od razu, jednak nie jest nader pikantny. Zlewa się z cytryną, a na dodatek przytłumiany jest mlekiem i specyficznym posmakiem soi. Do tego mamy sporo miodu, który byłby naprawdę w porządku, gdyby nie walcząca z nim cytryna z konotacjami chemicznymi. Znowu coś, czego Zotter wyzbył się przy Lemon Mousse, teraz wróciło ze zdwojoną siłą. Być może jest to kwestia, że imbir i cytryna jako w pewien sposób podobne sobie podejmują nierówną walkę. Cytryna miesza się z imbirem, w efekcie wszystko staje się zbyt bardzo mydlane, zamulające i przytłaczające. Sama ciemna czekolada, orzechowo-ziemista, również dokłada ciężkości.


 O wiele smaczniejszym imbirowym nadziewańcem od Zottera była wspomniana już wyżej Candied Ginger. Także, gdy próbowałam odseparować oba nadzienia w Ginger + Lemon, czekoladowo-imbirowy ganasz był o wiele smaczniejszy, także przez wzgląd na ciekawą alkoholową nutę wnoszoną przez imbirowy likier. W całości jednak cała kompozycja męczyła mnie i nie mam ochoty już więcej do niej wracać.

Skład: miazga kakaowa, surowy cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, imbir, syrop ryżowy, soja w proszku (soja, maltodekstryna, syrop kukurydziany), likier imbirowy, sok cytrynowy, pełne mleko w proszku, miód, odtłuszczone mleko w proszku, koncentrat soku cytrynowego, mleko, słodka serwatka w proszku, pełny cukier trzcinowy, sól, lecytyna sojowa, wanilia, anyż, cynamon.
Masa kakaowa min. 70%.
Masa netto: 70 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 497 kcal.
BTW: 6,7/33/40.


poniedziałek, 12 listopada 2018

Mascarin ciemna 64% nadziewana kremem tamaryndowym i chili


 Podczas jednego z bardzo długich jesiennych spacerów postanowiliśmy posilić się kolejną z nadziewanych czekolad Mascarin, którą zakupiliśmy podczas naszego pobytu na wyspie Reunion. Mascarin jest marką produkującą słodkości właśnie na tej wyspie. Niestety nie jestem dokładnie poinformowana, czy w wyrobie czekolad korzystają jedynie z lokalnego kakao. Nie mniej jednak, zakup dziś opisywanej tabliczki zmotywowany był głównie ciekawością nadzienia wykonanego z owoców tamaryndowca. Tamaryndowce bardzo obficie porastają reuniońską ziemię. Ciemna czekolada o 64% zawartości kakao została użyta również w propozycji z tej samej kolekcji, zawierającej nadzienie ananasowe. Oba nadziewańce zwróciły moją uwagę także zawartością chili, które uwielbiam w czekoladach.


 Tak jak w ananasowej poprzedniczce, również tutaj nadzienie było półpłynne i kleiste. Sama czekolada szału nie czyniła i przypominała zwykłą bombonierkową ciemną czekoladę (choć na szczęście bez udziału odtłuszczonego kakao proszku - pod tym względem Mascarin trzyma klasę). Owoce tamaryndowca miałam okazję jeść dotychczas bodajże tylko w Ekwadorze, jako główny składnik sosu do ryby. Sos ów charakteryzował się nietypowym, słodko-pikantnym smakiem, nieco ziemistym przy tym. I taki styl miał u Mascarin tamarynd, choć słodycz była w oczywisty sposób wzmocniona cukrem, zaś pikantność - dodatkiem chili. Tu należą się podziękowania w stronę Mascarin, że tym razem pokusił się o dodanie prawdziwego chili, zamiast posługiwanie się tylko aromatem. Trudno mi stwierdzić, która z nadziewańców z chili tej marki smakowała mi bardziej - bo obie były raczej średnie, ale takie drobnostki w składzie liczą się dla mnie choćby dla samej idei.


Skład: ciemna czekolada (miazga kakaowa, cukier, tłuszcz kakaowy, lecytyna sojowa, naturalny aromat waniliowy), nadzienie (pulpa z tamaryndów 14%, cukier, syrop glukozowy, tłuszcz kakaowy, skrobia ziemniaczana, lecytyna sojowa, aromaty, sorbinian potasu, naturalny aromat chili, sól, suszone chili 0,006%.
Masa kakaowa min. 64%.
Masa netto: 150 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 462 kcal.
BTW: 5,42/29/50.

sobota, 10 listopada 2018

Zotter Hazelnut Nougat Brittle ciemna 70% nadziewana nugatem z orzechów laskowych


 Kolejny nowy nadziewaniec od Zottera, jakim delektowaliśmy się w czeskich Górach Stołowych, to prawdziwa orzechowa inwazja. Hazelnut Nougat Brittle, zakupiony oczywiście na biokredens.pl, cechuje się bardzo prostym składem jak na Handscooped. Jak wiele nowych nadziewańców, jest to czekolada wegańska, jednakże w tym przypadku jakoś zupełnie mnie to nie mierziło. Skład zapowiadał, że będzie po prostu bardzo orzechowo: cukier, kakao, orzechy laskowe i trochę przypraw. Istotnym faktem wpływającym na urozmaicenie kompozycji była niejednolitość nadzienia. Owszem, mamy orzechowy nugat, ale w nim zatopiona jest jeszcze chrupiąca orzechowa kruszonka. Wszystko zaś zostało oblane ciemną czekoladą o 70% zawartości kakao.


 Choć samą czekoladę obleciał już delikatny osad, jej wnętrze przedstawiało się bardzo apetycznie. Żywo brązowy, miąższysty nugat poprzetykany był kawałkami orzechów laskowych. Całość pachniała obłędnie orzechowo - bezapelacyjnie można było zidentyfikować orzechy laskowe. Czekolada również wzmagała to odczucie, niosąc ze sobą rześkie leśne aromaty.

Pomimo tak prostego składu czekolada nie była monotonna. Nie była też zbyt sucha, zbyt tłusta czy zbyt mdła. Wszystko pasowało mi w jej przemyślanej prostocie. Kuwertura stanowiła z nadzieniem spójną całość. Nugat był intensywnie orzechowy i brak mleka zrobił mu naprawdę dobrze. To był las do potęgi entej. Dość liczne, ale nieprzesadzone kawałeczki chrupkich orzechów okazały się świetnym urozmaiceniem i dodatkowym wzmocnieniem orzechowych akcentów. Wanilia i cynamon lekko muskały całość, nie przytłaczały - choć Zotter przecież lubi porządnie sypnąć przyprawami.

Ta czekolada mocno rozbudziła mój apetyt na Walnut Nougat, który jawił mi się jako jeden z potencjalnych ideałów wśród Handscooped - przez wzgląd na to, jak uwielbiam orzechy włoskie (zdecydowanie bardziej, niż laskowe). O tym, jak wypadło porównanie tych dwóch orzechowych nadziewańców dowiecie się jednak dopiero za jakiś czas.


Skład: surowy cukier trzcinowy, miazga kakaowa, orzechy laskowe, tłuszcz kakaowy, olej z orzechów laskowych, lecytyna sojowa, pełny cukier trzcinowy, sól, wanilia, cynamon.
Masa kakaowa min. 70%.
Masa netto: 70 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 571 kcal.
BTW: 7,2/41/44.

czwartek, 8 listopada 2018

Minka Hacienda San Jorge ciemna 65%


 Kolejną plantacyjną czekoladą ekwadorskiej marki Minka, którą przyszło nam spróbować była Hacienda San Jorge o 65% zawartość kakao uprawianego w okolicach miejscowości Balao w prowincji Guayas. Pierwszą taką po którą sięgnęliśmy, była spektakularna Hacienda La Zambrano, toteż po San Jorge również spodziewałam się wiele. Wszystkie moje czekolady Minka kupiłam w sklepie przy głównym placu w Quito, podczas tegorocznej wizyty w Ekwadorze.



San Jorge wydawała się bardziej krucha niż La Zambrano. Pachniała kakao na mleku z cynamonem. Jej woń charakteryzowała się pewną pikantnością, wiercącą w nosie. Przyjemnie rozpuszczała się w ustach, niby masywnie, ale jednak lekko, w ciekawy gumowato-błotnisty sposób. Miała też w sobie pewne elementy twardości i grudowatości. Kontynuacją sfery zapachu był w smaku wyrazisty akcent chai latte, z kwiatowym syropem oraz mnóstwem pieprzu, cynamonu i kardamonu.


 Producent na opakowaniu wspomina o intensywnych nutach jaśminu, róży, kwiatu pomarańczy, werbeny, rodzynek i śliwek. Ja prócz aromatycznego chai latte skupiłam się bardziej na niedojrzałych owocach (brzoskwiniach i morelach), na dzikich mirabelkach oraz arbuzie. Wyrazista była również nuta ziół i surowego ziarna kakao, nadająca całości nieco meksykańskiego sznytu. Pomyślałam o marokańskiej zielonej herbacie z miętą.

W ostatecznym rozrachunku sama już nie wiedziałam, czego w tej czekoladzie było więcej: przypraw, ziół, kwiatów czy owoców. Na dodatek wszystkie te elementy podane były w bardzo nieoczywistej formie. Bardzo dobrze się ją jadło i nie pogardziłabym, gdyby czekolady było więcej niż 50 g. Minka po raz kolejny w swej plantacyjnej propozycji zauroczyła niebywałą dynamiką kakao, co jest jej ogromną zaletą.



Skład: ziarna kakao, cukier, lecytyna sojowa.
Masa kakaowa min. 65%.
Masa netto: 50 g.

wtorek, 6 listopada 2018

Zotter Coconut + Marzipan ciemna 70% nadziewana kokosowym nugatem i marcepanem


Wśród nadziewanych nowości od Zottera sporo jest propozycji typowo wegańskich. Gros z nich bazuje na orzechach, przez co stały się dla mnie szczególnie atrakcyjne. Jedną z takich całkiem miło zapowiadających się czekolad, którą zakupiłam przez biokredens.pl, była Coconut + Marzipan. Wzięliśmy ją ze sobą na szlak, eksplorując czeskie Góry Stołowe. Kokos i marcepan, polane ciemną czekoladą? To brzmi niczym duet idealny!


 U góry znajdowała się warstwa marcepanu, która w naszej tabliczce była niestety dość cienka. Choć nugat kokosowy również zapowiadał się ciekawie (pomimo oparcia go na napoju ryżowym, a nie na mleku), wolałam, by proporcje zostały zachowane. Wszystko zostało otoczone ciemną czekoladą o 70% zawartości kakao. Ja już wyżej wspomniałam, mleka nie znajdziemy w czekoladzie ani śladu, a jak się spodziewałam, mogło to wpłynąć na gładkość kokosowego nugatu i jego delikatność.

Tabliczka pachniała barrrdzo orzechowo, w szerokim spektrum. Sama ciemna czekolada niosła ze sobą spory bagaż paloności, orzechowości oraz drzewa (także w smaku). Dalej zaś prezentowały się migdały i kokos, dopełnione kleikiem ryżowym z wanilią. Zdecydowanie, wolałabym tu bardziej klasyczną mleczną woń w warstwie kokosowej oraz alkoholową nutę w marcepanie.


 Marcepan był cudownie migdałowy i umiarkowanie słodki, natomiast w nugacie kokosowym wiórki były naprawdę drobno zmielone i stanowiły niemalże jednolitą masę. Oba nadzienie sprawiały wrażenie dość suchych, zabrakło w nich soczystości. Jak już wspomniałam, odrobinka alkoholu w marcepanie i mleka w nugacie kokosowym (nawet mleka kokosowego, skoro już musiała to być czekolada wegańska) - załatwiłyby sprawę. Coś jakby nieco przytłumiało smaki marcepanu oraz kokosa, nawet wanilia zdawała się być przyciężkawa, a ciemna czekolada również niosła ze sobą dużą dozę powagi. Taki zestaw smaków musiał mi przypaść do gustu, z zasady. Jednakże fajerwerków nie było, a szkoda. Wydaje mi się, że pewnie drobne modyfikacje bardzo poprawiłyby tę kompozycję.

 
Skład: miazga kakaowa, marcepan (migdały, cukier, syrop cukru inwertowanego), surowy cukier trzcinowy, wiórki kokosowe, tłuszcz kakaowy, napój ryżowy w proszku (ryż, olej słonecznikowy, sól), cukier kokosowy, olej kokosowy, syrop ryżowy, wanilia w proszku, sól, lecytyna sojowa.
Masa kakaowa min. 70%.
Masa netto: 70 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 585 kcal.
BTW: 6,7/40/40.

niedziela, 4 listopada 2018

Georgia Ramon Fahrenheit 123 ciemna surowa 82% Peru Trinitario


 Z zaciekawieniem rozpoczęłam eksplorację ciemnych czekolad Georgia Ramon bez jakichkolwiek dodatków. W gruncie rzeczy dotąd nie miałam okazji takowych jeść. Moje dotychczasowe doświadczenia z Georgia Ramon opierały się głównie na eksperymentach. W zasadzie dziś opisywana tabliczka również jest swoistym eksperymentem. Już z rok temu w sklepie Sekretów Czekolady zakupiłam Fahrenheit 123 czyli surową czekoladę o 82% zawartości peruwiańskiego Trinitario.

Producent dokładnie przytacza szczegóły przerobu ziaren: fermentacja w 42 stopniach Celsjusza, suszenie w 45 stopniach, usuwanie bakterii w 55 stopniach, rozdrabianie w 55 stopniach, temperowanie w 45 stopniach i, co ciekawe, zupełny brak konszowania. Ogromnie mnie intrygowało, jak smakować będzie taka czekolada.


 Jej brąz wpadał w odcienie granatu i fioletu. Jak na surową i niekonszowaną czekoladę prezentowała się wyjątkowo gładko. Jej wygląd, a także w jakiś synestezyjny sposób zapach kojarzył się nam z kopalnią bazaltu. Prócz tego, czekolada subtelnie pachniała słodyczą jabłek i kwiatów. W smaku w pierwszej kolejności uderzyła nas ciekawa orzechowość (głównie orzechy laskowe) świetnie komponująca się z chmielową wyraźną goryczką. Dalej pojawiała się kwaśność młodego wina, a gdzieś pomiędzy tym wszystkim mnóstwo soczystości i paradoksalnie aksamitnej magmy.


 To była bardzo żywa i głęboka czekolada. Nuty słodkie jawiły się głównie jako dojrzałe śliwki i wiśnie. Przyprawowość zaś ujawniała się w formie świeżo przetartego cynamonu i kremu na bazie octu balsamicznego. Była w tym swym bogactwie bardzo tajemnicza, jak mroczny wulkan wyłaniający się z głębi dżungli. Sycąca i wyważona w swej dynamice, po prostu cudowna - naprawdę warta spróbowania oryginalna czekolada od Georgia Ramon, pokazująca kolejną fascynującą twarz peruwiańskiego kakao.


Skład: nieprażone ziarna kakao z Peru, surowy cukier trzcinowy.
Masa kakaowa min. 82%.
Masa netto: 50 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 537 kcal.
BTW: 15/44/25.

piątek, 2 listopada 2018

Manoa Hawaiian Sea Salt ciemna 72% z hawajską solą morską


 Ciemna Hawaii Chocolate bez dodatków od Manoa wzbudziła moje mieszane uczucia. Porównując ją do mlecznych propozycji Manoa można uznać, iż sprawiła mi zawód. Tuż po jej degustacji sięgnęliśmy jednak dla kontrastu po wersję bogatszą w hawajskie kakao o 2%, upstrzoną drobinkami morskiej soli Moloka'i. Sól ta pozyskiwana jest przez odparowywanie czerwonej powulkanicznej gliny pozyskiwanej na hawajskich wybrzeżach, lokalnie używana jest do celów medycznych i religijnych. Manoa Hawaiian Sea Salt, tak jak pozostałe tabliczki Manoa, zakupiłam w sklepie Sekretów Czekolady.


 Kryształki soli błyszczały na maleńkiej tabliczce. Po skosztowaniu pierwszego kęsa w ustach rozlała się ponownie iluzja mleczności oraz pieprzności. Pojawił się kwasek lekko sfermentowanej marakui i dziwna maślaność, nieco zjełczała. Sól okazuje się bardzo istotną ingerencją w kompozycję. Nie sprawia jednak, że czekolada staje się po prostu słona. Zdecydowanie czuć, że zastosowana sól ma wulkaniczne pochodzenie, gdyż niesie do ze sobą wiele dodatkowych atrybutów.


 Słoność była bowiem bardzo specyficzna. Tu dosłownie czuć wulkan! Nad czekoladą unoszą się opary siarki. Cechuje ją pewna dziwna słoność kojarząca się z lizaniem spoconej skóry tudzież z wonią lekko spoconych stóp oraz kwaśnej śmietany. To dość kontrowersyjne... ale intrygujące. To tak, jakby sielskość obecną w ciemnej Manoa bez dodatków zabić przez wybuch wulkanu, zalanie jej kawą. To tak, jakby mleko skazić siarką.

Sól nadała ciemnej Manoa zupełnie nowego wymiaru i ciekawie spajała się z charakterystycznymi dla hawajskiego kakao nutami. To zdecydowanie lepszy i bardziej interesujący wariant - przynajmniej w moim odczuciu, a ja lubię mocne i wyraziste smaki.

 
Skład: ziarna kakao, cukier, tłuszcz kakaowy, sól morska. 
Masa kakaowa min. 72%.
Masa netto: 20 g.