czwartek, 31 stycznia 2019

Zotter Redcurrants ciemna 70% nadziewana ganaszem z czerwonych porzeczek i galaretką z czerwonych porzeczek


Redcurrants to jeden z nowszych Zotter Handscooped, którego byłam bardzo ciekawa. Czerwone porzeczki są jednym z moich lubionych letnich owoców, a wzięte na warsztat przez Zottera dają przecudowne efekty. Kupiona na biokredens.pl Redcurrants miała być prawdziwym hołdem dla czerwonych porzeczek - kuwertura z ciemnej czekolady o 70% zawartości okala bowiem dwie warstwy porzeczkowego ganaszu na bazie migdałów i mleka. Ponadto, cieniutkie warstewki tejże czekolady oddzielają ganasz od soczystego środka - galaretki z czerwonych porzeczek.



Czekolada urzekająco pachniała przede wszystkim... czekoladą właśnie. Mocno wytrawną, wyrazistą, pełną orzechowo-ziemistej głębi, soczystą i dynamiczną. Porzeczki wypływały spod bogactwa samej czekolady, zakrawając nieco o wino. W przekroju tabliczka prezentowała się smakowicie, choć zdjęcie tego nie oddaje... Zawsze te warstwowe przeplatańce Zottera z wybornymi galaretkami wyglądają apetycznie i powodują ślinotok. Te galaretki są tak cudownie mięciutkie i naturalne... Kto nie próbował, ten nie wie!

Być może po doświadczeniu z Kir Royale, spodziewałam się tutaj dużej słodyczy. Dostałam zupełnie coś innego, co było miłe. Redcurrant to mocno wytrawna tabliczka. Po pierwsze, stanowi o tym sama ciemna czekolada, która pokazała pazur już w sferze zapachu. Jej płatki oddzielające ganasz od galaretki również wzmagają typowo kakaowe doznania.

 

Natomiast ganasz i galaretka to przede wszystkim typowo porzeczkowa kwaśność i cierpkość. Słodyczy zdaje się tu być tyle, ile w mocno dojrzałych owocach. Ganasz jest mięciutki i delikatny, przyjemnie porzeczkowy, złagodzony mlekiem i migdałami. Galaretka - jak to galaretka od Zottera - ociera się o geniusz w swej kategorii. Nigdy nie spotkałam się z tak dobrymi galaretkami w słodyczach - te zotterowskie są wyjątkowe. Autentyczna owocowość galaretki porażała swym urokiem.

Tabliczka doskonale wpasowała się jako jeden z element zmysłowego wieczoru z czerwonym winem i czarną kawą. Była poważna i wyważona, choć dzięki swej soczystości - zachowująca wystarczającą dynamikę, by nie stać się zbyt ciężką i nużącą.

Skład: surowy cukier trzcinowy, miazga kakaowa, tłuszcz kakaowy, syrop ryżowy, koncentrat z czerwonych porzeczek, mleko, pełne mleko w proszku, odtłuszczone mleko w proszku, migdały, masło, słodka serwatka w proszku, koncentrat soku cytrynowego, pełny cukier trzcinowy, pektyna jabłkowa, lecytyna sojowa, sól, cynamon, płatki róż, proszek cytrynowy (cytryny, skrobia kukurydziana).
Masa kakaowa min. 70%.
Masa netto: 70 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 470 kcal.
BTW: 5,7/27/49.

wtorek, 29 stycznia 2019

Alexandre ciemna 70% Ecuador Nacional Cooperative Winak Napo


Przedostatnią z posiadanych przeze mnie czekolad od holenderskiego czekoladnika Alexandre była tabliczka wykonana z ekwadorskich ziaren Nacional. Tak jak pozostałe wyroby tej marki, zakupiłam ją w sklepie Sekretów Czekolady. Ekwadorska propozycja ciekawiła mnie tym bardziej, iż do jej wykonania użyto kakao z kooperatywy Winak, współpracującej z znaną mi wcześniej marką Kallari (której to sklep i kawiarnię miałam okazję odwiedzić w Quito). Wynika z tego, iż kakao uprawiano w prowincji Napo, na terenie Amazonii - a więc mniej popularnym regionie jeśli chodzi o pochodzenie ekwadorskiego Nacional.


Choć Kallari lubię i cenię, miałam wątpliwości, jak odbiore tę czekoladę - ze względu na Alexandre. Dwie wcześniej próbowane czekolady od Alexandre, pomimo atrakcyjnych regionów pochodzenia kakao (Tanzania, Wietnam) - nie zaprezentowały nic wyjątkowego. Pozbawiłam się złudzeń, że Ekwador w interpretacji Alexandre pokaże nam coś głębszego.

W zapachu czekolada pokazała nam pikantność pieprzu, grillowanej papryki, smażonej cebuli i dobrze doprawionych kukurydzianych placków. W ustach rozpostarł się słodki dym zmarzniętego kremu czekoladowego, budyniu tudzież polewy czekoladowej, która zastygła na lodach. Czekolada, zgodnie z moimi przypuszczeni - nie posiadała wyjątkowej głębi. Była bardzo wyważona, zalepiająca, sycąca, nie wymagająca większej refleksji.


 Przyprawy wyczuwalne w zapachu, w sferze smaku przeszły bardziej w stronę herbatki lukrecjowej. Nuta kukurydzianych placków przemieniła się zaś w ciasto gofrowe, odrobinę zakalca i zwykłe wafelki z kremem kakaowym. Na dłuższą metę wszystko zdawało się odrobinę mdłe.

Z chęcią zabrałabym ją w góry - jest tak prosta i zwyczajna. Nie tego jednak oczekuje się po czekoladzie tego typu. Alexandre, co jest z Tobą nie tak?


Skład: ziarna kakao, tłuszcz kakaowy, cukier, lecytyna sojowa.
Masa kakaowa min. 70%.
Masa netto: 80 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 580 kcal.
BTW: 8,7/43,2/34,6.

niedziela, 27 stycznia 2019

Georgia Ramon Stuten Milch mleczna 45% Dominikana z kobylim mlekiem


Dziś pragnę Wam zaprezentować najdroższą czekoladę, jaką przyszło mi kupić w mojej czekoladowej karierze. Georgia Ramon Stuten Milch w sklepie Sekretów Czekolady oferowana jest w cenie 69,99 zł za 50 g. Tak wysoki koszt czekolady nie wynika wcale z wyjątkowego pochodzenia czy obróbki ziaren kakao (pochodzą one ze "zwykłej" dominikańskiej plantacji), lecz z 22% udziału kobylego mleka w proszku.

Niemiecka marka Zollmann, z siedzibą w Odenwald, zajmuje się produkcją i sprzedażą ekologicznego mleka kobylego z certyfikatem Demeter, a także kumysu oraz kosmetyków z udziałem mleka klaczy. Mleko klaczy znane jest ze składu zbliżonego do mleka kobiety, przez co staje się bardzo cennym pokarmem dla człowieka. Sama z tytułu mojego wykształcenia miałam parę razy do czynienia z kobylim mlekiem i jego właściwościami, dlatego przepełniona ciekawością zdecydowałam się na zakup drogocennej tabliczki. Wiedząc, że mleko klaczy jest po prostu bardziej słodkie niż popularne krowie, nie spodziewałam się kosmicznych doznań smakowych. Kierowała mną przede wszystkim czysta ciekawość.



Dość jasna tabliczka o 45% zawartości kakao pachniała delikatnie, lecz w zaskakujący sposób. Ów aromat przywodził na myśl orzechy nerkowca, kaszę jaglaną oraz lekko świdrującą w nosie gałkę muszkatołową.

Subtelnie rozpuszczająca się w ustach czekolada wyróżniała się posmakiem nugatu z nerkowców. W swej delikatnej karmelowości przypominała dobrą maślaną krówkę o orzechowym smaku. Tym wyróżniała się na tle wielu innych mlecznych czekolad. Podczas degustacji pomyśleliśmy również o słodkim sianie oraz bardzo napowietrzonym, lekkim drewnie.



 Zdaję sobie sprawę z tego, że Stuten Milch od Georgii Ramon to w dużej mierze fanaberia. Jako substytut mlecznych czekolad nadaje się dla osób uczulonych na białka mleka krowiego, które nie są w stanie znieść smaku czekolad z mlekiem krowim czy owczym. Faktem jest, że czekolada z mlekiem klaczy posiada paletę smaków o wiele bardziej neutralną, co jest jej niezaprzeczalną zaletą. Wadą jest oczywiście cena... ale czym ona jest dla desperatów?
 
Skład: tłuszcz kakaowy, surowy cukier trzcinowy, mleko kobyle w proszku 22%, miazga kakaowa z Dominikany.
Masa kakaowa min. 45%.
Masa netto: 50 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 595 kcal.
BTW: 7/43/46

piątek, 25 stycznia 2019

Zotter Chequered Cow mleczna 40% nadziewana kremem czekoladowo-karmelowym


 Chequered Cow to wyjątkowa pozycja wśród Zotter Handscooped. Dlaczego? Ponieważ jest klasycznie prosta! Wśród ogromu eksperymentów oferowanych przez Zottera, ten nadziewaniec może zdawać się być wręcz nudny. Ja tak jednak do niego nie podeszłam - w innym wypadku po prostu bym go nie kupiła, twierdząc, że nie jest godzien uwagi. Dobrze wiem, że Zotter rzetelnie wykonaną prostotą potrafi urzec mnie bardziej, niż zmyślnym eksperymentem. Chequered Cow wraz z innymi czekoladami od Zottera, zakupiłam na biokredens.pl.


 Dobrze znana, słodziutka mleczna kuwertura o 40% zawartości kakao, okalała jasnobrązowe nadzienie oparte również na mlecznej czekoladzie, a także migdałach i miodzie, doprawione wanilią i cynamonem. W zasadzie jako takiego karmelu w tej czekoladzie nie ma, lecz cała kompozycja czyni Chequered Cow bardzo karmelkową, toteż zdecydowałam się nazwać wypełniający tabliczkę krem czekoladowo-karmelowym.

Pachniała niczym lekki, słodki obłoczek - pełnią słodyczy mlecznej, kakaowej, miodowej, migdałowo-waniliowej - przełamanej rześkością cytryny i subtelną pikantnością cynamonu. To zestawienie, paradoksalnie skojarzyło się nam z... musującym winem.

Zarówno kuwertura, jak i nadzienie, błogo i szybko rozpuszczały się w ustach. Były leciutkie, zaś sam krem - miał w sobie coś z frywolności ubijanego masła. Poziom słodyczy Chequered Cow jest bardzo wysoki, ocierający się już o przesadę. Przyznam, że świetnie nadawałaby się na uzupełnienie cukru w górach, także dzięki swej prostocie. Subtelne nuty migdałów obtoczonych w cynamonie i miodzie przeplatały się z podbijającą wszystko, urokliwą mleczną czekoladą - co z efekcie kojarzył się z bardzo dobrą, niebanalną krówką.


 O ile dzień wcześniej próbowana Marzpian + Red Wine była prosta w swej powadze, tak Chequered Cow jest prosta w swej beztrosce. Przepełnia dziecięcą radością i jest świetną propozycją dla fanów niezobowiązujących słodkości.

Skład: surowy cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, pełne mleko w proszku 20%, miazga kakaowa, syrop glukozowo-fruktozowy, miód, migdały, pełny cukier trzcinowy, sól, słodka serwatka w proszku, wanilia, lecytyna sojowa, cynamon, płatki róż, proszek cytrynowy (cytryny, skrobia kukurydziana).
Masa kakaowa min. 40%.
Masa netto: 70 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 504 kcal.
BTW: 6,1/34/42.

środa, 23 stycznia 2019

Willie's Cacao Milk of the Stars Indonesian 54 Surabaya mleczna


 Nie ma to jak zimowego wieczoru usiąść w przytulnym cieple domu ze świeżo zaparzoną kawą i mleczną czekoladą, co do której wręcz jest pewne, że będzie idealnym dopełnieniem sielskiej atmosfery. Po Milk of the Gods od Willie's Cacao przyszedł czas na Milk of the Stars - od poprzedniczki bogatszą w kakao o 10% tabliczkę, wykonaną tym razem z ziaren indonezyjskich, a dokładniej pochodzących z Jawy, okolic miasta Surabaya. Indonezja to dla mnie niezmiennie bardzo intrygujący ląd pod względem charakterystycznych dla kakao nut, toteż moja ekscytacja przed degustacją była spora. Milk of the Stars zakupiłam w ulubionym sklepie Sekretów Czekolady.


 Od samego początku czekolada urzekła nas zapachem wyraźnie palonego karmelu i, dla odmiany, owczego mleka (w dobrych mlecznych tabliczkach częściej spotykam się z wonią koziego mleka). Zapowiadało się tłusto, rozkosznie słodko i... no cóż, byłabym zawiedziona, gdyby Jawa nie pokazała nam odrobiny wulkanicznej surowości i ognistej goryczki. W aromacie wyczułam również odrobinę pszennego chleba z miodem i masłem.

Milk of the Stars zgodnie z moimi przypuszczeniami rozpuszczała się w ustach cudownie aksamitnie, miękko. Rzeczywiście przypominała bardziej owcze mleko, z pewnymi nutami zadymionej bacówki i bujnej łąki. Dalej, była niezwykle intensywnie karmelowa, z - ku mojemu zachwytowi - wyraźnie goryczkowym zwieńczeniem tej karmelowości. Dosłownie tak, jakby przypalono doskonały mleczny karmel. Pojawiły się akcenty silnie palonych ziaren kawy, odrobina wulkanicznych wyziewów i woni spękanej gleby. Pomyśleliśmy o przypalonym spodzie gęstego ciasta i sporej ilości... soli, zatopionej w karmelowym zagęszczonym mleczku z tubki.


 Smaki te pozostawały w ustach dłuuuugo. Ciągnęły się i ciągnęły. Choć była to tak błoga mleczna czekolada, to jednocześnie miała swój pazur, tę drapieżną końcową goryczkę, na którą tak czekałam... Nie umiem powiedzieć, która z mlecznych Willie's Cacao smakowała mi bardziej. Obie były rozkoszne, choć zupełnie inne.


Skład: miazga kakaowa, surowy cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, mleko w proszku 18%.
Masa kakaowa min. 54%.
Masa netto: 50 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 591 kcal.
BTW: 9,1/42,5/40,5.

poniedziałek, 21 stycznia 2019

Zotter Jingle Bells Rock (Marzipan + Red Wine) ciemna 70% nadziewana marcepanem i sojowo-czekoladowym ganaszem z czerwonym winem


 Przed Wami kolejny świąteczny Zotter Handscooped zawierający w sobie mój kochany marcepan. Zakupiłam ją oczywiście na biokredens.pl, wraz z innymi smakołykami od ulubionego austriackiego czekoladnika. Jingle Bells Rock to inaczej po prostu Marzipan + Red Wine. Już sam ten duet zapowiadał kompozycję bardzo w moim guście. Dziś prezentowany nadziewaniec składa się z kuwertury z ciemnej czekolady o 70% zawartości kakao, kryjącej w sobie dwie warstwy nadzienia: klasyczny marcepan oraz sojowo-czekoladowy ganasz z czerwonym winem pochodzącym z winiarni Schoenberger, doprawiony goździkami, wanilią, anyżem i cynamonem.


 Czekolada pachniała w sposób wytrawny i pełen powagi: magiczne zestawienie kakao, wina, marcepanu i korzennych przypraw. W przekroju znów wydawało mi się, iż poskąpiono tak pożądanego przeze mnie marcepanu. Dolny ganasz zdawał się być mocno zbity, zapewne przez oparcie go na soi.

Całość okazała się bardzo wyważona, stonowana i spokojna. Ciemna czekolada idealnie pasowała do całej reszty. Marcepan był jak zwykle przepyszny - oczywiście było mi go za mało. Ganasz oparty na soi i czekoladzie cudownie przesiąknięty był intensywnością czerwonego wytrawnego wina. Mieszał się w nim sam rozgrzewający posmak dobrego alkoholu, taniny, wybitna owocowość (wiśnie, jagody, maliny) oraz urok korzennych przypraw. Owocowość zdawała się być dodatkowo podbijana przez charakter ciemnej czekolady. Ganasz rozpuszczał się w ustach delikatniej niż przypuszczałam, choć brak mleka naturalnie wpłynął na to, że nie był on idealnie aksamitny.



 Marzipan + Red Wine jadło się bardzo przyjemnie. Nie zaskoczyła niczym specjalnym - to po prostu solidnie wykonana tabliczka, bez żadnego kombinowania. Co istotne, jej wegańskość mi tutaj w niczym nie przeszkadzała.

Skład: miazga kakaowa, surowy cukier trzcinowy, marcepan (migdały, cukier, syrop cukru inwertowanego), czerwone wino, tłuszcz kakaowy, syrop ryżowy, proszek sojowy (soja, maltodekstryna, syrop kukurydziany), olej słonecznikowy, sól, goździki, lecytyna sojowa, wanilia, anyż, cynamon.
Masa kakaowa min. 70%.
Masa netto: 70 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 484 kcal.
BTW: 7,4/33/35.

sobota, 19 stycznia 2019

In't Veld Nibby 66% Kakao + Milch ciemna mleczna Panama-Peru z nibsami kakaowymi z Panamy


Kolejne podejście do berlińskiej marki In't Veld było dla mnie wielką zagadką. Czy pierwsza do wypróbowania czekolada z serii Nibby wprawi mnie w zachwyt, czy też wręcz przeciwnie? Wiedziałam, że nie będzie dla mnie obojętna. W serii Nibby pokuszono się o bardzo ryzykowny ruch - to grubaśne tabliczki, w których czekolada i nibsy występują w proporcji 1:1. To naprawdę mogło wyjść tylko bardzo dobrze lub bardzo źle! Sama czekolada wykonana została z ziaren peruwiańskich i panamskich (w ilości 66%), a także wzbogacona o odtłuszczone mleko w proszku (w ilości 15%). Nibsy stworzono zaś jedynie z ziaren panamskich. Moją nibsową In't Veld kupiłam oczywiście w sklepie Sekretów Czekolady.


Czekolada pachniała zaskakująco kwaśne. Budziła skojarzenia z maślanką, kiszonką paszową, sokiem z kiszonych ogórków i nieco przefermentowanym obornikiem. Zupełnie nie było czuć, że jest to czekolada mleczna - specyficzny blend kakao zdominował wszystko. Po przełamaniu na kostki dojrzeliśmy całe mnóstwo słusznej wielkości nibsów. Intrygujące zapachy oraz ciekawa forma wykonania kusiły nas, czekoladowych eksploratorów...

W smaku okazała się mniej kwaśna, choć mój Mąż odebrał ją i tak jako intensywnie kwaskowatą. Pomyślał o podfermentowanych owocach maczanych w winie, ja zaś wybitnie skojarzyłam sobie dominujący smak z wiśniowymi galaretkami w czekoladzie, tudzież z nalewką wiśniową przełamaną świeżymi ziołami. Już sama czekolada była specyficzna, a ogromny udział nibsów dołożył do tego wszystkiego ciekawej innowacji. Nibsy były przepyszne, zaskakująco soczyste, bardzo świeże i owocowe, nienarzucające się w swej chrupkości. Z nibsami różnie bywa, lecz tu stworzyły wraz z czekoladą bardzo kompleksową kompozycję, harmonijne przeplatanie się smaków. Bardzo mi się to podobało... Tym razem In't Veld dało prawdziwy popis!


Skład: nibsy kakaowe z Panamy, ziarna kakao z Panamy i Peru, pełny cukier trzcinowy, odtłuszczone mleko w proszku 15%, tłuszcz kakaowy, wanilia z Tahiti, sól.
Masa kakaowa min. 66%.
Masa netto: 75 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 585 kcal.
BTW: 12/42/26.

czwartek, 17 stycznia 2019

Zotter Holy Night Burning Bright (Roasted Almonds) mleczna 50% nadziewana prażonymi migdałami


Rozpracowywania świątecznej oferty Zotter Handscooped ciąg dalszy! Zakupiona w biokredens.pl, Holy Night Burning Bright, w nieświątecznej wersji nazywa się po prostu Roasted Almonds. I ta nazwa mówi o niej niemalże wszystko. Nasza Handscooped charakteryzuje się bardzo prostym składem, co zapowiadało kolejną nieprzekombinowaną, przyjemną czekoladę. Pod kuwerturą z mlecznej czekolady o 50% zawartości kakao, kryje się mleczny nugat z migdałów, wzbogacony o całkiem spore kawałki prażonych i karmelizowanych migdałów.


Czekolada pachniała obłędnie migdałowo, co zostało jeszcze podkreślone drzewno-ziemistym, a przy tym łagodnie mlecznym zapachem czekolady. Nadzienie okazało się być mocno zbite, tłuste i sycące, lecz daleko mu było do jakiejkolwiek przesady - po prostu wypełniało usta niczym porządnie wykonane migdałowe masło. Umiarkowanie słodkie, delikatnie podkreślone wanilią, bez przesadnej korzenności - było po prostu maksymalnie migdałowe, pozbawione mdłości czy suchości (a mam wrażenie, choćby po doświadczeniach z Walnut Nougat, że w wersji wegańskiej mogłoby takie być).

Umiarkowanie słodka mleczna czekolada świetnie zgrywała się z charakterem nugatu. Gdyby użyto kuwertury o mniejszej zawartości kakao, prawdopodobnie szala przechyliłaby się w stronę przesłodzenia. Przyjemnie słodkie były również kawałki migdałów, których trochę znalazło się wewnątrz nugatu. Były one solidnie podprażone (lecz nie przepalone) oraz uwodzicielsko skarmelizowane - z przyjemnością jadłabym je także solo.


Roasted Almonds to jedna z tych Handscooped, której gramatura wystarczyła nam w zupełności. 70-gramowa tabliczka nasyciła nas, pozwoliła nacieszyć się wyważoną i przemyślaną kompozycją. Nabrałam wielkiej ochoty na podobne interpretacje innych orzechów, nieco jako zadośćuczynienie choćby wspomnianej wyżej nieudanej Walnut Nougat. W dziś opisywanej czekoladzie wszystko było proste, smaczne i na swoim miejscu.

Skład: surowy cukier trzcinowy, migdały 27%, tłuszcz kakaowy, miazga kakaowa, pełne mleko w proszku, słodka serwatka w proszku, masło, pełny cukier trzcinowy, lecytyna sojowa, sól, wanilia, płatki róż, proszek cytrynowy (koncentrat soku cytrynowego, skrobia kukurydziana, cukier), cynamon.
Masa kakaowa min. 50%.
Masa netto: 70 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 585 kcal.
BTW: 9,6/38/43.

wtorek, 15 stycznia 2019

Alexandre ciemna 70% Vietnam Trinitario Marou Regio Tien Giang


 Spośród posiadanych przeze mnie tabliczek holenderskiej marki Alexandre, jako drugą (po tanzańskiej), zdecydowałam się napocząć czekoladę z kakao wietnamskiego. Ciągle coś niesamowicie ciągnie mnie do kakao z tego kraju, choć mam z nim bardzo małe doświadczenia. Zawsze intrygowała mnie sztandarowa marka operująca ziarnami z tego państwa - Marou - ale jeszcze nigdy dotąd nie miałam okazji na wypróbowanie czegokolwiek z ich asortymentu. Dzięki Sekretom Czekolady mogłam jednak zakupić czekoladę stworzoną przez Alexandre z kakao pochodzącego z plantacji należącej do Marou. Dziś opisywana tabliczka złożona jest w 70% z ziaren Trinitario od Marou, uprawianych w wietnamskim regionie Tien Giang.

Ten cytat z "The Chocolate Tester" umieszczony z tyłu opakowania - "1 of the Top 25 chocolatiers in the world" naprawdę mnie onieśmielał... Tanzańska czekolada wprawdzie nie pokazała mi nie wiadomo czego, lecz wszak czekały mnie jeszcze trzy szanse na to, by docenić Alexandre. Co pokaże nam Wietnam?


 Tabliczka nie była w rzeczywistości tak jasna, jak wyszło to na zdjęciach (niestety robionych przy sztucznym świetle, z moimi kiepskimi umiejętnościami fotograficznymi). Pachniała słodką mieszanką jesiennych owoców zestawionych z lekko zwietrzałym pieprzem i papryką w proszku. Intrygujące... choć trochę mało przekonujące jak na wietnamskie ziarno.

W ustach rozpuszczała się gęsto, głęboko, wilgotno - z szorstkimi drobinkami pod koniec. Dzięki temu jadło się ją naprawdę przyjemnie, a kolejne kosteczki znikały dość szybko. Nie była ciężka, lecz nie odnalazłam w niej również zdumiewającej dynamiki czy bogactwa, ani też szokującego wyrafinowania. Słowem - powtórka z Tanzanii, tyle, że reprezentująca inne nuty.


 Również odczuwałam tu śmietankowe skojarzenia, ale jawiące mi się jako dobrze wypieczona tarta z kremem śmietankowym, sosem cytrynowym i cząstkami kandyzowanych cytryn. Pomyślałam również o czarnej herbacie z plasterkami pomarańczy. Sporo było nut ziemistych, ale raczej dość łagodnych, właśnie słodkawych - uderzających w tony herbaciane i deserowe. Słodycz biegła również w kierunku dojrzałych gruszek oraz kruchych jabłek, delikatnie posypanych cynamonem i cukrem pudrem.

To jedna z tych czekolad, w której wyłapie się wiodące akcenty i... potem się ją po prostu je. Niczym mnie nie uwiodła, nie zaskoczyła. Okazała się być bardzo neutralna. Coraz to bardziej pozbawiam się złudzeń, że marka Alexandre w ogóle czymkolwiek mnie zaskoczy.


Skład: ziarna kakao, tłuszcz kakaowy, cukier, lecytyna sojowa.
Masa kakaowa min. 70%.
Masa netto: 80 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 580 kcal.
BTW: 8,7/43,2/34,6.

niedziela, 13 stycznia 2019

Zotter Marzipan Angel mleczna 50% nadziewana marcepanem i nugatem migdałowym z białą czekoladą


Wiedziona ciekawością po degustacji Amaretto Marzpian, już następnego dnia sięgnęłam po bardzo podobną tabliczkę z serii Handscooped, zakupioną na biokredens.pl. Marzipan Angel, czy też po prostu Almond Nougat and Marzpian, od wyżej wspomnianej koleżenki różni się jedynie szczegółami. Marcepanowy aniołek posiada kuwerturę o 10% uboższą w kakao (mleczna czekolada o 50% zawartości ziaren) i jak na delikatne stworzenie przystało - nie zawiera ani grama alkoholu. Ponadto, nugat migdałowy został złagodzony udziałem białej czekolady. Prócz układu przypraw, to są najistotniejsze różnice pomiędzy tymi dwoma tabliczkami.



W przekroju widzimy cieńszą warstwę marcepanu oraz jaśniejszą warstwę nugatu - wszystko to wygląda bardzo przytulnie i subtelnie. Całość pachnie ciastem z olejkiem migdałowym oraz wafelkami. Nie dostrzegamy alkoholowego tchnienia tak często charakterystycznego dla marcepanu. Wszystko jest w specyficzny sposób słodko-mleczne.

W smaku odczuliśmy większą nugatowość niż w Amaretto Marzipan, co było ciekawe, gdyż generalnie był on o wiele delikatniejszy, bardziej ciasteczkowy i mleczny. Paradoksalnie, dzięki temu migdały były mocniej uwypuklone, od swej subtelnej strony - jak w mleku z lekko podprażonych migdałów. Ów nugat wydawał się przy tym bardziej "dziecięcy", choć nie za mocno słodki - nawet pomimo udziału białej czekolady w nugacie (choć gdyby kuwertura miała mniej kakao, mogłoby się już stać zbyt słodko). Było po prostu rozkosznie błogo.

Marcepan był znów cudownie miąższysty, wręcz galaretkowaty. Choć wydaje się go być mało, z czasem narasta i swym smakiem dominuje nad delikatnym nugatem.




Wydaje mi się, że i tak słabo wyczuwalne amaretto w Amaretto Marzipan czyniło tamtą kompozycję odrobinę bardziej poważną, "doroślejszą". Tu mamy popis bardzo frywolnych oblicz migdałów, bez eleganckich akcentów. Trudno mi się zdecydować, którą opcję wolę.


Skład: marcepan (migdały, cukier, syrop cukru inwertowanego), surowy cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, migdały, miazga kakaowa, pełne mleko w proszku, syrop ryżowy, odtłuszczone mleko w proszku, słodka serwatka w proszku, masło, pełny cukier trzcinowy, lecytyna sojowa, sól, wanilia, płatki róż, proszek cytrynowy (koncentrat soku cytrynowego, skrobia kukurydziana, cukier), cynamon.
Masa kakaowa min. 50%.
Masa netto: 70 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 537 kcal.
BTW: 9/37/40.

piątek, 11 stycznia 2019

Georgia Ramon Ecuador Los Rios ciemna 90% Cooperative Unocace National


W zapasach czeka na mnie świeżo zakupionych Georgia Ramon, toteż najpierw wypadałoby rozpracować te egzemplarze, które na swoją kolej czekają u mnie już od dawna. Przedostatnią taką tabliczką tej niemieckiej marki jest dziś prezentowana Ecuador Los Rios, zawierająca 90% ziaren Nacional pochodzących z kooperatywy Unocace. Ekwadorskie kakao zostało poddane średnio intensywnemu prażeniu, zaś mielono je przez 72 godziny, by następnie - zupełnie nie poddać konszowaniu. 

Wszystkie moje Georgia Ramon zakupiłam w sklepie Sekretów Czekolady.

Krucha i jednocześnie tłusta tabliczka pachniała dziwaczną plejadą aromatów: kawą, łąką oraz... niewywietrzoną stajnią (z całym arsenałem: końskiego łajna, słomy, końskiej spoconej sierści). Huhuh, cóż za ekscytująca zapowiedź!


Choć nie rozpuszczała się łatwo w ustach, okazała się mocno soczysta jak na 90% kakao (szczególnie, gdy doszło się już do jej sedna...), a przy tym dość słodka - choć w specyficzny sposób. Uderzyła nas plejadą ziemistych i błotnistych akcentów oraz ziołową plejadą siana, łąki i słomy. Mieszając te dwie wiodące grupy i dodając do tego odrobinę podfermentowanych ziaren mocno palonej kawy - otrzymujemy właśnie takie stajenne złudzenie, które zafascynowało mnie już w sferze zapachu. Dodatkowo wszystko otoczone było mroźnym podmuchem, przywodząc na myśl stare bele słomy zabrudzonej ziemią, pozostawione gdzieś na zaoranym już wokół polu. Zrobiło się mrocznie...

Z czasem pojawiło się nieco jaśniejszych nut: niedojrzałe brzoskwinie, mirabelki, twarde renklody. Pomyślałam także o pszennym chlebie z przypaloną skórką posypaną mąką, makiem i czarnuszką. Gdzieś przemknęły mi orzeszki piniowe. Odnosiłam wrażenie, że przy już odrobinę większej zawartości kakao, całość stałaby się nie do zniesienia, przytłoczyła by chaosem kwasów i goryczek. Tymczasem, delektowałam się finiszem - który wprowadzał mnie z zatęchłą, wilgotną piwnicę, z lekko zapleśniałymi ścianami - finezyjnie przechodząc w posmak grzybków w occie. Ojej!


 Choć Kimiko opisała u siebie nieco inne nuty wyczuwalne w Ecuador Los Rios, zgodzę się z nią, iż czekolada balansowała gdzieś na granicy obrzydliwości. Nie mniej jednak, okazała się dla nas bardzo wciągająca. Kolejna wyjątkowa ciekawostka od Georgia Ramon.
 
Skład: miazga kakaowa, surowy cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy.
Masa kakaowa min. 90%.
Masa netto: 50 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 601 kcal.
BTW: 12/51/19

środa, 9 stycznia 2019

Zotter Amaretto Marzipan ciemna mleczna 60% nadziewana marcepanem i nugatem migdałowym z amaretto


Amaretto Marzipan to od dawien dawna jedna z podstawowych propozycji wśród Zotter Handscooped, jednak dopiero niedawno zdecydowałam się ją zamówić (oczywiście za pośrednictwem biokredens.pl). Mając w zanadrzu sporo marcepanowych kompozycji od Zottera, każda z nich miała być ciekawą przygodą i okazją do porównań. Już nieraz przekonałam się, jak apetyczne bywają marcepany od ulubionego austriackiego czekoladnika...

Dziś opisywana tabliczka składa się z ciemnej mlecznej kuwertury o 60% zawartości kakao oraz dwóch warstw nadzienia: na górze marcepan, na dole nugat migdałowy. Wszystko skropione zostało likierem amaretto.

Pachniała cudnym połączeniem dobrej czekolady i esencjonalnego marcepanu. O dziwo, nie wyczułam w aromacie praktycznie ni krzty alkoholu, co nieco mnie zawiodło. Amaretto w nazwie zobowiązuje! Mamy wprawdzie w nadzieniu całe mnóstwo migdałów, ale ów trunek miał być dopełnieniem...

 

Kuwertura znalazła się gdzieś pośrodku pomiędzy powagą ciemnej czekolady a beztroską mlecznej. Po raz kolejny przekonałam się, iż 60% ciemna mleczna to bodaj najbardziej uniwersalna kuwertura w Zotter Handscooped.

Marcepan był cudowny... Soczysty, miąższysty, intensywny - taki, jaki właśnie kocham u Zottera. Dobrze zgrywał się z delikatniejszym, bardziej kremowym nugatem z migdałów. Obie warstwy nadzienia były wyważone tak, iż nie czuliśmy przeciążenia zarówno słodyczą, jak i samą intensywnością migdałów. Po prostu było pysznie migdałowo.

Jedyne, czego mi brakowało w tej kompozycji, to wyraźnego tchnienia amaretto. Naprawdę, zdawało się go tu być bardzo mało. Alkoholowa nuta była bardzo zamazana, a wszak umieszczenie amaretto w nazwie produktu zobowiązuje! Posiadam jeszcze w zapasach nadziewańca o bardzo podobnym składzie, tylko bez amaretto - ciekawa jestem, jaką wyłapię różnicę...

Skład: marcepan (migdały 25%, cukier, syrop cukru inwertowanego), miazga kakaowa, surowy cukier trzcinowy, migdały, tłuszcz kakaowy, pełne mleko w proszku, amaretto 3%, syrop glukozowo-fruktozowy, masło, pełny cukier trzcinowy, sól, lecytyna sojowa, olejek z gorzkich migdałów, imbir, wanilia.
Masa kakaowa min. 60%.
Masa netto: 70 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 562 kcal.
BTW: 10/40/37.

poniedziałek, 7 stycznia 2019

Kuná Esmeraldas Rio Verde ciemna 82%


To zabawne, że pierwszą swoją tabliczkę marki Kuná jadłam 24 grudnia 2017 roku, zaś drugą - 22 grudnia 2018 roku. Zupełnie tego nie planowałam, a jednak tak wyszło. Kuná to manufaktura ekwadorska, z siedzibą w Guayaquil. Ich maleńkie 30-gramowe tabliczki, pięknie opakowanie, możecie zamówić w sklepie Sekretów Czekolady. Niemal rok temu opisywałam tutaj stóweczkę wykonaną z kakao Nacional z kantonu Rio Verde w prowincji Esmeraldas - dziś przed Wami również czekolada z ziaren z tego regionu, lecz o ich niższej, bo 82% zawartości. Dopiero pisząc tę recenzję cofnęłam się do opisu setki i zachwyciłam się bogactwem, jakie odnalazłam w maleństwie. Uboższa w kakao czekolada, złagodzona cukrem trzcinowym - przywołała mniej wybujałych skojarzeń, lecz... również urzekła swymi ciekawymi nutami, w wielu wypadkach naturalnie podobnymi do tych znanych ze stówki.


Podobny był na pewno zapach - bardzo owocowy, na tropikalną modłę. Tutaj pomyślałam jednak o koktajlach mleczno-owocowych, którymi delektowałam się litrami w Kolumbii i Ekwadorze. Guanabana na mleku, marakuja, mango... I różne dziwne owoce, których nazw niesposób zapamiętać. Nad wszystkim zaskakująco unosił się... tytoniowy dym.

Czekolada przyjemnie rozpuszczała się w ustach, niebywale lekko i puszyście wręcz. W kwestii smaku nadal poruszaliśmy się w rejonie tropikalnych koktajli, z mleczno-owocową pianką z wierzchu, zaś intensywnie owocowymi w środku. Do koktajlu dodano odrobinę mięty, co nadało chłodzącego efektu całości. Gdzieś przemknął mi maleńki kawałek ziarna kakao, co tylko spotęgowało ziołowy efekt.

 
 Kolejną twarzą tabliczki był ten zaskakujący tytoń, który wynurzał się nagle z niepełnej słodyczy chowającej się cały czas. Słodyczy, która nie uderza mocno, kusi, lecz rozmywa się w pustkę. Rozmywa się w dym... Paradoksalnie, w goryczkowy, lekko gryzący dym tytoniu.

Trzecia twarz to pyszny tortowy krem, czekoladowo-śmietankowy - w finiszu zdecydowanie przechodzący w smak dojrzałego orzecha laskowego, zarówno miąższu, jak i delikatnej skórki.

Ta czekolada w porównaniu do wersji 100% była mniej chłodna, za to bardziej dymna. Nuty owoców tropikalnych oraz orzechowe powtórzyły się, choć w nieco odmienionym wydaniu. To była przyjemna i całkiem oryginalna degustacja - szkoda, że Kuná oferuje tak drobną gramaturę swych wyrobów.

 
Skład: miazga kakaowa, cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy.
Masa kakaowa min. 82%.
Masa netto: 30 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 607 kcal.
BTW: 9/45/40

sobota, 5 stycznia 2019

Zotter Orange Liqueur mleczna 40% nadziewana pomarańczowo-maślanym kremem z pomarańczowym likierem i brandy


Pozostajemy w pomarańczowym klimacie nadziewanych Zotterów, zakupionych na biokredens.pl. Po Orange Marzipan sięgnęliśmy po bardzo prostą w swym składzie Orange Liqueur, tak jak poprzedniczka bazująca na kuwerturze z mlecznej czekolady o 40% zawartości kakao. Kuwertura kusząco układała się swą jasnobrązową ciepłą barwą na nieco ciemniejszym nadzieniu, które wabiło swym pomarańczowym aromatem z nutką alkoholu. Nadzienie to maślany krem z całym mnóstwem pomarańczowych składników: likierem pomarańczowym, pomarańczami (wraz ze skórką), brandy z czerwonych pomarańczy oraz koncentratem pomarańczowym.


Orange Liqueur charakteryzowała się dość klasycznym, lecz bardzo wciągającym smakiem. Mleczna, błoga kuwertura nadawała jej sporej słodyczy, a samo nadzienie również nam jej nie szczędziło. Generalnie, zarówno Orange Liqueur i Orange Marzipan to nie tyle czekolady dla fanów pomarańczy, ale dla potrzebujących duuużo słodkości.

Nadzienie mogłoby się zdawać monotonne, gdyby nie fakt, że potwornie mnie wciągnęło. Maślany krem kojarzył mi się z irysowo-karmelowym cukierkowym nadzieniem, a ja mam do takowych słabość. Był mięciutki i przesiąknięty ponadto różnorakimi pomarańczowymi smaczkami: od skórki pomarańczowej, przez soczysty miąższ, świeży sok, sok z koncentratu, delikatny likier i mało narzucające się brandy. Całości dopełniała wanilia. Z początku wydawało mi się, że brakuje mi tu korzennych przypraw, ale potem uznałam, że wprowadziłyby za dużo namieszania. Tymczasem tabliczka pozostała rzeczywiście Orange Liqueur, w bardzo słodkim wydaniu. W gruncie rzeczy nie mam jej niczego do zarzucenia.



Skład: surowy cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, pełne mleko w proszku, miazga kakaowa, masło, syrop cukru inwertowanego, likier pomarańczowy 4%, pomarańcze 2%, brandy z czerwonych pomarańczy 2%, koncentrat pomarańczowy 1%, sól, wanilia.
Masa kakaowa min. 40%.
Masa netto: 70 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 557 kcal.
BTW: 5,6/39/41

czwartek, 3 stycznia 2019

MIA ciemna 75% Madagaskar


W ramach uszczuplania najstarszych czekoladowych zapasów sięgnęliśmy w końcu po czystą ciemną czekoladę marki MIA, którą zakupiłam ponad rok temu w sklepie Sekretów Czekolady. MIA to marka tworząca ma bazie wyłącznie afrykańskich surowców, pracująca na madagaskarskim kakao uprawianym przez niezależnych farmerów w dolinie Sambirano. Madagaskarskie kakao ma zarezerwowane szczególne miejsce w moim sercu, przez swą niebywałą charakterystykę - lubię do niego wracać i odkrywać jego kolejne twarze, przedstawione przez kolejne manufaktury.

Madagaskar w wykonaniu MIA to 75-gramowa tabliczka niepodzielona na kostki, z wygrawerowanym logo marki. Kryła w sobie odcienie czerwieni oraz zieleni. O ile pierwsza barwa często spotykana jest w madagaskarskich czekoladach, to ta druga prawdziwie mnie zaskoczyła. Czekolada pachniała pikantnością i ziemią, czymś suchym i świeżym zarazem. Aromat zapowiadał niecodzienne wrażenia - spodziewałam się, że nie będzie słodko...


Miałam rację - nie było słodko. Po pierwsze, czekolada miała konsystencję dość piaskową, choć gładką zarazem. Dobrze rozpuszczała się w ustach, ale pozostawiała po sobie wrażenie drobnych miękkich kryształków. W tych kryształkach zdawała się tkwić moc smaku. Tak... Gdyż, po drugie - od samego początku uderzyła nas niebywałą kwaśnością. Była to cytryna, z wszystkimi swymi cechami - należącymi do soku, skórki, miąższu. Dalej pomyśleliśmy również o żółtym grejpfrucie, nie do końca dojrzałym, a także o pestkach winogron jedzonych wraz z mało jędrnymi owocami. Ta kwaśność była perwersyjnie przyjemna, absolutnie nie przeszkadzała, była wykwintna - choć już bardzo skrajna. Nuty maślankowe to jedynie jakieś tło - mlecznych posmaków było tu niewiele, moc kwaśności osiągała inny pułap.

Dalej uwodziła nas ziemistość. Czułam się trochę tak, jakbym zjadła z własnej twarzy maseczkę z czerwonych glinek... Czerwone, wulkaniczne gleby... Dopiero co wystudzona lawa, która miała w sobie jeszcze tchnienie piekielnego gorąca. Ten skwar przejawiał się przez iluzję pikantności. Chili i pieprz, które pojawiały się gdzieś pomiędzy kolejnymi drobinkami tej sucho-wilgotnej, zwarto-gładko-sypkiej czekolady. Paradoksalnej czekolady, w której mieszały się ekstremalne nuty - w cudownej spójności. Słodycz była tylko majaczącą w tle iluzją... Malinowym oddechem.

 

Niedawno zrobiłam kolejne zamówienie w Sekretach Czekolady. Przygarnęłam do siebie parę tabliczek od MIA, z dodatkami. W ciemno zaufałam firmie, której jeszcze przecież nie wypróbowałam przed następnym zakupem. Dziś bezapelacyjnie cieszę się, że to zrobiłam. Coś czuję, że to będzie nielada przygoda! 

Skład: miazga kakaowa, cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, lecytyna słonecznikowa.
Masa kakaowa min. 75%.
Masa netto: 75 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 563 kcal.
BTW: 9,8/39,4/38

wtorek, 1 stycznia 2019

Zotter Orange Marzipan mleczna 40% nadziewana marcepanem, pomarańczami i maślanym ganaszem z likierem pomarańczowym


Gdy zabrakło mi już Zotter Handscooped, poczułam żal szczególnie duży, że w zimowe miesiące zazwyczaj jemy więcej czekolady - a pewne smaki szczególnie przyjemnie wypadają właśnie w chłodne dni. Z tego tytułu, zamówiłam na biokredens.pl parę wcześniej niepróbowanych wariantów, także tych świątecznych. O Orange Marzipan myślałam już dawno i naprawdę dziwię się, że jeszcze nigdy wcześniej nie trafiła w moje ręce. Tej zimy zrobi się na moim blogu trochę marcepanowo!

Zotter Handscooped Orange Marzipan to mleczna czekolada o 40% zawartości kakao, nadziewana marcepanem, pomarańczami i maślanym ganaszem z likierem pomarańczowym.


Jaśniutka mleczna czekolada okrywająca nadzienie prezentowała się bardzo smakowicie. Po przełamaniu tabliczki dostrzegłam soczystą pomarańczową galaretką, na której widok również ciekła ślinka. Niestety zmartwiła mnie bardzo cienka warstwa marcepanu, tak cienka, że ledwo ją widać na zdjęciu (położona jest powyżej pomarańczowej galaretki). Za to całkiem sporo było maślanego ganaszu z likierem pomarańczowym. Dzięki temu, czekoladę otulał subtelnie alkoholowy aromat, w wyraźnym akcentem pomarańczy (na szczęście bardzo naturalnym). Gdy dodamy do tego woń mlecznej czekolady, zrobiło się naprawdę przytulnie.

Cała kompozycja okazała się wyjątkowo słodka, ale mimo to spójna, więc nie należy tego traktować jako jej mankament. Po prostu świetnie nada się na zaspokojenie słodyczowego głodu. Wielką zaletą jest aksamitna mleczna czekolada jako kuwertura oraz przepyszna, naturalna galaretka pomarańczowa, która rozpada się w ustach niczym domowy dżemik. Maślany ganasz z likierem jest gładki i świetnie komponujący się z samą czekoladą. Jego poziom słodyczy również jest wysoki, nie jest natomiast zbyt tłusty, no i likier pomarańczowy nadaje całości uroku - bez przesady z alkoholem ani z namolną pomarańczowością. Marcepan daje o sobie znać, pomimo tego, iż jest go tak mało. Nie pogardziłabym jednak większą jego ilością, wszak jestem fanką marcepanu.


 Nie mniej jednak - Orange Marzipan to słodziutka przyjemność, harmonijna i spokojna. Będę ją dobrze wspominać, choć raczej nie zapiszę jej w gronie moich ścisłych faworytów Handscooped.
 
Skład: surowy cukier trzcinowy, marcepan 16% (migdały, cukier, syrop cukru inwertowanego), tłuszcz kakaowy, koncentrat z czerwonych pomarańczy 12%, pełne mleko w proszku, miazga kakaowa, syrop glukozowo-fruktozowy, masło, likier pomarańczowy 2%, koncentrat wiśniowy, koncentrat cytrynowy, proszek cytrynowy (cytryny, skrobia kukurydziana), pektyna jabłkowa, sól, wanilia, olejek z czerwonych pomarańczy 0,01%.
Masa kakaowa min. 40%.
Masa netto: 70 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 476 kcal.
BTW: 6,2/28/46