Pachniała przede wszystkim kawowo, z kapką płynnej białej czekolady. Choć wanilia, kardamon i cynamon znajdują się na końcu składu, zajmowały ważne miejsce w sferze aromatu.
Miąższysty wygląd kawowego kremu nie
zawiódł mych przypuszczeń - w ustach przypominał on wręcz... kawowy
dżem. Zapewne to skojarzenie brzmi zabawnie, ale to była pierwsza rzecz,
jaka przyszła mi do głowy. Soczyście kawowo, przyjemnie mlecznie...
Delikatne i nieskomplikowane smaki, okraszone jeszcze korzennymi
przyprawami. Czego chcieć więcej od nadziewanego Zottera? Całość
przypominała nieco świąteczny kawowy likier, wymieszany z ajerkoniakiem -
jednakże o bardzo niskiej wyczuwalności alkoholu (wszak w tej
czekoladzie alkoholu nie ma ani krzty).
Z
czasem, niestety biała czekolada za mocno dawała o sobie znać - pod
koniec degustacji czułam się nieco przesłodzona. Słodycz ta, która nie
zabierała mimo wszystko uroku konsystencji nadzienia, wstydliwie wręcz
wciągała, toteż ostatni kawałek Espresso Machiatto wciągnęłam
zachłannie.
Skład: surowy cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, miazga kakaowa,
pełne mleko w proszku, pełne mleko, syrop skrobiowy, masło, mielone
ziarna kawy, odtłuszczone mleko w proszku, słodka serwatka w proszku,
pełny cukier trzcinowy, lecytyna sojowa, wanilia, sól, kardamon,
cynamon.
Masa kakaowa min. 70%.
Masa netto: 70 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 518 kcal.
BTW: 6/35/43.
Jest to jedna z tych nowości-starości, którą sobie darowałam. Nie dość, że ostatnio nie podchodzą mi kawowe czekolady, to jeszcze myśl o tej białej warstwie? Podziękuję. Nie podoba mi się pchanie jej do nadziewanych Zotterów.
OdpowiedzUsuń