wtorek, 6 marca 2018

Zotter Punch mleczna 50% nadziewana miodowo-cynamonowym ganaszem, pomarańczową galaretką, białą czekoladą i karmelowym ganaszem z batatów, moreli i wódki


Ostatnią tabliczką Zotter Handscooped, jaka pozostała mi z zakupów w biokredens.pl, była uroczo opakowana bożonarodzeniowa nowość - Punch. Misiek z okładki rozczulił mnie od pierwszego wejrzenia, a gdy jeszcze doczytałam, jaki skład ma ten nadziewaniec - wiedziałam, że muszę go mieć. Traf chciał, iż wzięłam Punch ze sobą do Ekwadoru i zjedliśmy go w zupełnie niegwiazdkowych okolicznościach - bo wcale nie przeszkadzało cieszyć się pełnią smaków.


Punch to mleczna czekolada o 50% zawartości kakao, której wnętrze kryje kilka warstw nadzienia. U góry znajduje się kakaowy ganasz cynamonowo-miodowy, poniżej w otoczce z cienkich smużek białej czekolady położona została pomarańczowa galaretka nasączona brandy z cukru trzcinowego, zaś na samym dole - wariant, który ostatnio lubi powtarzać się u Zottera - ganasz z batatów, moreli i karmelu, wzbogacony o ziemniaczaną wódkę. W przekroju takie bogactwo składników prezentowało się wyjątkowo smakowicie.


Czekolada pachniała zaskakująco mocno owocowo, z pewną dziką nutą - pomarańcze i morele zrobiły swoje, a lekka nuta alkoholu oraz miód i cynamon widać tylko podkręciły ową świeżą owocowość. Od samego początku Punch urzekła mnie dość grubą warstwą mlecznej czekolady, która okazała się być uroczo słodka, soczysta - idealna. Taką, jaką bardzo lubię w nadziewańcach Zottera. Ponadto, bardzo spójnie wypadła wraz z nadzieniem, w którym wiele się działo, lecz... na szczęście nie przyniosło ono przesytu, nie okazało się przekombinowane (a po kilku najnowszych wyczynach Zottera trochę się tego obawiałam). Co ważne, całość nie wypadła również jakoś wybitnie świątecznie, co potraktowałam jako zaletę - tabliczkę oceniam jako uniwersalną, przyjemną do degustacji niezależnie od pory roku.


Górny, czekoladowy ganasz, przez udział kakao dobrze zgrywa się z kuwerturą. Miodowa słodycz jest delikatna i nienarzucająca się, a cynamon uwypukla najlepsze cechy miodu. Biała czekolada oddzielająca galaretkę od ganaszy nie wydaje się w znaczny sposób wpływać na poziom słodyczy całej kompozycji. Zwłaszcza, że pomarańczowa galaretka jest cudownie soczysta i intensywna, a przy tym naturalna w smaku - kropla dobrego alkoholu tylko wzmocniła jej smakowitość. Powtórzę się po raz enty, iż galaretki w wykonaniu Zottera to mistrzostwa świata! Wszystkie Handscooped z galaretkami szczególnie chwyciły mnie za serce.

Konwencję dolnego ganaszu znam dobrze z Vodka oraz Peanut Nougat • Potato Vodka • Strawberry - i bardzo ową kompozycję lubię. Wydaje mi się, że zotterowe połączenie karmelu z batatami, morelami i wódką - choć oryginalne - jest tak naprawdę bardzo uniwersalne. Bądź co bądź, w Punch spisało się świetnie, nadając całości dodatkowej ciepłej słodyczy.

Generalnie oceniam Punch jako bardzo przyjemną czekoladę, wyważoną, spójną. Spodziewałam się, że będzie jeszcze bardziej wyrazista, ale koniec końców cieszę się, iż została skomponowana w taki, a nie inny sposób.



7 lutego powinniśmy spędzić leżąc do góry brzuchem, regenerując się pomiędzy dwoma najpoważniejszymi szczytami. Bezczynność u nas jest jednak awykonalna... Po śniadaniu udaliśmy się pieszo do Tesalia Springs, gdzie oprócz fabryki wody mineralnej i napojów, znajdują się także baseny. Z zimną, naturalnie nagazowaną wodą spływającą z Cotopaxi.


Kąpiel w takiej wodzie była zbawienna dla naszych mięśni. Choć spędziliśmy w tym uroczym miejscu raptem z dwie godziny, słońce mocno nas przysmażyło (to jednak równik!), a woda "wyciągnęła" sporo energii (co odczuliśmy szczególnie popołudniem).


Po relaksie w Tesalia Springs udaliśmy się na spacer do sąsiadującego z Machachi miasteczka Aloasi. Miasteczka oddziela od siebie widoczna na ostatnim zdjęciu Panamericana. Włóczęgę po Aloasi kontynuowaliśmy dalej w Machachi, dochodząc do nieznanych wcześniej uliczek... Takie to lenistwo nam wyszło... :) A następnego dnia trzeba już było wyruszać po Chimborazo...

 


Skład: surowy cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, miazga kakaowa, pełne mleko w proszku, koncentrat soku pomarańczowego, syrop cukru inwertowanego, mleko, miód, bataty, wódka ziemniaczana, suszone morele, odtłuszczone mleko w proszku, masło, proszek karmelowy (odtłuszczone mleko, serwatka, cukier, masło), brandy z cukru trzcinowego, cynamon, skarmelizowane mleko w proszku (odtłuszczone mleko w proszku, cukier), pektyna jabłkowa, słodka serwatka w proszku, lecytyna sojowa, pełny cukier trzcinowy, sól, wanilia, olejek pomarańczowy, chili Bird's eye.
Masa kakaowa min. 50%.
Masa netto: 70 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 479 kcal.
BTW: 5,1/28/49

5 komentarzy:

  1. Szkoda, że sezonowa. Za to już wiem, że kiedy misiek na wierzchu, to miód w środku :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, szkoda! Ja w sumie nawet nie skojarzyłam tutaj miśka z miodem :D

      Usuń
  2. Odebrałam ją jako dobrze wyważoną, galaretka faktycznie genialna, a miodowe ganache prawdziwie piernikowe. Bałam się, że będzie zbliżona do mulled wine, która trochę za bardzo przypominała pierniczki z marmoladą w czekoladzie, ale ta okazała się inna i znacznie lepsza.

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam miśki, szkoda że nie trafiłam na tę czekoladę.

    OdpowiedzUsuń