Choć generalnie dotąd nie psioczyłam na Bonnat (dla wielu tworzący po prostu zbyt tłuste czekolady), ostatnia degustacja ich czekolady - Surfin 65% - przysporzyła mi sporego rozczarowania. Chomikowałam w swoich zapasach wielokrotnie nagradzaną Selva Maya 75% - meksykańskie cudo od francuskiego Bonnata. I, nie ma co ukrywać, wiele od tej czekolady oczekiwałam. Nie tylko ze względu na szansę ponownego wkupienia się Bonnata w moje łaski, ale też przez wzgląd na pochodzenie kakao. Czekolady stworzone z kakao rosnącego w miejsach, które odwiedziłam - szczególnie przykuwają moją uwagę. A że kakao z Meksyku potrafi być diabelsko charakterystyczne - właśnie tego spodziewałam się po Bonnat. Swoją Bonnat Selva Maya Mexique zakupiłam oczywiście poprzez sklep Sekretów Czekolady.
Z zapachu Selva Maya jawiła się orzechowo-dymnie. Zachwycała oczywiście masywnością i wielkością tabliczki, aż chciałoby się rzec - tyyyyle dobrego... Uwodzicielsko fioletowo-granatowa w przebłyskach, kusiła Meksykiem, po prostu Meksykiem... Sam zapach jeszcze wiele nie tłumaczył, a był po prostu przyjemny.
Z początku w kontakcie z ustami nasza Bonnat wydaje się wyjątkowo twarda. Wystarczy jednak odrobina ciepła, by na podniebieniu rozlała się typowa dla Bonnata tłustość. No właśnie. Gładka tłustość. I to wszystko. Wszystko inne w tej czekoladzie stanowi jedynie marne, nikłe tło.
Z początku w kontakcie z ustami nasza Bonnat wydaje się wyjątkowo twarda. Wystarczy jednak odrobina ciepła, by na podniebieniu rozlała się typowa dla Bonnata tłustość. No właśnie. Gładka tłustość. I to wszystko. Wszystko inne w tej czekoladzie stanowi jedynie marne, nikłe tło.
Tak jak w aromacie - subtelne orzechy laskowe, nienarzucający się dym... I to wszystko. Wyważona słodycz i... masło kakaowe zalewające buzię. Zbyt inwazyjne. Zacierające moc kakao. Hejże hola! W końcu wiem, jakie potrafi być meksykańskie kakao. Tu, po raz kolejny po Surfin, doznałam, jak masło kakaowe w czekoladach Bonnat potrafi irytować i maskować walory ziaren. Pytanie, czy przy wcześniejszych Bonnatach mniej na to zwracałam uwagę, czy po prostu tłuszcz był tam mniej inwazyjny?
Nie spodziewałam się, że to stwierdzę, ale... rzeczywiście doznałam przesytu czekoladami od Bonnat. Stop. Na pewno w najbliższym czasie nie zdecyduję się na żadną tabliczkę tej firmy (no może...Surabaya.. Na nią się skuszę, bo mam chętkę od dawna).
Nie spodziewałam się, że to stwierdzę, ale... rzeczywiście doznałam przesytu czekoladami od Bonnat. Stop. Na pewno w najbliższym czasie nie zdecyduję się na żadną tabliczkę tej firmy (no może...Surabaya.. Na nią się skuszę, bo mam chętkę od dawna).
Skład: ziarna kakao, tłuszcz kakaowy, cukier trzcinowy.
Masa kakaowa min. 75%.
Masa netto: 100 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 603 kcal.
BTW: 8,8/46/42,6
Tak Bonnat przesadza z tym masłem kakowych, też jestem rozczarowany Selva Maya, wolę 2 Pralusy w tej cenie. DArek
OdpowiedzUsuńChyba też muszę zdecydowanie postawić na Pralusy... Pozdrawiam!
UsuńDla mnie na razie jedyną meksykańską czekoladą pozostaje Mokaya, która bardzo mi się podobała. Bardzo byłbym ciekaw Twojej opinii na temat jej pełnotabliczkowej wersji - neapolitanka to jednak za mało. Moje zdanie na temat Bonnatów znasz :)
OdpowiedzUsuńRzeczywiście powinnnam kiedyś wypróbować tamte Cluizele w pełnowymiarowych wersjach.
Usuń