niedziela, 17 września 2017

Zotter Peru Quinacho 75% ciemna


Kolejną tabliczką z peruwiańskiej serii Zottera, którą zamierzam Wam zaprezentować, jest Peru Quinacho 75%. W poprzedniej recenzji czekolady z tej serii, tj. Huallaga Nativo, wspomniałam o innych zotterowskich dziełach z peruwiańskiego kakao - po szczegóły i porównania odsyłam więc do tamtego wpisu. Dziś przenosimy się do doliny rzeki Apurimac położonej w południowym Peru, czyli "miejsca, gdzie przemawiając bogowie" (za językiem keczua). Miałam już okazję próbować czekolady Domori z doliny Apurimac, jednak od początku wiedziałam, że bardzo ciężko będzie mi porównać obie czekolady, choćby przez specyfikę dzieł Domori. Jednakże inna czekolada zrobiona z kakao pochodzącego z pi razy drzwi pobliskiego regionu, tj. Bonnat Cacao Cusco, o dziwo pomimo totalnej odmienności marki, tak samo jak Domori Apurimac przywołała w mych myślach Tajemniczy Ogród. co zaserwuje nam Zotter? Jak przedstawi nam piękną dolinę Apurimac?


Ziarna kakao z kooperatywy Quinacho znalazły swe uznanie na paryskim Salon du Chocolat's, trafiając do pierwszej dziesiątki najbardziej obiecujących surowców. Według Zottera, charakteryzują się wysoką kwasotą, ale przy tym owocowością i urzekającą czekoladowością. W kooperatywie Quinacho uprawia się również kawę. Warunki do uprawy nie są proste - kooperatywa 560 rodzin założona w 1970 roku działa na terenach oddalonych od większego miasta o 12 godzin jazdy samochodem. To jednak czyni wyhodowany tam surowiec szczególnie wartym docenienia, tak naturalnym i czystym. Doskonale, że Zotter potrafił odpowiednio docenić pracę ludzi, którzy pielęgnują dziką duszę kakao, daleko od cywilizacji. Sam wspomina o problemie, jakim jest odpowiednie wynagrodzenie ludzi pracujących w tak ciężkich, ale jakże pięknych warunkach. Ich praca daje nam wyjątkowo cenne żniwo. Zawsze gdy czytam podobne historie, mam ochotę po prostu stąd uciec...


Peru Quinacho, podobnie jak Huallaga Nativo, konszowana była przez 22 godziny. Posiadała pełen ciepła i soczystości ciemny brązowy kolor. Unosił się nad nią kwaskowaty zapach drażniący wręcz nos, stanowiący mieszaninę ognia, piernikowych przypraw i soczystych tropikalnych owoców. Coś niesamowicie apetycznego i intrygującego zarazem. Aromat zapowiadał, że czekolada może okazać się piekielnie intensywna.

Smak mnie zdetronizował. Wprawił w konsternację. Poczułam się, jakbym właśnie rozpuszczała w buzi idealnie delikatną kaszę manną ugotowaną na tłustym mleku. Pojawiły się również nuty ryżowe. Dominowała mleczna słodycz z lekko kwaskowatym zacięciem przypominającym jogurt. Suche wrażenie ucinające słodycz kubek w kubek przypominało mi piernik i moc korzennych przypraw. Cmokanie tej czekolady było niczym picie drobnymi łyczkami ciepłego mleka z cynamonem, wanilią i kardamonem. Przyjemność narastała przez fakt, iż czekolada dłuuuugo rozpuszczała się w ustach, nie uciekała po chwili, zostawała na dłużej na podniebieniu znacząc je śladem prawdziwej kakaowej rozkoszy.



Choć Quinacho była raczej stała, przez co pozwalała przez całą degustację rozkoszować się tym korzennym mleczkiem, wychwyciłam także inne, poboczne nuty. Z mleczno-ryżowej słodyczy wyłaniał się dojrzały ananas, tak częsty w nowej peruwiańskiej serii Zottera. Romansował nieustannie z delikatnym nugatem, nadal przyprawionym korzennie - ot, tak jak zotterowskie Nougsusy. Gdzieś tam próbowały się przebijać czerwone owoce, jakby przysmolone aromatycznym drewnem - jednak dla mnie baza smakowa tej tabliczki była zupełnie inna. Była błogo słodka, w bardziej mleczno-korzennym wydaniu, niż miało to miejsce w dynamicznie owocowo-landrynkowej Peru Barranquita.

W przeciwieństwie do Kimiko, zgodnie z moimi przypuszczeniami, nie jestem w stanie porównać Zotter Peru Quinacho do Domori Apurimac. Moim zdaniem to zupełnie inna interpretacja tego kakao, które bądź co bądź i tak prawdopodobnie jest inne (rzeka Apurimac ma ponad 800 km długości).



Skład: miazga kakaowa, surowy cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy.
Masa kakaowa min. 75%.
Masa netto: 70 g (2x 35 g).
Wartość energetyczna w 100 g:  596 kcal.
BTW: 8,9/46/32

4 komentarze:

  1. Bardzo mi smakowała, na szczęście nie prowadzę bloga i nie muszę się przejmować porównaniami, mogę po prostu cieszyć się kolejną świetną czekoladą. Ale oczywiście bardzo doceniam to co robicie z Kimiko, czytam wszystkie wpisy i zawsze z niecierpliwością oczekuje na następny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie te porównania to też czysta przyjemność. Wcale nie odbierają mi radości z czekolady :). Zwłaszcza, że po prostu nagrywam moje degustacje, na głos wraz z Mężem wygłaszamy swoje uwagi. Potem siadam do pisania i zwracam uwagi na drobniejsze niuanse.

      Usuń
    2. Dla mnie także. Gdybyśmy nie czerpały przyjemności z pisania tego wszystkiego, to byśmy nie pisały. :P Ja to kocham!

      Usuń
  2. Ależ różne odczucia miałyśmy! Tylko co do owoców zgoda, ale i tak wydaje mi się, że zupełnie inaczej je odebrałyśmy. Korzenie? Z takich klimatów to tylko orzechy włoskie czułam... może rzeczywiście z przyprawami? Czułam ich skórki, jakby takie przyrządzone były, więc może to ta nuta przypraw. Myślę, że orzechy można podciągnąć pod skojarzenia z manną, czymś ryżowym... w sensie, że to jedna nuta, tylko Ty ją odebrałaś tak, a ja tak. Piernik = moja kawa / herbata? :D Haha, ileż to skojarzeń!
    Pyszna czekolada.

    OdpowiedzUsuń