Po Pacari i Hoja Verde nadal zostajemy w Ekwadorze, choć tylko w kwestii pochodzenia ziaren kakao - czekolada została wykonana we Francji. Tak, moi drodzy - oto Bonnat! Bonnat, z którym wielu z Was wiąże mieszane uczucia - dla mnie i mojego Męża stał się obietnicą czekoladowej przyjemności. Wprawdzie ilość używanego przez markę tłuszczu kakaowego może się wydawać kontrowersyjna, ale dotąd nie wązałam jej z przykrymi doznaniami. Dla mnie dobrej jakości masło kakaowe było w Bonnatach aksamitnym nośnikiem wyrazistych kakaowych nut - różnych dla poszczególnych źródeł kakao. Ekwadorską tabliczkę od Bonnat (o 75% zawartości kakao), zakupiłam w sklepie Sekretów Czekolady. Ciemna single-origin wypuszczona spod skrzydeł francuskiej marki to jak zwykle tylko trzy składniki: ziarna kakao, tłuszcz kakaowy i cukier.
Niezbyt ciemna czekolada prezentuje sobą to, co charakterystyczne dla Bonnata - masywność, aksamit, tłustość. Patrząc na bonnatowskie single-origin 75% zawsze mam wrażenie, że doznam czegoś podobnego niż przy ostatniej degustacji czegoś z tej serii. W kwestii aksamitnej, maślanej konsystencji nigdy się nie mylę, ale nuty smakowe jednak zawsze odkrywam inne - wszak zawsze mam do czynienia z zupełnie innym kakao wziętym na warsztat.
Bonnat Equateur pachnie kwiatowo i rześko, niczym łąką o poranku. Łąka pełna rosy, smagana chłodnym wiatrem, a chwilę temu może nawet potraktowana majowym przymrozkiem. W kontakcie z podniebieniem oczywiście od razu uwagę zwróciła ponadprzeciętny tłusty aksamit, a następnie intensywna słodycz, syropowata. Wszystko to tworzyło w buzi rozkoszne czekoladowe błotko, przez iluzję chłodnej łąki kojarzące się ze zmrożoną słodyczą. Może jakimiś lodami? Po chwili słodycz przechodzi w delikatne ściąganie tanin. Wytrawność kwiatów miesza się z kostkami cukru i czuliśmy się nieco tak, jak przy piciu mocnej czarnej herbaty z bergamotką, solidnie posłodzonej.
Taniny idą dalej w nuty bardziej chlebowe. Pomyśleliśmy najpierw o mokrym chlebie, a dalej o mocno wypieczonych bułeczkach podanych ze słodkim masłem bądź gęstą słodką śmietaną, do tego posypane cukrem. Ot, prosty przysmak dla dzieciaków. W zasadzie, kwiatowe nuty przepełniające od samego początku tę czekoladę dalej w połączeniu z wyrazistym prażeniem/ziemistością mogą prowadzić bardziej w stronę miodu i aromatycznego karmelu, niźli zwykłego cukru. Jeśli zaś mówić o owocach, to myślałabym raczej o czymś kandyzowanym, lub... wysuszonym i zatopionym w herbacie.
Czekolada nie jest skomplikowana. Cały czas poruszamy się w obrębie konkretnych nut i dalej już nie jesteśmy zaskakiwani. Możemy spokojnie je celebrować, wszak bonnatowskie tabliczki liczą sobie solidne 100 g. Przypuszczam, że za jakiś czas nie będę pamiętać jej smaku, ale sama degustacja była dla mnie czystą przyjemnością, nad którą nie musiałam zbyt mocno się skupiać. Nadal mam ochotę na testowanie pozostałych czekolad od Bonnat.
Skład: kakao, tłuszcz kakaowy, cukier.
Masa kakaowa min. 75%.
Masa netto: 100 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 603 kcal.
BTW: 8,8/46/42,6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz