środa, 19 kwietnia 2017

Cukiernia Szorski ciemna 54% z żurawiną


Z racji, że siedziba firmy w której pracuję znajduje się nieopodal Ostrowa Wielkopolskiego, ostatnio doszło do mnie kilka głosów o ręcznie robionych czekoladach w jednej z tamtejszej cukierni. Ludzie wiedzący o tym, iż pasjonuję się czekoladą, nie omieszkali się poinformować mnie o nowości w tym mieście - choć ja wiem, że "ręcznie robione czekolady" są tylko tanim chwytem. Wszystkie produkty tego typu na polskim rynku są prawdopodobnie robione z tych samych czekoladowych pastylek, czyż nie? (zresztą, pisałam o tym niedawno przy okazji recenzji Cortez). Cukiernia Szorski jest kolejnym miejscem, gdzie można takie tabliczki nabyć. Deserową czekoladę o 54% zawartości kakao, ozdobioną żurawinową posypką, Weronika zabrała na nasz wielkanocny wyjazd w góry.


Dziwnym jest dla mnie fakt, iż na etykiecie tabliczki nie odnalazłam informacji o gramaturze. Nietypowo rozciągnięta tafla może wprowadzić w błąd sugerując, że czekolada jest dość duża. Nie zważyłam naszej tabliczki, więc trudno mi stwierdzić, na ile jej kształt był kolejnym chwytem - sprawiającym, że horrendalna cena jakoś mniej odstrasza. To znaczy, mnie i tak 18 złotych zdecydowanie odstrasza jeśli mowa o czekoladach, które nawet nie leżały koło Prawdziwych. Za taką kwotę Cukiernia Szorski mogła postarać się chociaż o bardziej eleganckie opakowanie, które zachęcałoby do zakupienia czekolady z przeznaczeniem prezentowym.

 
Na pewno brawa należą się za niepożałowanie dorodnych połówek żurawin, które są mięciutkie i autentyczne w smaku, idealnie cierpko-kwaskowate ze specyficzną słodyczą. Zastosowane owoce są wielkim plusem tej słodkości. Nad samą czekoladą trudno się rozwodzić. Łatwo rozpuszcza się w ustach, jest przede wszystkim słodka, posiada mleczny i lekko waniliowy posmak. Wszystko. Proste smaki dobre przed wyjściem na szlak.

Pamiętajcie, tego typu tabliczki nie są Prawdziwymi Czekoladami. Ich "ręczne wykonanie" nie oznacza produkcji od ziarna do tabliczki. Nie mniej jednak zawsze będę powtarzać, że wolę dostać coś takiego niż Milkę.


W Wielki Piątek wraz z Mężem i Weroniką zameldowaliśmy się około południa w pensjonacie U Stóp Gorców położonym w miejscowości Niedźwiedź. Głównym celem naszej wielkanocnej wyprawy były Gorce, jednak pierwszego dnia postanowiliśmy zrobić sobie rozgrzewkę na Luboniu Wielkim (Beskid Wyspowy). Mąż i ja byliśmy tam w zeszłą Wielkanoc i uznaliśmy, że warto pokazać tę górę Weronice, która pierwszy raz pojechała z nami w góry dopiero na majówkę. Luboń Wielki jak zwykle był piękny, ze swym unikalnym podejściem gołoborzem i piękną panoramą szczytową na Beskid Wyspowy. Od Rabki Zdrój w trekkingu towarzyszyła nam urocza suczka, która wymknęła się z czyjejś posesji by... po powrocie do Rabki ze szczytu spokojnie wrócić do domu. Na Luboniu Wielkim otworzyliśmy pewną niezwykłą czekoladę, ale o niej już w następnym wpisie...



Skład: miazga kakaowa, cukier, tłuszcz kakaowy, żurawina, lecytyna sojowa, wanilia.
Masa kakaowa min. 54%.
Masa netto: nie podano.

8 komentarzy:

  1. Niby miło, że znajomi tak "weszli w temat", tak jak napisałaś - taki prezent o wiele lepszy niż Milka, ale właśnie - my wiemy, jaka to "ekskluzywna" jest większość ręcznie robionych czekolad.
    Ja bym jej nie kupiła, raz że ostatnio niestety żadnych wyjazdów w góry nie mam, dwa... jakoś niespecjalnie ostatnio mam na czekolady z dodatkami ochotę. A już na żurawinę szczególnie, bo moja Mama kilogramami je żurawinę w mlecznej czekoladzie i jakoś "przejadłam się" samym słuchaniem i patrzeniem na kupowanie kilogramów tego i jedzenie. :P
    Tak swoją drogą, to, że coś nie jest Prawdziwą Czekoladą, u mnie tego nie przekreśla, ale taka słodka ciemna rzeczywiście tylko w góry (albo, precyzując, przed).

    I taka lżejsza trasa może być miła. Uroczy piesek. A tą niezwykłą czekoladą ładnie mi tu zarzuciłaś wędkę na moją ciekawość. :> Niezwykła na trasie? W jakim sensie niezwykła? Czekam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też bym jej nie kupiła. Zostałam nią poczęstowana, to brałam :D. Przed wyjściem na szlak spisała się super.

      Hah, lżejsza trasa i tak miała z 20 km i nieco dała nam w kość na dzień dobry :D.

      Już pojutrze ;)

      Usuń
    2. charlottemadness19 kwietnia 2017 20:55

      Ale wycena...18 zł O_o? Takowe tabliczki już nie robią na mnie wrażenia,ale wolałabym dostać taką niż 300g Milkę Oreo ostatnio :P

      Usuń
    3. Haha, zdecydowanie ta tabliczka byłaby lepszym prezentem :)

      Usuń
  2. Plus za połówki żurawin, minus za resztę, za tę cenę na pewno bym nie kupił. Cenę mogłoby tłumaczyć np. to, że robią to z czekolady od Valrhony czy innej lepszej marki, ale jakoś wątpię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też w to wątpię! Może kiedyś przejazdem spróbuję się dowiedzieć.

      Usuń