piątek, 10 marca 2017

Surovital surowa 45% kokosowa


Gdy podczas zakupów w pobliskim Carrefourze ujrzałam jedną z nowszych propozycji od rodzimego Surovital, od razu postanowiłam ją zakupić. Wiedziałam też, że jej przeznaczenie spełni się w górach. Zdawała się być idealnym dopalaczem, poza tym zawsze uważałam produkty Surovital jako bardzo smaczną i zdrową bombę wartości i energii. Surovital surową kokosową zjedliśmy drugiego dnia naszego walentynkowego wyjazdu w Karkonosze, delektując się widokiem spod schroniska Pod Łabskim Szczytem.

Dziś opisywana tabliczka jest naprawdę wyjątkowa. Nigdy wcześniej nie spotkałam się z czymś takim. Choć można by było zasugerować się, iż jest to czekolada biała - to nieprawda. Czekolada w 45% składa się z masy kakaowej, z czego większość to wprawdzie tłuszcz kakaowy, ale istotnym elementem są również nieprażone ziarna kakao (peruwiańskiego, o ile nic się nie zmieniło w polityce firmy). Na pierwszym miejscu w składzie mamy słodzik, ale nie byle jaki. Producent zdecydował się jak zwykle na cukier z kwiatu palmy kokosowej - jedno ze zdrowszych słodzideł, który stał się jednym ze znaków rozpoznawczych naszej polskiej marki Surovital. Prócz tego w składzie odnajdziemy również sproszkowane mleko kokosowe (10% całości) oraz wanilię burbońską. Bardzo oryginalny i rzeczywiście bardzo kokosowy skład. Na tyle oryginalny, że zupełnie nie wiedziałam, czego mam się po tej tabliczce spodziewać.



Po rozpakowaniu tabliczka niestety od razu złamała mi się w dłoniach, przez co nie zrobiłam jej zdjęcia w całości. Charakteryzowała się przepiękną barwą, jasnobrązową, ciepłą, jakby miodową. Pachniała niezwykle apetycznie - w aromacie pojawił się również miód, ale przede wszystkim uwodzicielski kokos. Do tego nozdrza przeszywał charakterystyczny, dziko-ziołowy zapach surowego ziarna kakao, który od razu przywiódł mi na myśl meksykańskie tabliczki Maria Tepoztlan.

Czekolada łamała się z dźwięcznym trzaskiem, a kostka położna na języku rozpuszczała się powoli, lecz bardzo przyjemnie - dając poczucie pełni, sytości, esencjonalności. Nie można tej czekoladzie odmówić słodyczy. Jest ona na dość wysokim poziomie, ale to doprawdy wyjątkowo oryginalna, smakowita słodycz. Nuty karmelowo-miodowe przeplatają się z wyrazistym kokosowym smakiem, bez śladu żadnych denerwujących wiórków kokosowych - po prostu w taflę zostało wtopione mleko kokosowe, przez co czekolada została wzbogacona w autentyczny kokosowy smak bez uszczerbku na jej gładkości.

Po raz kolejny przewijał się miód, połączony z intrygującymi ziołowo-goryczkowymi akcentami, połączonymi z rześką, przełamującą kwaśnością - to ewidentna zasługa surowego ziarna kakao. Cała kompozycja dzięki kilku tak silnym składowym to spójna, charakterna i zaskakująca czekolada. Gdy dodamy do tego dopełniającą dzieła prawdziwą wanilię - otrzymujemy naprawdę dobrą czekoladę. Cieszę się, że mogę w każdej chwili zakupić ją w nieodległym markecie. Z chęcią bym do niej wróciła przy kolejnych górskich okazjach. Bardzo mnie zaskoczyła - nie spodziewałam się czegoś tak głębokiego, złożonego i dopasowanego zarazem.



Cofnijmy się na chwilę do pierwszego dnia naszego walentynkowego pobytu z Karkonoszach. Nawiązując do przedostatniego wpisu, w końcu wśród wiatru i mgieł doszliśmy do Domu Śląskiego, gdzie wstąpiliśmy na moment by posilić się owocami oraz założyć raki. Potem wdrapaliśmy się na ukochaną Śnieżkę, po dość mocno wyślizganej ścieżce. Niestety nadal nie mogliśmy się rozkoszować rozległymi widokami, jakie przy dobrej widoczności rozciągają się z tego szczytu.



Ze Śnieżki zeszliśmy do Strzechy Akademickiej, a następnie do Samotni - schroniska, które darzę wyjątkowym sentymentem. Nad Małym Stawem wyciągnęliśmy z plecaka kolejną czekoladę, ale o tym już za parę wpisów... Z Samotni udaliśmy się ponownie na Polanę i wróciliśmy pod świątynię Wang. Przeparkowaliśmy auto pod zaprzyjaźniony pensjonat Kamieńczyk, gdzie przywitaliśmy się z właścicielką. Następnie udaliśmy się na beztroską kolację U Ducha Gór...
 

Skład: cukier z kwiatu palmy kokosowej, tłuszcz kakaowy, nieprażone ziarna kakao, sproszkowane mleko kokosowe 10%, wanilia burbońska.
Masa kakaowa min. 45%.
Masa netto: 50 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 599 kcal.
BTW: 4/44/44

8 komentarzy:

  1. O, jak śnieżnie! Czekolada chyba idealnie wpisała się klimatem, jeśli o wygląd chodzi, ale... o smaku na razie nie czytam, bo też ją mam i dopiero pp zjedzeniu tu wrócę. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekolada czeka w moich zapasach :)
    A na Śnieżce byłam tylko latem, ciekawa musi być taka wspinaczka w śniegowych warunkach :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to ja czekam na Twoją opinię :).

      Śnieżka jest magiczna o każdej porze roku!

      Usuń
  3. Na szlak ok, ale jak dla mnie to trochę za słodka, fakt, że bardzo kokosowa. Miałaś szczęście, że było chłodno, bo ona nizwykle łatwo się rozpuszcza i zamiast trzasku miałabyć bagienko na palcach :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taka słodycz jest dla mnie w porządku, bo prócz niej była właśnie ta niesamowita kokosowość, no i inne nuty. Super czekolada, bardzo mi przypadła do gustu.

      Usuń
  4. charlottemadness10 marca 2017 16:14

    Świetna tabliczka warta powrotów nie tylko na szlaku.Nie spodziewałam się,ze właśnie będzie taka esencjonalna i.. inna.
    Jadłam też z solą i pistacjami,jednakże nie kradła mojego serca,tak jak ta.Trochę nazbierało się w niej minusów...Na pewno soli za mało xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I tak muszę dorwać egzemplarz z solą i pistacjami, ale jeszcze nigdzie mi się nie rzuciła w oczy stacjonarnie.

      Usuń