niedziela, 26 lutego 2017

Amedei Cru Jamaica ciemna 70%


Kolejną tabliczką (po ekwadorskiej i madagaskarskiej) z serii Cru od Amedei (w całości zakupionej w Sekretach Czekolady), po którą postanowiłam sięgnąć była Jamaica - swoisty unikat w mojej czekoladowej kolekcji. Nigdy dotąd nie miałam okazji próbować czekolady wykonanej z kakao wyhodowanego na tej wyspie. To był dla mnie zupełnie nowy, nieodkryty ląd. Dopiero po degustacji wyszukałam w sieci trzy bardzo wartościowe recenzje (1, 2, 3), z których pierwsza jest polskojęzyczna - koniec końców pomogły mi pozbierać myśli przy konstruowaniu mojej opinii. Zapraszam do lektury!


Amedei Cru Jamaica, wykonana z kakao odmiany trinitario, zaskakiwała mnie od samego początku. Po pierwsze, posiadała wyjątkowo jasną barwę jak na 70% kakao. Po drugie, wyglądała niczym satynowa, co wcale nie było tylko i wyłącznie winą delikatnego nalotu. Zresztą, nie ja jedyna miałam właśnie takie skojarzenie. Satynowość w logiczny sposób łączyła się z drobno piaskową strukturą czekolady, o której więcej napiszę za chwilę. Tabliczka pachniała delikatnie, niezwykle owocowo i słodko - unosił się nad nią bardzo charakterystyczny bukiet, który sprawił, iż po smaku spodziewałam się zupełnie czegoś nowego. Na kostki łamała się z wyraźnym, lecz łagodnym dla ucha chrupnięciem.


I tak oto, prezentuje się przed nami cała feeria owoców. Przede wszystkim są to soczyste i aromatyczne owoce tropikalne. Pomyślałam o papai, mango, ananasie, pomarańczy, gruszce nashi, a także o dorodnych malinach, poziomkach i truskawkach. Producent wspomina o świeżych daktylach, jednakże ja nigdy takowych nie jadłam, więc trudno mi wyrokować. Niesamowita owocowa karawana przyprószona została delikatnym cukrem pudrem. Owoce zdają się być zamknięte w łagodnej konfiturze bądź w gładziutkiej landrynce. Jamaica okazała się być dla mnie przede wszystkim smakowitą sałatką owocową, zajadaną na leżaku pośród cieplutkiego piasku na słonecznej plaży, gdy owiewa mnie rześka bryza. Relaks i radość!


Dalej, choć nadal owoce dominowały, pojawiły się także inne nuty. Pomyślałam o podgrzanym ziołowym maśle, a także czymś nietypowym, jakby drewniano-miodowym. Czytając recenzję na Chocolate Codex znalazłam rozwiązanie tej zagadki... Znacie posmak wylizywanego do cna patyka do lodów? To był właśnie ten smak! Słodkawa śmietankowość i wyraźna wanilia mieszają się z smakiem drewienka, tworząc swoistą miodową iluzję. Ja Cię kręcę, dzięki tym skojarzeniem czekolada staje się jeszcze bardziej wakacyjna i beztroska!

Sporo dzieje się w tej czekoladzie i w zasadzie w nieskończoność można snuć kolejne skojarzenia. Jest tak kompleksowo ciepła, słodka i słoneczna, że do głowy przychodzi milion pomysłów na jej szczegółową charakterystykę. Włożyć tu można praktycznie wszystko, co kojarzy się z latem na plaży. Choć nie jest to moja ulubiona forma spędzania wolnego czasu - czekoladowe plażowanie z Jamaicą to prawdziwa przyjemność.


Jamaica zasmakowała mi dotąd najbardziej z próbowanych Amedei Cru. Nuty smakowe w niej zawarte były konsekwentnie słoneczne, jednoznaczne, rewelacyjnie beztroskie, niezwykle "jamajskie" - a lubię, gdy smak i pochodzenie kakao zlewają się niemalże w jedno. Smak stał się tu niemal charakterystyką Jamajki. W poprzednich Amedei Cru zawsze brakowało mi odrobiny szaleństwa, jakiegoś dopełnienia - tu wszystko znajdowało się na swoim miejscu, odczułam pełną satysfakcję. Amedei Cru Jamaica to ciekawostka wśród single-origin, polecam ją z całego serca! Jeśli kiedyś będę mieć okazję zakupić jamajską czekoladę z innej manufaktury, na pewno z niej skorzystam!


Skład: masa kakaowa, cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, wanilia.
Masa kakaowa min. 70%.
Masa netto: 50 g.

5 komentarzy:

  1. charlottemadness26 lutego 2017 07:20

    Ta tabliczka przywołuje powiew beztroskiego lata na egzotycznych wakacjach :>

    OdpowiedzUsuń
  2. FAjnie, że recenzujesz serię Cru, to sympatyczne czekolady i łatwo u nas dostępne (np. w Warszawie są w sklepie stacjonarnym). To ciekawe, że każda jest inna, a jednocześnie w smaku zawsze dają się wyczuć nuty charakterystyczne dla Amedei.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Poznaniu to chyba sama musiałabym założyć stacjonarny sklep...

      W sobotę kolejna degustacja z tej serii, nie mogę się doczekać :D

      Usuń
  3. Ależ podobne nuty czułam w Morinie z Jamajki! Patyczek od lodów - haha, a myślałam, że trochę za bardzo odleciałam.
    Co do daktyli: świeże smakują bardzo podobnie co suszone sprzedawane w paczkach z dużą wilgotnością, np. Alesto z Lidla (moje ulubione). O tak, czułam je. <3
    Hm, do Amedei mi w takim razie się nie spieszy, mimo że chwalisz tę akurat. Morina polecam Ci z całego serca!

    OdpowiedzUsuń