wtorek, 14 lutego 2017

Amedei Cru Madagascar ciemna 70%

 

Po ekwadorskim debiucie z serią Cru od włoskiego Amedei, przenosimy się w zupełnie inne miejsce - na Madagaskar. Wydaje mi się, że moje doświadczenia z madagaskarskim kakao są najbardziej ugruntowane spośród wszystkich znanych mi dotąd źródeł kakao. W końcu przerobiłam wszystkie propozycje od Menakao, a także zawsze z chęcią sięgałam po madagaskarskie propozycje od innych marek. Dzięki temu, profil aromatyczny charakterystyczny dla madagaskarskiego kakao jest dla mnie bardzo rozpoznawalny, ponadto niezwykle go polubiłam. Zawsze sprawia mi przyjemność odkrywanie go na nowo, w interpretacji kolejnych czekoladników. Amedei Cru Madagaskar zakupiłam wraz z resztą tej kolekcji w Sekretach Czekolady. Rzeczona tabliczka zdobyła w 2013 roku złoto na Akademii Czekolady.


Czekolada różniła się barwą od ekwadorskiej, przede wszystkim poprzez posiadanie ciemno czerwonawych przebłysków, tak charakterystycznych dla madagaskarskich tabliczek - i tak były tutaj niezbyt intensywne. W przeważającej mierze czekolada przypominała raczej węgielek, na dodatek nieco szorstki w przekroju. Dla kontrastu, pachniała niezwykle delikatnie, świeżo. Specyficzna słodycz unosząca się nad tabliczką przywodziła na myśl owocowe żelki.

Tabliczka podczas dzielenia na kostki łamała się z cichym, łagodnym dźwiękiem. Pomimo tego wydawała się w dziwny sposób twarda, lecz jednocześnie krucha. Przypominała sypką wulkaniczną skałę, która rozpada się w rękach. Kostka położona na języku zachowywała się podobnie. Pomimo pozornej szorstkości, ta ziemista czekolada subtelnie i gładko rozpuszczała się w ustach. Sam początek zwiastował przygodę - niecodzienną, piękną, lecz mimo wszystko dość szczegółowo zaplanowaną i przewidywalną.


Oczami wyobraźni przeniosłam się na safari, ale nie takie zupełnie dzikie, lecz... ekskluzywne wręcz. Wiecie, z całym groteskowym wręcz ekwipunkiem i klimatem, gdzie ze specjalnego auta w pełni bezpieczna miałabym oglądać cuda natury na sawannie. Powietrze pachniało wysuszoną przez słońce trawą, gdzieniegdzie odsłaniały się placki nagiej i popękanej ziemi rozsiewającej hipnotyzującą woń. Z drugiej strony, świeże cytrusy i suszona żurawina serwowane jako przekąski podczas wyprawy nadawały atmosferze orzeźwienia (producent na opakowaniu wspomina o nutach mięty - akurat ja o ziołach nie pomyślałam w ogóle, lecz akcent rześkości jest tu oczywisty).


Na koniec degustacji pojawiła się wyraźna, kawowa nuta - bardzo gładka. Pomimo nut ziemistych, palonych i cytrusowych, które w madagaskarskim kakao potrafią być bardzo ostre, Amedei zażonglowało nim tak, iż stworzyło delikatną, dopracowaną czekoladę. Paloność i kwaśność odnalazły się na słodkiej, ziemisto-piaskowej podstawie, uładzonej jak tylko się dało - przy pozostawieniu tak typowej dla Amedei "bezowej" struktury, kryjącej w sobie sporo przestrzeni.


Ponownie jak w Cru Ecuador, również tutaj zabrakło mi choćby kawałka dzikości. Znów intrygujące posmaki proszą się o spuszczenie ich ze smyczy. Czekolada nie jest nudna - jadłam ją ze smakiem i zaciekawieniem, ale to wszystko było zbyt mocno zaaranżowane (nawet pomimo nietypowej konsystencji). Ciekawe, czy w kolejnych tabliczkach z kolekcji Cru także doznam tego wrażenia, że Amedei boi się powiedzieć wszystko na temat kakao akurat branego na tapetę. Może po prostu Włosi chcieli to zrobić zbyt idealnie?


Skład: masa kakaowa, cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, wanilia.
Masa kakaowa min. 70%.
Masa netto: 50 g.

8 komentarzy:

  1. Zawsze myślałam, że jeśli jednak zdecyduję się wrócić do Amedei (mam uraz), to zacznę właśnie od tej tabliczki. Znów jednak czytam o braku dzikości i czuję, że mi również by jej brakowało. Nie wiem nawet, czy przez to nie odebrałabym tej czekolady gorzej niż Ty.
    Bezowa struktura? To już by mogło mnie nawet obrzydzić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po prostu musisz nastawić się na delikatną czekoladę, z charakterystyczną dla Amedei "kawową" końcówką, nie oczekuj dzikości, tylko takiego wygładzonego, docyzelowanego smaku - to nie musi być złe, po prostu inne. Oczywiście może Ci nie pasować, mnie rozczarowały Bonnaty, choć to dobre czekolady, ale nie w moim stylu. Ta tabliczka mi smakowała, chyba najlepsza z ich Cru (nie wiem, jak Ecuador, ale niedługo się dowiem), choć Blanco de Criollo czy Chuao moim zdaniem są lepsze.

      Usuń
    2. Ja potrafię docenić zarówno Bonnat, jak i Amedei, choć przyznam, że obie marki nie są w pełni "moje".

      W kolejce do publikacji z Cru czeka jeszcze Jamaica i to ona jak dotąd najbardziej mi zasmakowała. Reszta jeszcze przed degustacją.

      Usuń
    3. Właśnie ja nie zawsze szukam dzikości, bo i delikatność potrafi mi posmakować, ale Madagaskar musi być dziki i koniec!

      O, Jamaica w sumie i mnie ciekawiła, bo stamtąd mało jest czekolad i nie wiem nic o tamtejszym kakao.

      Usuń
    4. Też jestem przyzwyczajona do dzikości z Madagaskarze i najbardziej mi odpowiada.

      Polecam Jamaicę!!!

      Usuń
    5. Ciekawe, czy ten nowy Madagaskar Zottera jest dziki? Niedługo się okaże :)

      Usuń
    6. U mnie też czeka na swoją kolej ;)

      Usuń
  2. Fajna czekolada taki popołudniowy umilacz:)

    OdpowiedzUsuń