Dzisiejszym wpisem otwieram serię recenzji czekolad single-origin od Amedei. Dotychczas na moim blogu, prócz Chuao i Porcelany, pojawiały się jedynie blendy od Amedei. Tymczasem ta włoska marka może się pochwalić występowaniem w swej ofercie kilku tabliczek stworzonych z ziaren z różnych zakątków świata. Swoją kolekcję zakupiłam w Sekretach Czekolady. Zaczynamy od Ekwadoru i wyhodowanego tam kakao trinitario.
Tabliczka posiada niezbyt ciemną, aczkolwiek głęboką barwę, która wraz z szorstkością przekroju kojarzy mi się w drewnem. Pachnie wzruszoną pulchną ziemią oraz bliżej niezidentyfikowanymi owocami - czymś na kształt mango bądź bardzo dojrzałej gruszki. Zgodnie z obietnicą producenta umieszczoną na opakowaniu, degustację poprzedza twarde, wyraziste chrupnięcie podczas dzielenia na kostki.
Również w kontakcie z językiem Cru Ecuador okazuje się być twarda, lecz mimo tego dobrze rozpuszcza się w ustach, rozpościerając w nich delikatny, a jednocześnie nieco szorstki film. Jest w tym nieco przewrotna, a jednak wyważona. W nutach smakowych nie jest bardzo skomplikowana, kolejne pojawiają się powoli i bez niespodzianek. Nie są one wielce wykwintne, nieco dzikie, ale bez szaleństw. Czekoladę określiłabym raczej jako spokojną.
W Cru Ecuador dominują nuty ziemiste, jednak nie te siermiężne i ciężkie, lecz jaśniejsze, lżejsze. Przyrównałabym je do lasu, w którego dolnych partiach dominuje ciemność i wilgoć, lecz przez korony drzew przedzierają się promienie ciepłego słońca. Kiedy dodamy do tego woń wygrzanej kory oraz świeżych orzechów (producent przytacza pistacje, ja przywołałabym jeszcze migdały i klasycznie orzechy laskowe) - Cru Ecuador staje się prawdziwie leśną czekoladą.
Jest to jednak przede wszystkim przyjemnie słodka czekolada, drobno proszkowa w konsystencji. Je się ją dobrze, relaksuje, ma w sobie coś orzeźwiającego. Słodycz przyrównałabym do słodkiego kwiatowego nektaru i do miąższu egzotycznych owoców w stylu mango. Finisz nie jest długi, za to dość charakterystyczny - kojarzył mi się z mango połączonym z kawą.
Amedei Cru Ecuador kojarzy mi się z atrakcyjnym mężczyzną, który potrafi być jednocześnie szorstki i delikatny, przewrotny w swej słodyczy, którą kusi kobiety. Nie jest skomplikowany, w końcu to facet! Ma w sobie wiele stateczności, czasem ma ochotę na coś szalonego, ale są to pojedyncze wyskoki, po których zawsze wraca do swoich zasad. W zasadzie to chciałbym, żeby był ciut bardziej szalony... Tak, zdecydowanie, ta czekolada mocniej wryłaby mi się w pamięć, gdyby choć odrobinę wyłamała się z tej poukładanej, spokojnej historii, którą opowiada.
Skład: masa kakaowa, cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, wanilia.
Masa kakaowa min. 70%.
Masa netto: 50 g.
Jedyna Cru od Amedei, której jeszcze nie jadłem :)
OdpowiedzUsuńMoja pierwsza, a Twoja ostatnia ;). Musisz spróbować!
UsuńStaram się ją dostać, już niedługo...
UsuńIle masz tabliczek na stanie obecnie?
UsuńNiezjedzonych? Tylko 8, ale w tym jeszcze 3 Pacari :) Ale wkrótce uzupełnię zapasy.
UsuńJa chyba przestałam panować nad moimi zapasami, skoro jedną tabliczkę ZGUBIŁAM :o
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńMoże jesteś lunatykiem i zjadłaś we śnie :D
UsuńJuż zaczynam w to wierzyć!
Usuń