sobota, 18 lutego 2017

Republica del Cacao Colombia ciemna 75% i ciemna 75% z kawą


Przy recenzji Republica del Cacao Colombia Tree Tomato opisałam już całą historię związaną z zakupami na stoisku Republica del Cacao na lotnisku w Bogocie. Na neapolitanki, które dzisiaj chcę Wam przedstawić, wydałam swoje ostatnie pesos. Pamiątką będzie dla mnie woreczek stanowiący opakowanie sześciu czekoladek (po trzy z dwóch rodzajów) oraz większa torebka, do której za propozycją sprzedawcy nasypałam próbek czekolady z tamarillo (zapewne nieco zwietrzałych). Obie torebeczki możecie zobaczyć na zdjęciu powyżej, zaś poniżej - sam pakuneczek z czekoladowymi skarbami...


...trzy 5-gramowe tabliczki ciemnej czekolady z 75% zawartością kolumbijskiego kakao oraz trzy analogiczne, wzbogacone o nibsy z kolumbijskiej kawy. Degustację rozpoczęliśmy od wersji bez dodatków. Z góry przepraszam Was za jakość poniższych zdjęć, ale do naszych neapolitanek zasiedliśmy wieczorem, przy niezbyt korzystnym sztucznym oświetleniu.


Przy wersji z tamarillo w odkryciu prawdziwego ducha kolumbijskiej czekolady od Republica del Cacao przeszkadzały mi: 1) twarde, przesuszone kawałki tamarillo; 2) starość próbek, które trochę już musiały poleżeć na sklepowej wystawie. Tym razem już nic nie miało mi zaburzyć delektowania się czekoladkami o bardzo ciemnej barwie. Pachniały bardzo intensywnie, mieszanką licznych soczystych owoców oraz świeżo palonej kawy. Woń zwiastowała mocne wrażenia...


...ale czegoś takiego się nie spodziewałam. Położona na języku kostka poczęła gładko rozpuszczać się, po chwili zajmując całe usta niewypowiedzianie aksamitnym i gęstym błotkiem. Czekolada dosłownie wdzierała się w każdy zakamarek buzi, uderzając tym samym do głowy - pulsując intensywnością w mózgu i krwi. Najpierw poczułam się, jakbym jadła dopiero co przyrządzony mus z soczystych jabłek, potem do gry wkroczyły na chwilę cytrusy, ale prędko zostały przytłoczone przez wyrazistą kawową paloność.


W tej czekoladzie gorycz i słodycz stały na tym samym poziomie, co dało naprawdę spektakularny efekt. Kawowo-karmelowa goryczka osiągnęła wysoki pułap, nadając tabliczce wyjątkowej mocy. Wszystko spowite było jednak mleczno-owocową słodyczą, a niebywały aksamit czekolady jeszcze tylko potęgował doznania. Zalewający umysł czekoladowy likier robił to tym skuteczniej, gdyż czekolada zdawała się być... gorąca. Tak, jak w niektórych tabliczkach odnaleźć można chłodzący efekt kakao, tak tutaj coś doprowadzało nas do wrzenia. Kakao musiało mieć w sobie akcenty chili i korzennych przypraw, bowiem degustacja niosła ze sobą wrażenie picia gorącej, gęstej czekolady.

 Niezwykle "inwazyjne" wypełnianie ust czekoladowym aksamitem, zestawienie intensywnych smaków oraz niesamowity efekt rozgrzewający sprawiają, iż kolumbijską 75-tkę od Republica del Cacao przyrównać mogę do namiętnego, gorącego, dłuuuugiego pocałunku. Takiego, który momentalnie uderza do głowy. Takiego, którego czuje się całym ciałem. Takiego, podczas którego wszystkie zapachy, wszystkie drobne smaczki - odczuwamy o wiele intensywniej. Aksamit ust, ciepło języka, zapach mężczyzny... Gorrrąco! Ah! Cóż to była ze czekolada! I tak... tak szybko się skończyła, odeszła niczym senne marzenie...


...ale przecież czekała na nas jeszcze wersja z kawą! Uhh, pachniała tak cudownie jak poprzedniczka, tylko jeszcze mocniej - wyraźny bukiet prawdziwej kolumbijskiej kawy uwodził swym nieopisanym pięknem.


Kawę zatopiono w czekoladzie w formie naprawdę maleńkich drobinek prażonych ziaren. Było ich na tyle dużo, by czuć bez przeszkód ich intensywny smak - a na tyle mało, iż nie przeszkadzały w czerpaniu rozkoszy z samej czekolady. Te drobinki były niczym iskierki, frywolne diabełki, które jeszcze to bardziej rozniecały czekoladowy pożar. Smakowały wspaniale, bardzo kwiatowo-owocową kawą, idealnie (nie za mocno) podprażoną. A czekolada... No, czekolada po raz kolejny pokazała, co potrafi. Dokładnie tak, jak w poprzedniczce bez dodatków...


Czekolady degustowałam leżąc w łóżku, z zamkniętymi oczami, poddając się w pełni inwazji doznań, jakie mi zafundowały. Namiętnie i gorąco mnie całowały, skubane... Cóż, te ostatnie pesos zostały wydane w najlepszy możliwy sposób! Szkoda, że nie było mnie już stać na pełnowymiarowe tabliczki... Wtedy od nadmiaru przyjemności prawdopodobnie bym oszalała!


Ciemna czekolada 75%.
Skład: masa kakaowa, cukier, tłuszcz kakaowy, lecytyna sojowa.
Masa netto: 3x 5 g.

Ciemna czekolada 75% z nibsami kolumbijskiej kawy.
Skład: masa kakaowa, cukier, tłuszcz kakaowy, drobinki prażonej kawy, lecytyna sojowa. 
Masa netto: 3x 5 g.

10 komentarzy:

  1. charlottemadness18 lutego 2017 08:01

    Brak słów,by to wszystko opisać! Zazdroszczę tych cudeniek!

    OdpowiedzUsuń
  2. E tam, niekorzystne oświetlenie... Gadanie! I tak wyglądają świetnie!
    Likier, inwazyjność, przyprawy i porównanie do pocałunku... Chcę!
    Chyba jedna z tych czekolad, w których dodatek jest doskonale wkomponowany, co?
    Chciałabym je, oj chciałabym... Roztacza się przede mną wizja posiadania wszystkich TYLKO dla siebie. To byłoby lepsze od namiętnego pocałunku. xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te czekolady aż uderzały do głowy. Były jak wstrząs. Ja potrafię się dzielić nimi z Mężem, bo sam wywołuje u mnie mocne doznania ;)

      Usuń
  3. Warto byo jechać pół świata po taką czekoladę! Strasznie szkoda, że tak mało, bo takie lokalne przysmaki są raczej trudne do sprowadzenia :(

    OdpowiedzUsuń
  4. Pięknie zapakowane :) czekolady wprost wspaniałe:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wersja kawowa na pewno wpasowałaby się w moje upodobania smakowe :)

    OdpowiedzUsuń