poniedziałek, 7 listopada 2016

Domori Puertofino ciemna 70%


Powrót z Hiszpanii był dla nas bardzo ciężki. Pal sześć nieprzespaną noc w Maladze - tuż po przylocie do Polski, w piątek 9 września, pokarało nas przebojami żołądkowymi. Śmieszne, przez kilka dni pić przegotowaną wodę z jezior, a koniec końców zatruć się prawdopodobnie żarciem z samolotu... Weekend po powrocie, który miał być dla nas spokojnym powrotem do rzeczywistości suto okraszonym pysznymi czekoladami w większości oznaczał leżenie jak betka w łóżku. W niedzielne południe zdecydowaliśmy się na chociaż jedno wykwintne maleństwo.

Wracając z wojaży górskich powróciliśmy do kontynuowania podróży po niezwykłym świecie Criollo. Wszystko oczywiście za pomocą fanatyków genetyki kakao z włoskiego Domori (no i dzięki Sekretom Czekolady, poprzez które można nabyć owe cacuszka w Polsce). Puertofino została stworzona z podgatunku Criollo o nazwie Ocumare 67. Tę tabliczkę warto porównać z Puertomar (Ocumare 61) oraz Ocumare 77, jednak ja zrobiłam to w zupełnie oddzielnych degustacjach. Ziarna kakao wykorzystane Puertofino są płodem wenezuelskiej plantacji Domori o nazwie Hacienda San Jose, o której na moim blogu wspominałam już nie raz. To niezwykłe miejsce na Ziemi trzymające pieczę nad najszlachetniejszym kakao Criollo w wielu jego formach.


25-gramowe maleństwo wyglądało niczym kostki szlachetnego ciemnego drewna, wypastowanego na gładko i tłusto. Według producenta, Puertofino charakteryzuje się posmakami karmelu, tytoniu, orzechów włoskich, papai, chrustu/zarośli, grzybów i daktyli. Ciekawy bukiet! Rozbudowane, ciekawe interpretacje Puertofino odnalazłam na blogu Kimiko oraz Commodities Connoisseur. Do naszej degustacji zasiadłam jeszcze bez tej wiedzy, chcąc chłonąć degustację wraz z Mężem zupełnie na czysto, bez żadnych sugestii.


Puertofino pachniała w sposób klasycznie czekoladowy - słodki, nieco mleczny, prosty. Kojarzyła mi się z aromatem Ki'Xocolatl, zaś mojemu Mężowi z lepko cukrową wonią kisielu. Słowem - zapach wcale nie zapowiadał trzęsienia ziemi. Wystarczyło jednak wziąć kęs do ust by zapaść się w kleistą i grząską smołę, wypełniającą szczelnie całą buzię. Momentalnie już dzięki samej konsystencji miałam skojarzenia z gumą, kauczukiem, oraz rozzzzzgrzanym, lejącym się asfaltem. Kap, kap, kap, sukcesywnie zalepia nas rozgrzana masa...


Odczuwamy pikantność z kwaskowatą nutą niczym w sosie tabasco. Pojawia się karmelowo-przyprawowa paloność cygara, ściągający kwasek tytoniu, oraz szczypta orientalnych przypraw (w tym bardzo aromatycznego pieprzu) wsypana do mocnej, ziemistej kawy. Słodycz wypływająca od spodu kojarzy się z kandyzowanymi, syropowymi owocami egzotycznymi zanurzonymi w karmelu. Rzeczywiście, mogą to być wspomniane przez producenta daktyle i papaje - ja pomyślałam jeszcze o jędrnych mandarynkach w syropie. Dopiero po jakimś czasie pojawia się nuta orzechów włoskich, w ciekawy sposób wynurzająca się spod pikantności. Razem to bardzo dobra karmelowa kawa z posypką z prażonych orzechów.


Domori po raz kolejny zaprezentowało nam czekoladowy skoncentrowany syrop, prawdziwy kakaowy młot. Puertofino jest ciężkawa, ale w bardzo pieprzny sposób. Moim zdaniem ona wręcz kipi erotyzmem, przyduchą pokoju do cna przesiąkniętego słodko-dusznym zapachem seksu. Chyba tylko Domori potrafi zrobić czekoladę w taki sposób... a Criollo dzięki włoskim magikom odkrywa przed nami coraz to nowe twarze.

Skład: masa kakaowa, cukier trzcinowy.
Masa kakaowa min. 70%.
Masa netto: 25 g.

6 komentarzy:

  1. I znów pojawają się słowa ,,klucze", które sprawiają, że chcę tabliczkę -karmelowość i kawa. Zwłaszcza jak pojawiają si w jednej recenzji :D

    OdpowiedzUsuń
  2. To najwyższa półka, rewelacyjne czekolady, chce się do nich wracać, szkoda, że takie drogie. Mam nadzieję, że jeszcze w tym tygodniu znów przygarnę kilka Domori :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakość kosztuje, cóż poradzić.

      Ja przygarnęłam ostatnio wiele innych czekolad.

      Usuń
  3. charlottemadness7 listopada 2016 20:47

    Zdecydowanie moje klimaty ;>

    OdpowiedzUsuń