środa, 27 lipca 2016

Zotter Chestnut + Organic Rum mleczna kasztanowa nadziewana kasztanami, miodem, rumem i migdałami


Podczas ostatniego zamawiania czekolad Zottera z biokredens.pl niezwykle się uradowałam, gdy dostrzegłam, iż Chestnut + Organic Rum posiada status dostępny. Pamiętałam podwójnie kasztanową wariację z serii Handscooped z bloga Kimiko i koniecznie chciałam ją zdobyć. Dopiero po degustacji uśmiadomiłam sobie, że Kimiko recenzowała wprawdzie tabliczkę tam samo opakowaną, ale o innej nazwie - Chestnut in & out. Rzuciłam okiem na skład i również tutaj dostrzegłam różnice. Nieco zmieniła się kolejność występowania poszczególnych składników w liście, poza tym w nowej wersji posiadanej przeze mnie pozbyto się syropu glukozowo-fruktozowego. Schemat pozostaje podobny - w obu przypadkach mamy do czynienia z mleczną kasztanową czekoladą o 40% zawartości kakao, kryjącej w środku ganasz na bazie kasztanów, miodu, rumu i migdałow, przyprawiony na typowo zotterowską modłę (wanilia, cynamon, sól, płatki róż, cytryna).


Kiedy myślałam o kasztanowej czekoladzie, w mojej głowie pojawiał się obraz całkiem smacznej A Piece of Forest oraz mgliste (lecz miłe) wspomnienie o Pichler Maroni. Jakoś zupełnie zapomniałam o tym, iż w znienawidzonej Kandierte Preiselbeeren kasztany również pełniły ważną rolę. Nie pamiętałam o tym aż do czasu gdy rozchyliłam złotko chroniące Chestnut & Organic Rum. W tym momencie poczułam kwaśny i lekko alkoholowy niezbyt przyjemny aromat, przywodzący na myśl zepsute i skisłe jedzenie. Barwa kasztanowej kuwertury była dość jasna, o charakterystycznym odcieniu. Po przekrojeniu tabliczki dostrzegłam brązowo-beżowe nadzienie o konsystencji gęstego musu, zawierające w sobie liczne ciemnobrązowe drobinki przypominające bardzo drobno starte jabłko (lub wymiociny...). Gdzieś tam w tle majaczyła orzechowa woń w której to pokładałam całą swoją nadzieję...


Sama kasztanowa czekolada smakuje mi zupełnie tak samo jak w Kandierte Preiselbeeren. W A Piece of Forest jakimś cudem była ona dla mnie bardziej znośna (może dlatego, że znajdujące się pod nią nadzienie bardziej przypadło mi do gustu). Tutaj wykrzywiałam się przy każdym kęsie. Niestety, ale dziwny kasztanowy posmak był dla mnie nie do przejścia. Zdawał się być ziemisto-pleśniowy, jak niedogotowane ziemniaki i ponadto w irytujący sposób słodki. Zupełnie nie mogłam odnaleźć skojarzenia z pysznym konopnym nugatem, jakie odnalazłam w A Piece of Forest.

Przegryzienie się przez całość tabliczki było dla mnie jeszcze mniej znośne. Nadgniła kwaśność zalała moje usta, a miękkie drobinki zatopione w śliską masę spotęgowały pierwotne skojarzenie z wymiocinami. Poczułam posmak zjełczałego masła i obleśną słodycz lekarskiego syropu. Ponadto znajdował się tu pewien dziwaczny efekt chłodzący, jak miks mięty i schłodzonego szampana. Raz po raz, przez tą kasztanowo-rumową masakrę przebijały się migdały. Tylko dzięki nim dałam się przekonać na więcej kęsów. Nie mniej jednak, i tak większość swojego przydziału oddałam Mężowi.



Ukochany również przyznał, że czekolada posiada "pierwiastek obrzydliwości", lecz nie był on dla niego aż tak przytłaczający. Porównał Chestnut + Organic Rum do dębowego lasu z wilgotnym mchem smaganego zimnym wiatrem. Pomiędzy wymienionymi w poprzednim akapicie nutami królowała stara, zamulająca miodowość, która jeszcze bardziej mnie męczyła. Mąż również zwrócił na to znaczną uwagę, ale był w stanie przez nią przebrnąć - w przeciwieństwie do mnie. Alkohol i dziwaczna świeżość ciągną smaki tej czekolady w górę, zaś miód i kasztany w dół, przez co powstaje pewien dysonans. Uwielbiany przeze mnie cynamon tutaj tylko podkreślał ową starą miodowość i kwaśną stęchliznę.


Chestnut + Organic Rum zbyt mocno kojarzyła mi się z znienawidzoną Kandierte Preiselbeeren. Niestety, jest to kolejny Zotter, który stał się dla mnie nie do przejścia. Dla mojego Męża była ona o wiele lepsza od borowikowego eksperymentu, dla mnie jedynie troszkę, co nadal nie czyniło jej zjadliwą. Chyba po prostu czekolady niosące ze sobą połączenie kasztanów i alkoholu nie nadają się dla mnie.


Skład: surowy cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, pełne mleko w proszku, puree z kasztanów 12%, miód, miazga kakaowa, kasztany w proszku 5%, rum, odtłuszczone mleko w proszku, migdały, wanilia, lecytyna sojowa, sól, słodka serwatka w proszku, pełny cukier trzcinowy, cynamon, płatki róż, proszek cytrynowy (koncentrat soku cytrynowego, skrobia kukurydziana, cukier).
Masa kakaowa min. 40%.
Masa netto: 70 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 482 kcal.
BTW: 5,4/31/42

25 komentarzy:

  1. Kurczę,szkoda.A ja nadal chce spróbować jakiejs czekolady z kasztanami Xxd Może akurat nie tej,bo w niej jest rum,ale innej ;) Może być ta Piece od Forest

    OdpowiedzUsuń
  2. charlottemadness27 lipca 2016 06:29

    Niezły zawód..Nie spodziewałabym się,że Zotter aż tak zawiedzie,a jednak zdarzają się wpadki.
    Grzybów wielką fanką nie jestem,zjem ale jakoś tak bez większych "ekscesów". Nie wiem jakbym podeszła do tej czekolady :>. Nie mniej jednak teraz wiem,że trzeba głęboko się zastanowić nad jej zamówieniem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. charlottemadness28 lipca 2016 07:11

      Meh..coś nie do końca uważnie przeczytałam :> Były analogie do Kandierte Preiselbeeren i potem coś mnie naszło,że tam też są grzyby.
      A kasztanów nigdy nie jadłam takich gotowanych/prażonych.Ciekawe czy są tak niedobre jak ten Zotter :>

      Usuń
    2. Chciałabym spróbować kasztanów.

      Usuń
  3. A ja dalej marzę żeby spróbować gotowanych (czy prażonych) kasztanów :> Kurczę, wyobrażam sobie ich smak taak dobrze, potem wchodzę poczytać o czekoladzie która brzmi mega smakowicie, a tu.. Ech, ale oczywiście dobrze, że recenzujesz i takie tabliczki, przynajmniej wiem czego się wystrzegać xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też bym spróbowała kasztanów, bo nigdy nie jadłam solo.

      A o czekoladzie najlepiej przekonać się na własnym podniebieniu :)

      Usuń
  4. Maksymalnie obleśne wrażenia! Lubię tę recenzję :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Wszystko tylko nie rum, amen! :D Szkoda, bo same w sobie kasztany są takie smaczne.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ta obrzydliwość pociąga mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Szkoda, bo nawet pomimo obecności rumu wydaje nam się ta tabliczka bardzo atrakcyjna. Jednak lubimy kasztany i może.... a może nie, lepiej nie... :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kimiko smakowała, więc może warto dać jej szansę... Ja osobiście poleciłabym A Piece of Forest.

      Usuń
  8. Widzę, że słodycze z dodatkiem kasztanów ogólnie wypadają słabo :/ Szkoda, bo podobno solo są pyszne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co Ty, dwie kasztanowe czekolady jakie jadłam były pyszne, a dwie straszne. Jestem rozdarta ;)

      Usuń
    2. Ja jadłam raz krem z kasztanów i to było coś OKROPNEGO :/ Więc stąd moje wnioski :D

      Usuń
    3. A mi smakowała także ta. :P

      Usuń
  9. Nie jestem wielkim zwolennikiem kasztanów, więc ją sobie odpuszczę, skojarzenia z "borowikową" raczej nie zachęcają :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Moje zdanie znasz, więc cóż ja mogę. :P

    OdpowiedzUsuń