Źródło: cocoarunners.com
Po neapolitankach Francois Pralus z Sao Tome oraz Wenezueli, przyszedł czas na dobrze znany (?) Madagaskar. Po raz wtóry przenosimy się do regionu Sambirano, który eksplorowałam już nie raz dzięki tabliczkom Menakao. Kakao z Sambirano zostało wykorzystane także w madagaskarskiej propozycji Domori. Madagaskarskie Criollo poznałam już także w interpretacji Pralusa, a zdarzyło się to przy okazji degustacji Le 100% Criollo Magadascar. Recenzja tej czekolady jest jedną z najbardziej rozbudowanych, jakie znalazły się na moim blogu. Bardzo lubię powracać do jej lektury. Teraz po raz wtóry miałam podejść do madagaskarskiego Criollo przemienionego w tabliczkę w rękach Pralusa, tym razem przy mniejszym, bo 75% pułapie. Dokładniejszym rejonem pochodzenia użytego tutaj kakao są okolice portowego miasta Ambanja (północny obszar wyspy).
Z całej trójki madagaskarskie neapolitanki wydają się być najciemniejsze, no i oczywiście posiadają tak dobrze znane mi czerwonawe przebłyski. Przy wąchaniu zgrabnego maleństwa pieprzność drażni w nozdrza. Bogactwo ziół i kolorowego pieprzu roztacza się nad ziemisto-owocową gładzią, pełną cytrusowego orzeźwienia. Zapach był bardzo "madagaskarski", choć zadziwiła mnie owa ziołowość.
Czekoladka wyróżniła się swoją lepkością i plastelinowym rozpuszczaniem się. Nie było ono idealnie gładkie, nieco powolne, ale koniec końców moszczące się w ustach przyjemnie rześkim filmem. Ma ona w sobie specyficzną soczystą gęstwinę, która skojarzyła mi się z wonną żywicą, co było spójną kontynuacją ziołowego zapachu.
Z całej trójki próbowanych neapolitanek, Criollo Madagascar okazała się być najbardziej owocowa i kwaskowata, choć przy tym w miły sposób łagodna i nieprzesadnie dzika. W smaku dominowała cytryna, a dopiero za nią plasowały się charakterystyczne czerwone owoce (szczególnie porzeczki) oraz inne cytrusy. Pojawił się tu również wyraźny akcent wanilii, stanowiący bardzo ciekawe urozmaicenie. Majaczyły palone i ziemiste nuty, niczym fusy kawy. I... to wszystko. Smaczny kop, ale krótki. Zdecydowanie potrzebuję jej więcej, zwłaszcza po to, by próbować znaleźć powiązania z Le 100% Criollo. Macie to jak w banku, że za pewien czas zakupię ja w wersji 100 g i uzupełnię recenzję (Kimiko, pewnie Ciebie też to kusi? ;)).
PS Drogi Piotrze z Sekretów Czekolady... Proszę, nie wręczaj mi już neapolitanek. Prędzej czy później zakupię pełne wymiary przeróżnych czekolad, zamówię cały asortyment stugramowych Pralusów, obiecuję. Neapolitanki to dla mnie cierpienie ;).
Skład: ziarna kakao z Madagaskaru, cukier, czysty tłuszcz kakaowy, lecytyna sojowa non-GMO.
Masa kakaowa min. 75%.
Masa netto: 5 g.
Z 5 g niewiele się wyniesie,a co dopiero,gdy mają dojść porównania..Pomijając fakt,krótkiej chwili rozsmakowania się w tym cudeńku..
OdpowiedzUsuńPorównać można, ale tylko w podstawowych kwestiach.
UsuńZgadzam się, neapolitanki sie nie liczą :)
OdpowiedzUsuńAle jaką przyjemność sprawia porównywanie później wrażeń z ich pełnymi odpowiednikami!
UsuńIch jest tak mało, że później nawet nie pamiętam smaku :)
UsuńJa po prostu w wersjach pełnowymiarowych mam szansę na odkrycie większego bogactwa smaku, zidentyfikowanie poszczególnych nut.
UsuńJa może też nie pamiętam neapolitanek, ale np. odnotowałam sobie w głowie, że Pralus z Indonezji był niezwykle mroczny i ziemisto-kawowy. Przy pełnym wymiarze byłam wręcz zszokowana, jak wspaniale się te nuty rozeszły w wiele innych, pomniejszych. Cudowne odkrywanie!
UsuńDziś jadłam innego Pralusa w dużym wymiarze i... kurde, jakoś nie było szokująco bogato. Albo moje zmysły były przytępione przez wczorajszą alkoholizację :P
UsuńTak po neapolitankach wnioskuję, że są bardzo złożone i bardzo proste, co w sumie mi się podoba, bo czasem nie mam ochoty na wielosmakowe wariactwa. :>
UsuńGorzej, jak akurat mam ochotę na takie wariactwo, a otworzę 100 g spokoju ;)
UsuńIstna tortura kiedy chce się sięgnąć po kolejną kostkę a tutaj... pusty papierek ;)
OdpowiedzUsuńDokładnie! To bolesne ;)
UsuńNa razie nie czytam, bo też jadłam tylko neapolitankę, ale już mam pełnowymiarową.
OdpowiedzUsuńCo więcej, powiem tak: ostatnio jadłam Pralusa z Indonezji 100 g i porównywanie do tego, co zapamiętałam z neapolitanek to czysty obłęd! Naprawdę, warto było cierpieć, że to tylko 5 g, żeby teraz na nowo je odkrywać!
Huh, no to nie mogę się doczekać Pralusa z Indonezji! Mam pełnowymiarówkę już jakiś czas :)
UsuńJa przez intrygującą neapolitankę nie mogłam pozwolić jej czekać dłużej niż kilka dni, odkąd do mnie przybyła. :P
UsuńJa już dawno nie sięgnęłam tak szybko po nowo zakupioną czekoladę.
UsuńWłaśnie ja tak samo! Jednak tamta była tak specyficznie mroczna, że... no nie mogłam inaczej! Teraz chyba drugi raz coś takiego zrobię, bo... ekhem... szparagi - czy muszę mówić coś więcej? :P
UsuńTeż mam szparagi, ale chwilę poczekają :)
UsuńJedna koteczka buu a jak sie chce więcej i nie ma po co sięgnąc:( Agnieszka
OdpowiedzUsuńDobrze, że nie musiałam się jeszcze dzielić swoim maleństwem z Mężem. On miał własny egzemplarz czekoladki.
Usuń