Zotterowskie Overdose i Minty Goat miały być preludium do eksploracji niestandardowych mlecznych czekolad od włoskiego Domori. Czwórka mlecznych eksperymentów wprost od mistrza Franzoni czekała już dość długo w Magicznej Szufladzie na swój czas. W zasadzie, to dwie z nich jeszcze czekają... Dzień po degustacji Minty Goat postanowiłam dokonać małego porównania, otwierając mleczną Domori na bazie koziego mleka. Ze względu na mały rozmiar tabliczki, wraz z Ukochanym tego samego dnia skosztowałam również owczego wariantu. Dzisiejszy wpis poświęcam jednak jedynie wersji koziej. Wszystkie Domori zakupiłam poprzez niezastąpione Sekrety Czekolady.
Warto zaznaczyć, że cała czwórka mlecznych wariacji Domori zawiera w sobie 45% kakao odmiany Criollo, czyli tej najszlachetniejszej i tak bardzo umiłowanej przez Gianlucę Franzoni. Wszystkie tabliczki różnią się jedynie rodzajem wykorzystanego mleka, którego to zawsze w czekoladzie są 22%.
Nasza kozia tabliczka cechuje się dość ciemną barwą jak na mleczną czekoladę o powyższej zawartości kakao. W porównaniu do koziego Zottera pachniała o wiele delikatniej. Przywodziła na myśl najaksamitniejszy kozi twarożek. Gdzieś w tle przebrzmiewał aromat wędzonego mięsa, a owa wędzoność po części zdawała się płynąć z charakterystyki mleka, a po części z palonych akcentów kakao.
Nasza kozia tabliczka cechuje się dość ciemną barwą jak na mleczną czekoladę o powyższej zawartości kakao. W porównaniu do koziego Zottera pachniała o wiele delikatniej. Przywodziła na myśl najaksamitniejszy kozi twarożek. Gdzieś w tle przebrzmiewał aromat wędzonego mięsa, a owa wędzoność po części zdawała się płynąć z charakterystyki mleka, a po części z palonych akcentów kakao.
Od pierwszego kęsa wyczuwamy, że to mogło być tylko Domori. Czekolada jest niesamowicie gęsta, choć delikatna zarazem. Ma w sobie mnóstwo miękkości i doskonale, przeaksamitnie rozpuszcza się w ustach. Jeśli chodzi o kozi posmak, nie jest on tak wyrazisty jak w kozich Zotterach. Na przykład Overdose można by wręcz posądzić o ordynarność, zaś tutaj koza jest bezapelacyjnie wyczuwalna, ale odznacza się o wiele łagodniejszym tonem.
W tej czekoladzie odnalazłam sporo nut palonych i wędzonych, płynących jakby na równi z mleka i kakao - te dwa substraty spajały się w jedno. Podczas gdy kozie Zottery były "bardziej kozie niż koza", tu w istocie mamy więcej delikatnego i gładkiego twarożku, nadal z charakterystycznymi kozimi nutami. Rozkoszujemy się błogością czekolady i nieprawdopodobnym wyważeniem smaków.
W tej czekoladzie odnalazłam sporo nut palonych i wędzonych, płynących jakby na równi z mleka i kakao - te dwa substraty spajały się w jedno. Podczas gdy kozie Zottery były "bardziej kozie niż koza", tu w istocie mamy więcej delikatnego i gładkiego twarożku, nadal z charakterystycznymi kozimi nutami. Rozkoszujemy się błogością czekolady i nieprawdopodobnym wyważeniem smaków.
Trudno mi wybrać, które z kozich eksperymentów bardziej mi przypadły do gustu. Z chęcią sięgnęłabym ponownie zarówno po koziego Zottera, jak i kozią Domori, lecz w zupełnie innych okolicznościach. Dla fanów prawdziwie mocnych wrażeń zdecydowanie polecam Zottera, zaś dla kogoś, kto woli coś subtelniejszego - idealne będzie Domori. Domori sprawdzi się również wspaniale dla osób, które mają obawy przed kozim mlekiem w czekoladzie. Wątpię, żeby w przypadku tak błogiej i subtelnej tabliczki doznali zawodu.
Skład: cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, mleko kozie 22%, masa kakaowa Criollo, lecytyna sojowa.
Masa kakaowa min. 45%.
Masa netto: 25 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 609 kcal.
BTW: 8/45/42
Bez wątpienia obie są pyszne,ale u mnie wygrałby Zotter ze względu na bardziej charakterny akcent koziego posmaku :>
OdpowiedzUsuńDobrze, że są dwie opcje dla dwóch różnych upodobań :)
UsuńAż cztery mleczne od Domori? Zazdroszczę :) Ja próbowałem tylko tej z owczego, jest delikatna i genialna - jedna z moich ulubionych mlecznych. Zdradź czy masz tą z oślego mleka...
OdpowiedzUsuńW sumie miałam więcej mlecznych Domori, tu miałam na myśli te z innym mlekiem niż krowie.
UsuńOwcza delikatna? Huh... ;) A jadłeś owczego Zottera?
Oczywiście, że mam oślą. Wielbłądzią też! :)
Jadłem owczego Zottera :) Wielbłądziej też bym spróbował, ale ta ośla bardziej mnie intryguje.
UsuńI owcze Domori jest dla Ciebie delikatniejsze od owczego Zottera?
UsuńByć może w najbliższy weekend spróbuję w końcu oślej i wielbłądziej.
Fajna czekolada i jeszcze te nuty wędzonego smaku:)
OdpowiedzUsuńA przy tym było całkiem delikatnie :)
UsuńTeż byśmy chętnie tą kozią wersję spróbowały ale jednak mocniejsze wrażenia u Zottera przemawiają do nas najbardziej. Ona była po prostu cudowna <3
OdpowiedzUsuńZa to aksamit Domori również na pewno by Was uwiódł :)
UsuńWiedziałam, że po miętowej koziej i tę dodasz. :D Jadłam ją ostatnio i zdecydowanie wolę Zottera Labooko, chociaż przyznaję, że ta również była pyszna. Ja z kolei nie mam zamiaru porównywać ją z Minty Goat, bo kozia a kozia miętowa to dla mnie dwie różne rzeczy, a i chcę mieć coś koziego w zanadrzu, a nie wyjeść kilka pod rząd i potem nic nie mieć. :P A pochwalę się, że ostatnio miałam w szufladzie aż 4 różne kozie czekolady (teraz już tylko 2 zostały, ale i tak się dziwię, że taki zbiór uzbierałam, skoro tak kocham kozie czekolady).
OdpowiedzUsuńJa za to postanowiłam zafundować nam kozią serię :D.
Usuń