Coś Wam to przypomina? Ha, ja też nieźle się zaskoczyłam, gdy ujrzałam chorwacką wersję słynnego Toblerone. Jednak absolutnie nie nazwałabym tego produktu podróbką. Kolumbo jest po prostu czymś innym, pomimo podobieństw w wyglądzie. Ba, forma kostek jest praktycznie taka sama jak w przypadku Toblerone. I nie narzekam - świetnie się to sprawdza jako szybki dopalacz w górach ;).
Toblerone zawiera w składzie migdały, natomiast w tym przypadku zastosowano orzechy laskowe. Solo wolę spożywać migdały, ale tutaj, hm... Kolumbo ma w sobie o wiele więcej orzechów laskowych, niż Toblerone migdałów - przez co ta pierwsza czekolada dużo zyskuje. Mniej jest też w niej miodu, niż w szwajcarskim klasyku i to także jest na plus. Małe kosteczki nugatu czynią tabliczkę naprawdę twardą, ale są zdecydowanie bardziej orzechowe, niźli słodkie, jak to jest w Toblerone. Zresztą, Toblerone też jest twarde i nigdy mi to nie przeszkadzało. Poza tym twardość czekolady super sprawdza się na szlaku - walanie się po plecaku i zmiany temperatur nie są jej straszne.
Zawartość masy kakaowej to jedynie 28%, ale mleczne Toblerone też tylko tyle ma. Wbrew pozorom, ani w Kolumbo, ani w Toblerone, nie wpływało negatywnie na smak. To są po prostu bardzo specyficzne tabliczki, które i tak czy siak skład mają całkiem przyzwoity.
Dawno już nie jadłam Toblerone, ale całkiem możliwe, że w konfrontacji Kolumbo z mlecznym Toblerone wygrałaby wersja chorwacka. Bardzo żałowałam, że Kolumbo nie jest dostępne w wersji ciemnej. To mógłby być hit, zwłaszcza, że ciemne Toblerone to jeden z moich odwiecznych faworytów.
Skład: cukier, pełne mleko w proszku, miazga kakaowa, tłuszcz kakaowy, orzechy laskowe 6,4%, miód 2,5%, lecytyna sojowa, białka mleka w proszku, aromat, fosfatydylocholina.
Masa kakaowa min. 28%.
Masa netto: 100 g.
Coś sadzę z opisu, że ta czekolada bardziej by mi smakowała niż mleczna Toblerone
OdpowiedzUsuń