W końcu, nie ukrywając ekscytacji, zdecydowałam się na degustację pierwszej z posiadanych czystych ciemnych czekolad z filipińskiej manufaktury Auro. Dotychczas próbowane małe tabliczki ich produkcji, z dodatkami, wywołały u mnie skrajne odczucia. Wiedziałam, że filipińskie kakao w rękach Auro ma bardzo wiele do zaoferowania i żywiłam nadzieję, że w wysokoprocentowych wersjach czystych nic nie będzie mi przeszkadzać w pełnym zanurzeniu się w jego walorach. Moje czekolady Auro kupiłam w sklepie Sekretów Czekolady.
Dziś
prezentowana czekolada wykonana została z ziaren uprawianych w
dystrykcie Paquibato, leżącym na północ od miasta Davao. Tamtejsze
plantacje, położone na wysokości 305 m n.p.m., znajdują się pomiędzy
pasmami tropikalnych gór. Kakaowce wrastają tam pomiędzy palmami
kokosowymi, mangostanami, chlebowcami oraz słodliwkami. Prócz kokosa,
owoce pozostałych drzew nie są mi znane, co kazało mi się spodziewać, iż
sporo nut w czekoladzie wykonanej z tamtejszego kakao będzie dla mnie
trudnych do nazwania.
Dźwięcznie łamiąca się twarda tabliczka pachniała duszno, przyprawowo, dymnie. Tak, jakby spowić tropikalne owoce dymem szlachetnego drewna. Wąchając tę tabliczkę myślałam o cygarach, kadzidłach, tytoniu... Woń jednym słowem można skwitować jako niepokojącą. Intrygowała, pobudzała.
W ustach gładka, lecz mało tłusta, zwarta i mocna - z wyrafinowaniem raczyła nas kolejnymi, wielce oryginalnymi akcentami. Zdawało się, iż czekolada posiada w sobie dodatek alkoholu, czy w zasadzie kilku różnych trunków, bo wyłapałam ich nieco. Likier jajeczny, ziołowa nalewka, whisky, a nawet szampan. Dalej poszłam już w stronę dębowych beczek po leżakowaniu wysokiej jakości alkoholi, gdyż narastać zaczęły skojarzenia drzewne. Na tyle, że przeniosłam się znów na chwilę do degustacji To'ak Aged Edition.
Słodycz w tej czekoladzie osiągała znaczący poziom, jednak była absolutnie niebanalna. Ekscytujące nuty eksplodowały raz za razem, a ja głęboko w pamięci szukałam skojarzeń, które w należyty sposób opisałyby takowe indywidua. Pomyślałam o jedzonym w Ekwadorze owocu zapato oraz o... duszonych w orientalnych przyprawach marchwi, pietruszce, selerze. A może były to owe warzywa wymieszane perwersyjnie z lukrecją, oblane gryczanym miodem (bardzo istotna nuta!), skropione sokiem z yuzu i limonki. Smaki obce i smaki znane, wymieszane w sposób nieprawdopodobny. Czułam się, jakbym ze stwardniałego tropikalnego błota wyłuskiwała aromatyczne nasiona. Jakbym rozdmuchiwała korzenno-drzewny dym unoszący się nad górską łąką.
Słodycz w tej czekoladzie osiągała znaczący poziom, jednak była absolutnie niebanalna. Ekscytujące nuty eksplodowały raz za razem, a ja głęboko w pamięci szukałam skojarzeń, które w należyty sposób opisałyby takowe indywidua. Pomyślałam o jedzonym w Ekwadorze owocu zapato oraz o... duszonych w orientalnych przyprawach marchwi, pietruszce, selerze. A może były to owe warzywa wymieszane perwersyjnie z lukrecją, oblane gryczanym miodem (bardzo istotna nuta!), skropione sokiem z yuzu i limonki. Smaki obce i smaki znane, wymieszane w sposób nieprawdopodobny. Czułam się, jakbym ze stwardniałego tropikalnego błota wyłuskiwała aromatyczne nasiona. Jakbym rozdmuchiwała korzenno-drzewny dym unoszący się nad górską łąką.
Paquibato dała mi dokładnie to, czego spodziewałam się po Auro - moc tajemniczych smaków, wciągających w swą mroczną, a jednocześnie jakże barwną otchłań. Jestem przekonana, że kolejne pełne ciemne czekolady od Auro ukażą mi następne sekrety Filipin.
Skład: miazga kakaowa, cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy.
Masa kakaowa min. 70%.
Masa netto: 60 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 550 kcal.
BTW: 8/38/46.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz