Przyszedł czas na kolejną ciemną czekoladę od Choco Museo zakupioną w markowym sklepie w centrum Limy. Tym razem przenosimy się w okolice peruwiańskiego miasta Tumbes. Leży ono nad rzeką Tumbes, w pobliżu zatoki Guayaquil - jedynie ok. 30 km mamy stąd do granicy z Ekwadorem. Według Choco Museo, kakao z tego regionu charakteryzuje się aromatem karmelu i cytrusów, nutami suszonych owoców oraz słodu.
Po niezwykle mrocznej Cusco 85% pragnęłam znów czegoś jaśniejszego, w stylu Amazonas 70%. Zapach naszej Tumbes 70% sugerował, że moje życzenie zostanie spełnione. Soczyście lśniąca tabliczka o czerwonawych przebłyskach pachniała palonymi ziarnami zbóż, piekarnią przyrządzającą właśnie ciężki żytni chleb na zakwasie, ewentualnie słodownią. To była wiodąca nuta. W tle mieniły się kuszące tropikalne owoce, ale dopiero w smaku miały w pełni dojść do głosu.
Masywne kostki rozpuszczały się w ustach z miłym wrażeniem, iż otoczone są z wierzchu słodkim syropem z czarnego bzu i malin. W środku zaś było odrobinę szorstko - jakby do kakaowej masy dostały się kawałki papieru i drobne kamyczki. Cały kompleks smakowy serwowany przez Tumbes to czysta przyjemność. Słodycz miesza się z palonością, dopiero gdzieś na końcu pojawia się cytrynowy kwasek. Nie ma tu mowy o żadnej wykrzywiającej goryczce, choć mogłabym opisać tę tabliczkę także jako bardzo ziołową (z dominacją szałwii).
Masywne kostki rozpuszczały się w ustach z miłym wrażeniem, iż otoczone są z wierzchu słodkim syropem z czarnego bzu i malin. W środku zaś było odrobinę szorstko - jakby do kakaowej masy dostały się kawałki papieru i drobne kamyczki. Cały kompleks smakowy serwowany przez Tumbes to czysta przyjemność. Słodycz miesza się z palonością, dopiero gdzieś na końcu pojawia się cytrynowy kwasek. Nie ma tu mowy o żadnej wykrzywiającej goryczce, choć mogłabym opisać tę tabliczkę także jako bardzo ziołową (z dominacją szałwii).
Styl, w którym utrzymana jest Tumbes 70% przywołuje na myśl ekwadorskie czekolady z amazońskich ziaren (jak choćby Wao Yasumi) oraz kakao meksykańskie. Tu ziołowość surowego ziarna, otwierająca drogę ku skojarzeniom z przeróżnymi naparami, jak choćby ze wspomnianej szałwii, lecz także z rumianku i dziurawca - miesza się z urokliwie palono-słodkim słodem, melasą, czymś piwno-chlebowym. O, na przykład dosłodzonym karmelowym cukrem trzcinowym kwasem chlebowym. Prócz finiszu zakrawającego o świeży sok z cytryny, na drugim planie nieustannie przewijają się słodkie, miąższyste owoce: guawa, dojrzała papaja, karmelizowany banan.
Kostka za kostką znikały szybko, pomimo tego, że swą gęstością czekolada rodziła poczucie sytości. Jej soczysta świeżość nadal metodycznie podbijała apetyt na więcej. Dobrze było właśnie taką czekoladą rozpocząć pełen relaksu weekend. Zaś wspomnienie o dalekiej krainie, w której zakupiłam tę tabliczkę wprost z rąk producenta, nieustannie napawa mnie dreszczem...
Skład: miazga kakaowa, tłuszcz kakaowy, cukier.
Masa kakaowa min. 70%.
Masa netto: 75 g.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz