Po doskonałej białej Limette & Thymian od Georgia Ramon, mój apetyt na kolejną owocową białą czekoladę tej niemieckiej marki wzrósł przeogromnie. Gdy wraz z Mężem usiadłam pewnego lipcowego popołudnia na ławce nieopodal karkonoskiej granicy Alberice - Niedamirów, z podekscytowaniem wyjęłam z plecaka Holunderbeere & Joghurt, którą również zakupiłam w sklepie Sekretów Czekolady. Opakowanie tej tabliczki szczególnie przypadło mi do gustu - uwielbiam tak wyraziste roślinne motywy.
Holunderbeere & Joghurt to biała czekolada o 36% zawartości masła kakaowego z Republiki Dominikany, w której mleko całkowicie zastąpiono przez jogurt w proszku (20% całości). Prócz surowego cukru trzcinowego, czwartym - bardzo ważnym - składnikiem tabliczki są owoce czarnego bzu (8% całości). To właśnie dzięki temu dodatkowi czekolada jest biała tylko z nazwy. Jej wizerunek przyprawia o zakłopotanie - jest bowiem ciemnofioletowa z elementami granatu, co w przypadku niewiedzy o składzie tabliczki może sugerować jakąś bardzo pofiksowaną ciemną czekoladę.
Zapach Holunderbeere & Joghurt przywodzi na myśl letni ogród oraz napar z owoców czarnego bzu. To woń esencjonalna i uwodzicielska, choć jednocześnie przełamana czymś suchym. Generalnie, już w samym dotyku czekolada nie wypadła tak aksamitnie jak pyszna i gładka Limette & Thymian.
Okazało się, że całkowite zastąpienie mleka przez jogurt miało kardynalny wpływ na odbiór czekolady, niestety negatywny. Całość okazała się nadmiernie sucha, monotonna, ściągająca. Jogurt zamiast wprowadzić odświeżającą kwaskowość sprawił, iż czekolada stała się po prostu smutna. Czarny bez, który tak pięknie zapowiedział się w zapachu, nie miał zapewnionej bazy, na której mógłby się rozwinąć. Czułam, że nijakość jogurtu blokuje bukiet owoców. Słodycz oraz tłustość, które mogłyby płynąć z samego połączenia masła kakaowego z cukrem trzcinowym też zdawały się mierne.
Okazało się, że całkowite zastąpienie mleka przez jogurt miało kardynalny wpływ na odbiór czekolady, niestety negatywny. Całość okazała się nadmiernie sucha, monotonna, ściągająca. Jogurt zamiast wprowadzić odświeżającą kwaskowość sprawił, iż czekolada stała się po prostu smutna. Czarny bez, który tak pięknie zapowiedział się w zapachu, nie miał zapewnionej bazy, na której mógłby się rozwinąć. Czułam, że nijakość jogurtu blokuje bukiet owoców. Słodycz oraz tłustość, które mogłyby płynąć z samego połączenia masła kakaowego z cukrem trzcinowym też zdawały się mierne.
Ta czekolada mogła wręcz eksplodować smakiem i to w kilka różnych stron (pomimo tak krótkiego składu). Po fenomenie Limette & Thymian, jogurtowo-bzowa czekolada wypada naprawdę blado, co stoi w kontrze do jej przyciągającej uwagę barwy. Po stokroć wolałabym poczuć moc czarnego bzu w białej czekoladzie opartej klasycznie na sproszkowanym mleku.
Skład: tłuszcz kakaowy, surowy cukier trzcinowy, jogurt w proszku 20%, suszony czarny bez 8%.
Masa kakaowa min. 36%.
Masa netto: 50 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 542 kcal.
BTW: 6/42/37.
Tu z kolei mam wrażenie, że niby odebrałam ją jakoś lepiej - wydawała mi się bardzo intensywna, jeśli chodzi o smak jogurtu, ale też tak zupełnie mnie nie porwała. Bez jakiś mdły mi się wydał, a struktura podła. Mączność czułam w ogóle i w smaku.
OdpowiedzUsuń