Po powrocie z sobotniej wędrówki po wschodnich Karkonoszach do naszego schroniska Srebrny Potok w Jarkowicach rozsiedliśmy się wygodnie na świeżym powietrzu, rozkoszując ciszą, spokojem i piękną pogodą. Sięgnęłam po czekoladę, której nie zdążyliśmy skonsumować w drodze - teraz oddając się należytemu odpoczynkowi mogłam spokojnie rozkoszować się każdą kosteczką. A w zasadzie każdą dużą kostką. Rozpakowałam bowiem pierwszą z posiadanych przeze mnie wielkoformatowych czekolad barcelońskiej marki Blanxart. Wcześniej na blogu pojawiła się 80-gramowa Blanxart Classic Origins Republica Dominicana 82%, jednak generalnie marka oferuje sporo tabliczek w słusznym formacie 125 g. Single origin, spora tabliczka i przystępna cena? Przekonałam już się, że w przypadku Blanxart nie jest to wyjątkowo rewelacyjna propozycja - mimo wszystko zderzenie tych cech przekłada się na gorszą jakość. Teraz jednak miałam się przekonać, jak firma radzi sobie z mleczną czekoladą single origin. Na dodatek mleczna Blanxart Filipinas San Isidro Davao 44% miała być moim pierwszym doświadczeniem z filipińskim kakao.
Tą, jak i inne czekolady Blanxart zakupiłam w sklepie Sekretów Czekolady.
Na opakowaniu ujęta została krótka historia tego, w jaki sposób kakao w ogóle znalazło się na Filipinach. Otóż w XVII wieku hiszpański marynarz Pedro Bravo de Lagunas sprowadził kakao w okolice filipińskiego miasta San Jose w prowincji Batangas, gdzie założył pierwszą plantację. Następnie zakładane one były również w innych częściach kraju. Dziś prezentowana tabliczka pochodzi z kooperatywy San Isidro Davao.
Tą, jak i inne czekolady Blanxart zakupiłam w sklepie Sekretów Czekolady.
Na opakowaniu ujęta została krótka historia tego, w jaki sposób kakao w ogóle znalazło się na Filipinach. Otóż w XVII wieku hiszpański marynarz Pedro Bravo de Lagunas sprowadził kakao w okolice filipińskiego miasta San Jose w prowincji Batangas, gdzie założył pierwszą plantację. Następnie zakładane one były również w innych częściach kraju. Dziś prezentowana tabliczka pochodzi z kooperatywy San Isidro Davao.
Czekolada podzielona na charakterystyczne kostki cechowała się masywnością, jasnym i specyficznie przełamanym odcieniem brązu oraz zapachem sugerującym coś znacznie słodkiego, a przy tym wyważonego pod względem tłustości. Miałam przed sobą solidny kawał mlecznej czekolady, która zdawała się być idealnym paliwem energetycznym i... w istocie nie zaprezentowała nic więcej, poza typowo mlecznoczekoladową przyjemnością.
Blanxart Filipinas San Isidro Davao to słodka prostota. Na szczęście, rzeczywiście jej tłustość nie osiągnęła tak nieznośnego pułapu jak bywa to choćby w czekoladach Bonnat. Ta tabliczka rozpuszczała się w ustach dobrze, lecz bez inwazyjnej maślaności. To raczej delikatne tchnienie śmietanki podane w duecie z karmelizowanym cukrem i wonią letniej łąki. Gdzieś tam zidentyfikowałam nieco nut ziemistych oraz tropikalnych owoców, które jednak nie uderzały wyrazistymi akcentami, lecz płynęły spójnie złączone z prostą mlecznoczekoladową rzeką.
W zasadzie nic więcej nie jestem w stanie o tej czekoladzie napisać. Dobra mleczne tabliczka, bez żadnego szaleństwa - ot, przeciętniak wśród mlecznych single-origin. Mając do dyspozycji połowę 125-gramowej tabliczki pod koniec degustacji czułam się zasłodzona. Prawdopodobnie muszę przyjąć sugestię, iż produkty Blanxart najlepiej będą nadawać się jako energetyczny dopalacz, a nie czekolady na degustacyjne posiedzenia.
Blanxart Filipinas San Isidro Davao to słodka prostota. Na szczęście, rzeczywiście jej tłustość nie osiągnęła tak nieznośnego pułapu jak bywa to choćby w czekoladach Bonnat. Ta tabliczka rozpuszczała się w ustach dobrze, lecz bez inwazyjnej maślaności. To raczej delikatne tchnienie śmietanki podane w duecie z karmelizowanym cukrem i wonią letniej łąki. Gdzieś tam zidentyfikowałam nieco nut ziemistych oraz tropikalnych owoców, które jednak nie uderzały wyrazistymi akcentami, lecz płynęły spójnie złączone z prostą mlecznoczekoladową rzeką.
W zasadzie nic więcej nie jestem w stanie o tej czekoladzie napisać. Dobra mleczne tabliczka, bez żadnego szaleństwa - ot, przeciętniak wśród mlecznych single-origin. Mając do dyspozycji połowę 125-gramowej tabliczki pod koniec degustacji czułam się zasłodzona. Prawdopodobnie muszę przyjąć sugestię, iż produkty Blanxart najlepiej będą nadawać się jako energetyczny dopalacz, a nie czekolady na degustacyjne posiedzenia.
Skład: cukier, ziarna kakao, pełne mleko w proszku, tłuszcz kakaowy, wanilia.
Masa kakaowa min. 44%.
Masa netto: 125 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 549 kcal.
BTW: 10,4/38,2/41,1
Zdecydowanie czekolada na wycieczki :)
OdpowiedzUsuń