Na Radziejowej przysiedliśmy pod wieżą widokową, sięgnęliśmy po termos z kawą oraz po kolejną czekoladę. Czekoladę, której byłam szczególnie ciekawa - jedyną mleczną propozycję w ofercie wspaniałej szwajcarskiej marki Idilio Origins. Wykonana została oczywiście z wenezuelskiego kakao, tu akurat pochodzącego z doliny rzeki Orinoko. Zawiera go 42% - reszta składu to cukier trzcinowy (na pierwszym miejscu w składzie) oraz trzy sproszkowane surowce mleczne: pełne mleko, odtłuszczone mleko oraz śmietanka. Idilio Origins 15nto Orinoco con Leche zakupiłam oczywiście w niezawodnym sklepie Sekretów Czekolady.
Masywność 80-gramowej tabliczki o przepięknej barwie wpadającej w karmel niezwykle mnie cieszyła. Nic tak nie doładowuje podczas górskiej wędrówki jak dobra mleczna czekolada, a wiedziałam, że Idilio zaserwuje nam coś niebanalnego. Została ponadto nagrodzona srebrem w 2015 roku na International Chocolate Awards w kategorii europejskiej. Mmmm, pachniała cudownie mlecznym karmelem, słodziutkim i najwyższej jakości. W aromacie przebrzmiewała też nuta nugatowa - oj tak, to było o wiele bardziej apetyczne orzechy niż w jedzonej parę godzin wcześniej Cacao Sampaka. Była w niej także jakaś odświeżająca cytrusowa nuta, która sugerowała, że lejąca się słodycz nie będzie nas w żaden sposób przeciążać.
Nie zawiedliśmy się. Czekolada cudoooownie miękko rozpuszczała się w ustach, zalewając je rozkoszną karmelową słodyczą. Rozkoszną, ale przy tym taką... ekskluzywną? Naprawdę czuło się z każdym kęsem, że jemy wyrób z najwyższej półki, dopracowany i dopieszczony. A teraz pieścił nasze podniebienia... Słodycz i aksamit były błogo karmelowe, odrobinę miodowe i nugatowe - ale przede wszystkim był to niebiański karmel. Idealny dobór i proporcje jeśli chodzi o cukier, ziarna i mleko. Może niektórym wydać się zbyt słodka i ktoś życzyłby sobie więcej udziału kakao, ale... TAKA słodycz, taka słodycz jest po prostu niewymowną przyjemnością!
Producent sugeruje na opakowaniu wyczuwalną nutę skórki pomarańczowej. Choć ja akurat nie nazwałabym tego stricte skórką pomarańczową, to rzeczywiście w czekoladzie wyczuwalny jest pewien akcent przełamujący błogą słodycz. Dzięki niemu kompozycja nabiera lekkości i sprawia, że tę czekoladę można by jeść tonami... Powiedziałabym, że to kropla soku z dojrzałej cytryny dodana do lejącego się, gorącego karmelu. Coś, co w żadnym stopniu nie przechyla balansu smaków w stronę kwaśności, a po prostu nadaje uroku i urozmaicenia.
Trochę szkoda, że to jedyna mleczna tabliczka w ofercie Idilio Origins. Czuję, że tworząc inne mleczne single-region mogliby w bardzo atrakcyjny sposób wzbogacić swą ofertę. Ja każdą mleczną czekoladę od Idilio kupiłabym w ciemno. I pewnie pokochałabym w ciemno...
Z Radziejowej udaliśmy się w stronę Wielkiego Rogacza. Tam widoki były coraz to rozleglejsze. Brakowało mi jedynie pełnej przejrzystości powietrza...
...bo wtedy prócz Pienin jak na dłoni ujrzelibyśmy także Tatry.
Po zdobyciu Wielkiego Rogacza pomaszerowaliśmy na Niemcową, skąd rozpoczęliśmy zejście do Rytra. Pogoda dopisała nam tego dnia, oj tak!
Skład: cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, miazga kakaowa, pełne mleko w proszku, odtłuszczone mleko w proszku, śmietanka w proszku.
Masa kakaowa min. 42%.
Masa netto: 80 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 590 kcal.
BTW: 7,2/41,8/47,7
Idilio nie zawodzi :)
OdpowiedzUsuńCudowne czekolady :)
UsuńMi się kojarzyła bardziej "naturalnie karmelowo", czyli tak jakby karmelowo za sprawą miodu i daktyli. Pyszna!
OdpowiedzUsuń