Jak już wspomniałam w poprzedniej recenzji, zaraz rozdzieleniu między pięć osób paskudnej Georgia Ramon Grünkohl & Senf (cud, że mimo wszystko została przez nas zjedzona!), otworzyłam kolejną czekoladę, która miała zamaskować smak zielonego ohydztwa. W plecaku miałam jeszcze Zotter Gingerbread i wiedziałam, że powinna świetnie spisać się w roli odwracacza uwagi od smaku zgnilizny. Nadziewany Gingerbread, który Zotter wypuszcza co roku w okresie przedświątecznym, po prostu musiał być pyszną, intensywną czekoladą.
Może pamiętacie z recenzji Mulled Wine, że Handscooped Gingerbread miałam już zakupioną półtora roku temu. Tamten egzemplarz jednak... zagubił się gdzieś podczas remontu. Do dziś nie wiem, jak to możliwe. W kolejnym roku ponownie zdecydowałam się na zakup Handscooped Gingerbread w biokredens.pl. Teraz tabliczka zasłużyła sobie na degustację w przepięknych okolicznościach przygody - podczas schodzenia ze szczytu Iliniza Norte w Andach Ekwadorskich.
Zotter Handscooped Gingerbread to ciemna czekolada o 70% zawartości kakao nadziewana piernikiem i marcepanem. Choć nieraz widziałam już zdjęcia jej wnętrza, i tak miałam nadzieję, iż ujrzę nadzienie dwuwarstwowe. Znając asortyment nadziewańców Zottera mogłabym się wówczas spodziewać naprawdę udanego, wyrazistego duetu. Tymczasem w Gingerbread piernik i marcepan stanowią jedność. Skład tej czekolady jest bardzo złożony, pełen różnorakich przypraw (aż nie starczyło mi tagów na blogu!).
Tabliczka pachniała rzeczywiście na równi marcepanowo i piernikowo, z nutką rumu, jeszcze w otoczce głębokiej ciemnej czekolady. W konsystencji oczekiwałam od niej nieco większej soczystości, choć i tak mnie nie zawiodła - była dość zwarta, ale dzięki temu wszystkie przyprawy uderzały z jednakową, wyważoną mocą. Migdały dawały o sobie znać, jednak nie tak mocno, jak gdyby marcepan zastosowano jako odrębną warstwę. Nad całością bardziej dominował czekoladowy piernik posłodzony delikatnym miodem, podkręcany dodatkowo ciemną kuwerturą, no i filuternie podlany odrobiną rumu. Rum cudnie pasował do feerii przypraw korzennych, do akcentów skórek cytrusów.
Na pewno była to czekolada o wiele bardziej wytrawna niż Mulled Wine. Mulled Wine degustowałam w domu, choć wolałabym w górach - Gingerbread chyba jednak ciut lepiej spisałaby się w domowych pieleszach. Nie mniej jednak nie zawiodła mnie pod względem kompozycji i intensywności, ale z chęcią spróbowałabym ją w wariancie z piernikiem i marcepanem występującymi jako samodzielne warstwy.
Wchodzenie na Ilinizę Norte było dla nas wielką przyjemnością i nie kosztowało nas wiele wysiłku. Załapaliśmy się na dobrą pogodę i cudne widoki, a wysokość ani trochę nam nie doskwierała (jedynie głowa bolała trochę podczas noclegu w schronisku). Niesamowite jest to, iż tego samego poranka na szczyt wyszła dzielna młoda Amerykanka z protezą nogi i udało się jej wejść na górę... Dała mi dziewczyna do myślenia, jak o wiele łatwiej mamy i jak cenne jest zdrowie!
Cotopaxi cały czas nas kuuusi z oddali!
Widok wstecz na zdobyty przed chwilą szczyt.
Lisek na parkingu oczekiwał na mięsne datki ;). My mieliśmy tylko słodycze...
A tak po południu uzupełnialiśmy energię w Machachi... Churrasco zawsze zdawało egzamin!
Skład: miazga kakaowa, surowy cukier trzcinowy, piernik 12% (mąka żytnia, cukier, skórka cytryny, skórka pomarańczy, syrop kukurydziany, jaja, miód, masło, mleko, orzechy laskowe, orzechy włoskie, cynamon, przyprawa do piernika, wodorowęglan sodu, ziele angielskie, gałka muszkatołowa), mleko, tłuszcz kakaowy, rum, marcepan (migdały, cukier, syrop cukru inwertowanego), orzechy laskowe, syrop glukozowo-fruktozowy, miód, pełne mleko w proszku, wiórki kokosowe, odtłuszczone mleko w proszku, przyprawa do piernika 0,2%, sól, cynamon, wanilia, lecytyna sojowa, pełny cukier trzcinowy, kardamon, anyż.
Masa kakaowa min. 70%.
Masa netto: 70 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 500 kcal.
BTW: 8,2/34/36
Szkoda, że ta tabliczka jest sezonowa, mogłaby być dostępna cały rok. Ciekawe czy gingerbread w wersji Mitzi jest też sezonowy.
OdpowiedzUsuńChyba też.
Usuń