1 lutego po śniadaniu w hostelu w Machachi przyjechał po nas nasz przewodnik Ivan, który miał z nami wejść na wszystkie następne szczyty w Ekwadorze. Samochodem terenowym ruszyliśmy do stóp położonego w niedalekiej okolicy wygasłego wulkanu Corazón, mierzącego 4790 m n.p.m. Był to nasz kolejny cel aklimatyzacyjny.
Na jego szczycie, zdobytym bez żadnych problemów i z czystą przyjemnością, otworzyłam Domori Cioccolato Fondente Extra, zakupioną niegdyś w sklepie Sekretów Czekolady. Ta tabliczka wprost czekała na taką okazję! Prosta, a przy tym szlachetna, no i jeszcze stworzona przez wybitną włoską markę z kakao Arriba wyhodowanego oczywiście w Ekwadorze!
Przede wszystkim zadziwił mnie wygląd tabliczki. Wprawdzie podzielona była na charakterystyczne dla Domori kostki, ale pozbawione one były logo marki. Tym dziwniejsze, iż jedzona parę dni później analogiczna mleczna Domori już owe loga posiadała. A to Ci heca! To właśnie naszą Fondente Extra chciałam porównać z degustowaną poprzedniego dnia Hoja Verde 58%, wykonaną z tego samego kakao.
Jak się pewnie domyślacie oglądając zdjęcia, na szczycie Corazón bardzo trudno było się w szczegółach skupić na cechach czekolady... Tym trudniej mi teraz wrócić do nich po czasie, podczas pisania recenzji. Najwyraźniej zapamiętałam po prostu różnice pomiędzy Domori, a o 2% bogatszą w kakao Hoja Verde. Domori była bardziej aksamitna i gęstsza, w bardziej inwazyjny sposób rozpuszczała się ustach, okazała się po prostu bardziej błoga (w końcu jedząc ją byłam siłą rzeczy bliżej nieba niż na Pasochoa ;)). Kwiatowe nuty były również bardzo wyraziste, ale mniej surowe - więcej było tu nut klasycznych, uderzających w stronę karmelu czy kawy (ale takiej słabiej prażonej). Domori wydała mi się słodsza od Hoja Verde, ale zanotowałam ową słodycz jako szlachetną, wyważoną. Słowem - wszystko to, czego mogłam spodziewać się po podobnej Domori.
Parę kadrów z drogi na Corazón...
A poniżej oczywiście Cotopaxi... Znów boski wulkan kusił niemiłosiernie swym wyglądem, prezencją przy idealnej pogodzie.
A poniżej po prawej stronie widać dwa szczyty wulkanu Iliniza - południowy i północny.
A to już sam Corazón. To stary wulkan, mocno już wyerodowany - skalisty teren znajduje się jedynie w widzianych poniżej okolicach szczytowych.
Tam gdzieś za chmurami jest Ocean Spokojny...
Na szczycie z Ukochanym...
A tu już schodzimy.
Po powrocie do Machachi oczywiście nie omieszkaliśmy udać się na kolejną włóczęgę wypełnioną odwiedzaniem lokalnych knajpek.
Skład: cukier trzcinowy, miazga kakaowa, tłuszcz kakaowy, lecytyna sojowa.
Masa kakaowa min. 56%.
Masa netto: 50 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 557,5 kcal.
BTW: 6,5/39,5/46,5
Nie dziwię się, że po takich widokach i emocjach za wiele z czekolady nie zapamiętałaś, ale ja tam własnie dlatego bym jej w taką trasę nie brała. W domowym zaciszu wyciągnęłam z niej niemal jakieś słodziutko-nalewkowe akcenty. Aż taka bardzo kwiatowa mi się nie wydała, ale wydaje mi się że miała w sobie właśnie wiele lekkości kwiatów, nie tyle samej kwiatowej nuty.
OdpowiedzUsuńJa sobie ją z Pacari Esmeraldas 60 % zestawiłam. :D Szkoda, że wspomnianej Hoja nie mam.