czwartek, 25 stycznia 2018

Franceschi Choroní ciemna 70%


W końcu zdecydowałam się wypróbować drugą kolekcję czekolad - Premium - oferowaną przez wenezuelską markę Franceschi. Dotychczas na moim blogu pojawiła się w całości seria Fina (a więc trzy tabliczki: Río Caribe, Sur del Lago i Carenero), wykonane z wenezuelskiego Trinitario, którego zawierały 60%. Kolejna linia - Premium - pozwala nam zaznajomić się z wenezuelskim Criollo przy wyższym jego poziomie - te czekolady zawierają bowiem 70% kakao. Wszystkie smakołyki od Franceschi zakupiłam w sklepie Sekretów Czekolady.

Dziś opisywana czekolada - Choroní - wykonana została z kakao Criollo wyhodowanego na terenie stanu Aragua, położonego nad Morzem Karaibskim w centralnej części Wenezueli. Stolicą Araguy jest miasto Maracay, zaś samo kakao uprawiane jest w dolinach Choroní przecinających Wenezuelską Kordylierę Nadbrzeżną.


Już na pierwszy rzut oka producent daje nam do zrozumienia, iż Premium jest kolekcją bardziej górnolotną niż Fina. Widać to po samym opakowaniu tabliczek Premium, na które to składają się dwa kartoniki - jeden nakładany na drugi - utrzymane w bardziej eleganckich odcieniach. Poza tym, tabliczki wyglądają standardowo - w skład opakowania wchodzą dwie cieniutkie 30-gramowe tafle podzielone na duże kostki. Każda z tabliczek opakowana jest w osobne sreberko. Ta forma podania czekolad mi się u Franceschi wyjątkowo podoba.

Choroní wydała się zaskakująco jasna jak na 70% kakao - na pewno była jaśniejsza i cieplejsza w barwie od koleżanek z serii Fina (pomimo tego, iż posiada o 70% więcej kakao)! Pachniała intensywną kwaśnością nabiału, niczym serek wiejski czy domowy jogurt. W aromacie przebijały się także nieśmiało cytrusy. Dzięki temu woń Choroní kojarzyła się madagaskarsko, jednakże z bardzo dużą dozą świeżości.


W smaku od razu można wyczuć, że Premium stoją o klasę wyżej niż Fina. W Choroní od razu uderzył nas jakikolwiek brak pudrowej bezowości znanej z Finy (przez co przypominała ona czasami twory Amedei) - tutaj mamy czysty aksamit, ale barrrrdzo lepiący się. Konsystencja Choroní przypominała nam dobrą kakaową krówkę. Parę razy odnalazłam twardsze ziarnistości, ale nie zaburzały one w żaden sposób odbioru czekolady. Lubię takie inwazyjne zalepianie.

Zaskoczenie ze strony konsystencji nie było jedną niespodzianką podczas degustacji. Smak okazuje się bowiem mocno zbożowy, w bardzo specyficzny sposób. Kojarzył się z bardzo mocną kawą zbożową podaną z kapką mleka, a także z palonymi słodami jeszcze w formie całego ziarna (a nie już jako nuta w piwie). Co ciekawe, owa paloność nie wchodziła raczej w nuty karmelowe, a raczej w ziołowe - czym przywodziła na myśl także surowe ziarna kakao. Było mi jednak trudno zidentyfikować konkretne nuty ziołowe - były one raczej tłem dla zbożowego szaleństwa. Palone zboża podane w lepko-aksamitnej formie wypadły bardzo smakowicie.


W zapachu dały wyczuć się cytrusy, toteż w smaku też nie powinno ich zabraknąć. Najpierw przyszły nam do głowy po prostu pomarańcze, ale NIE! Po chwili w wyobraźni zarysował nam się dokładny obraz tego, co czujemy. W Choroní są mandarynki, te raczej mniej lubiane - mocno uwodnione, mało soczyste, z pestkami. Nawet czuć było smak wydobywający się podczas przypadkowego przegryzania mandarynkowej pestki! Jako, że owa mandarynka nie była wiodącą nutą w kompozycji, potraktowałam ją jako miłą ciekawostkę. Dalej do głosu dochodziły znów zboża - tym razem w nieco innej formie.

Dalej jedliśmy już wilgotny i ciężki ciemny chleb na solidnym zakwasie, pełen ziaren - szczególnie słonecznika. Subtelna i poważna słodycz przebijająca się w tle stworzyła iluzję pajdy tego chleba posmarowanej miodem gryczanym (co ponownie skierowało nasze myśli w stronę niebanalnej ziołowości). Zdecydowanie sporo działo się w tej czekoladzie i były to same konkrety - wyraziste i bardzo smakowite, podane w bardziej ekskluzywnej formie niż w serii Fina. Na sam koniec odczułam delikatność podążającą w stronę mleka, a wtedy po raz kolejny zdziwiłam się, w jak piękny sposób siedemdziesiątka może łączyć w sobie siłę i delikatność. To był bardzo ciekawy debiut z serią Premium. Ze sporymi nadziejami sięgnę po kolejne tabliczki z tej kolekcji...


Skład: miazga kakaowa, tłuszcz kakaowy, cukier.
Masa kakaowa min. 70%.
Masa netto: 60 g (2x 30 g).

1 komentarz:

  1. Zacząłem od tej tabliczki i uznałem ją za całkiem niezłą, dlatego zaskoczyły mnie recenzje serii Fina. Na szczęście 70% criollo się sprawdziło :)

    OdpowiedzUsuń