poniedziałek, 1 stycznia 2018

Cacao Hunters Sierra Nevada ciemna 64%


Długo odkładałam ten moment, ale w końcu musiał on nadejść. W grudniowe niedzielne przedpołudnie sięgnęłam po dwa ostatnie 28-gramowe maleństwa od Cacao Hunters - ostatnie czekolady-pamiątki, jakie przywiozłam z podróży do Kolumbii. Z racji niewielkiej gramatury postanowiłam urządzić degustację porównawczą, zresztą zwykłam tak robić w przypadku Cacao Hunters. Barrrdzo polubiłam tę markę i dotychczas fundowała mi (w przypadku czekolad ciemnych) bardziej spektakularne wrażenia niż inna kolumbijska marka - Tibitó - z której to również miałam okazję zakupić nieco więcej tabliczek.

Na dobry początek Nowego Roku mam dla Was Cacao Hunters Sierra Nevada 64% - czyli ciemną czekoladą wykonaną z ziaren kakao uprawianych na terenie gór Sierra Nevada de Santa Marta. To pasmo nad Morzem Karaibskim, odseparowane od kordyliery Andów ciągnących się praktycznie przez całą długość Kolumbii. To właśnie w tych górach znajdują się najwyższe szczyty Kolumbii, z wielu przyczyn niedostępne jednak dla wspinaczy. Oczywiście kakao uprawiane jest w niższych partiach tych gór, w piętrze lasów deszczowych. Według producenta nasza czekolada ma charakteryzować się żywymi nutami jagód, cytrusów, cynamonu i cukru trzcinowego. Sierra Nevada 64% zdobyła w 2016 roku złoto na International Chocolate Awards.


Dość jasna i ciepła w barwie Sierra Nevada (w porównaniu do degustowanej chwilę później innej Cacao Hunters) pachniała bardzo bogato. Orzeźwiające nuty mandarynek i grejpfrutów mieszały się z dystyngowanymi przyprawami - wanilią i pieprzem. W ustach czekolada zachowywała się dość powściągliwie, nie zalepiała i nie rozlewała się błogo, miała w sobie nawet odrobinę grudek. I tak czy siak posiadała konsystencję o wiele bardziej aksamitną i szlachetną niż tabliczki z linii Fine od wenezuelskiego Franceschi.

Od początku w smaku poczułam charakterystyczną "kolumbijską" kwaśność, która trzymała się jednak na dość stabilnym poziomie i nieco przepychała się ze ściąganiem. Pomimo znacznej kwaśności i ściągania nadal odczuwałam czekoladę jako wilgotną. Wśród owoców dominowały grejpfruty, odrobina nie za słodkich mandarynek, nieco mango. Ściąganie zaś było w Sierra Nevada typowo herbaciane, z kwaśną nutą, jakby trochę pleśniową. Przez moment pomyślałam o podpleśniałych truskawkach czy malinach. Herbacianość chwilami przechodziła wraz ze swą kwaśnością w stronę surowych ziaren kakao. Cały ten herbaciano-owocowy miks wzbogacony był jeszcze o multum przypraw. Najpierw odznaczały się wyczuwalne w zapachu wanilia z pieprzem, potem do głosu dochodził słodkawy cynamon, nęcący kardamon i uderzające w orientalne klimaty gałka muszkatołowa z kurkumą.


Dynamika nut smakowych była na bardzo wysokim poziomie. Zresztą, zwarta struktura czekolady pozwalała na szybkie pojawianie się nowych akcentów. Gdy pod koniec degustacji na podniebieniu rozlał się już pełen bukiet Sierra Nevada, wraz z Mężem pomyśleliśmy o piwie India Pale Ale z dodatkiem herbaty earl grey, a wszelkie owocowości i przyprawowości skojarzyliśmy w dobrymi, mocno aromatycznymi chmielami. Myślę, że tak najtrafniej i najprościej można scharakteryzować złożoność Sierra Nevada.

Godzien uwagi jest fakt, iż jak na jedynie 64% zawartość kakao czekolada prezentowała się dość wytrawnie i nuty słodkie absolutnie nie były tu dominantem. Kakao z tego regionu zdaje się mieć naprawdę duży potencjał... Zresztą, kolumbijskie kakao w ogóle jest bardzo ciekawe i na szczęście coraz więcej czekoladników postanawia po nie sięgać (ostatnio Original Beans i Michel Cluizel). Za parę dni przekonacie się, jak spisało się kakao z regionu Boyacá, również w interpretacji kolumbijskich Cacao Hunters.


Skład: miazga kakaowa, cukier, tłuszcz kakaowy, lecytyna sojowa.
Masa kakaowa min. 64%.
Masa netto: 28 g.

4 komentarze:

  1. Kwaskowo-owocowa, herbaciana, przyprawowa i do tego dynamiczna - bardzo mi się podoba.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak kiedyś zetkniesz się gdzieś z Cacao Hunters - w ciemno kupuj wszystko :). Z kolumbijskiego kakao wyczarowują prawdziwe cudeńka. Uwielbiam!

      Usuń
  2. Tak małe tabliczki tak ogromną wadą, że aż boli.
    Zestawienie owoców, te konkretne przyprawy i pleśniowo-herbaciane nuty w połączeniu z piwem brzmią na jakiś czekorgazm. I to przy takiej zawartości, w momencie gdy nawet 70 % coraz częściej wydają mi się znacząco słodkie. Zazdroszczę, jejku, jak Ci jej zazdroszczę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oszalałabym z rozkoszy, gdyby tabliczki od Cacao Hunters były większe!

      Kolumbijskie kakao wyraża w pełni bioróżnorodność Kolumbii. Czego tu nie ma! No i Cacao Hunters tak pięknie potrafi to zamknąć w tabliczce...

      Usuń