środa, 23 listopada 2016

Bonnat ciemna 100%


Bonnat 100% była jedną z czekolad najdłużej czekających na swoją kolej w Magicznej Szufladzie.  Zapewne stało się tak dlatego, iż po degustacji stówki od Les Chocolats de Pauline mój Ukochany nie wykazywał zbyt dużej chęci na wkraczanie w mroczny świat kolejnej 100% czekolady. Stówę od Bonnata kupiłam osobiście od Piotra z Sekretów Czekolady w lutym tego roku i już mi było głupio, że niemal cała zawartość Magicznej Szuflady (prócz na spokojnie dawkowanych sobie Domori) jest o wiele świeższa. W końcu, spędzając jeden z weekendów na wyjeździe służbowym, poleciłam Mężowi otwarcie czekolady, zrobienie zdjęć i samodzielną degustację - tyle, ile będzie w stanie zjeść. Ja do swojej połówki miałam podejść później, stopniowo dawkując sobie kolejne kostki. Jakież było moje zaskoczenie, gdy mój Mężczyzna zrelacjonował mi, iż wciągnął połowę stugramowej tabliczki!

W sieci można odnaleźć dość skrajne opinie na temat tej czekolady (1, 2, 3, 4), wytworzonej z blendu ziaren używanych w manufakturze Bonnat (producent nie wyszczególnia ich konkretnego rodzaju i pochodzenia - jeśli ktoś ma jakieś informacje proszę mnie uświadomić). Nasza tabliczka okazała się być czarna niczym węgiel i smoła, sprawiająca po przełamaniu (z głośnym i mocnym trzaskiem) wrażenie suchości, mająca wewnątrz nieco czerwonawych przebłysków. Mój Mąż przyrównał jej przekrój do suszonej wołowiny - bardzo lubi te mięsne porównania. Czekoladę pokrywał cieniutki biały nalot.


Po powrocie z wyjazdu służbowego najpierw sama w kilku podejściach rozpracowałam swoją połowę tabliczki, a dopiero później zapoznałam się z notatkami Męża. W międzyczasie poczęstowałam również z dwie osoby z pracy małymi kawałkami tej czekolady - wszyscy byli zaskoczeni, bowiem po spróbowaniu tak ekstremalnej czekolady spodziewali się wrażenia, jak przy jedzeniu odtłuszczonego kakao w proszku - a tak oczywiście nie było.

Według mnie, czekolada pachniała bardzo apetycznie. W aromacie mieszała się owocowa słodycz i mleczna tłustość. Pomyślałam o soczystych mandarynkach, ananasie w syropie oraz galaretce truskawkowej. Mój Mąż uznał jej woń za lekką i delikatną niczym obłoczek, z nutami kwiatów i miodu. Przyrównał aromat do powiewu rześkiego powietrza.


Konsystencja to po prostu czekoladowy muł, w charakterystyczny sposób drobno proszkowy, nieco pylisty, ale przy tym gęsty, kleisty i przewrotnie wilgotny. Okazuje się być znacznie tłusta (z oleistym zacięciem), co jest typowe dla Bonnat, a przy stówce czyni ją bardziej przystępną. Mój Ukochany przyrównał sposób jej dzielenia na części do rozbijania szkła.

Pod osłoną umiarkowanej jak na 100% goryczy, takiej herbaciano-lukrecjowej, kryje się ziołowa, wyraźna kwaśność. Wraz z Mężem uznaliśmy jednak ów kwas za o wiele mniej naprzykrzający się niż przy wielu setkach. Pomimo specyficznej, niezbyt jednolitej w pierwszym wrażeniu struktury, podczas rozpuszczania się w ustach czekolada okazuje się być bardzo gładka. Dzięki temu, z łatwością wypływają z niej owocowe nuty - niczym w naturalnym syropie z dość kwaśnych owoców. Ja ze szczególną uwagą skupiłam się na malinach, które wraz z herbacianą i przyprawową otoczką sprawiały wrażenie zanurzonych w alkoholu. Tak oto Bonnat zafundował nam iluzję degustacji smacznej malinówki.


Nieustannie dominuje kwaśność z przebłyskami paloności. Myślimy o syropie chlebowym i o ciamkaniu przypalonej skórki od chleba na naturalnym zakwasie. Gdzieś w tle pojawia się brzoskwinia, nie do końca dojrzała. Intensywny, pełny smak czekolady pozostaje w ustach na długo.

Mój genialny Mąż w swoich notatkach porównał Bonnat 100% do przelotnie poznanej kobiety, która gdzieś w ukryciu uprawia pierwszy raz z danym mężczyzną seks oralny, w ogóle się nie rozbierając. Choć jest piekielnie gorąca, nie ukazuje wszystkiego - i nie wiadomo, czy kiedykolwiek pokaże. Czekolada po prostu nie idzie na całość jak inne setki (chociażby przywoływana wcześniej Les Chocolats de Pauline), przez co... zapada w pamięć, a jej degustacja ma w sobie coś z tajemniczej intymności.


Skład: ziarna kakao, tłuszcz kakaowy.
Masa kakaowa: 100%.
Masa netto: 100 g.
Wartość energetyczna w 100 g: 607 kcal.
BTW: 14,7/51,5/29,5

10 komentarzy:

  1. Podobają mi się ziołowe i herbaciane nuty, a i bardzo zaciekawiło mnie porównanie przy łamaniu do szkła, ale konsystencja Bonnata mnie przeraża. Ciekawe, ile w niej tłuszczu, a ile miazgi. Nie wiem, czy bym ją chciała. Może kiedyś...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta tłustość Bonnatów też mi nie pasuje, ale tej bym spróbował z ciekawości, jakoś ciągnie mnie to setek :)

      Usuń
    2. Mnie też, ale myśl, że setka mogłaby okazać się za tłusta jakoś mi tak...

      Usuń
    3. A mnie właśnie specyfika Bonnatów urzeka.

      Usuń
  2. Podoba mi się porównanie męża, patrząc na nią muszę powiedzieć że coś w tym jest, bo wydaje mi się taka... tajemnicza. Ma potencjał, którego nie widać na pierwszy rzut oka albo którego... właśnie nie chce pokazać. Mnie zachwyca opakowanie - przypomina mi ten bilet czy co to tam było z filmu Charlie i Fabryka czekolady gwarantujący podróż do krainy pana Wonki. :D

    OdpowiedzUsuń
  3. charlottemadness23 listopada 2016 12:54

    Ciągnie mnie do tych Bonnatów.Są takie inne i nietypowe.

    OdpowiedzUsuń
  4. Czy ja wiem,czy mnie przekonuje do siebie

    OdpowiedzUsuń