poniedziałek, 21 listopada 2016

Amedei Porcelana ciemna 70%


Długo zbierałam się do tego, by  zakupić tę czekoladę z Sekretów Czekolady, nie mówiąc już o tym, że mając ją w Magicznej Szufladzie też odwlekałam jej spróbowanie. Amedei Porcelana 70% otoczona jest wielką legendą, przez wielu uważana jest za najlepszą czekoladę świata. Fakt, ziarno Porcelany jest rzadkie i szlachetne (3 tony rocznego zbioru na świecie), a włoskie Amedei rokrocznie wykonuje jedynie 20 000 tabliczek, z których każda jest ręcznie numerowana. Porcelana od Amedei to czekolada kultowa i ciągle mi się wydawało, że jestem zbyt mało obyta z Prawdziwymi Czekoladami aby po nią sięgnąć. Jednakże po kilku doświadczeniach z ziarnem Porcelana zafundowanym przez tabliczki innych marek w końcu zdecydowałam się spróbować legendy.



Tabliczka jest dość ciemna, świeci się - jej wygląd znacznie się różni od próbowanych wcześniej Porcelan. Jej zapach okazał się bardzo delikatny i przytłumiony, niczym mgiełka. Zanotowaliśmy lekką paloność. Po zanurzeniu kawałka w ustach czekolada rozpuszcza się gładko i łatwo, choć cechuje się dość znaczną syropowością - jest karmelowo, czy wręcz maślanie-krówkowo. Dalej pojawiają się kwaskowato-nabiałowe nuty jogurtu i kefiru. Dominuje jednak słodycz, a wszystkie nuty smakowe zdają się być uładzone.


W rozpracowywaniu konsystencji doznałam podobnego wrażenia jak w Valhronie - jakbym zlizywała miękką, gładką wierzchnią warstwę z szorstkiej i twardej bazy. Dalej wyróżniającą nutą smakową stają się herbatniki - tak, jakbym jadła nieśmiertelne Petit Beurre. Pewna mączność połączona ze słodyczą i maślanością może kojarzyć się także z croissantem. Pojawia się słodkie rozpuszczalne kakao do picia dokładnie wymieszane z niezbyt mocną kawą oraz dżem z bliżej nieokreślonych owoców posłodzony... słodzikiem. Finisz jest spokojny, bez przesadnego oblepiania i absolutnie bez ściągania.


Beztroska, statyczność, klasyczność, stabilność, idealne poukładanie. Wręcz do obrzydzenia delikatnie i zupełnie nie w naszym stylu. Ja, mając na uwadze światową renomę tabliczki próbowałam jeszcze odnajdywać jej coś dla siebie (np. fakt, że wracałabym do niej mając ochotę na bezrefleksyjną słodycz, przy której mózg zupełnie nie musi się wysilać... heh, chyba też nie o to chodzi w tej czekoladzie), ale mój Mąż zanegował Amedei Porcelana bez skrupułów. Skwitował to tak: "niektórzy lubią grzeczne dziewczynki, ja wolę niegrzeczne"... Zdecydowanie, o wiele bardziej preferujemy czekolady dynamiczne, mocne, wyraziste. Tu spokój, subtelność i wyważenie zakrawały wręcz o nudę. Może zostanę zlinczowana, ale nie mam zamiaru kłamać.


Kiedy dziś myślę o Amedei Porcelana mam w głowie salonik pełen angielskich lordów, flegmatycznych aż do bólu, popijających tradycyjną herbatkę o 5 p.m. w zgodzie z wszelkimi konwenansami i etykietą. Jeśli zaś mam w pełni odzwierciedlić smaki czekolady wraz z jej charakterem, muszę cofnąć się o sto lat do eleganckiego moteliku, w którym żaden pyłek kurzu nie ma prawa osiąść na wymuskanych klasycznych meblach. Rano grzeczna pensjonarka puka do drzwi maleńkiego pokoju eleganckiego dżentelmena. Jasne światło poranka wpada do idealnie uporządkowanego wnętrza przez krystaliczne szkło czystych szyb. Panienka podaje śniadanie: kawę z mlekiem i kakao, croissanta nadziewanego dżemem, herbatniki. Ustawia wszystko na stoliku i grzecznie wychodzi kłaniając się i życząc smacznego. Nie ma tu miejsca na żadne dwuznaczności, żaden flirt. Wszystko jest tak słodko sielankowe, że aż... mdli.

Choć Amedei to klasyka, zdecydowanie chętniej powróciłabym do wszelkich innych próbowanych przeze mnie wcześniej Porcelan.


Skład: masa kakaowa, cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, wanilia.
Masa kakaowa min. 70%.
Masa netto: 50 g.

10 komentarzy:

  1. Amedei zdecydowanie postawiło na harmonię i delikatność, po prostu tak chcieli, tak zrobili i wiele osób własnie za to ceni tę tabliczkę. Myśle, że to dobrze, że są różne wersje czekolad, i takie łagodne i takie dzikie i nieobliczalne. Mi ona bardzo smakuje, ale jedząc ją nie nastawiam się na dynamikę smaku rodem z Domori. Mam jeszcze jedną, ale szkoda mi ją zjeść bo ma numer 4 :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja do tej pory nie miałam szczęścia do Amedei, ale być może jest to wina złego przechowywania w sklepie, w którym dokonałam zakupu. Jedna z dwóch tabliczek (Jamajka 70%) była wręcz niejadalna :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam Jamajkę, więc zobaczymy, jak wypadnie moja tabliczka...

      Usuń
  3. charlottemadness21 listopada 2016 20:38

    Muszę wreszcie spróbować jakiejś Porcelay..Ale wpierw zaczęłabym chyba od Manufaktury :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmmm, nie wiem, która by była najlepsza na początek... Ja zaczęłam z Valrhoną i to był chyba dobry ruch.

      Usuń